„Grzechy młodości mojej matki zrujnowały mi życie. Kiedy zdradziła mi swoją tajemnicę, dla mnie było już za późno”
„Miałem ochotę wyć. Drzeć się wniebogłosy. Na cały świat, na Stwórcę, na niebiosa. Dlaczego? Czemu akurat nas to spotkało? Czyżby to była kara za grzechy matki? Czyli dzieci odpowiadają za przewinienia rodziców? Jakim cudem to się w ogóle stało?”.
- Listy do redakcji
Kiedy podjąłem decyzję o rozpoczęciu studiów w dużym mieście, nikogo to specjalnie nie zaskoczyło. W miejscowości, w której mieszkałem, nie było żadnych szkół wyższych, a moi nauczyciele ciągle mi powtarzali, żebym z takimi ocenami celował w ambitne kierunki, najlepiej gdzieś daleko stąd. Brałem pod uwagę stolicę, Kraków albo Wrocław… Koniec końców, dostałem się wszędzie, gdzie tylko wysłałem dokumenty. Poczytałem trochę w sieci, co ludzie mówią na temat tych uczelni, i zdecydowałem się na Wrocław. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę zgłębiał tajniki programowania i robotyki – branży z przyszłością!
Ona była taka sama jak ja
Od razu, kiedy wprowadziłem się do akademika i rozpocząłem studia, czułem się jak u siebie. Byłem jak przysłowiowa ryba w wodzie – wielkomiejskie życie studenta pasowało do mnie idealnie.
Jeśli chodzi o negatywy, to muszę przyznać, że na naszym wydziale nie było zbyt wielu dziewczyn. Z początku, zanim przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji i załapałem, o co chodzi, jakie są zasady gry i gdzie warto się kręcić, nie trafiało mi się zbyt wiele okazji, żeby poznać jakąś fajną dziewczynę. Ale w końcu, podczas jednej z imprez w klubie dla studentów... Zauważyłem Monikę i od razu wpadła mi w oko.
Nie powiedziałbym, że była aż tak atrakcyjna, choć z drugiej strony ja też nie prezentowałem się jak jakiś grecki bóg. Zawsze uważałem, że znacznie lepiej sprawdzam się w roli czarującego chłopaka, który ma gadane, niż faceta obdarzonego boską urodą i mięśniami niczym z okładki magazynu. Oboje byliśmy w tej samej lidze. Chyba można powiedzieć, że spotkały się dwie pokrewne dusze.
Ujmująca, intrygująca dziewczyna, trochę chłopczyca, uroczo piegowata, z noskiem lekko zadartym ku górze. Krótkie, potargane włosy, idealne do czochrania. Charakterek miała niełatwy, czasem była uszczypliwa, ale za to z ciętą ripostą i niezłym rozumem, zupełnie jak niejeden chłop. Klnąć potrafiła równie dobrze co facet. Mnie to akurat odpowiadało, bo wolę dziewczyny z ikrą, konkretne i odważne, a nie takie, co przy mocniejszym słowie od razu czerwienieją lub się obrażają.
Zobacz także
Byliśmy jak puzzle
Od początku naszej znajomości skupialiśmy się głównie na spędzaniu czasu razem i czerpaniu z tego frajdy, bo w swoim towarzystwie czuliśmy się po prostu rewelacyjnie. Okazało się, że łączy nas wyjątkowa więź, zupełnie jakbyśmy byli spokrewnieni. Ale Monika miała tak cudowne, soczyste wargi, wprost zapraszające do pocałunków…. Nie mogłem się oprzeć pokusie, żeby przekonać się, jaki mają smak i czy całowanie wyjdzie nam tak dobrze, jak inne rzeczy. A wyszło jeszcze lepiej, niż się spodziewałem. Zanim się spostrzegliśmy, byliśmy już razem i nie szukaliśmy nikogo innego.
Nie było żadnych ustaleń, wielkich deklaracji uczuć czy propozycji związku. Nie musiała naciskać, żebym zdefiniował naszą relację. To było jasne jak słońce – razem imprezujemy, spędzamy czas i czytamy sobie w myślach, więc tworzymy parę, a nie dwójkę singli.
Ciężko mi było stwierdzić, czy to ta, z którą spędzę resztę życia. W końcu oboje byliśmy młodzi, ledwo po dwudziestce i przed nami jeszcze kawał drogi. Ale czułem się przy niej naprawdę świetnie. Moja matka za każdym razem była cała w skowronkach, kiedy rozmawialiśmy i coraz częściej wspominałem o Monice.
Nie mieliśmy wielkich planów
Mama niepokoiła się, że z dala od rodzinnych stron spędzam czas wolny samotnie. Ucieszyła się zatem, kiedy poznałem nowych kolegów, a później także dziewczynę... Nie dość, że była z tego powodu zadowolona i trzymała za nas kciuki, to jeszcze koniecznie pragnęła osobiście poznać Monikę.
– Mamo, ale po co? Żebyś ją przestraszyła gadką o tym, ilu chcesz wnuków? To jeszcze nie pora, by sobie nawzajem rodziny przedstawiać – tłumaczyłem.
Jasne, brałem Monikę na poważnie, ale chodziliśmy ze sobą parę miesięcy i nie snuliśmy jeszcze dalekosiężnych zamiarów pokroju małżeństwa, potomstwa czy zaciągnięcia razem pożyczki w banku. Mój opór nie był podyktowany osobą Moniki – aktualnie nie planowałbym tak poważnych kroków w stosunku do żadnej dziewczyny. Wypada najpierw przynajmniej zaliczyć studia.
Matka chciała poznać Monikę
Pierwsza styczność z rodzicami mojej ukochanej była niezaplanowana. Zawitali oni do stolicy Dolnego Śląska z zamiarem zwiedzenia pewnej wystawy. Pogadaliśmy chwilę, po czym zostawiłem parę w towarzystwie córki, aby mogli pobyć razem. Kiedy informacja ta dotarła do uszu mojej rodzicielki, zaczęła się burza.
– Czyli twierdzisz, że ja jestem jakaś gorsza? – zarzuciła mi.
Gadała i gadała, aż w końcu uległem jej namowom, bo chciałem mieć już święty spokój. Umówiłem się, że przywiozę Monię w najbliższy weekend. Akurat niedługo wypadały urodziny babci, więc pomyślałem sobie, że wrzucę dziewczynę od razu na głęboką wodę. Dzięki temu za jednym razem zobaczy sporą część mojej rodziny.
Moja rodzicielka wręcz fruwała ze szczęścia. Przygotowała kilogramy jedzenia, zupełnie jakbym przyprowadził ze sobą watahę wygłodniałych kolegów ze studiów, a nie jedną i to szczupłą dziewczynę. Usiłowała nie krążyć nad nami jak helikopter, ale widziałem doskonale, że obserwuje wszystko niczym orzeł.
Imieniny mojej babuni były niezbyt wystawne, ale miały wyjątkową atmosferę. Babcia nie przepadała za wielkim zamieszaniem wokół własnej osoby. W związku z tym zaproszono tylko najbliższych krewnych oraz dwie jej najlepsze przyjaciółki. Nie zabrakło smacznych potraw, ciasta, kwiatów i małych prezentów.
Dziwnie się zachowywała
– Wiesz co, Pawełku? Ta twoja dziewczyna to taka swojska, zupełnie jakby u nas się wychowała! – skomplementowała mnie babcia, kiedy Monia poszła do toalety. – Już się martwiłam, że wpadnie ci w oko jakaś wielkomiejska paniusia, a ty wybrałeś sobie taką zwyczajną, porządną pannę. Nie żadną wystrojoną, z dekoltem po pas kokietkę…
– Mamo! – oburzyła się moja mama.
– Słuchaj, no mówię ci przecież, że dziewczyna jest w porządku, sympatyczna i niczego sobie. Powiesz mi, jak się nazywa?
– Monika.
– Wiem jak ma na imię, na szczęście pamięć mnie jeszcze nie zawodzi. Chodzi mi o nazwisko.
Powiedziałem i zakończyliśmy pogawędkę. Później mama zaczęła trochę dziwnie się zachowywać. Bez przerwy zadawała Monice mnóstwo pytań o wszystko, także o jej rodziców. Zupełnie jakby prowadziła jakieś dochodzenie czy egzamin na kandydatkę na synową. Jeszcze trochę i by ją pognała na jakieś badania do przychodni.
Czułem się niezręcznie. Co w mamę wstąpiło? Jej zachowanie diametralnie różniło się od tego z poprzedniego dnia. Cóż, uznałem, że to pewnie przez nerwy i parę lampek wina, które wypiła. Pospiesznie wymieniliśmy pożegnania i pognaliśmy na pociąg, by wrócić do Wrocławia i naszej studenckiej codzienności.
