Reklama

Zniecierpliwiony chciałem odpędzić psiego natręta, ale gdy ujrzałem jego właścicielkę, od razu złagodniałem. Poznaliśmy się w parku, kiedy ona wyprowadzała swojego psa, a ja próbowałem realizować postanowienie i zacząć biegać. Nie szło mi dobrze. Szybko złapałem zadyszkę i usiadłem na ławce, a jej szczeniak podbiegł do mnie i zaczął mnie lizać. Nie byłem zachwycony, ale kiedy zobaczyłem jego właścicielkę, od razu przeszło mi całe zmęczenie i nerwy. Drobna szatynka o zielonych oczach i piegowatym nosie spojrzała na mnie z zakłopotaniem.

Reklama

– Przepraszam pana najmocniej. Tofik, co ty wyprawiasz!? Nie wolno tak!– strofowała szczeniaka, a ja zacząłem się śmiać.

– Jak da się pani zaprosić na kawę, to wybaczę Tofikowi – zaryzykowałem i się udało.

Siedząc z nią w kawiarni, czułem się, jakbym ją znał całe wieki. Nigdy nie byłem wylewny, a przed nią byłem jak otwarta książka. Kiedy opowiadałem jej o moich życiowych rozterkach, słuchała mnie z zainteresowaniem, mieszając kawę z pianką.

To cudowne, że masz syna – powiedziała ku mojemu zaskoczeniu.

Zobacz także

Zaskoczyła mnie jej reakcja

Nigdy nie podejrzewałem, że jakiejś kobiecie mogłoby się to spodobać. Tym bardziej że moje stosunki z Tymkiem nie były dobre. Tymek miał 12 lat, a ja nie widziałem go od dłuższego czasu.

– Kiedy był mały, spędzaliśmy razem dwa weekendy w miesiącu, a później coraz częściej odwoływał nasze spotkania, aż w końcu zupełnie stracił na nie ochotę – mówiłem rozżalony, a Julka spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– On się tobą nie interesuje? Czy ty sobie żartujesz? To ojciec powinien się interesować dzieckiem. Nie na odwrót.

– Ale on nie chce mnie widzieć.

– Bo cię nie zna! Nie byłeś z nim nigdzie od dawna! – powiedziała oburzona.

Wiedziałem, że straciłem w jej oczach. Była mną zawiedziona. Ja sobą zresztą także. Przypuszczałem, że moim wyznaniem przekreśliłem swoje szanse u niej, ale okazało się, że nie. Umówiliśmy się następnego dnia w parku. A później widywaliśmy się coraz częściej. Julia zaczęła wpadać do mnie do domu, a ja poznałem jej rodziców i brata. Byłem w niej zakochany jak młokos, a ona odwzajemniała moje uczucie. Jedynym cieniem na naszej znajomości były wciąż powracające rozmowy o moim synu.

Naciskała na mnie

– Chciałabym poznać Tymka – powtarzała Julka przy różnych okazjach, a ja coraz bardziej się irytowałem. Wiedziałem, jakie syn miał o mnie zdanie. A teraz, gdy dorastał, zwyczajnie bałem się do niego odezwać po takim czasie. Co niby miałbym mu powiedzieć? „Cześć, Tymek, jak leci?!”. Nie wiedziałem, od czego zacząć.

– A może poprosisz jego mamę o pomoc? Pewnie by chciała, żeby Tymek odzyskał tatę.

– Martę? Nie ma szans – pokręciłem głową. Zdziwiło mnie to, że Julka namawia mnie na spotkanie z byłą żoną.

– Skąd wiesz, skoro nie próbowałeś? – naciskała Julka.

Czułem, że ona łatwo nie odpuści. Myślałem na poważnie o naszym związku. Chciałem się jej oświadczyć i może mieć jeszcze jedno dziecko. Tylko tym razem wszystkiego nie schrzanić. Wiedziałem jednak, że póki nie wyjdę na prostą z moim dawnym życiem, nie mam szans na nic takiego. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Marty. Drżały mi ręce.

Musiałem spróbować

– Marcin? Czy coś się stało? – zapytała zdumiona. Poczułem się dziwnie, Dawno już nie słyszałem jej głosu.

– Cześć, Marta. Wiesz, dzwonię, bo chciałem pogadać. Pomyślałem… że może gdybyś zechciała trochę mi pomóc, to dałbym radę jakoś odnowić kontakty z Tymkiem.

– Mówisz poważnie? – zdumiała się, a mnie zrobiło się wstyd. – Okej, postaram się pomóc, ale niczego nie obiecuję. Tymek jest ostatnio bardzo zbuntowany. Niełatwo z nim się dogadać.

Mimo początkowych obaw Marty, Tymek zgodził się spotkać ze mną w parku. Wziąłem ze sobą szczeniaka Julki, bo jego sympatyczny pyszczek rozczulał najtwardsze serca. Liczyłem, że Tymka też. Nie było łatwo. Tymek przyszedł naburmuszony, z głową schowaną w wielki kaptur. W spodniach wiszących w kroku i takich wielkich napompowanych butach, w jakich chodzą nastoletni chłopcy.

Poczułem się okropnie, kiedy dotarło do mnie, ile lat straciłem. Nie wiedziałem, kim jest moje dziecko, co lubi jeść, jak się ubiera, jakiej słucha muzyki. Wstyd gryzł mnie od środka. Tymek prawie się nie odzywał, a na moje pytania odpowiadał półsłówkami. Tofik podskakiwał i próbował zaciągnąć go do zabawy, ale bezskutecznie. Spotkanie było totalną porażką. Wróciłem do domu zdołowany.

Postanowiłem się nie poddawać

– Spróbuj jeszcze raz. Chyba nie przypuszczałeś, że po tylu latach rzuci ci się w ramiona.

– Wolałbym, żeby na mnie krzyczał.

– Na to też przyjdzie czas. Bez obaw. Póki co musisz się przebić przez tę skorupę.

Zadzwoniłem do Tymka po tygodniu i zaprosiłem go do siebie.

– Twój pies będzie? – zapytał. Czyli jednak Tofik spełnił swoją rolę i mimo że Tymek nie dał po sobie nic poznać, w jego sercu coś musiało drgnąć.

– Będzie – odparłem poruszony.

Syn przyszedł o ustalonej porze. Zrobiłem obiad, a nawet kupiłem ciasto. Może wyglądało to tak, jakbym chciał stworzyć domową atmosferę, ale było to chyba bardziej z troski o to, żebyśmy mieli czym zająć usta, kiedy nie będzie o czym gadać. Tymek znów milczał. Nie chciał jeść. Rozglądał się po domu jak po muzeum. Tofik biegał wokół niego, a on go zaczepiał i się z nim trochę bawił.

– Skąd masz tego piecha? – zapytał z lekkim uśmiechem.

– To właściwie pies mojej dziewczyny.

– Ja też mam dziewczynę – powiedział nagle, a mnie zamurowało. Coś jednak faktycznie zaczynało pękać w tym murze między nami.

– Jak się nazywa?

– Agata. Chodzi ze mną do grupy w ognisku muzycznym. Jest naprawdę spoko. Gramy razem na gitarach.

– Chętnie bym posłuchał, jak grasz.

– Serio? To może następnym razem przyniosę gitarę.

– Super – powiedziałem.

Wszyscy byli zadowoleni

Julka zadzwoniła zaraz po naszym spotkaniu, dopytując, jak poszło. Cóż… musiałem przyznać, że całkiem nieźle. Na pewno lepiej niż za pierwszym razem. Miała rację. To wymagało czasu, ale teraz byłem już pewien, że warto było ten czas poświęcić. Tego samego wieczora zadzwoniła do mnie Marta.

– Dzięki, Marcin, że się z nim spotkałeś. Tymek chyba bardzo tego potrzebował. Wrócił w dobrym humorze, a dawno już go nie widziałam uśmiechniętego.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę.

– Tymek mówił, że masz dziewczynę. Cieszę się. To ona cię zachęciła do tego kroku?

Zamilkłem. Trudno było mi przyznać, że te zasługi nie są moje, ale powiedziałem prawdę, że owszem tak było. Marta powiedziała, że dobrze się stało, że poznałem kogoś, kto ma łeb na karku i dobre serce. To była prawda.

Tymek zaakceptował Julię

Dzięki Julce wszystko zaczęło się układać. Tymek wpadał do mnie coraz częściej. Właściwie nie było tygodnia, by do mnie nie zajrzał albo nie zadzwonił. Ja także bardzo dbałem o nasze kontakty, bo uważałem, że to prawdziwy cud, że mój syn znów jest częścią mojego życia. W końcu Tymek poprosił, żebym przedstawił mu Julkę. Zrobiłem to z przyjemnością. Dotąd Julia trzymała się z boku, bo uważała, że najlepiej będzie, jeśli będziemy się widywać tylko we dwóch, żeby się na nowo poznać. Jak zwykle wiedziała, co robi.

Kiedy się poznali, od razu między nimi „zaiskrzyło”. Julka ma świetne podejście do młodzieży. Nic dziwnego, że jest taka doceniana w swojej pracy. Tymek był nią zachwycony. Po jakimś czasie przedstawił nam także Agatę i we czwórkę wybraliśmy się na pizzę. W ciągu roku nastąpiło tyle zmian, ilu dawno nie było w moim życiu.

Jesteśmy dziwną, ale szczęśliwą rodziną

Julia wprowadziła się do mnie i… przyjęła moje oświadczyny! Nawiązała też kontakt z Martą. Uznały, że najważniejsze, żeby kobiety trzymały sztamę i tak nadal jest. Kiedy trzeba umówić się w związku ze świętami, jakimś wyjazdem albo wakacjami, często to właśnie one ustalają telefonicznie wszystkie szczegóły.

– To jest ta słynna patchworkowa rodzina? – zaśmiałem się któregoś dnia, kiedy Julka skończyła gadać z Martą przez telefon.

– No, prawie – odpowiedziała rozbawiona. – Jeszcze tylko brakuje przyrodniego rodzeństwa.

– To chyba czas się o nie postarać – powiedziałem, a jej iskierki rozbłysły w oczach.

– O niczym innym w tej chwili bardziej nie marzę – przyznała.

Reklama

Niebawem będę ojcem po raz drugi. Tymek cieszy się, że będzie mieć młodsze rodzeństwo, a ja jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Łatwo nie było, ale cały ten bałagan, do którego dopuściłem, udało nam się jakoś poukładać w całość. I teraz nie dam się już rozsypać tej układance.

Reklama
Reklama
Reklama