„Harowałam za granicą, by zarobić na nowy dom. Partner tak mi podziękował, że mam ochotę zapaść się po ziemię”
„W głowie pojawił się niepokój, ale nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Przecież powiedział, że chce, żebym skorzystała z tej okazji. A teraz brzmiał, jakby moje pytania go irytowały, jakbym to ja była problemem”.
To były długie miesiące. Każdy dzień, każdy rachunek i każda decyzja, którą podejmowaliśmy z Michałem, ciążyły mi coraz bardziej. Nasza sytuacja finansowa nie była tragiczna, ale daleka od stabilnej, a ja nie chciałam tak żyć. Michał powtarzał, że damy sobie radę, że nie jesteśmy jedynymi, którzy muszą się ograniczać, ale ja nie chciałam godzić się na życie od wypłaty do wypłaty. Wiedziałam, że stać mnie na więcej, że mamy szansę na lepszą przyszłość.
Byłam szczęśliwa
Gdy dostałam ofertę pracy za granicą, poczułam ulgę i ekscytację. To mogła być nasza szansa na spełnienie marzeń, na życie, o którym zawsze myślałam. Byłam pewna, że Michał to zrozumie i mnie wesprze, choć gdzieś głęboko czułam, że będzie miał swoje obawy.
– Michał, dostaliśmy szansę!
– Szansę na co? – zapytał z nutą niepewności.
– Na nowe życie! Na coś więcej niż to… – przerwałam, nie chcąc zabrzmieć zbyt krytycznie. Wiedziałam, jak ceni nasz dom. – No wiesz, na własny dom, na spokojniejszą przyszłość. Dostałam ofertę pracy za granicą. Nie byle gdzie, w dobrze prosperującej firmie, i to na moich warunkach.
Michał przygryzł wargę. To był jego sposób, by nie mówić za dużo, powstrzymać się od komentarza. Wiedziałam, że dla niego każde „za granicą” brzmiało jak groźba. Od początku naszego związku było jasne, że jest domatorem. Chciał tu żyć, tu pracować, zakorzenić się.
– Rozumiem – powiedział po chwili, choć zabrzmiało to tak, jakby musiał się do tego zmusić. – Ale jak byśmy sobie poradzili? Ja tu mam pracę, całe nasze życie jest tutaj.
– Przecież nie mówię, że ty masz wyjeżdżać. Mogłabym jechać sama, na kilka miesięcy, może rok, zobaczymy, jak się wszystko ułoży. Ty byś został i ogarnął sprawy tutaj – czułam, że mój entuzjazm słabnie, widząc jego minę, ale starałam się mówić dalej.
Nie rozumiał mnie
– Ty naprawdę chcesz wyjechać, zostawić to wszystko? – Jego głos był cichy, jakby prosił, żebym zmieniła zdanie. – Przecież nigdy nie chciałaś być z dala od domu.
– Nie chodzi o to, że chcę stąd uciekać. Chcę tylko lepszej przyszłości – westchnęłam. – Nie chcę żyć z dnia na dzień ze stresem. Praca za granicą to szansa, która może nam dać stabilizację na lata.
Zamilkł, patrząc na mnie z mieszaniną smutku i buntu. W końcu skinął głową.
– Rozumiem. Nie chcę cię zatrzymywać. Jeśli uważasz, że to dobry pomysł… – przerwał, jakby coś go blokowało.
– Naprawdę? To znaczy, że mnie wspierasz? – Poczułam ulgę.
– Tak… Wspieram.
Od mojego wyjazdu minęło zaledwie kilka tygodni, ale czułam, jakby czas się rozciągnął. Nowa praca pochłonęła mnie całkowicie, ale znajdowałam momenty, żeby zadzwonić do Michała. Na początku rozmowy były pełne ciepła, tęsknoty, planów. Opowiadałam mu o każdym drobiazgu, o ludziach, których tu poznałam, o tym, jak dobrze mi idzie. On słuchał, ale z czasem zaczął milknąć coraz częściej.
Potrzebowałam uczucia
Tamtego dnia miałam nadzieję na choćby krótką, ciepłą rozmowę. Kiedy usłyszałam sygnał i w końcu jego głos, serce zabiło mi szybciej.
– Hej, kochanie, co tam u ciebie? – zagadnęłam.
– Cześć – jego głos był zmęczony, bez entuzjazmu. – Wszystko po staremu.
– Po staremu? A jak tam ogród? Robi się już zielono?
– Jakoś to idzie – odpowiedział chłodno.
– Wszystko w porządku? – Zapytałam, starając się ukryć zmartwienie. Wiedziałam, że to dla niego trudne, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak zamknięty.
– Oczywiście – usłyszałam, jak zmienia ton, jakby chciał mnie uspokoić. – Wszystko jest normalnie. Naprawdę.
Ale ja słyszałam tę oschłość w słuchawce, jakby każde słowo przychodziło mu z trudem.
– Wiesz… moglibyśmy spróbować porozmawiać dłużej, może mogę ci jakoś pomóc na odległość, skoro coś cię trapi?
– Nie, nie potrzebuję pomocy – przerwał mi szybko. – Ty tam rób, co musisz, a ja tu sobie radzę.
Oddalaliśmy się
W głowie pojawił się niepokój, ale nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Przecież powiedział, że chce, żebym skorzystała z tej okazji. A teraz brzmiał, jakby moje pytania go irytowały, jakbym to ja była problemem.
– Ja też tęsknię – przyznałam, starając się dodać rozmowie choć trochę ciepła. – Ale to dla nas, dla naszej przyszłości.
Przez chwilę panowała cisza, po czym usłyszałam jego oddech.
– Jasne. Jeśli tak mówisz, to tak jest – odpowiedział, a ja poczułam, że ten dystans między nami staje się coraz bardziej namacalny.
Wtedy po raz pierwszy naprawdę zaczęłam wątpić, czy to wszystko miało sens.
Mój powrót do Polski miał być odpoczynkiem. Ale kiedy Michał przyszedł po mnie na dworzec, nie zobaczyłam na jego twarzy radości, której się spodziewałam. Przytulił mnie sztywno, a w jego oczach dostrzegłam chłód.
Podczas kolacji rozmawialiśmy o drobnostkach, o tym, co dzieje się u sąsiadów, jak rosną nasze kwiaty. Michał odpowiadał zdawkowo, unikał mojego spojrzenia, jakby czekał, aż skończę mówić.
– Musimy poważnie porozmawiać – powiedziałam, przerywając tę niezręczną ciszę, która zapadła po jego kolejnej krótkiej odpowiedzi. Odłożyłam widelec i spojrzałam na niego, czekając na jego reakcję.
Zrobił się zimny
– A o czym chcesz rozmawiać? – zapytał, patrząc gdzieś w bok.
– O nas – głos mi się łamał. – Mam wrażenie, że coś między nami się zmieniło. Że już nie jesteśmy tacy jak kiedyś.
Westchnął i podniósł wzrok, ale jego spojrzenie było chłodne i wyblakłe.
– Nie wszystko musi być jak kiedyś. Czasami ludzie się zmieniają.
– Chcesz powiedzieć, że to ja się zmieniłam? Przecież wyjechałam po to, żeby było nam lepiej, żebyśmy mogli kiedyś mieć to, o czym zawsze marzyliśmy.
– O czym ty mówisz? – rzucił z irytacją, jakbym wypowiedziała coś absurdalnego. – Czy to były nasze marzenia, czy twoje?
Jego słowa przebiły mnie jak igła. Otworzyłam usta, ale zabrakło mi odpowiedzi. Przecież myślałam, że oboje tego chcemy, że on rozumie moje ambicje, mój upór. Tylko czy kiedykolwiek zapytałam go, czego on właściwie pragnie?
– Nie wiedziałam, że tak to odbierasz. Gdybyś tylko powiedział…
– Co by to zmieniło? – Wzruszył ramionami. – Myślisz, że nie widzę, jak patrzysz na nasz dom, na to wszystko tutaj? Że w twoich oczach to za mało, że to, co mamy, nigdy ci nie wystarczy?
Dosłownie oniemiałam
Patrzyłam na niego, jakby był kimś obcym, a nie człowiekiem, z którym spędziłam ostatnie dziesięć lat życia. Jego słowa bolały, ale może była w nich prawda, której nie chciałam widzieć.
Nie odpowiedziałam. Kolacja zakończyła się w ciszy, a ja po raz pierwszy poczułam, że wróciłam do miejsca, które przestało być moim domem.
Kiedy wróciłam za granicę, poczułam dziwną ulgę. Miałam nadzieję, że znowu uda mi się zatracić w pracy i zapomnieć o ciężarze ostatniej rozmowy z Michałem. Ale myśli nie dawały mi spokoju. Każdy dzień wypełniało milczenie, w którym próbowałam odnaleźć przyczynę naszych problemów.
Dzwoniłam do Michała, starałam się jakoś ratować naszą relację, ale z każdym kolejnym telefonem czułam, że jego słowa stają się coraz bardziej wyprane z emocji. Odbierał telefon z obojętnością, której nie rozumiałam, jakby odhaczał obowiązek.
– Czy ty w ogóle chcesz, żebym wróciła? – Zapytałam.
– Ja… Nie wiem – odpowiedział w końcu. – Może już jest za późno, żeby wszystko naprawić. Ty tam, ja tutaj… Za dużo się zmieniło.
– Za późno? Naprawdę tak to widzisz? – Zapytałam z niedowierzaniem. – Przecież to wszystko miało być dla nas. Chciałam, żebyś był ze mnie dumny.
Byłam tym zmęczona
– Ale ty nigdy nie spytałaś, czego ja chcę – odpowiedział chłodno. – Twoje marzenia stały się dla mnie ciężarem. Ja chciałem spokoju. A ty myślałaś tylko o czymś więcej.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez te wszystkie miesiące, kiedy czułam, że coś jest nie tak, nigdy nie pomyślałam, że Michał mógłby się poczuć zdradzony moimi ambicjami. Przecież wydawało mi się, że on mnie wspiera.
– Mogę wrócić – zaczęłam, desperacko chwytając się jakiejś nadziei. – Jeśli naprawdę tego chcesz, wrócę na stałe. Przecież wciąż możemy to naprawić.
– Nie wiem, czy to coś zmieni. Może już zbyt bardzo oddaliliśmy się od siebie.
Przez chwilę nie mówiłam nic, pozwalając, by jego słowa zapadły we mnie jak najgłębiej. Poczułam żal, smutek i rozczarowanie – zarówno wobec niego, jak i wobec samej siebie. Z jednej strony czułam się winna, że nie zauważyłam jego potrzeb, z drugiej miałam żal, że nie próbował mnie zrozumieć.
– Może masz rację – odpowiedziałam w końcu, choć każde słowo bolało. – Może po prostu zapomnieliśmy, jak być razem.
Nie tak miało być
Gdy wyszłam z kawiarni, poczułam chłód wieczornego powietrza. Michał nie wyszedł ze mną. Nasze pożegnanie było dziwnie formalne, jakbyśmy oboje już wiedzieli, że to ostatni raz, gdy widzimy się jako para. Na zewnątrz miasto tętniło życiem, ludzie śmiali się, mijając mnie na ulicy, a ja czułam się jak widz obserwujący ten świat zza szyby.
Przystanęłam przy skwerze i usiadłam na ławce, patrząc przed siebie. Próbowałam odnaleźć jakieś zrozumienie, ulgę, ale zamiast tego czułam się zagubiona. Czy to wszystko było moją winą? Może zbyt mocno goniłam za swoimi ambicjami, zbyt desperacko starałam się coś osiągnąć, zapominając, że nie wszyscy muszą podzielać moje marzenia. Ale z drugiej strony czy naprawdę było aż tak źle pragnąć czegoś więcej?
Przez moment wyobraziłam sobie, jak wracam do mieszkania, witam się z Michałem, wznawiamy naszą codzienność. Ale w mojej wizji coś było nie tak – nasza bliskość, to, co kiedyś nas łączyło, wydawało się już tylko odległym wspomnieniem. Zrozumiałam, że to, czego potrzebowaliśmy oboje, to nie dawne życie, ale szczerość wobec siebie samych. I że może to była jedyna droga, by odnaleźć siebie na nowo – choćby osobno.
Poczułam wilgoć pod powiekami, ale zamiast płakać, wzięłam głęboki oddech. Zamiast wracać do czegoś, czego już nie było, wstałam i ruszyłam przed siebie.
Małgorzata, 34 lata