Reklama

Z Michałem jesteśmy razem od ośmiu lat. Małżeństwo? Raczej pokojowe współistnienie. Żyjemy obok siebie – w tym samym mieszkaniu, przy tym samym stole, ale jakby na różnych planetach. On jest „dobrym człowiekiem”, tak mówią wszyscy. Ma pracę, nie pije, nie bije. Czego jeszcze chcieć?

Jestem niewidzialna

Tylko że ja czasem chciałabym być zauważona. Usłyszeć „ładnie dziś wyglądasz”, poczuć, że ktoś za mną tęskni, że jestem dla kogoś ważna. W rodzinie męża jestem tłem. Nikt się nie zastanawia, co lubię, co myślę, czy w ogóle mam coś do powiedzenia. Teściowa traktuje mnie jak powietrze, chyba że akurat ma ochotę skomentować mój strój albo fryzurę. Jej ulubione: „Nie pomalowałaś się znowu, Martusiu? Młodość tak szybko ucieka…”. Uśmiecham się wtedy sztucznie i liczę w głowie do dziesięciu.

Jest jeszcze Bartek, młodszy brat Michała. Ten to dopiero potrafi narobić zamieszania. Głośny, pewny siebie, z ironicznym uśmieszkiem. I choć mnie irytuje, nie mogę nie zauważyć, że tylko on – od czasu do czasu – naprawdę na mnie patrzy, jakby chciał coś powiedzieć, ale rezygnował w ostatniej chwili.

Wigilia w rodzinie Michała to dla mnie zawsze sprawdzian cierpliwości. Wciskam się w jakąś elegancką bluzkę, zabieram sernik i swoją niewidzialność. Siadam cicho przy stole, mówię tylko wtedy, gdy ktoś mnie zapyta. Wiem, że teściowa będzie się uśmiechać fałszywie, Bartek rzuci jakiś głupi żart, a Michał zignoruje wszystko. I wiem też, że znowu wrócę do domu z tym samym uczuciem, co zawsze: że jestem nikim.

Nie spodziewałam się

Siedzieliśmy przy stole w domu teściowej. Obrus haftowany, zastawa wyciągnięta na specjalne okazje, dwanaście dań, których nikt tak naprawdę nie jadł z apetytem. W tle cicho grały kolędy z radia, a atmosfera była poprawna. Każdy udawał, że wszystko gra, choć napięcie czuć było niemal w powietrzu. Teściowa rzucała uśmiechy, które bardziej przypominały grymasy, a Michał co jakiś czas patrzył na zegarek, jakby chciał mieć już ten wieczór za sobą.

Po wieczerzy przyszła pora na prezenty. Michał wręczył mi książkę o rozwoju osobistym i balsam do ciała. Podziękowałam, choć w środku poczułam ukłucie. Potem w moje ręce trafił prezent od Bartka.

Rozdarłam papier i wtedy zamarłam. W rękach trzymałam jedwabną piżamę. Kobiecą, zmysłową, miękką jak mgła. Kolor… delikatny beż przełamany złotem. Coś, czego nigdy sama bym sobie nie kupiła, coś zbyt eleganckiego, zbyt intymnego, zbyt… niewłaściwego.

Zaskoczył mnie

Zrobiło się cicho. Potem ktoś się zaśmiał, nerwowo, zaraz potem kolejny głos, aż nagle wszyscy się śmiali.

– Oj, Bartek, chyba nie wiesz, co dajesz kobiecie swojego brata! – rzuciła teściowa, unosząc brwi i wykrzywiając usta w złośliwym uśmiechu.

Spojrzałam na nią i w tej samej chwili poczułam, jak palą mnie policzki. Bartek siedział spokojnie, patrzył prosto przed siebie. Nie drgnął.

– No proszę, to się ktoś postarał – dodał Michał, śmiejąc się sztucznie.

Serce waliło mi jak szalone. Udawałam, że się uśmiecham, ale czułam się tak, jakby wszyscy patrzyli na mnie przez szkło powiększające. Zaraz po kolacji schowałam się w kuchni pod pretekstem pomocy przy zmywaniu, choć zmywarka już mruczała. Nie chciałam wracać do salonu. Nie chciałam widzieć tych uśmieszków, ani słuchać kolejnych żartów. I wtedy drzwi się uchyliły. Bartek stanął w progu i patrzył na mnie bez słowa. Wzięłam głęboki wdech.

– Dlaczego taki prezent? – zapytałam chłodno.

Dostrzegł mnie

Podszedł bliżej. Uśmiechnął się, ale bez kpiny.

– Bo nikt nie widzi, jaka jesteś naprawdę – odpowiedział.

Zamarłam, z dłonią opartą o blat. Próbowałam to zrozumieć.

– To znaczy? – szepnęłam, choć czułam, że nie powinnam pytać.

– Nie jesteś tą szarą myszką, za jaką cię mają. Wiem, że masz w sobie coś więcej. I myślę, że też to czujesz.

Stał zbyt blisko. Powietrze między nami zgęstniało. Odwróciłam wzrok, ale słowa zostały ze mną.

– Po co to zrobiłeś? – spytałam.

– Wiedziałem, że będziesz miała do mnie pretensje – odparł bez cienia skruchy. – Ale nie żałuję. Od dawna cię obserwuję.

Milczałam, czekając, aż powie coś konkretnego. W końcu dodał:

– To nie miało być śmieszne. Chciałem, żebyś się poczuła kobietą.

– To nie fair. Mam męża. Ty masz narzeczoną – powiedziałam, z ironią w głosie. Chciałam go wytrącić z równowagi. Nie udało się.

– Może wszyscy robimy coś, co nie jest fair – odpowiedział spokojnie.

Nie podobało mi się

Spojrzałam mu w oczy. Nie uciekał wzrokiem. Mówił to, co myśli.

– Od lat czuję się niewidzialna. Mam wrażenie, że nikt mnie nie słyszy, nikt mnie nie widzi. W tym związku jestem sama. I chyba już dawno przestało mi to przeszkadzać. Aż do wczoraj – powiedziałam cicho. Pierwszy raz wypowiedziałam to na głos.

Bartek nie komentował. Słuchał. I właśnie dlatego mówiłam dalej.

– Nie wiem, co to było. Ale nie chcę, żebyś więcej kupował mi bieliznę. Nie jestem kobietą, którą się prowokuje prezentami.

Chciałam zakończyć mocno, stanowczo, ale w środku czułam coś innego. Nie odrzucenie, nie złość, tylko strach przed tym, że to, co się właśnie wydarzyło miało dla mnie znaczenie. Gdy wyszliśmy od teściów i wsiedliśmy do auta, Michał popatrzył na mnie.

– Więc co, podobało ci się? – zapytał.

– Nie wiem – odpowiedziałam. – Ale przynajmniej ktoś mnie zauważył.

Zrozumiałam coś

Podniósł wzrok. Dopiero teraz zobaczył, że mówię poważnie, że nie gram, nie robię sceny. Po prostu mówię prawdę.

– Zawsze coś – przełknął ślinę. – Myślisz, że to takie proste? Praca, rachunki, codzienność. Nie jestem robotem, ale też nie jestem magikiem. Staram się, jak mogę.

– Nie musisz być magikiem, Michał. Nie proszę o cuda. Chcę tylko, żebyś czasem mnie zobaczył. Tylko tyle.

Nie odpowiedział. Cisza między nami była cięższa niż wszystkie wypowiedziane słowa.

– Nie chcę się kłócić. Już nie mam siły – powiedziałam. – Ale jeśli coś ma się zmienić, to musisz zacząć od tego, żeby naprawdę na mnie spojrzeć.

Nie wiem, co będzie dalej z moim małżeństwem. Nie wiem, czy Michał zrozumie, czy po prostu odejdziemy w swoje strony. Bartek może był tylko lustrem, może przyszedł po to, bym pierwszy raz od dawna siebie zobaczyła.

Wiem jedno: już nie chcę być przezroczysta. Już nie dam się wcisnąć w żadne pudełko. Chcę być kobietą, nie dodatkiem, chcę wybierać, mówić, czuć. I nieważne, czy w tej piżamie, czy w starym dresie – byle na własnych zasadach. I może jeszcze nie wiem, jak zacząć, ale wiem, że już nie wrócę do tego, co było.

Marta, 39 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama