Reklama

Czterdziestka już za mną, ale wciąż wierzyłem, że uczciwość w małżeństwie to podstawa. Z Kasią byłem od ponad piętnastu lat. Mówiliśmy sobie wszystko – tak przynajmniej myślałem. Nie mieliśmy wielkiego majątku, ale żyło nam się dobrze. Spokojne wieczory, kredyt na mieszkanie spłacany regularnie, wspólne decyzje – niby banał, ale czułem się w tym szczęśliwy. Od zawsze byłem wyczulony na punkcie lojalności. Nawet nie chodziło o pieniądze czy wielkie tajemnice – dla mnie zdrada to było ukrywanie czegokolwiek przed drugą osobą.

Reklama

Kasia... była ciepła, dobra, serdeczna. Miała tylko jedną rysę – rodzinne sekrety, których nigdy w pełni mi nie odkryła. Szczególnie chodziło o jej siostrę, Monikę. Ale ufałem jej. Wierzyłem, że nawet jeśli coś kiedyś przemilczała, to bez znaczenia. W końcu nie da się znać drugiego człowieka na wylot, prawda? Gdybym wtedy wiedział, że jeden przypadkowy przelew obróci moje wyobrażenia o naszym życiu w pył… Może nie byłbym tak beztrosko pewny naszej szczerości...

Dowiedziałem się zupełnie przypadkiem

Opłaciłem rachunki jak co miesiąc. Klikanie w bankowości internetowej było rutyną, którą mógłbym wykonać z zamkniętymi oczami. I właśnie wtedy, między jednym przelewem a drugim, zauważyłem coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Regularne wypłaty. Sto, dwieście złotych. Czasem więcej, czasem mniej, ale zawsze na to samo nazwisko: Monika Kowalska. Monika – siostra Kasi.

– Kasia, skarbie, co to za przelewy do Moniki? – rzuciłem niby od niechcenia, wchodząc do kuchni, gdzie robiła kolację.

– Jakie przelewy? – odparła zbyt szybko, zerkając na mnie spod rzęs.

– No, na Monikę. Widziałem dzisiaj na koncie – próbowałem zachować spokój, ale serce zaczęło mi bić szybciej.

Kasia zawiązała fartuch ciaśniej w pasie i odwróciła się do mnie plecami. Mieszała coś w garnku, udając, że mnie nie słyszy.

– To drobiazgi – powiedziała w końcu. – Pomagam jej czasem. Ma ciężko.

– Od kiedy? – zapytałem, starając się, by głos mi nie zadrżał.

– Nie pamiętam. Od zawsze chyba. – Machnęła ręką, jakby to było nic nieznaczące.

Wróciłem do salonu niby spokojny, ale wszystko we mnie po prostu wrzało. „Od zawsze” – powtarzałem w głowie jej słowa jak mantrę. Skoro od zawsze, to dlaczego ja dowiaduję się o tym dopiero teraz? Usiadłem na kanapie. Palce ściskały pilot od telewizora tak mocno, że aż zbielały mi kostki. Czułem, jak we mnie rośnie coś niebezpiecznego – rozczarowanie, złość, niedowierzanie. To przecież nie były kwoty, które mogłyby nas zrujnować. Ale nie o pieniądze tu chodziło. Chodziło o to, że przez tyle lat żyłem w ułudzie szczerości.

Nie chodziło mi tylko o pieniądze

Nie potrafiłem skupić się na niczym. Przez cały wieczór udawałem, że oglądam jakiś durny program, ale tak naprawdę słyszałem tylko własne myśli. W końcu, kiedy Kasia zamknęła zmywarkę i przeciągnęła się zmęczona, nie wytrzymałem.

– Musimy poważnie pogadać – powiedziałem sucho.

– Teraz? Jest późno... – spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Teraz. – Mój ton nie znosił sprzeciwu.

Usiadła naprzeciwko mnie, na drugim końcu kanapy. Jakby już instynktownie wiedziała, że dystans będzie jej potrzebny.

– O co chodzi, Adam? – zapytała łagodnie.

– O Monikę. O pieniądze. O to, że ukrywałaś przede mną przelewy przez, Bóg wie, ile lat! – wyrzuciłem jednym tchem.

Zmieszała się. Zaczęła gnieść w palcach rąbek bluzki, a ja czułem, jak w środku gotuje mi się krew.

– Przecież to drobiazgi, Adam... Parę złotych od czasu do czasu. Chciałam jej tylko pomóc...

– „Parę złotych?” – parsknąłem. – Od lat?! Ile jeszcze rzeczy ukryłaś przede mną pod pretekstem „pomocy”?

Kasia zagryzła wargę. Przez moment myślałem, że się rozpłacze. Ale zamiast łez, usłyszałem coś, co wbiło mnie jeszcze głębiej w kanapę.

– Nie chciałam cię martwić... Wiem, jak bardzo jesteś uczulony na sprawy finansowe...

– Nie chodzi o pieniądze, do cholery! – niemal krzyknąłem. – Chodzi o to, że mi nie ufałaś! Że wolałaś kombinować za moimi plecami!

Siedzieliśmy w ciszy. Ona wpatrzona w czubki własnych kapci, ja – w kobiecy splot dłoni, który trząsł się z nerwów. W tamtej chwili pierwszy raz naprawdę poczułem, że między nami pojawiła się przepaść.

Coś mnie tknęło

W nocy nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, liczyłem oddechy, słuchałem tykania zegara w kuchni. Kasia też nie spała. Widziałem, jak wstaje, chwyta telefon i wychodzi z sypialni na palcach. Coś mnie tknęło. Cicho wstałem z łóżka i podszedłem do uchylonych drzwi. Siedziała na kanapie w salonie, skulona, ściskając telefon przy uchu.

– Monika, nie wiem, ile jeszcze pociągnę... – szeptała drżącym głosem. – Adam zaczyna coś podejrzewać. Nie rozumie, nigdy nie zrozumie...

Słowa wwiercały się w moją głowę jak lodowate igły.

– Wiesz, że nie mogę cię zostawić, siostra to siostra... On ma swoje zasady, swoją dumę. Ale ja mam ciebie. Zawsze miałaś tylko mnie... – urywała zdania, dławiąc się łzami.

Poczułem, jak serce zastyga mi w piersi. Kasia wybrała. Nawet nie chodziło o pieniądze. Chodziło o lojalność – tylko nie wobec mnie. Zrobiłem krok w głąb salonu. Podłoga zaskrzypiała. Kasia odwróciła się gwałtownie, a jej twarz pobladła.

– Wszystko słyszałem – powiedziałem cicho, ale w moim głosie dźwięczał gniew.

Zamarła, ściskając telefon tak mocno, że aż chyba zbielały jej palce.

– Adam, proszę... – zaczęła, ale uniosłem rękę.

– Nie. Teraz ja chcę wiedzieć wszystko. Od początku do końca. Bez kłamstw.

Po raz pierwszy od lat widziałem w jej oczach nie miłość, nie strach – tylko rozpaczliwą bezsilność.

Miałem serce ściśnięte rozczarowaniem

Kasia długo milczała. Wpatrywała się we własne dłonie, jakby szukała w nich odwagi. W końcu, ledwie słyszalnym głosem, zaczęła mówić:

– Monika... zawsze była moją odpowiedzialnością – wyszeptała. – Mama zaglądała do kieliszka, ojciec często wyciągał pasa. Ja ją chroniłam. To ja brałam na siebie kary, ja tłumaczyłam jej świat. Kiedy dorosłyśmy, przysięgłam sobie, że nigdy jej nie zostawię, choćby nie wiem co. Patrzyłem na nią, a w mojej głowie rosła gorzka świadomość, jak mało znałem kobietę, z którą dzieliłem życie.

– Nie chciałam cię oszukiwać. Ale Monika... Ona sobie nie radzi. Kredyty, komornicy, złe wybory... Bez mojej pomocy by zginęła.

– A ja? – zapytałem sucho. – O mnie też kiedyś pomyślałaś?

W jej oczach błysnęły łzy.

– Myślałam. Ale zawsze bałam się, że każesz mi wybierać. A ja... nie umiałabym.

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie jak obcy ludzie. Ja z sercem ściśniętym rozczarowaniem, ona – z twarzą zalaną łzami.

– Zdradziłaś mnie, Kasia – powiedziałem w końcu. – Nie dlatego, że wysyłałaś jej pieniądze. Tylko dlatego, że w tym wszystkim zostałem sam, jak jakiś naiwny frajer.

Nie odpowiedziała. Moje słowa zawisły w powietrzu jak ciężki kamień. Wstałem, bezwiednie sięgnąłem po kurtkę i wyszedłem. Potrzebowałem powietrza. Przede mną była czarna noc, a w głowie tylko jedno pytanie: czy da się naprawić coś, co rozpadło się w ciszy, zanim jeszcze zdążyliśmy to zauważyć?

Zamiast nienawiści poczułem ogromny smutek

Przez kilka dni nie potrafiłem patrzeć Kasi w oczy. Rozmawialiśmy tylko wtedy, kiedy musieliśmy. Byłem wściekły. Ale gdzieś pod tą wściekłością tliła się też ciekawość. Kim właściwie była ta Monika, dla której moja żona była gotowa łamać wszystkie nasze zasady? Spotkałem się więc z nią w małej kawiarni na obrzeżach miasta. Monika wyglądała inaczej, niż się spodziewałem. Wychudzona, z podkrążonymi oczami, nerwowo obracająca pusty kubek w dłoniach.

– Dziękuję, że przyszedłeś – powiedziała, ledwo słyszalnie.

Nie przyszło mi to łatwo – odparłem szczerze. – Chciałem usłyszeć twoją wersję.

Westchnęła ciężko.

– Wiem, że myślisz o mnie źle – zaczęła. – I masz rację. Zawiodłam. Ale Kasia... Ona zawsze widziała we mnie coś, czego ja sama w sobie nie dostrzegałam. Czuła się odpowiedzialna. A ja... ja się tego trzymałam jak tonący brzytwy.

Wbiła wzrok w stolik, jakby wstydziła się podnieść na mnie oczy.

– Nigdy nie chciałam, żeby musiała cię okłamywać. Ale wiedziałam, że inaczej nie pozwoliłbyś jej mi pomagać. Że postawiłbyś ją pod ścianą. A ona... Nie potrafiła cię wybrać kosztem mnie. Tak została wychowana. Tak się nauczyła przetrwać.

Siedziałem w ciszy. Wszystko we mnie krzyczało, żeby jej nienawidzić. Ale zamiast tego poczułem... ogromny smutek. Może to nie była zdrada przeciwko mnie. Może to była bezsilna walka o resztki więzi, jakie jeszcze miały. Wychodząc z kawiarni, czułem się jak ktoś, kto właśnie dowiedział się, że jego własne życie było trochę bardziej poplątane, niż chciałby uwierzyć.

Czułem dziwną rozdzierającą pustkę

Wróciłem do domu późno. Kasia siedziała w salonie, skulona pod kocem, jakby próbowała zmniejszyć swoją obecność, żeby mnie nie drażnić. Kiedy zamknąłem drzwi, zerknęła na mnie niepewnie. Jej oczy były czerwone od płaczu. Nie odezwałem się. Nie miałem siły na kolejną rozmowę, na kolejne słowa, które niczego już nie zmienią. Usiadłem w przedpokoju, zdjąłem buty, popatrzyłem na nasze zdjęcia wiszące na ścianie. Nasze uśmiechy, nasze wspólne wakacje, nasze rzekome szczęście. Jak łatwo było wierzyć, że wszystko jest dobrze, jeśli wystarczająco długo odwraca się wzrok od pęknięć.

Kasia powoli wstała i podeszła do mnie.

– Adam... – zaczęła, ale uniosłem rękę, żeby ją uciszyć.

– Nie teraz – powiedziałem. – Nie wiem, nawet kiedy jeszcze będę w ogóle mógł...

Widziałem, jak zaciska wargi, jak walczy ze łzami. Chciałem poczuć złość. Chciałem ją nienawidzić za to, co zrobiła. Ale zamiast tego czułem głównie zmęczenie. I jakąś dziwną, rozdzierającą pustkę. Poszedłem do sypialni, zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Patrzyłem w ciemność i próbowałem sobie wyobrazić nasze życie dalej.

Adam, 45 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama