„Jesienny spacer z sąsiadem w lesie skończył się niezłą niespodzianką. Chciał czegoś więcej niż grzybobrania”
„Podniosłam wzrok. Patrzył na mnie z takim spokojem, że miałam ochotę się w tym spojrzeniu zanurzyć. Po chwili sięgnął po maślaka, który rósł kilka kroków dalej. Nasze dłonie spotkały się nad nim. Jego palce musnęły moje. Przypadek. Może. Ale wiedzieliśmy już, że coś się zaczęło”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy przestaliśmy być sobie bliscy. Może to się nie stało nagle, tylko po trochu — każdego wieczoru, kiedy Tomek siadał z laptopem na kolanach i nawet nie zauważał, że płaczę w łazience. Kiedyś był moim najlepszym przyjacielem, moim domem. Dziś jesteśmy jak dwa meble stojące w tym samym pokoju. Obok, ale obojętnie. Nie zdradza mnie. Przynajmniej nie sądzę. Nie bije mnie, nie krzyczy. Po prostu… mnie nie widzi. Gotuję mu obiady, wkładam czyste koszule do szafy, mówię „dobranoc” i czasem udaję, że śpię, żeby nie czuć, jak zimny robi się ten dystans między nami.
Od kilku miesięcy częściej rozmawiam z Adamem — naszym sąsiadem z naprzeciwka — niż z własnym mężem. Adam to ten typ faceta, który nie musi dużo mówić, żebyś poczuła się bezpieczna. Zawsze zapyta, czy pomóc z siatkami. Albo czy nie zamókł mi koszyk z zakupami. Niby drobiazgi, a jakoś sprawiają, że czuję się... zauważona.
– Czasem chyba lepiej gada mi się z Adamem niż z Tomkiem – powiedziałam niedawno do Kasi przez telefon.
– Uważaj – mruknęła. – Takie historie zawsze się źle kończą.
Jego palce musnęły moje
– Idzie pani na grzyby? – usłyszałam za sobą, kiedy zamykałam furtkę. Odwróciłam się. Adam stał w jesiennej kurtce z koszykiem w ręku.
– Myślałam, żeby się przejść, ale pewnie i tak nic nie znajdę – wzruszyłam ramionami.
– To może pójdziemy razem? – zaproponował bez wahania. – Znam parę miejsc, gdzie jeszcze można coś trafić. Chyba że pani się boi samotnej wędrówki z sąsiadem po lesie...
Uśmiechnęłam się. Nie, nie bałam się. Może właśnie tego potrzebowałam – kogoś, kto mówił do mnie z ciepłem, a nie z pretensją lub milczał. Las był wilgotny, pachniał grzybnią i mokrymi liśćmi. Szliśmy obok siebie, w milczeniu. Ale to była ta dobra cisza. Taka, która nie ciąży.
– Czasem myślę, że moje mieszkanie jest pełne dźwięków, a i tak czuję się w nim kompletnie sama – powiedziałam, nie patrząc na Adama.
– Wiem, co masz na myśli – odpowiedział cicho. – Po rozwodzie wracałem do pustych czterech ścian. Niby cisza, ale w głowie krzyczało wszystko.
Podniosłam wzrok. Patrzył na mnie z takim spokojem, że miałam ochotę się w tym spojrzeniu zanurzyć. Po chwili sięgnął po maślaka, który rósł kilka kroków dalej. Nasze dłonie spotkały się nad nim. Jego palce musnęły moje. Przypadek. Może. Ale kiedy nasze spojrzenia znów się spotkały, wiedzieliśmy, że coś się zaczęło.
– Myślisz czasem, że życie powinno wyglądać inaczej? – zapytał nagle, z nutą żalu w głosie.
Nie odpowiedziałam. Tylko kiwnęłam głową.
Czułam wreszcie, że żyję
– Wychodzę na chwilę, pójdę do sklepu – rzuciłam, zakładając kurtkę.
Tomek nawet nie oderwał wzroku od ekranu.
– Mhm. Coś kupić?
– Nie, mam wszystko.
Nie miałam nic. Nawet powodu. Ale Adam pisał, że wybiera się do lasu, więc... wyszłam. Sama, po cichu, z tą coraz bardziej bezwstydną potrzebą, żeby go zobaczyć. Nikt mnie przecież nie zatrzymywał. Tym razem szliśmy w innym kierunku. Las był już bardziej pusty, wilgotny od nocnych deszczy, a w powietrzu unosił się zapach rozkładających się liści.
– Dobrze, że jesteś – powiedział Adam, kiedy zrównaliśmy krok.
– Wcale nie miałam planu tu przyjść – skłamałam.
– A ja miałem. Bo myślę o tobie zbyt często. I chyba powinienem z tym skończyć – dodał po chwili, patrząc gdzieś w gęstwinę, nie na mnie.
Zamarłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Niczego nie planowałam. A może właśnie to planowałam, tylko się do tego nie przyznawałam.
– Nie chcę ci mieszać w życiu – dodał. – Ale nie umiem też udawać, że nic nie czuję.
– Nie wiem, co czuję – szepnęłam. – Ale czuję to bardzo mocno.
Wtedy sięgnął po moją dłoń. Nie jak przyjaciel, nie jak sąsiad. Jak ktoś, kto przestał się już bać, że zostanie odepchnięty. A ja... pozwoliłam. Pozwoliłam się objąć, przytulić. Trwaliśmy tak przez chwilę, w tej jesiennej ciszy, która brzmiała jak decyzja, której jeszcze nie wypowiedzieliśmy. I pierwszy raz od lat nie czułam się martwa.
I wtedy mnie pocałował
Wróciliśmy razem pod dom. Było już późno, wilgotno, w powietrzu unosił się zapach dymu z kominków. Adam szedł ze spuszczoną głową, jakby coś ważył, kalkulował.
– Weronika... – zaczął, zatrzymując się przy furtce. – Nie chcę tego zepsuć.
– Czego?
Nie odpowiedział. Zamiast tego zrobił krok bliżej. Czułam jego oddech, ciepły, niepewny. I wtedy mnie pocałował. Delikatnie. Bez nachalności. Tak, jakby chciał zapytać, czy jeszcze ma prawo. Nie cofnęłam się. To był ten moment. Krótki, jak mgnienie. Ale wszystko się w nim zmieściło – potrzeba, lęk, czułość, zdrada. Nie powiedzieliśmy ani słowa, kiedy się rozeszliśmy. Weszłam do domu i zrzuciłam buty jak złodziejka. W łazience spojrzałam w lustro. Widziałam tam kobietę, która przestała być tylko żoną. I kobietę, która przestała być wierna. Wieczorem Tomek wrócił wcześniej. Wszedł do kuchni i spojrzał na mnie dziwnie.
– Coś się stało?
– Nie – odparłam zbyt szybko.
– Jesteś jakaś inna.
Milczałam.
– Jesteśmy razem jeszcze? – zapytałam w końcu odważnie. – Czy tylko żyjemy obok siebie?
Westchnął ciężko.
– Zawsze tak gadamy, jak coś schrzanisz. Tylko nie mów, że to znowu moja wina.
– Nie, Tomek. To też moja wina. Ale... nie wiem, czy coś jeszcze da się naprawić.
Nie odpowiedział. Wrócił do swojego laptopa. A ja zostałam z tym sama, choć nie czułam się już samotna.
Oddałam się bez reszty
– Ty oszalałaś?! – Kasia aż wstała z krzesła, kiedy powiedziałam jej prawdę.
Siedziałyśmy u mnie w kuchni, przy herbacie, która już dawno wystygła. Na stole leżał mój telefon – otwarta wiadomość od Adama, którą przeczytała bez pytania. „Tęsknię. Wiem, że nie powinienem, ale cholera… nie potrafię inaczej”.
– To tylko jedno przytulenie. I… – zawahałam się – i jeden pocałunek.
– Weronika, on cię nie kocha. On cię pragnie, bo jesteś cudzą żoną. A ty myślisz, że to miłość, bo w domu masz lodowisko. Przejrzyj na oczy!
– A jeśli to jedyne ciepło, jakie mi zostało? To co mam zrobić?
Kasia pokręciła głową. Widziała, że nie szukam rady, tylko rozgrzeszenia. Tego wieczoru Adam napisał, że potrzebuje mnie zobaczyć. Pojechałam. Jakby to było silniejsze ode mnie. Jakbym to nie ja o tym decydowała. W jego domu było cicho. Ciepło. Pachniało drewnem i czystością.
– Nie chcę już być nikim na boku – powiedział, kiedy usiedliśmy na kanapie. – Albo jesteś ze mną naprawdę... albo kończymy to.
Spojrzałam na niego. I wtedy wszystko się rozlało. Moje napięcie, moje pragnienie, moja samotność. Zbliżył się, pocałował mnie – tym razem nie tak jak wcześniej. Tym razem prawdziwie. Głęboko. Z przekonaniem. I ja też przestałam się cofać. Poddałam się temu wszystkiemu, co w środku próbowałam trzymać na smyczy. Nie było w tym nic romantycznego. Była potrzeba. Ból. Czułość. I świadomość, że coś właśnie się skończyło. A coś innego... właśnie zaczęło się palić.
Straciłam wszystko
Nie spałam tej nocy. Leżałam obok Tomka, patrząc w sufit, słysząc, jak miarowo oddycha, nieświadomy. Tak bardzo chciałam, żeby się obudził. Zapytał. Zauważył. Ale nie. On nigdy nie zauważał nic w porę. Następnego dnia spotkałam się z Adamem. Umówiliśmy się w tym samym lesie, gdzie wszystko się zaczęło. Jeszcze był poranek, mgła snuła się między drzewami, wilgoć wsiąkała w buty.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam.
Adam milczał.
– Nie mogę tak żyć. Kłamać. Zdradzać. Wracać do domu jak złodziejka. A równocześnie… nie potrafię odejść.
– Czyli to nie ja – powiedział cicho.
– To nie tak…
– Właśnie tak. Chciałem być twoim wyborem, nie twoim pocieszeniem.
Serce mi zamarło.
– Nie potrafię podjąć decyzji. Nie wiem, kim jestem – wyszeptałam.
Spojrzał na mnie z takim bólem, że aż mnie ścisnęło w żołądku.
– W takim razie ja podejmę ją za nas. Żegnaj, Weroniko.
Zniknął między drzewami. Nie próbowałam go zatrzymać. Wróciłam do domu z pustką w środku. Tomka nie było. Kasia nie odbierała. Nawet nie miałam do kogo się odezwać. Nikogo, kto by wiedział, co się właśnie we mnie wydarzyło. Usiadłam na kuchennym stołku. Przede mną stała filiżanka po porannej kawie. Zimna. Jak wszystko we mnie. Zrozumiałam, że straciłam wszystko. I że sama to sobie zrobiłam.
Weronika, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Kupiłam w lumpeksie płaszczyk za 5 złotych. W kieszeni znalazłam coś, dzięki czemu zostałam bogatą emerytką”
- „Szwagierka zaprosiła mnie na babski wypad w góry. Wystarczyła chwila, a wróciłam z nasionkiem kiełkującym pod sercem”
- „Cieszyłam się, że teściowie się rozwodzą. Do czasu, aż teść stanął z walizką w naszym domu”