Reklama

Kiedy wprowadziliśmy się z Adamem do tej starej kamienicy, miałam nadzieję, że to będzie nowy początek. Liczyłam, że zmiana otoczenia doda nam świeżości, może nawet ożywi nasze małżeństwo, które coraz bardziej przypominało wspólne mieszkanie niż życie razem. Adam, jak zawsze, pochłonięty pracą, ledwo zauważył, że cokolwiek się zmieniło. Ja jednak wierzyłam, że to nas uratuje. Myliłam się.

Reklama

Od pierwszych tygodni w nowym miejscu byłam głównie sama. Adam wracał późno, a kiedy już był w domu, jego obecność ograniczała się do krótkich rozmów o rachunkach, o tym, co musimy jeszcze kupić do mieszkania. Czułam się coraz bardziej odizolowana, a każda rozmowa, zamiast nas zbliżać, tylko nas od siebie oddalała. Nie chciałam tego przyznać, ale zaczynałam się dusić.

Pewnego wieczoru Adam, jak zwykle, zniknął w swoim biurze, mówiąc coś o pilnym projekcie. A ja? Ja poszłam na imprezę do sąsiadów, zorganizowaną przez Pawła z piętra wyżej. Pomyślałam, że przynajmniej tam nie będę sama.

Czułam się trochę skrępowana

Impreza była jak każda inna – ludzie rozmawiali, śmiali się, stukali kieliszkami o siebie. Przyznam, że początkowo czułam się nieswojo, ale po kilku drinkach wszystko zaczęło wyglądać lepiej. A może to ja przestałam się przejmować. Zauważyłam Pawła, jak krząta się po mieszkaniu, witając kolejnych gości. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się do mnie i uniósł kieliszek w geście pozdrowienia. Coś we mnie drgnęło, choć wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to było.

Później Paweł usiadł obok mnie na kanapie. Był zaskakująco ciepły i otwarty, a jego obecność, w przeciwieństwie do Adama, była prawdziwa.

Zobacz także

– Masz ochotę na jeszcze jednego drinka? – zapytał, wskazując na pusty kieliszek w mojej dłoni.

Skinęłam głową, czując, jak moje policzki zaczynają płonąć od alkoholu, ale może też od jego bliskości. Był przystojny, a ten jego lekki uśmiech... Czułam się, jakby nagle ktoś zwrócił na mnie uwagę, jakiej nie doświadczyłam od miesięcy.

Kiedy wrócił z drinkami, usiedliśmy blisko siebie. Może zbyt blisko. Poczułam jego kolano ocierające się o moje. Nie odsunęłam się.

Nie jesteś tutaj szczęśliwa, prawda? – zapytał cicho.

To pytanie mnie zaskoczyło, ale nie mogłam się zdobyć na odpowiedź od razu. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powiedzieć prawdę, ale w końcu wyznałam coś, co ukrywałam nawet przed sobą.

– Nie wiem – odpowiedziałam wymijająco, wpatrując się w kieliszek. – Czasem mam wrażenie, że... że to wszystko traci sens.

Wiem, co masz na myśli – powiedział Paweł, jego głos był cichy, ale czułam, że mówił szczerze. – Ja i moja żona, Agnieszka... Czasem mam wrażenie, że ledwo się znamy.

Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Znałam ją tylko pobieżnie, zawsze wydawała mi się idealna. Elegancka, inteligentna, pewna siebie. Myślałam, że ich związek jest wzorem do naśladowania.

– Serio? – zapytałam, nie kryjąc zdziwienia. – Wydajecie się tacy... perfekcyjni.

Paweł zaśmiał się krótko, bez radości.

– To tylko fasada. Tak naprawdę, coraz częściej jesteśmy osobno. Jej praca, wyjazdy, są najważniejsze. Kiedy wraca, nie mamy o czym rozmawiać.

To jego wyznanie mnie poruszyło. Zrozumiałam, że nie jestem sama w tym uczuciu pustki. Pomyślałam o Adamie, który siedział z laptopem w domu, zupełnie wyłączony z tego, co działo się wokół. Był obecny, ale tak naprawdę go nie było. A Paweł? On był obok mnie. Prawdziwy.

Zostałam u niego

Goście zaczęli się rozchodzić, a ja wciąż siedziałam na kanapie obok Pawła, z kieliszkiem w dłoni. Czułam, że powinnam wrócić do domu, do Adama, ale... nie chciałam. Z każdą minutą, z każdym spojrzeniem Pawła, coś we mnie narastało. Coś, co próbowałam tłumić, ale już nie miałam siły.

Zostajesz jeszcze? – zapytał Paweł, kiedy ostatni z gości zamknął za sobą drzwi.

– Chyba tak – odpowiedziałam, a moje serce biło coraz szybciej.

Paweł przysunął się bliżej, a ja poczułam dreszcz, który przebiegł mi po plecach. Wiedziałam, że to zły pomysł. Wiedziałam, że to nie powinno się wydarzyć. Ale jednocześnie... nie mogłam się powstrzymać.

– Joasiu... – zaczął, patrząc mi prosto w oczy. – Może to nie my powinniśmy się zmieniać, tylko coś w naszym życiu. Czasem trzeba po prostu coś zrobić inaczej.

Jego słowa były jak zaproszenie, ale ja wciąż walczyłam z samą sobą. To przecież nie miało sensu. Byłam żoną Adama, on był mężem Agnieszki. Ale tam, w tej chwili, to wszystko wydawało się nieistotne.

Nie odpowiedziałam. Zamiast tego pochyliłam się ku niemu, a nasz pocałunek przerwał wszelkie myśli, które mogły mnie zatrzymać.

Co ja narobiłam?

Obudziłam się wcześnie rano w obcym łóżku, a światło słoneczne wlewało się przez okno. Przez moment nie wiedziałam, gdzie jestem. Otworzyłam oczy, a gdy spojrzałam na białe ściany, przypomniałam sobie. To nie było moje łóżko. To była sypialnia Pawła.

Cisza w pokoju była przytłaczająca, a w mojej głowie pojawiła się natychmiastowa myśl: „Co ja najlepszego zrobiłam?”.

Leżałam nieruchomo, próbując zebrać myśli. Paweł spał obok mnie, jego ramię ledwo dotykało mojej skóry, ale wystarczająco, by przypomnieć mi, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Czułam, jak moje ciało pulsuje, nie tyle od wspomnień, co od nagłych wyrzutów sumienia. Jak to się stało? Jak mogłam to zrobić Adamowi?

W myślach powtarzałam sobie, że to był błąd. Że to, co wydarzyło się z Pawłem, było impulsem, chwilą słabości. Ale jednocześnie... było w tym coś więcej. Był tam ktoś, kto mnie widział. Paweł dostrzegł we mnie to, czego Adam nie widział od miesięcy.

Nagle moje rozważania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Zamarłam. Z początku nie zrozumiałam, co się dzieje, ale po chwili dotarło do mnie, że to ktoś dzwoni do drzwi mieszkania.

Paweł poruszył się obok mnie, zaskoczony, ale nie do końca przebudzony.

– Kto to może być? – wyszeptałam, czując, jak mój głos drży.

Sąsiad przeciągnął się, nie otwierając jeszcze oczu.

Agnieszka miała wrócić jutro – odpowiedział, chociaż brzmiał, jakby nie był tego do końca pewien.

Serce podeszło mi do gardła. Agnieszka? Nie. Nie teraz. Przez głowę przemknęła mi myśl, że muszę się stąd wydostać, zanim ona się zorientuje. Paweł wstał z łóżka, wciąż półprzytomny.

– Zaczekaj tutaj. Sprawdzę.

Usiadłam, serce mi waliło, a żołądek ściskał się z nerwów. Nie chciałam spotkać jego żony, nie mogłam dopuścić, żeby zobaczyła mnie tutaj, w łóżku jej męża. Paweł poszedł do drzwi, a ja nasłuchiwałam każdego szmeru. Gdy w końcu usłyszałam jej głos, zimny pot oblał moje plecy.

– Paweł, wróciłam wcześniej, tylko zapomniałam kluczy – powiedziała z uśmiechem. – Niespodzianka!

Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. W panice zaczęłam zbierać swoje ubrania z podłogi, próbując jak najszybciej się ubrać. Ale byłam zbyt nerwowa, a ubrania plątały mi się w rękach. Wszystko mogło się skończyć w jednej chwili, gdyby Agnieszka zdecydowała się wejść do sypialni.

Nie wiedziałam, co robić

Wstrzymując oddech, nasłuchiwałam, jak Paweł rozmawia z żoną. Brzmiała radośnie, beztrosko, opowiadała mu o tym, jak jej podróż zakończyła się wcześniej, i jak bardzo się cieszy, że znów są razem. Z każdym jej słowem czułam się gorzej. Czułam, że jestem intruzem w ich życiu. Myślałam tylko o tym, jak mogę się stąd wydostać, zanim mnie zobaczy.

Paweł próbował opanować sytuację, ale było w jego głosie napięcie, którego Agnieszka nie mogła zignorować.

Jesteś zdenerwowany? – zapytała, śmiejąc się lekko. – Czy coś przegapiłam?

Zamarłam. Byłam pewna, że zaraz odkryje, że coś jest nie tak. Paweł musiał to czuć, bo zbyt szybko próbował zakończyć rozmowę.

Może chodźmy na śniadanie na miasto? – zaproponował nagle, niemal desperacko. – Czekaj, tylko się ubiorę.

Słyszałam, jak Paweł zbliża się do drzwi sypialni. Otworzył je delikatnie, zerkając na mnie w środku. Nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach widziałam to samo przerażenie, które ogarniało mnie. Wiedzieliśmy, że mamy tylko kilka chwil, zanim Agnieszka zacznie coś podejrzewać.

– Musisz stąd wyjść – wyszeptał. – Ona nie może cię tu zobaczyć.

Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, czując, jak moja twarz płonie ze wstydu. Gdy byłam już gotowa, Paweł wyszedł z sypialni, żeby wyprowadzić żonę, a ja stałam tam, wpatrując się w drzwi.

Miałam tylko kilka minut. Wiedziałam, że muszę wyjść natychmiast, zanim wrócą. Czułam się jak złodziej w cudzym życiu.

Nie czekałam dłużej

Zarzuciłam na siebie sweter i ruszyłam w stronę drzwi, tak cicho jak tylko mogłam. Paweł zajmował Agnieszkę rozmową przy zejściu, ale słyszałam w jego głosie rosnący niepokój. Czułam, że każde opóźnienie, każde zawahanie może zakończyć się katastrofą. Szybkim krokiem przeszłam przez korytarz, w myślach modląc się, żeby Agnieszka nie wróciła nagle po torebkę albo klucze.

– Paweł, może powinniśmy jednak zostać w domu? – usłyszałam nagle jej głos ze schodów.

Zamarłam. Byłam zaledwie kilka kroków od drzwi. Jeśli teraz zawróci... Nie, nie może mnie zobaczyć. Serce waliło mi jak szalone.

– Nie, kochanie – Paweł niemal ją przekonywał. – Chodźmy. W domu i tak nie ma co jeść.

Nasłuchiwałam, jak Agnieszka mruczy pod nosem coś niewyraźnego, ale w końcu ich kroki oddalały się w stronę klatki schodowej. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Dopiero wtedy odważyłam się wypuścić powietrze. Stałam przez chwilę w miejscu, czując, jak całe moje ciało drży. Udało się. Uciekłam.

Pośpiesznie opuściłam mieszkanie, zbiegając schodami do siebie, jakby coś mnie goniło. Byłam blisko płaczu, ale nie mogłam sobie na to pozwolić, nie tutaj, w miejscu, gdzie każdy mógłby mnie zobaczyć. Wbiegłam do naszego mieszkania i zamknęłam drzwi za sobą, opierając się o nie plecami, próbując uspokoić oddech.

Adam siedział stoicko na kanapie z laptopem na kolanach. Nawet nie zauważył, że byłam nieobecna przez całą noc.

Hej, jak tam impreza? – zapytał, nie odrywając wzroku od ekranu.

Z jego pytania biła obojętność. Żadnych podejrzeń, żadnych dodatkowych pytań. Zastygłam, patrząc na niego, jakby był obcy. Wracam przecież nad ranem z imprezy, a on pyta, jak było? Przez moment miałam ochotę powiedzieć mu wszystko. Wykrzyczeć mu, co się stało. Że zdradziłam go z sąsiadem, że ta noc z Pawłem była wszystkim, czego od niego nie dostawałam. Ale nie mogłam tego zrobić. Nie teraz.

– W porządku – odpowiedziałam cicho, starając się, żeby mój głos zabrzmiał normalnie.

Adam kiwnął głową, nie spuszczając oczu z komputera. Znów byłam sama, choć on był obok w domu. Sama, ze swoją tajemnicą, swoim wstydem i czymś jeszcze... Czymś, co nie potrafiłam do końca nazwać.

Usiadłam na kanapie naprzeciwko niego, próbując zebrać myśli. Zamiast tego, wracały do mnie wspomnienia z nocy. Z Pawłem. Jego dotyk, jego pocałunki. To, co między nami się wydarzyło, było rzeczywiste, namacalne. Było tym, czego tak bardzo pragnęłam, a jednocześnie tym, czego nigdy nie powinnam była szukać.

– Chyba pójdę się położyć – powiedziałam, czując, że dłużej nie mogę patrzeć na Adama, nie dziś. On tylko mruknął coś na zgodę, wciąż pogrążony w pracy.

W sypialni leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Czułam, jakby wszystko się rozsypało. Nasze małżeństwo, moja moralność, wszystko. A jednak, gdzieś głęboko, wiedziałam, że to nie koniec. Że Paweł nie zniknie z mojego życia tak łatwo.

Teraz widzę to wyraźnie

Następne dni były jak chodzenie po cienkim lodzie. Paweł i Agnieszka wrócili do swojego normalnego życia, przynajmniej z pozoru. Ja unikałam spotkań z nimi, ale nie mogłam nie myśleć o tamtej nocy. O tym, co się wydarzyło, i co to dla mnie znaczyło.

Każdego dnia, kiedy mijaliśmy się na klatce schodowej, Paweł rzucał mi ukradkowe spojrzenia. Czasem krótkie uśmiechy, czasem tylko szybki gest. Żadne z nas nie chciało tego otwarcie przyznać, ale wiedziałam, że to, co się między nami stało, było dalekie od zakończenia. Miałam wrażenie, że stoimy na skraju przepaści, a każde kolejne spotkanie mogło nas tam zepchnąć.

A Adam? Był jak zawsze. Zamykał się w swoim świecie pracy, nie dostrzegając niczego, co się działo wokół niego. Może nawet dobrze, że tak było. Może gdyby zwrócił większą uwagę, wszystko wybuchłoby jeszcze szybciej.

Mimo że tamta jedna noc powinna była mnie odstraszyć, czułam coś, czego nie mogłam zrozumieć. Pragnienie? Tęsknotę za czymś, co znalazłam w Pawle, ale nie mogłam odnaleźć w Adamie? Nie wiem. Z jednej strony czułam, że to było złe, z drugiej jednak... nie potrafiłam przestać o tym myśleć.

Jedno było pewne. To, co zaczęło się jako niewinne spotkanie sąsiadów, przerodziło się w coś, co nigdy nie miało się wydarzyć. A teraz? Teraz musiałam żyć z tą tajemnicą, z poczuciem winy, i... z Pawłem. Każdego dnia.

Reklama

Joanna, 40 lat

Reklama
Reklama
Reklama