„Jako para łyżwiarzy mieliśmy szansę na sukces. Nagle moja partnerka wykręciła piruet, którego nie było w programie”
„Zaczęła zachowywać się jeszcze dziwniej. Spóźniała się na treningi, a kiedy w końcu się pojawiała, wyglądała na wyczerpaną. Klara próbowała to tłumaczyć okresem adaptacyjnym, ale ja widziałem więcej”.

Lód zawsze był moją ucieczką. Za każdym razem, gdy sunąłem po tafli, zapominałem o wszystkim – o obowiązkach, o problemach, a czasem nawet o samej rzeczywistości. Ta pasja wypełniała mi każdy dzień, szczególnie odkąd Marta, moja poprzednia partnerka, wyjechała na studia do Kanady. Od miesięcy szukałem kogoś, kto mógłby ją zastąpić. I kiedy moja trenerka Klara oznajmiła, że ma kogoś na oku, poczułem ulgę.
Była bardzo skryta
– To Nina – Klara wskazała na drobną dziewczynę stojącą obok niej. Była ubrana w zwykłe dresy, z włosami związanymi w niedbały kok. Ale to, jak się poruszała… Było w tym coś niesamowitego. Każdy jej ruch był precyzyjny, a jednocześnie delikatny, jakby wrodzona gracja przeplatała się z techniką, nad którą ktoś pracował latami.
Podała mi rękę, ale nie patrzyła w oczy. Poczułem dziwny dystans.
– Robert – powiedziałem i spróbowałem nawiązać rozmowę. – Skąd jesteś?
– Nieważne – odparła krótko. W tamtej chwili uznałem, że jest po prostu zamknięta w sobie.
Pierwsze treningi były trudne. Choć Nina świetnie radziła sobie na lodzie, unikała kontaktu wzrokowego. Gdy poprawiałem jej chwyt, cofała rękę, jakby każdy dotyk ją parzył. Zauważyłem też siniaki. Na nadgarstkach, na ramionach… Na początku myślałem, że to urazy z treningów. Klara zresztą tak samo wyjaśniła sprawę.
– Będzie dobrze – rzuciła trenerka, widząc moje wątpliwości. – Ma talent, potrzebuje tylko czasu.
Ale ja widziałem coś, co nie dawało mi spokoju.
– Wszystko w porządku? – zapytałem Ninę po jednym z treningów. Znowu była milcząca i nieobecna.
– Tak, po prostu zmęczenie. Nic takiego – rzuciła.
– A te siniaki? Może powinnaś to pokazać lekarzowi.
– To nic. Zostawmy to – odparła.
Coś ją gryzło
Nie naciskałem, ale to, co powiedziała, brzmiało jak desperacka próba zamknięcia tematu. A ja nie mogłem przestać się zastanawiać, co naprawdę kryło się za jej odpowiedzią.
Klara postawiła sprawę jasno – mieliśmy tylko kilka tygodni, żeby przygotować program, z którym moglibyśmy zawalczyć o podium. Na początku szło nam jak po grudzie. Wykonując podnoszenia, czułem, że Nina jest spięta. Jej ruchy były perfekcyjne, ale brakowało w nich serca, tej iskry, która zamienia łyżwiarstwo w coś magicznego.
– Rozluźnij się! – rzuciłem podczas jednej z prób. – Wiem, że umiesz to zrobić.
– Nie jestem spięta – odpowiedziała chłodno, ale jej sztywne ramiona mówiły co innego.
Klara, jak zwykle surowa, nie szczędziła nam uwag. Często patrzyła na Ninę z cieniem zaniepokojenia.
– Jest dobra, ale coś ją blokuje – powiedziała mi po jednym z treningów. – Musisz ją trochę „rozpracować”. Przestań być takim robotem na lodzie, a może otworzy się na ciebie.
Problem w tym, że Nina unikała nie tylko mnie, ale wszystkich. Po treningach znikała w szatni szybciej, niż zdążyłem założyć kurtkę. Raz udało mi się ją zatrzymać.
– Tylko nie mów, że w klubach tańczysz tak samo sztywno jak na treningach.
Zatrzymała się, spoglądając na mnie z mieszaniną irytacji i zdziwienia.
– Nie chodzę do klubów – odparła sucho.
Zdziwiłem się
– To co robisz po godzinach? Książki, filmy?
Przez chwilę milczała. Jej spojrzenie uciekło gdzieś na bok.
– To nie twoja sprawa – rzuciła w końcu i odeszła.
Kilka dni później zobaczyłem ją w zupełnie innym świetle. Trening trwał już prawie trzy godziny. Klara była bezlitosna – kazała nam powtarzać każdy element choreografii do upadłego. Nina się nie skarżyła, choć widziałem, że jest wykończona. W pewnym momencie straciła równowagę i upadła, uderzając kolanem o lód. Podbiegłem do niej, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, zerwała się na nogi.
– Nic mi nie jest! – rzuciła stanowczo. W jej głosie nie było bólu, tylko coś na kształt… desperacji. Jakby nie mogła sobie pozwolić na to, by okazać słabość.
Kolejnego dnia Klara skróciła trening. Nina od razu poszła do szatni. Czekałem na nią, chcąc się upewnić, że wszystko w porządku. Kiedy w końcu wyszła, zauważyłem, że przecierała oczy.
Coś ukrywała
Udawałem, że tego nie widzę.
– Hej, na pewno nic ci nie jest? – zapytałem, próbując jej nie spłoszyć.
– Jestem po prostu zmęczona – mruknęła, nawet na mnie nie patrząc. – Nie musisz mnie odprowadzać.
Tym razem nie odpuściłem.
– Posłuchaj. Jesteśmy drużyną. Jeśli coś cię gnębi, to dotyczy też mnie.
Zatrzymała się. Po raz pierwszy spojrzała na mnie z czymś więcej niż chłodną obojętnością. W jej oczach zobaczyłem coś, co przyprawiło mnie o ciarki – strach.
– Robert… – zaczęła, ale szybko przerwała. – Daj mi spokój.
Patrzyłem, jak odchodzi skulona, jakby niosła na plecach ciężar, którego nie potrafiła zrzucić.
Potem zaczęła zachowywać się jeszcze dziwniej. Spóźniała się na treningi, a kiedy w końcu się pojawiała, wyglądała na wyczerpaną. Klara próbowała to tłumaczyć okresem adaptacyjnym, ale ja widziałem więcej – ślady na jej ramionach stawały się coraz wyraźniejsze.
– Możemy porozmawiać? – zapytałem pewnego wieczoru.
– Jeśli chodzi o trening, to poradzimy sobie – odpowiedziała.
– Nie o trening. Chodzi o ciebie.
Zamilkła. Po chwili wybuchła gniewem, który mnie zaskoczył.
– Nie mieszaj się w moje życie! Nie potrzebuję twojej pomocy!
Wyznała mi prawdę
Zacisnęła pięści i uciekła, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Tej samej nocy dostałem od niej wiadomość: „Spotkajmy się jutro po treningu. Muszę ci coś powiedzieć.” Następnego dnia usłyszałem w końcu prawdę.
– Jest ktoś, kto mnie kontroluje. Mój narzeczony. To nie jest takie proste, jak się wydaje. Próbowałam odejść, ale… On mnie znajdzie.
Czułem, jak krew mi pulsuje w skroniach.
– Cokolwiek się stanie, pomogę ci. Nie pozwolę, żeby cię krzywdził.
Spojrzała na mnie z cieniem nadziei w oczach, ale zaraz odwróciła wzrok.
– Robert, on nie odpuści. Nikomu.
Oskar pojawił się na lodowisku kilka dni później. Siedział w kącie na trybunach, wpatrując się w nas bez mrugnięcia okiem. Nina zauważyła go od razu. W jej ruchach pojawił się chaos, a twarz pobladła. Klara myślała, że to zmęczenie i zakończyła trening wcześniej, ale ja wiedziałem, że to coś innego.
Po treningu zobaczyłem, jak Oskar na nią czeka. Szarpał ją za ramię, a ona wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię. Ruszyłem w ich stronę.
– Zostaw ją – powiedziałem stanowczo, stając między nimi.
Oskar uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się arogancki uśmiech.
– A ty kim jesteś? Rycerzem na białym koniu? Radzę ci, chłopcze, nie wtrącaj się w sprawy, które cię nie dotyczą.
– Ona nie jest twoją własnością. Jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz, zgłoszę to na policję – odpowiedziałem.
Był bezczelny
Roześmiał się, jakbym powiedział coś absurdalnego.
– Spróbuj, a zobaczysz, co się stanie. – Jego głos był cichy, ale groźny.
Odszedł, zostawiając nas samych. Nina była roztrzęsiona.
– Błagam, nie mieszaj się. To niczego nie zmieni, a tylko pogorszy sprawę – szepnęła.
– Nie mogę stać z boku, widząc, co ci robi – powiedziałem.
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i odeszła w kierunku szatni.
Kolejne dni były jak koszmar. Nina zaczęła opuszczać treningi, a Klara była coraz bardziej zaniepokojona. W końcu dowiedziała się, że Nina oficjalnie zrezygnowała z zawodów. Telefon Niny milczał, a ja czułem, że coś jest bardzo nie tak.
Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Klara podała mi jej adres. Pojechałem tam, czując, że muszę ją zobaczyć. Budynek był stary i zaniedbany. Wtedy przed kamienicą pojawił się Oskar. Szedł z rękami w kieszeniach. Gdy mnie dostrzegł, zmierzył mnie wzrokiem.
– Czego chcesz? – zapytał z kpiną.
– Gdzie jest Nina? – warknąłem.
– W swoim domu, tam, gdzie powinna być – jego ton był pełen wyższości. – A ty wynoś się, zanim stracisz cierpliwość.
Chciałem jej pomóc
Nie miałem wyjścia – zadzwoniłem na policję. Wyjaśniłem sytuację, ale bez dowodów mogłem liczyć jedynie na to, że sprawdzą, czy wszystko jest w porządku. Gdy funkcjonariusze przybyli, Nina otworzyła drzwi. Wyglądała na zmęczoną, ale uśmiechnęła się.
– Wszystko jest dobrze – powiedziała, unikając mojego wzroku. – Przepraszam za kłopot.
Oskar stał za nią jak cień, z triumfującym uśmiechem na twarzy. Czułem, jak moje serce pęka, widząc, jak kurczowo trzyma się roli, którą on jej narzucił.
Po wyjściu policji próbowałem jeszcze raz z nią porozmawiać. Wyszła na klatkę schodową.
– On cię krzywdzi, a ty nadal z nim zostajesz.
– Nie rozumiesz. On mnie nie wypuści. A jeśli spróbuję, zaszkodzi mojej rodzinie. Nie mogę teraz zaryzykować ucieczki – jej głos był pełen bólu.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Patrzyłem, jak odchodzi, a w mojej głowie kłębiły się setki myśli.
Robert, 24 lata