„Ja chciałam ślubu, a mój facet miał same wymówki. Prawdziwy powód jego niechęci odkryłam przypadkiem”
„– Widziałam wasze zdjęcia – kontynuowałam, ignorując jego próbę uniku. – Jesteście... małżeństwem, prawda? Wiem, że dlatego nie chcesz ślubu ze mną. Mateusz, nie okłamuj mnie – powiedziałam. Spuścił głowę, z jego twarzy zniknęła obojętność. Zrozumiał, że nie było już odwrotu. – Tak, jestem żonaty – przyznał cicho”.
- Redakcja
Z Mateuszem jesteśmy razem już ponad pięć lat. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że tak długo będę się trzymała przy jednym facecie, chyba bym go wyśmiała. Ale cóż, życie pisze swoje scenariusze – i choć Mateusz nie jest typem rycerza na białym koniu, to jednak do tej pory sądziłam, że z nim chcę spędzić przyszłość. Przez te lata snuliśmy wspólne marzenia, w tym to najważniejsze – ślub. Przed oczami mam nasz przyszły dom: z ogrodem, z drewnianą werandą, którą zawsze sobie wyobrażam, gdy leżymy razem w łóżku i on mówi o wspólnej przyszłości. Ale to są tylko słowa – nic poza nimi.
Miał mnóstwo wymówek
Bo odkąd zaczęliśmy o tym mówić, ślub był przekładany tyle razy, że przestałam liczyć. Mateusz ma na to różne wymówki – najpierw była firma. Zrozumiałam to, w końcu młody biznes potrzebuje uwagi. Potem doszedł temat finansowej stabilności. Też przytaknęłam, bo kto by nie chciał poczucia bezpieczeństwa. Ale od dłuższego czasu słyszę już te same argumenty – że kolejny projekt, że jeszcze nie czas, że „teraz nie mogę myśleć o ślubie, bo muszę się skupić”.
Kiedyś myślałam, że te wymówki są częścią jego planu na naszą lepszą przyszłość, ale z czasem zaczęłam mieć wątpliwości. Może jestem po prostu za mało cierpliwa? Może coś ze mną nie tak, że nie potrafię czekać? A może… to on wcale nie widzi naszej przyszłości tak, jak mi ją rysował? Te pytania powoli zjadają mnie od środka, ale nie chcę stawiać go pod ścianą. Nie wiem jednak, ile jeszcze wytrzymam, słuchając tych samych wymówek, zamiast w końcu zacząć wspólne życie naprawdę.
Chciałam go przycisnąć
Siedzieliśmy przy stole w kuchni. Mateusz właśnie skończył pracę, zamknął laptop i przeciągnął się, a ja czułam, że to była jedyna szansa, żeby zacząć rozmowę. Z każdą kolejną odkładaną rozmową bolało mnie to coraz bardziej.
– Mateusz... – zaczęłam cicho, czując, jak serce wali mi ze zdenerwowania. – Musimy porozmawiać. Naprawdę, nie możemy w nieskończoność odkładać tego ślubu. Czy jest jakaś szansa na konkretną datę?
Spojrzał na mnie ze zmęczoną miną, jakby cała ta rozmowa była mu kulą u nogi.
– Ala, czy naprawdę teraz jest czas na takie sprawy? – powiedział, pocierając skronie. – Przecież mówiłem ci, że teraz to nieodpowiedni moment. Firma przechodzi przez trudności, wiesz o tym.
– Tylko że zawsze jest jakaś wymówka – przerwałam mu, nieco ostrzej, niż zamierzałam. – Może po prostu nie chcesz się żenić? Może nigdy tego nie chciałeś?
– Ależ chcę! – odpowiedział zirytowany. – Po prostu dlaczego ty tego nie rozumiesz? Tyle dla ciebie robię, a ty zamiast wspierać, masz tylko pretensje.
Słowa ugrzęzły mi w gardle. Wstałam gwałtownie, patrząc na niego, a potem wyszłam z pokoju, zostawiając go samego. Z każdą chwilą czułam, jak wzbiera we mnie niepewność co do naszej przyszłości.
Potrzebowałam wsparcia
Następnego dnia spotkałam się z Moniką. Usiadłyśmy przy naszym ulubionym stoliku w kawiarni, a ja opowiedziałam jej o kłótni z Mateuszem, nie potrafiąc opanować wzburzenia. Monika słuchała uważnie, a kiedy skończyłam, jej twarz wyrażała poważne zaniepokojenie.
– Alka, nie odbierz tego źle, ale jesteś pewna, że Mateusz jest szczery? – zaczęła niepewnie, dobierając słowa. – Niby znamy go od lat, ale... Co tak naprawdę o nim wiesz? Zawsze był bardzo tajemniczy co do swojego życia, prawda? Znałaś kiedykolwiek jego rodzinę? Przyjaciół?
– No tak... – odpowiedziałam po chwili milczenia, sama zaskoczona. – To znaczy... Mówił, że z rodziną ma trudne relacje i woli o tym nie mówić, a ja nie chciałam go naciskać.
Monika patrzyła na mnie z powagą.
– Może pogrzeb bardziej w internecie? Sama widzisz, że unika rozmów o przyszłości, więc... co ci szkodzi?
Zbyłam jej radę machnięciem ręki, ale wieczorem, leżąc sama w sypialni, poczułam dziwny niepokój. Zaczęłam zastanawiać się, ile właściwie o nim wiedziałam. Zasypiając, nie mogłam przestać myśleć, że może Monika miała rację.
Odkryłam jego sekret
Kilka dni później, kiedy Mateusz był na spotkaniu, w jego telefonie pojawiło się powiadomienie. Na ekranie wyświetliło się imię „Ania” i treść wiadomości: „Jutro pasuje ci spotkanie?” To jedno zdanie przykuło moją uwagę – nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Nie wiedziałam, czy to jakaś koleżanka z pracy, ale... coś w tym mnie zaniepokoiło.
Znalazłam ją w jego znajomych w mediach społecznościowych. Kliknęłam w jej profil. Już po chwili trafiłam na zdjęcia z Mateuszem sprzed kilku lat. Uśmiechali się do siebie, a ich postawa wskazywała na coś więcej niż koleżeństwo. Na jednym ze zdjęć zauważyłam podpis: „Pierwsze wakacje jako małżeństwo”.
Zamarłam. Zaczęłam przeglądać dalsze zdjęcia. „Małżeństwo”?! Przecież to niemożliwe! Ale widziałam dowody na własne oczy – ujęcia, na których wyglądali na szczęśliwą parę. Wstrzymałam oddech, a myśli zaczęły mnie przytłaczać. W jednej chwili cała moja wiara w Mateusza zachwiała się. Czy to z tego powodu wciąż unikał naszego ślubu?
Kiedy Mateusz wrócił, wiedziałam, że nadszedł czas, żeby to wszystko wyjaśnić.
Chciałam znać prawdę
Gdy tylko Mateusz przekroczył próg, czekałam na niego w salonie. Ręce mi się trzęsły, ale zebrałam się w sobie i postanowiłam, że muszę to z niego wydobyć.
– Mateusz, kim jest Anna? – zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
Zamarł. Widziałam, jak nagle coś w nim drgnęło, jakby przetwarzał moje słowa. Próbował zagrać obojętność, ale dostrzegłam zmieszanie na jego twarzy.
– Anna? O co ci chodzi? – zapytał, ale jego ton brzmiał bardziej defensywnie niż kiedykolwiek.
– Widziałam wasze zdjęcia – kontynuowałam, ignorując jego próbę uniku. – Jesteście... małżeństwem, prawda? Wiem, że dlatego nie chcesz ślubu ze mną. Mateusz, nie okłamuj mnie.
Spuścił głowę, z jego twarzy zniknęła obojętność. Zrozumiał, że nie było już odwrotu.
– Tak, jestem żonaty – przyznał cicho. – To jednak nic nie znaczy, Alicja. Prawie ze sobą nie rozmawiamy. Jestem z tobą, bo... jesteś dla mnie wszystkim, rozumiesz?
Zachwiałam się, słysząc jego słowa. Mówił o mnie jak o oparciu, ale przecież przez te wszystkie lata żył podwójnym życiem. Wzburzenie, żal i rozczarowanie dusiły mnie.
– Czyli byłam tylko twoją „opcją”, twoim wsparciem, kiedy ty... miałeś już życie z kimś innym? – wykrztusiłam z trudem.
Wzruszył ramionami, milczał. Patrzyłam na niego, czując się tak, jakby zapadła się pode mną ziemia.
Czułam się oszukana
Po tamtej rozmowie z Mateuszem wszystko stało się jasne. Zdałam sobie sprawę, że przez te lata żyłam w iluzji. Mateusz, człowiek, któremu ufałam najbardziej na świecie, był ze mną, jednocześnie nie kończąc związku z kimś innym. Każda jego wymówka – wszystkie te kłamstwa o „potrzebie czasu”, o „idealnym momencie”, o „stabilizacji” – nabrały teraz zupełnie innego sensu. On nigdy nie zamierzał się ze mną ożenić. Odkładał ślub, bo po prostu nie mógł go ze mną wziąć.
Z każdą godziną odkrywałam, jak głęboko sięgało jego oszustwo. Zrozumiałam, że byłam tylko częścią układanki, którą dopasowywał do swojego życia – życia, które wciąż dzielił z żoną. A ja, przez wszystkie te lata, żyłam nadzieją na naszą przyszłość. Marzyłam o wspólnym domu, o rodzinie, o bezpieczeństwie. Wszystko to było zbudowane na kłamstwie, które Mateusz starannie pielęgnował.
Wiedziałam, że muszę z tym skończyć. Zrozumienie, że byłam oszukiwana, przyniosło mi nie tylko ból, ale i dziwną ulgę. Już nie musiałam się zastanawiać, czy coś ze mną jest nie tak, że Mateusz wciąż nie chciał ślubu. To nie ja zawiodłam – to on zawiódł. Tylko on.
Spotkałam się z Moniką, żeby opowiedzieć jej o mojej decyzji. Siedząc naprzeciwko niej, poczułam, jak kamień spada mi z serca.
– Monika, ja odchodzę. Zasługuję na to, żeby być szczęśliwa bez kogoś, kto mnie okłamywał.
Monika pokiwała głową, uśmiechając się przez łzy.
– Czekałam, aż to powiesz. Wiesz, że zawsze przy tobie będę.
Mateusz nie chciał rozstania
Gdy Mateusz wrócił do mieszkania, zobaczył mnie stojącą z walizką przy drzwiach. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. W jego oczach zobaczyłam strach, ale i cień złości, jakby to ja robiła mu krzywdę, a nie odwrotnie.
– Naprawdę myślisz, że możesz tak po prostu odejść? – zapytał, jego głos brzmiał ostro. – Po tylu latach?
– Po tylu latach kłamstw? – odpowiedziałam, ledwo trzymając gniew na wodzy. – Po tylu latach, gdy dla ciebie byłam tylko opcją?
Spojrzał na mnie chłodno, a potem roześmiał się krótko, bez śladu żalu.
– Ty naprawdę nic nie rozumiesz, Ala. Cały ten twój dramat... Przecież mogło nam się dalej układać!
– Układać?! – wrzasnęłam, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. – Nie mogę żyć na twoich warunkach, Mateusz. Nie będę „żoną na niby”, nie będę czekać, aż mi dasz łaskawie kolejne puste obietnice!
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Przez chwilę myślałam, że może mnie zatrzyma, może powie coś, co złagodzi ból. Ale nie. Zostawiłam go w ciszy – tam, gdzie już nigdy więcej nie miałam zamiaru wrócić.
Alicja, 35 lat