„Ja przy dziecku miałam tłuste włosy, a teściowa robiła pazury u kosmetyczki. Wściekłam się, bo to niesprawiedliwe”
„Gdy nas odwiedzała, prezentowała się zjawiskowo – włosy ułożone z dbałością, subtelny makijaż, a ubrania kolorystycznie dobrane. Przy niej miałam wrażenie, że wyglądam niechlujnie i odpychająco w poplamionym starym dresie i z tłustymi włosami”.

- Listy do redakcji
Nie miałam za wiele czasu, żeby dobrze zapoznać się z krewnymi Miłosza. W ciążę zaszłam po paru miesiącach chodzenia ze sobą, ale stwierdziliśmy, że to znak z niebios, że mamy być nierozłączni aż po grób.
– Prędzej czy później i tak poprosiłbym cię o rękę – powiedział, dając mi pierścionek.
Rodzice mojego ukochanego zostali mi przedstawieni na krótko przed ceremonią zaślubin. Z trudem przywołuję z pamięci sylwetki jego taty i macochy, ale doskonale utkwił mi w głowie wizerunek jego mamy. Pani Mariola, dystyngowana kobieta w starszym wieku, z pasją opowiadała o swych licznych zainteresowaniach. Mówiła, że teraz, będąc na zasłużonej emeryturze, nareszcie może oddać się zajęciom, które latami odkładała na dalszy plan.
Mój ojciec dotarł tylko na ślub, po czym z powrotem udał się na platformę wiertniczą, gdzie od dawna jest zatrudniony jako inżynier.
– Żałuję, że mama nie może mnie teraz zobaczyć – wyszeptałam do kuzynki, która była moją druhną, gdy przypinała mi welon. – I nie pozna dziecka...
– Na pewno popłakałaby się ze wzruszenia – odparła z uśmiechem Ania. – Całe szczęście, że twoja przyszła teściowa mieszka niedaleko was, zapewne wesprze cię w opiece nad brzdącem. Sprawia wrażenie spoko babki.
Zdawałam sobie sprawę, że Ania pragnęła zmienić wątek naszej rozmowy, aby nie poruszać tematu mojej nieżyjącej już mamy. Doceniałam to, bo dzień ślubu i tak niesie ze sobą dużo nerwów. Dlatego odparłam, że nie znam jeszcze zbyt dobrze mamy mojego ukochanego, ale liczę na to, że będzie dla mnie oparciem.
Jej dom znajdował się zaledwie parę przecznic od naszego i zupełnie nie miałabym nic przeciwko, gdyby wpadała do nas, kiedy tylko zechce. Chętnie wysłucham też jej rad, jak poradzić sobie z byciem mamą, co póki co napawało mnie lekkim lękiem.
Teściowa była pełna energii i dbała o siebie
Po ślubie teściowa parę razy wpadła do nas na pogaduchy przy herbacie, a nawet wybrałyśmy się razem na zakupy w poszukiwaniu idealnego wózka. Ale odkąd na świat przyszła nasza córeczka, Weronisia, nagle zniknęła z naszego życia, jakby nagle zabrakło jej czasu dla nas.
– Wiesz co, jest szansa, że w piątek wpadnę do was na chwilkę – oznajmiła przez komórkę po moim powrocie ze szpitala. – Ale słuchaj, skarbie, czeka mnie zebranie wspólnoty, a kandyduję do zarządu, więc trochę muszę się do tego przyłożyć. No i jeszcze basen oraz wolontariat w fundacji, także sama nie wiem, jak to wszystko ogarnę...
Muszę przyznać, że nie byłam do końca usatysfakcjonowana sytuacją, ale doszłam do wniosku, że nie powinnam wymagać od niej częstszych wizyt u wnuczki. Skoro nie miała czasu, to musiałam ten fakt zaakceptować.
Ilekroć nas odwiedzała, prezentowała się zjawiskowo – włosy ułożone z dbałością, subtelny makijaż, elegancki manikiur, a ubrania dobrane z wyczuciem kolorystyki. W jej obecności miałam wrażenie, że wyglądam niechlujnie i odpychająco w poplamionym komplecie dresowym, z tłustymi włosami i paznokciami w opłakanym stanie.
Tak naprawdę to trochę jej zazdrościłam, że ma powód, by o siebie zadbać i się upiększać, że spotyka się z ludźmi i ma takie bogate życie towarzyskie, o którym zawsze mi opowiadała.
– Słuchaj, jutro nie dam rady z małą iść do parku – mówiła mi na przykład. – Moja koleżanka ma sześćdziesiąte piąte urodziny, więc idę z dziewczynami poszukać jakiegoś fajnego prezentu dla niej. A potem chyba gdzieś razem zjemy obiad, tak że wrócę pewnie dopiero jak już będzie późno.
Pewnego dnia moja teściowa musiała stawić się w urzędzie miasta, bo występowała tam za przedstawicielkę jakiejś swojej fundacji. Kiedy indziej zapraszano ją na jakieś oficjalne lunche albo pogaduchy przy kawie. Zdarzało się też, że razem ze znajomymi wybierała się na nordic walking do pobliskiego lasu. Jednym słowem, teściowa non stop miała co robić i ciągle ktoś się z nią umawiał, aby gdzieś razem wyskoczyć.
Nie miałam innego wyboru...
– Czy ona od zawsze taka była? – spytałam swojego męża, kiedy moja teściowa po raz kolejny nie znalazła chwili, żeby do nas wpaść, a ja bardzo chciałam wyskoczyć gdzieś sam na sam z Miłoszem. – Kiedyś wspominałeś, że po rozstaniu z twoim ojcem nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
– To prawda – potwierdził. – Wydzwaniała do mnie kilka razy w ciągu dnia, przychodziła sprzątać i gotować. Wiesz, to było wręcz przytłaczające… Kompletnie nie miała własnego życia, parę razy nawet jej to wytknąłem. Najwyraźniej przyjęła to do wiadomości i teraz jakoś organizuje sobie czas.
No cóż, ta informacja nie napawała mnie optymizmem, bo wiele spraw jest po prostu niewykonalnych, gdy trzymasz na rękach niemowlę. Wizyta u fryzjera czy kosmetyczki od dawna pozostawała w sferze moich marzeń. Sama zajmowałam się farbowaniem odrostów, a mój manikiur ograniczał się do ekspresowego przycinania paznokci w trakcie drzemki córeczki. Mimo to wizyta u stomatologa była nieunikniona.
– Wrócę do domu w południe – zadeklarował Miłosz. – Te godziny nadrobię w pracy później.
No i pech chciał, że zaraz po jedenastej zadzwonił, informując mnie, że szef zmienił plany i on jednak nie da rady się urwać. Znalazłam się w patowej sytuacji – od dwóch tygodni czekałam na tę wizytę, bo ząb codziennie dawał mi się we znaki. Przełożenie nie wchodziło w grę. Jedynym rozwiązaniem było zwrócenie się o pomoc do teściowej.
Kiedy jednak zabierałam się do wykręcenia jej numeru, przyszło mi do głowy, że przez telefon łatwiej będzie jej mnie spławić. Na bank znowu miała w planach jakieś wyjście i po prostu oznajmi mi, że nie może zostać z Weroniką. Dlatego zdecydowałam, że postawię sprawę jasno.
Spakowałam małą do spacerówki i pojechałam pod blok teściowej. Planowałam nawet klęknąć przed nią na kolana i błagać, aby przez dwie godziny zajęła się wnusią, mogłaby zabrać ją na obiad z przyjaciółkami albo na zebranie wspólnoty mieszkaniowej, czy gdziekolwiek ona się udawała, ważne, żebym mogła pójść do dentysty pozbyć się tego cholernego bólu zęba!
Gdy zapukałam do drzwi, długo nie otwierała i już myślałam, że poszła na miasto. Po dłuższej chwili jednak drzwi się uchyliły i ujrzałam w nich teściową… ale zupełnie nie taką, jaką znałam. Miała na sobie męską piżamę, w której brakowało paru guzików, przetłuszczoną czuprynę w totalnym nieładzie i odciśnięty ślad poduszki na buzi.
O tej godzinie leżała jeszcze w łóżku?
– Mamo, coś się stało? Jesteś chora? – spytałam z niepokojem w głosie. – Dlaczego nie dałaś nam znać?
– Wcale nie choruję... Ale wyjaśnij mi, co właściwie tutaj robicie? – w oczach teściowej dostrzegłam nutę przestrachu.
Opowiedziałam jej pokrótce całą sytuację i wkroczyłam do środka, trzymając córeczkę na rękach.
Gdy weszłam do środka, poczułam zaduch. Zasłony przesłaniały szyby, a na podłogach było pełno kurzu, tak jakby od dawna nikt tu nie sprzątał. Zajrzałam do kuchni i moim oczom ukazała się góra niepozmywanych talerzy i garnków.
– Co tu się stało? – byłam coraz bardziej skołowana. – Czemu u mamy jest taki... – chciałam powiedzieć „bałagan”, ale w porę się powstrzymałam.
– Skoro masz wizytę u stomatologa, to już się zbieraj – powiedziała cicho, nie patrząc na mnie. – Daj mi Weronikę, damy sobie radę.
Kiedy dentysta zajmował się moimi zębami, ból niemal nie istniał, bo głowę zaprzątały mi myśli o teściowej. Ledwie dwa dni temu siedzieliśmy razem przy stole. Zajrzała na chwilkę, pachnąca perfumami, z makijażem na twarzy i kolorowym szalikiem na szyi. Mówiła, że idzie posłuchać prelekcji dla osób starszych w miejscowym ośrodku kulturalnym. Zupełnie nie przypominała osoby, którą ujrzałam dzisiaj!
Teściowa ponownie puściła w ruch swoje wymówki
Gdy tylko przekroczyłam próg domu po odebraniu Weroniki, teściowa zdążyła się już wystroić, a zasłony w oknach zostały odsłonięte. Sterta brudnych talerzy i kubków zniknęła, a z łazienki dobiegał szum pracującej pralki.
– Mogłabym dostać coś do picia? – zagadnęłam, dosuwając sobie stołek.
– No właśnie... muszę niedługo lecieć... – zaczęła swoją oklepaną gadkę.
Intuicja dała mi do zrozumienia, że to kłamstwo.
– Gdzie idziesz, mamo?
Na początku wspomniała o przyjaciółkach i ich regularnych spotkaniach na pogaduszkach przy kawie, ale gdy poprosiłam o więcej informacji, zaczęła mówić drżącym głosem. W pewnym momencie w kącikach oczu dostrzegłam zbierające się łzy.
– Wiesz co, tak naprawdę nie mam wcale tych wszystkich znajomych – wyznała, gdy spytałam o powód jej zmartwienia. – Widzisz, za każdym razem zmyślam jakieś historyjki, żeby nie wyszło na jaw, że jestem starą, żałosną babą bez własnego życia, która ma ochotę tylko przykleić się do syna i wnuczki… Ale prawda wygląda tak, że całe dnie spędzam sama w domu, wychodząc jedynie na zakupy. No i czekam z utęsknieniem na moment, kiedy będę mogła do was wpaść, choćby na chwileczkę…
Byłam kompletnie zdezorientowana
Wielokrotnie ją do nas zapraszałam, a ona ciągle odmawiała! Nagle olśniło mnie, przypominało mi się, co opowiadał Miłosz. Mówił, że odkąd pani Mariola rozwiodła się z mężem, tak często odwiedzała syna, że w końcu on nie wytrzymał i powiedział jej wprost, że zaczyna żyć jego życiem, bo chyba zapomniała, że ma też własne. Nagle wszystko stało się jasne – moja teściowa okropnie obawiała się, że historia zatoczy koło.
– Nie chciałam, żebyś pomyślała, że jestem nachalna – powiedziała cicho. – Dlatego wolałam udawać, że mam ludzi wokół siebie i że spotkania z wami nie są dla mnie aż tak ważne… Bo co by było, gdybyście pewnego dnia oznajmili mi, że za często do was przychodzę i mieszam się w wasze sprawy?
Kiedy to usłyszałam, poczułam łzy w oczach. Powiedziałam, że naprawdę potrzebuję jej wsparcia. Moja mama odeszła, gdy byłam jeszcze mała i mam mnóstwo wątpliwości odnośnie do opieki nad dziećmi, zajmowania się domem i innych kobiecych spraw.
– Czasami mnie też dopada poczucie ogromnej samotności – zwierzyłam się jej.
Doszłyśmy do porozumienia, że trzy dni w tygodniu będzie opiekować się naszą córeczką. Widać było po niej radość – od razu snuła plany, w jakie miejsca zabierze małą, jakie zabawy wymyśli. Wygrzebała nawet z szafy podniszczone, ale wciąż barwne książki, z których kiedyś czytała Miłoszowi, aby teraz czytać je wnuczce.
Uważam, że to było wielkie szczęście w nieszczęściu, że w danym momencie nie było innego rozwiązania, jak tylko zwrócić się do teściowej z prośbą o wsparcie. Gdyby nie ten zbieg okoliczności, prawdopodobnie dopiero za jakiś czas poznałabym prawdę o jej sytuacji. To doświadczenie było dla mnie cenną lekcją, pokazującą, że ludzie potrafią bardzo skutecznie ukrywać swój lęk, ból czy przygnębienie, a my dajemy się zwieść pozorom.
Bywa, że musimy przyjrzeć się komuś uważniej, żeby dostrzec, co tak naprawdę kryje się w sercu bliskiej nam osoby. Warto się o to postarać, bo to zawsze się opłaca.
Karolina, 32 lata