„Ja romansowałam z przystojniakiem po rozwodzie, a moja córka z jego synem. To był idealny przepis na rodzinną drakę”
„– Dlaczego musisz się spotykać z Łukaszem? Czy nie wystarczy, że masz nas? – zapytała z pretensją córka, a w jej oczach pojawiły się łzy. – On sprawia, że jestem szczęśliwa. Nie chcę zrezygnować z tej szansy – odpowiedziałam”.

- Redakcja
Znowu to uczucie – jakby codzienność ciążyła mi na barkach. Chociaż jestem silną kobietą, rozwód i samotne wychowywanie dzieci potrafią przytłoczyć. Mam 40 lat i dwoje cudownych pociech: Martynę, która ma 16 lat, i Julię, czternastolatkę. Ich uśmiechy są moim największym skarbem, ale ich gniew i frustracje związane z moimi decyzjami serce mi rozdzierają.
– Mamo, znowu idziesz na randkę z tym Łukaszem? – zapytała Martyna z nutą dezaprobaty w głosie, kiedy szykowałam się na wieczorne wyjście.
Westchnęłam, przeczuwając nadchodzącą dyskusję.
– Tak, Martynko. Łukasz jest miłym człowiekiem i... dobrze mi z nim.
Julia, młodsza, spojrzała na mnie z ciekawością.
– A co z tatą?
– Dziewczynki, wiecie, że tata i ja już nie jesteśmy razem. Każdy z nas ma prawo szukać szczęścia – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
Spotkałam Łukasza przez przypadek na spotkaniu z przyjaciółmi. Był tam ze swoim synem, Kubą, który ma 17 lat. Rozwiedziony, samotny ojciec tak jak ja. Od razu poczuliśmy do siebie sympatię. Nasze spotkania były dla mnie jak oddech świeżego powietrza w dusznej atmosferze codziennych obowiązków.
Łukasz nie miał łatwo. Jego były związek skończył się gorzkim rozwodem, a jego syn nie potrafił pogodzić się z nową sytuacją. Kuba był zamknięty w sobie, buntował się przeciwko wszystkiemu, co robił jego ojciec.
Wieczory z Łukaszem były pełne śmiechu i zrozumienia. Zaczynałam wierzyć, że mogę jeszcze być szczęśliwa. Ale moje dzieci, podobnie jak Kuba, miały problem z zaakceptowaniem nowego porządku. Łukasz był cierpliwy. Zawsze starał się rozmawiać z Kubą, choć ich rozmowy często kończyły się kłótniami. Ja z kolei próbowałam znaleźć sposób, by Martyna i Julia zaakceptowały mojego nowego partnera.
Dzieci nie potrafiły pogodzić się ze zmianami
Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam z Łukaszem na tarasie, podzieliłam się z nim swoimi obawami.
– Myślisz, że kiedykolwiek zaakceptują tę sytuację? – zapytałam, patrząc w jego oczy pełne zmartwienia.
Łukasz uśmiechnął się słabo.
– Musimy dać im czas. Oni też przeżywają swoje dramaty. Ale wierzę, że kiedyś to wszystko się ułoży.
Czasami martwiłam się, że nasze życie nigdy nie będzie normalne. Każde spotkanie z Łukaszem było cudowne, ale zawsze kończyło się powrotem do rzeczywistości pełnej konfliktów i niezrozumienia.
Mimo to nie mogłam zrezygnować z tej szansy na miłość. Każdego dnia starałam się balansować między byciem matką a byciem kobietą pragnącą szczęścia. Miałam nadzieję, że moje dzieci, widząc moją determinację, zrozumieją, że każdy zasługuje na drugą szansę.
Martyna stała w drzwiach mojego pokoju, opierając się o framugę z założonymi rękami. Jej oczy błyszczały z gniewu, a usta miała zaciśnięte w cienką linię.
– Mamo, naprawdę nie rozumiem, dlaczego to robisz – zaczęła, a jej głos drżał od emocji.
Odłożyłam szczotkę do włosów i spojrzałam na nią spokojnie, choć w środku czułam narastający niepokój.
– Martynko, co masz na myśli?
– Łukasza. Dlaczego musisz się z nim spotykać? Czy nie wystarczy, że masz nas? – zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Kochanie, rozumiem, że jest ci ciężko. Ale Łukasz sprawia, że jestem szczęśliwa. Nie chcę zrezygnować z tej szansy na miłość – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.
Martyna westchnęła głęboko, odwracając wzrok.
– Szkoda, że nasza miłość ci nie wystarczy, mamo.
Kiedy wróciłam do domu po spotkaniu z Łukaszem, od razu zauważyłam, że atmosfera w mieszkaniu była napięta. Martyna siedziała na kanapie z założonymi rękami, a Julia przeglądała książkę, ale jej wzrok był pusty i widać było, że myślami jest daleko stąd. Postanowiłam zacząć rozmowę, choć wiedziałam, że łatwo nie będzie.
– Mamo, a co jeśli nigdy nie polubimy Łukasza? I tego jego syna? Co wtedy? – zapytała Julia.
– Mam nadzieję, że to się nie stanie, ale jeśli tak będzie, porozmawiamy o tym – odpowiedziałam.
Martyna przewróciła oczami.
– Łatwo ci mówić. Ty masz Łukasza, a my co? Znowu musimy się do wszystkiego dostosować.
Westchnęłam, czując, jak serce mi się ściska. Wiedziałam, że muszę być cierpliwa. Ale czułam, że coś jest nie tak. Martyna była bardziej zamknięta niż zwykle, nawet Julia wydawała się niespokojna. Wiedziałam, że nadszedł czas na poważną rozmowę.