Kazała mi skończyć ten związek
Jeszcze tego samego wieczora zadzwoniła do mnie mama. Upewniwszy się, że nikogo przy mnie nie ma, oświadczyła stanowczo:
– Kochanie, musisz zakończyć relację z Moniką. Jest mi bardzo przykro, ale to jedyne wyjście. Wasza znajomość po prostu nie wchodzi w grę.
– Mamo, o co chodzi? – Poczułem narastającą irytację. – Nie rozumiem, co takiego się wydarzyło, że nagle przestała ci się podobać Monika. Przecież ledwie wczoraj byłaś nią oczarowana...
– Ona jest twoją siostrą! – wykrztusiła mama i wybuchła płaczem.
Nastała przytłaczająca cisza, która zdawała się trwać całą wieczność.
– To jakieś żarty, czy jak? – rzuciłem zirytowany.
Myślałem, że to kiepski żart
W pierwszej chwili byłem przekonany, że to tylko taki żart mamy, ale szybko zrozumiałem, że mówi poważnie. Ta sytuacja wcale jej nie bawiła.
– Uwierz mi, że wolałabym, żeby sprawy potoczyły się inaczej. Przykro mi, kochanie… Cóż za pechowy przypadek, że na tym ogromnym świecie musieliście trafić właśnie na siebie i zapałać do siebie tak silnym uczuciem. Kto by się spodziewał takiego zrządzenia losu?
Zrządzenia losu?
– Mamo, czy ty na serio...? Ale jak to możliwe, że to moja...? Czy ja jestem adoptowany, czy co?
– Ależ skąd, kochanie. Po prostu miałam przelotny romans z tym całym Zbyszkiem W., jej ojcem. Na chwilę przed ślubem z twoim tatą dopadły mnie obawy i niepewność... on akurat był przejazdem w naszym mieście, wydawał się taki inny... Potem odjechał w siną dal, a ja zdałam sobie sprawę, że spodziewam się dziecka. Jego dziecka, bo z tatą nigdy nie... no wiesz, czekaliśmy aż do nocy poślubnej...
– Zmusiłaś ojca, żeby wychowywał dziecko innego?!
Byłem w szoku
Moja kochana mama, której serce jest pełne dobroci, zawsze była oddana tacie, za którym wciąż bardzo tęskniła, mimo że od jego tragicznej śmierci w wypadku minęło już pięć lat... W jaki sposób była w stanie zrobić mu coś podobnego?
– Ojciec był świadomy całej sytuacji. Nie ukrywałam przed nim prawdy, chociaż życie samotnej matki w niewielkiej miejscowości to byłoby istne piekło... Ale tata przebaczył mi. Zapewnił, że jego miłość do mnie się nie zmieni i będzie kochał również ciebie. Bo ojcem jest nie ten, kto dał dziecku życie, ale ten, kto je wychowuje. I był najwspanialszym tatą, o jakim mogłeś marzyć.
– Czyli... Monika to moja przyrodnia... – poczułem zawroty głowy i zrobiło mi się niedobrze.
– Paweł, bardzo cię przepraszam i jest mi niesamowicie przykro... Właśnie dlatego zadawałam jej tyle pytań. Jest zbyt wiele zbieżności, żeby to nazwisko było jedynie zbiegiem okoliczności. Zdajesz sobie sprawę, że musiałam cię o tym poinformować? Nie możesz się z nią spotykać. Rozumiesz to, prawda? Syneczku...
– Rozłączam się. Muszę wszystko dokładnie przemyśleć i poukładać sobie w głowie.
Czułem złość
Przerwałem naszą rozmowę, nie dając rady dłużej jej słuchać. Nie potrafiłem już tego ciągnąć. Chciałem ryczeć z rozpaczy. Wydzierać się wniebogłosy. Na wszystko dookoła – na nią, na niebiosa, na przeznaczenie. Po co to wszystko? Czemu akurat nas to spotyka? Czyżby to jakaś kara za grzechy mamy? Czy dzieci muszą odpowiadać za winy rodziców? Nie mieściło mi się w głowie, że zdradziła swojego przyszłego męża na chwilę przed ślubem. I to z byle letnikiem! A najgorsze, że ojciec był tego w pełni świadomy.
Tata w żadnym momencie nie sprawił, bym poczuł się, jakbym nie był jego prawdziwym dzieckiem. Zawsze traktował mnie zupełnie jak własnego syna. Jestem absolutnie przekonany, że mnie kochał. Zastanawiam się tylko, czy mama rzeczywiście powiedziała prawdę. Istnieje możliwość, że skłamała, bo Monika nie przypadła jej do gustu. Zdarza się, że w niektórych matkach budzi się zło, kiedy ich syn przyprowadza do domu swoją wybrankę, osobę z zewnątrz…
Musiałem się upewnić
Ruszyłem w stronę mieszkania, które Monika dzieliła z przyjaciółkami. Gdy na moment opuściła pomieszczenie, zanotowałem numer komórki jej taty. Nie żegnając się, opuściłem mieszkanie i wybrałem zapisany kontakt.
– Przepraszam, że od razu przechodzę do sedna, ale muszę zapytać wprost. Czy przed dwudziestoma trzema laty miał pan krótki romans z pewną panią Karoliną Z. mieszkającą w K.? – wypaliłem bez owijania w bawełnę.
– A ty to kto? O czym ty w ogóle gadasz? Jakieś brednie! – burknął tata Moniki, gdy przez moment panowała cisza.
– To miał pan czy nie?! – krzyknąłem, oczekując szczerej odpowiedzi, ale ta momentalna cisza, która nastała po zadaniu przeze mnie pytania, sama w sobie była wymowna.
– Skąd ty… Gadasz głupoty! – wykrzyknął i przerwał połączenie.
Ponowiłem próbę kontaktu telefonicznego, jednak bez powodzenia – nie odebrał, a następnie włączyła się automatyczna sekretarka. W tym momencie nie miałem już wątpliwości, że słowa mamy były prawdą. Skontaktowałem się z Moniką i zakończyłem nasz związek. Było mi okropnie ciężko.
Zraniłem Monikę
– Z jakiego powodu?
– Tak po prostu.
– Coś z twoją mamą? Nie przypadłam jej do gustu?
– Daj spokój. Koniec z nami. Ot tak. Stałaś się dla mnie nudna. Daj mi święty spokój, nie szukaj kontaktu, nie upokarzaj się, jasne? – specjalnie byłem wredny.
– Ty gnoju… – wyszeptała. – Ty mięczaku… Nie miałeś odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy? Paweł, co… co…
Już po samym tonie głosu i intensywnym oddychaniu domyśliłem się, że ledwo opanowuje szloch. Przerwałem połączenie. Trudno, może uzna mnie za palanta i zacznie darzyć nienawiścią – to i tak lepiej, niż gdybym zdradził jej prawdę. Na co nam obojgu to cierpienie? Po co mamy czuć do siebie obrzydzenie?
Boże, co ja zrobiłem
Pokrewne dusze? Cóż za szatańskie zakręty przeznaczenia. Ale nie to boli najbardziej, nie to uczucie moralnej odrazy. W tej chwili, kiedy bezpowrotnie odeszła, gdy stała się tabu, pojąłem, jak mocno ją pokochałem.
Wszystkie kolejne dziewczyny będę zestawiał z moją przyrodnią siostrą. Zostałem skazany przez los na wieczne potępienie. Jej tego zaoszczędzę. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Ludzie pokazywaliby nas palcami. O mnie mogę nie dbać, ale nie pozwolę, żeby ona musiała przez to przechodzić. Niech więc tak się stanie: ona mnie znienawidzi, a ja będę ją kochał. Ona ma szansę na szczęście w przyszłości, ja skazuję się na wieczną ciemność, nieustanną tęsknotę i poczucie winy.
Postanowiłem zmienić uczelnię i przenieść się do stolicy, aby uniknąć jej widoku. Od pół roku nie spotkałem się też z mamą. Kontaktujemy się telefonicznie, ale wciąż nie jestem w stanie popatrzeć jej w oczy bez poczucia żalu. Minęło pół roku, a ja ciągle mam poczucie, jakby to był koszmar, a nie rzeczywistość.
Chciałbym się zbudzić, ale nie potrafię. Muszę funkcjonować w tym okropnym śnie. Jedynym pocieszeniem jest to, że Monia nie ma o niczym pojęcia. I że do niczego między nami nie doszło. To moja ofiara i największa oznaka tej przeklętej miłości, którą żywię.
Paweł, 24 lata