„Jedną plotką wujek zmienił chrzciny mojego syna w imprezę rozwodową. Główną rolę w tym przedstawieniu zagrał mój mąż”
„Wujek Zdzisiek już od wejścia był w świetnym humorze. Zauważyłam, że przysiadł się do Kingi, mojej kuzynki, i coś jej szeptał do ucha. Kinga zaśmiała się, ale zaraz potem spoważniała i spojrzała na niego z niedowierzaniem”.

- Redakcja
Po porodzie moje życie zmieniło się nie do poznania. Czasem łapałam się na tym, że leżę nocą i po prostu się wpatruję w tego malutkiego człowieka, Kazika, który był jak z bajki. Śliczny, cieplutki, rozgrzany od środka jak bułeczka z piekarni. Pachniał mlekiem i czystością. Niewyobrażalnie mój.
Byliśmy szczęśliwi
Bywały dni, kiedy miałam wrażenie, że zaraz się rozpadnę albo zasnę na stojąco z dzieckiem na rękach, bo nie pamiętałam już, kiedy ostatni raz przespałam trzy godziny ciurkiem. Ale wystarczyło, że Kazik spojrzał na mnie tymi swoimi jeszcze nie do końca skupionymi oczkami, że uśmiechnął się mimowolnie – i wszystko znikało. Zmęczenie, ból, samotność. Byłam silna, bo miałam dla kogo.
Bartek, ojciec Kazika, był moim mężem od trzech lat. Znaliśmy się ze studiów, a zaiskrzyło między nami na jednej z nudnych imprez akademickich, kiedy nikt nie chciał grać z nim w karty, a ja… po prostu lubię grać. Nasz związek nie był idealny – zdarzały się ciche dni, jego fochy, moje wybuchy. Ale wierzyłam, że dziecko nas scali. Że to wszystko – codzienność, kolki, budzenie się co godzinę – zbliży nas do siebie. Że stworzymy rodzinę.
Chrzciny Kazika miały być początkiem tego nowego rozdziału. Wynajęliśmy salę, zamówiliśmy tort, Bartek pokłócił się z mamą o listę gości, ja szarpałam się z cateringiem. Był stres, była presja, ale też podekscytowanie. Włożyłam w to całe serce.
Wszystko przygotowałam
Chrzciny Kazika zaczęły się całkiem normalnie. W kościele wszystko poszło sprawnie, Kazik nie płakał, nawet moja mama uśmiechała się więcej niż zwykle. Po mszy pojechaliśmy do sali, gdzie czekał już obiad. Rodzina się rozsiadała, gwar narastał, dzieci biegały między stołami. Bartek trzymał Kazika na rękach i udawał zaangażowanego, choć co chwilę zerkał na telefon. Próbowałam nie zwracać na to uwagi.
Wujek Zdzisiek, brat teściowej, już od wejścia był w świetnym humorze. Przyniósł własną flaszkę, chociaż na stołach i tak nie brakowało. Szybko zaczął chodzić od stolika do stolika, zaczepiając każdego, kto miał ochotę z nim wypić. W pewnym momencie zauważyłam, że przysiadł się do Kingi, mojej kuzynki, i coś jej szeptał do ucha. Kinga zaśmiała się, ale zaraz potem spoważniała i spojrzała na niego z niedowierzaniem. Chwilę później podniosła się od stolika, jakby chciała się oddalić. Nagle podeszła do mnie Ania, moja szwagierka, i powiedziała cicho:
– Nikola, chyba powinnaś coś wiedzieć…
– Co takiego? – zapytałam, ale już czułam, że to nie będzie nic, czego chciałabym słuchać.
– Co powiedział wujek Zdzisiek do Kingi. Że Bartek się z kimś spotykał, jak… już byłaś w ciąży. Ale nie wiem, ja tylko powtarzam, co słyszałam.
Zrobiło mi się słabo
Podeszłam do Kingi, która stała z kieliszkiem w ręku i rozmawiała z kimś.
– Kinga, możesz mi powiedzieć, co powiedział ci wujek Zdzisiek?
– Nikola, nie wiem, czy powinnam…
– Proszę cię, powiedz.
Zerknęła nerwowo na boki, po czym ściszonym głosem wypaliła:
– Powiedział coś w stylu: „Ciekawe, czy matka dziecka wie, z kim on się wtedy spotykał”. I że to była jakaś jego koleżanka z pracy, nie jedna noc, tylko więcej. Ale mówił to po kilku kieliszkach. Może bredził. Nikola, ja nie chcę się mieszać…
Nie odpowiedziałam. Czułam, że jeśli się odezwę, zacznę krzyczeć. Głowa mi huczała. Patrzyłam w stronę Bartka, który właśnie śmiał się do cioci Irenki.
W myślach zaczęłam analizować wszystko: jego dziwne spojrzenia, wychodzenie na „telefony”, nagłą troskę o to, jak się czuję – jakby chciał coś odkupić. Czy to możliwe, że mnie zdradzał? Że już wtedy, kiedy nosiłam Kazika, był z kimś innym?
Stałam na środku sali, trzymając się oparcia krzesła, jakbym potrzebowała podparcia, żeby nie stracić równowagi.
Ukrywał to
Przeszłam przez salę jak w transie, podchodząc do Bartka. Siedział z Kazikiem na kolanach, rozmawiał z kimś o pogodzie albo o przepisie na rosół – nie wiem. Nawet nie zapytał, czemu tak na niego patrzę.
– Bartek, możemy porozmawiać? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
– Teraz? Przecież zaraz będą podawać tort – odparł z lekkim uśmiechem.
– Teraz – powtórzyłam i spojrzałam mu w oczy tak, że chyba coś poczuł, bo odłożył Kazika do wózka w rogu sali i wstał.
Wyszliśmy na zewnątrz, za drzwi sali bankietowej, na mały taras, gdzie nikt nas nie słyszał. Chciałam odpowiedzi. Natychmiast.
– Twój wujek powiedział Kindze, że mnie zdradzałeś. Wszyscy o tym już gadają. Że niby się z kimś spotykałeś, kiedy ja byłam w ciąży.
– Co?! – Bartek się skrzywił. – Kto ci takich głupot naopowiadał? Serio, będziesz wierzyć pijakowi?
– Nie pytam o to, co powiedział, tylko co się wtedy działo. Kto to był?
Zamilkł. Patrzył gdzieś za moje ramię. Potem zrobił krok w bok i zaczął chodzić nerwowo po tarasie.
– Nikola, to są jakieś chore plotki. Ktoś chce nas skłócić. Przecież mamy dziecko, rodzina tu siedzi, co ty w ogóle…
Wypierał się
– Nie kręć. Powiedz mi tylko jedno: był ktoś?
– O Boże, naprawdę nie mam teraz siły na takie rozmowy – jęknął, podnosząc głos. – To są jakieś brednie! Ludzie zazdroszczą, wymyślają.
– Nie zmieniaj tematu. Był ktoś? – powtórzyłam i nie zamierzałam już odpuścić.
Bartek przystanął i spojrzał na mnie wściekle.
– Może byś wreszcie zaczęła mi ufać, zamiast urządzać mi sceny przy gościach?! – krzyknął.
W tamtym momencie poczułam się upokorzona. Nie tylko ja wiedziałam, co się mówiło. Wszyscy, którzy siedzieli w środku, musieli już coś słyszeć. Szeptali i patrzyli.
Odwróciłam się na pięcie. Weszłam z powrotem do sali, nie patrząc nikomu w oczy. Wzięłam Kazika, chwyciłam swoją torebkę i płaszcz. Nie odezwałam się do nikogo. Zostawiłam wszystko – prezenty, niedojedzone ciasto, niepokrojony tort.
W mieszkaniu panowała cisza. Kazik zasnął niemal od razu, jak tylko położyłam go do łóżeczka. Siedziałam na kanapie i patrzyłam w okno. Wciąż miałam na sobie sukienkę z chrzcin, jakby zdjęcie jej oznaczało przyznanie się do porażki.
Byłam załamana
Po godzinie drzwi się otworzyły. Bartek wszedł powoli, jakby nie był pewien, czy może.
– Nikola… – zaczął. – Co chcesz usłyszeć?
– Prawdę – powiedziałam cicho. – I nie chcę jej wyciągać. Powiedz mi to sam. Była jakaś kobieta?
Przez chwilę milczał, a potem wyjął telefon z kieszeni. Zerknął na ekran i odłożył go na komodę.
– Z Anetą… to było kilka razy, jeszcze zanim dowiedzieliśmy się o ciąży. Pracowaliśmy razem, często zostawaliśmy po godzinach. Potrzebowałem… nie wiem. Odskoczni? Czegoś innego? Sam nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć. To się po prostu wydarzyło. I już wtedy tego żałowałem.
Bez słowa podeszłam do drzwi sypialni i otworzyłam je.
– Zniknij stąd. Teraz. Śpisz gdzie indziej.
– Nikola, proszę…
– Wyjdź, zanim Kazik się obudzi.
Zebrał swoje rzeczy, ale jeszcze przez chwilę stał w przedpokoju. Widziałam, że chciał coś powiedzieć. Ale nie powiedział nic. Wyszedł.
Stałam w drzwiach długo po tym, jak zamknęły się za nim drzwi. Potem usiadłam w sypialni przy łóżeczku Kazika i patrzyłam, jak oddycha. Mały brzuszek unosił się i opadał. Świat właśnie przestał być taki, jakim go znałam, ale on nadal był. Moja kotwica. Mój sens.
Nikola, 30 lat
Czytaj także:
- „Gdy odkryłam podwójne życie męża, zaplanowałam zemstę w rocznicę ślubu. Teraz drań na zawsze zapamięta ten czerwiec”
- „Połóg był trudny, ale nie tylko dziecko zafundowało mi bezsenne noce. W 3 tygodnie mąż zatęsknił za kawalerskim życiem”
- „Chciałem wykraść pannę młodą z wesela kumpla. Jej reakcja na moje miłosne wyznanie była bezcenna”