Podejrzewałam, że coś ukrywa
Wieczorem, kiedy Julia zasnęła, postanowiłam porozmawiać z Martyną. Siedziała w swoim pokoju, patrząc w ekran telefonu. Kolejny raz zobaczyłam na nim zdjęcie Kuby. Wiedziałam, że to nie był przypadek. Weszłam cicho i usiadłam na łóżku obok niej.
– Martynko, musimy porozmawiać – zaczęłam delikatnie. – Nie chodzi tylko o Łukasza. Chodzi o ciebie i Kubę.
Martyna zamarła na chwilę, a potem spuściła wzrok.
– Skąd wiesz?
– Jestem twoją mamą, kochanie. Widzę, że coś jest na rzeczy – odpowiedziałam, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Co się między wami dzieje?
Martyna westchnęła.
– Spotykamy się, mamo. Kuba jest dla mnie ważny. Dlaczego wszyscy muszą się wtrącać w moje życie? Dlaczego nie możemy po prostu być razem?
– To nie jest takie proste – powiedziałam spokojnie. – Kuba jest synem Łukasza, a ty jesteś moją córką. To wszystko wpływa na naszą rodzinę.
Martyna przewróciła oczami.
– Zawsze tylko o rodzinie. A co z nami? Co z naszymi uczuciami?
– Twoje uczucia są dla mnie bardzo ważne – odpowiedziałam szczerze. – Ale musimy być ostrożni. Musimy porozmawiać z Łukaszem i Kubą, znaleźć rozwiązanie, które będzie dobre dla nas wszystkich.
Z nastolatkami trudno się dogadać
Następnego dnia zorganizowaliśmy wspólne spotkanie. Kuba i Martyna usiedli naprzeciwko nas, a ja czułam, jak napięcie wisi w powietrzu.
– Chcemy porozmawiać o waszej relacji – zaczął Łukasz. – Wiemy, że spotykacie się z Martyną. I chcemy, żebyście wiedzieli, że to dla nas ważne.
Kuba spojrzał na ojca, a potem na mnie.
– Nie chcemy, żebyście czuli się zagrożeni. Po prostu dobrze się dogadujemy.
Martyna przytaknęła, trzymając Kubę za rękę.
– Wiem, że to trudne, ale naprawdę się lubimy. Proszę, zrozumcie to.
Łukasz westchnął.
– Rozumiemy, ale musimy znaleźć sposób, żeby to wszystko działało. Musimy być otwarci i szczerzy wobec siebie.
– Chcemy, żebyście byli szczęśliwi – dodałam. – Ale musimy też dbać o naszą rodzinę. Czy możemy spróbować znaleźć kompromis?
Kuba i Martyna wymienili spojrzenia, a potem przytaknęli.
– Spróbujmy – powiedział Kuba. – Będziemy szanować wasze zasady i starać się być odpowiedzialni.
Martyna uśmiechnęła się do mnie.
– Dziękujemy, że nas rozumiecie.
Czułam, że zrobiliśmy krok w dobrym kierunku. Wieczorem, gdy wszyscy już poszli spać, usiedliśmy z Łukaszem na tarasie.
– Myślisz, że to się uda? – zapytałam cicho.
Łukasz uśmiechnął się, patrząc na mnie z miłością.
– Wierzę, że tak. Jesteśmy silni. Razem damy radę.
Przytuliłam się do niego, czując, że nasza miłość przetrwa wszelkie trudności.
Wszystko robiło się dość skomplikowane
Nadszedł dzień wspólnej kolacji, która miała być naszym sposobem na omówienie sytuacji i znalezienie rozwiązania. Przygotowywałam jedzenie w kuchni, starając się skupić na przepisach, żeby nie myśleć o nadchodzącej rozmowie. Łukasz pomagał mi, krojąc warzywa, a jego obecność dodawała mi odwagi.
Gdy stół był już nakryty, a potrawy podane, wszyscy usiedliśmy do kolacji. Kuba i Martyna wymieniali ukradkowe spojrzenia, a Julia patrzyła na nas z niepokojem. Kuba odłożył widelec, patrząc na ojca.
– Nie chcemy, żebyście czuli się zagrożeni naszym związkiem. Przecież nie jesteśmy rodzeństwem. Po prostu... lubimy się, dobrze się dogadujemy.
Łukasz westchnął, czując, że rozmowa zaczyna się toczyć we właściwym kierunku.
– Chcemy, żebyście byli szczęśliwi. Ale musimy znaleźć sposób, żeby to wszystko działało. Musimy być otwarci i szczerzy wobec siebie.
Martyna przytaknęła, patrząc na mnie.
– Mamo, naprawdę lubię Kubę. Ale nie chcę, żeby to wszystko zniszczyło naszą rodzinę.
Kolacja przebiegła w zaskakująco miłej atmosferze. Śmiech i rozmowy wypełniły pokój, a ja poczułam, że zrobiliśmy duży krok naprzód. Być może te wspólne zasady pomogą nam zbudować silniejszą relację.
Kuba i Martyna byli szczęśliwi, a ich związek rozwijał się w sposób naturalny. Chociaż czasami pojawiały się trudności, nauczyliśmy się rozmawiać o swoich problemach i znajdować wspólne rozwiązania.
Pewnego wieczoru, gdy wszyscy siedzieliśmy przy kominku, Martyna powiedziała coś, co poruszyło moje serce.
– Wiesz, mamo, myślę, że możemy naprawdę być szczęśliwą rodziną – powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się do niej, czując łzy wzruszenia w oczach.
– Też tak myślę, Martynko. Też tak myślę.
Paulina, 40 lat