„Jeszcze nie otrzymałam pierwszej emerytury, a syn już wciskał mi wnuki. Jestem babcią, a nie pełnoetatową niańką”
„Kocham te słodkie dzieciaczki, ale opieka nad bliźniakami to ciężka praca, a ja się już w życiu narobiłam. Dlatego nie śpieszyłam się z przejściem na emeryturę”.

- Redakcja
Nie sądziłam, że syn i synowa postawią mnie w tak trudnej sytuacji. Widzieli, że niebawem przechodzę na emeryturę i mam już plany na przyszłość. Jednak przy każdej możliwej sytuacji dopytywali się, kiedy dokładnie to nastąpi. Nie chciałam zostać etatową nianią swoich wnuków. Kocham te słodkie dzieciaczki, ale opieka nad bliźniakami to ciężka praca, a ja się już w życiu narobiłam. Dlatego nie śpieszyłam się z przejściem na emeryturę, tym bardziej że pracę miałam lekką i przyjemną. Jednak ten dzień zbliżał się nieubłaganie. Zostały mi 3 miesiące, a potem miałam mieć "wolne".
— Grażynko, tak ci zazdroszczę — powiedziała Ewelina, z którą od lat pracowałam w jednym dziale. — Gdybym tylko miała więcej czasu dla siebie...
— Wcale nie dla siebie, kochana — rzuciłam w złości. — Synowa już ma dla mnie plany.
— Będziesz opiekowała się wnukami?
— Z pewnością. Ciężka praca, wielka odpowiedzialność, a zapłatą będzie uśmiech dziecka — dodałam i westchnęłam ciężko.
— Bez przesady, zawsze możesz odmówić. Na pewno zrozumieją — powiedziała zatroskana Ewelinka.
—Myślę, że nawet nie biorą pod uwagę innej możliwości. Czuję, że już od dawna planują przekazanie mi wnuków pod opiekę, chociaż jeszcze nie mówią tego głośno. Cały czas się wypytują, kiedy przejdę na emeryturę.
— Młodzi to myślą, że im się wszystko należy — pokiwała głową koleżanka, jakby sama przeczuwała, że czeka ją podobny los.
Nikt nie liczył się z moim zdaniem
Jak zawsze miałam rację. Gdy tylko synowa dowiedziała się, że za kilka miesięcy przechodzę na emeryturę, jej oczy aż się zaświeciły ze szczęścia. Syn również nie krył swoich intencji.
— To cudownie, w końcu będziesz miała więcej czasu dla Jasia i Antosia — powiedział z radością w głosie.
— Mamo, zajęłabyś się chłopakami, a ja mogłabym wrócić do pracy — dodała synowa. — Zawsze dwie pensje to nie jedna, a w dzisiejszych czasach z dwójką dzieci na podkładzie każdy grosz się przyda.
— Nie chcę studzić wszego entuzjazmu, ale czy nie powinniście zatrudnić opiekunki? Mam już swoje lata, a dwójka maluchów pod opieką jest dużo pracy... — próbowałam się bronić.
— Ależ mamo! — syn się żachnął. — Przecież jesteś babcią. Nie będziemy powierzać chłopców obcej osobie i na dodatek płacić jej niemałe pieniądze.
— To nawet nie chodzi o pieniądze, chociaż one też są ważne. To kwestia zaufania. Nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi — dodała synowa.
— Ale przecież... — zaczęłam słabo, ale syn nie pozwolił mi dokończyć zdania.
— Przecież i tak nie masz nic innego do roboty — powiedział stanowczo Dawid. — Wszystko mamy zaplanowane, nie musisz się o nic martwić.
— A moje plany i marzenia?
— Oj, mamo, a za co chcesz je spełniać? Za te marne grosze z emerytury? Nie żartuj nawet — syn nie miał dla mnie litości. — Wychowałaś swoje dzieci, to i z bliźniakami sobie poradzisz. Przynajmniej nie będziesz się nudziła.
— Skoro nie mam wyjścia...
Klamka zapadła. Czułam, że dalsza rozmowa nie miałaby sensu. Nikt nie liczył się z moim zdaniem. Może taki właśnie jest los babci? Gdy tylko zostałam sama, zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo zmieni się moje życie. Czy o takiej starości marzyłam? Czułam się rozbita. Wiedziałam, że nie jestem gotowa na pełnoetatową opiekę nad wnukami, a jednocześnie nie chciałam rozczarować syna.
Też chcę mieć coś z życia
Kilka dni później spotkałam Halinę, dawną koleżankę z pracy, która od kilku lat jest na emeryturze. Wyglądała świetnie, jakby odmłodniała o 10 lat.
— Grażynka? Prawie cię nie poznałam. Wyglądasz na zmartwioną. Co się stało? — wypaliła na „dzień dobry” Halina.
— Oj, Halinka, nawet mi nie mów! — odparłam z żalem w głosie. — Za to widzę, że u ciebie wspaniale. Wyglądasz fantastycznie! Jak ty to robisz?
— W końcu mam więcej czasu dla siebie i mniej zmartwień na głowie. No i poznałam kogoś... — zakończyła tajemniczo.
— Też marzyłam o takiej emeryturze, ale Dawid nie chce o tym słyszeć — powiedziałam zmartwiona.
— Wnuki?
— Tak. Kocham je całym sercem, to wspaniałe chłopaki, ale... Sama rozumiesz, też chcę mieć coś z życia.
— Nie musisz się tłumaczyć, bo doskonale cię rozumiem — powiedziała Halina, a ja miałam wrażenie, że w końcu znalazłam sojuszniczkę. — No, ale ile ci płacą?
— Płacą? Jak miałabym brać pieniądze od dzieci! — nie kryłam oburzenia.
— A co? Masz tak wysoką emeryturę, że możesz pozwolić sobie na wolontariat? — zażartowałą Halina. Dobrze wiedziała, że nasze niskie pensje nie gwarantowały wysokiego uposażenia na starość. — Niech ci płacą godziwą stawkę albo niech szukają opiekunki.
— Halina, na miłość Boską! Jeśli im to zaproponuję, obrażą się na mnie! — nie mogłam pohamować emocji.
— No i bardzo dobrze. Może coś zrozumieją, a ty będziesz miała święty spokój — odpowiedziała Halina, jakby wszystko było takie proste.
Nie byłam przekonana, czy to dobre rozwiązanie. Jednak słowa dawnej znajomej nie dawały mi spokoju. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Z moją niską emeryturą nie będzie mnie stać na wiele. Leki, jedzenie, rachunki, jakieś kosmetyki, chemia, wszystko kosztuje. Poza tym pewnie musiałabym gotować dla wnuków. Ale... Gdyby mi płacili za opiekę nad Jasiem i Antosiem, to wszyscy byliby zadowoleni. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Życie jednak bywa zaskakujące, a rozmowa, którą w myślach planowałam od kilku dni, potoczyła się zupełnie inaczej.
Traktujecie mnie jak pracownika
Zaprosiłam syna z rodziną na obiad. Wiedziałam, że konfrontacja jest nieunikniona. Mimo że miałam wszystko bardzo dobrze przemyślane, nie wiedziałam, jak podjąć rozmowę. Bałam się, że w emocjach przeinaczą moje słowa lub nawet nie będą chcieli wysłuchać mnie do końca. Mówiąc szczerze, nawet nie chciałam ich pieniędzy, ale tylko tym argumentem mogłam im uzmysłowić, że opieka nad wnukami to też praca. Gdy usiedliśmy przy stole, rozmowa potoczyła się sama.
— Mamo, ile zostało ci do emerytury? To już chyba zaraz, prawda? — dopytywała się synowa.
— Tak, pracuję do końca miesiąca — odpowiedziałam odruchowo, a zaraz potem ugryzłam się w język. Jej pytania nie były przypadkowe.
— To wspaniale. Akurat będziesz miała czas, żeby się przygotować do przejęcia opieki nad Jasiem i Antosiem — synowa już zaczęłam przedstawiać swój plan. — Przygotuje ci dokładną rozpiskę, żebyś wiedziała, co i jak masz robić, żeby potem nie było nieporozumień. Bo mamy pewne zasady...
Zagotowałam się. Najpierw mówią o zaufaniu, biorą na litość, a teraz dostaję listę zaleceń i żądań. To nie do pomyślenia.
— Oczywiście, rozumiem. W takim razie ustalmy wynagrodzenie — powiedziałam stanowczo.
Synowa wybałuszyła oczy ze zdziwienia.
— Ale mamo! To nienormalne! Chcesz, żebyśmy ci płacili za to, że możesz cieszyć się obecnością wnuków?! — Dawid także nie krył emocji.
— Nie rozumiem, co cię dziwi. Macie listę żądań i oczekiwań, traktujecie mnie jak swojego pracownika, to powinniście mi zapłacić za wykonaną pracę, prawda?
Przez chwilę patrzyli na mnie w milczeniu.
— Myślałam, że skoro jesteśmy rodziną, to będziemy sobie pomagać... — powiedziała synowa ze smutkiem w głosie.
— Oczywiście. Ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku i możliwości. Chętnie zaopiekuję się Jasiem i Antosiem, ale nie codziennie przez 10 godzin. Musicie zrozumieć, że opieka nad wnukami nie jest moim obowiązkiem.
— Dlaczego nie możesz być taka jak inne babcie? Co ci szkodzi?
— Nie wiem, jakie są inne babcie, ale musicie mnie zrozumieć. Kocham was i chłopców, i będę pomagać w miarę możliwości. Nie mam wysokiej emerytury i niewykluczone, że będę szukała czegoś dodatkowego, poza tym, nie mam już tyle energii. Chcę korzystać z życia, póki jeszcze mogę. Czy to tak wiele?
— Nie tego się po tobie spodziewałem, mamo. Myślałem, że rodzina jest dla ciebie najważniejsza. Daj znać, jak zmienisz zdanie.
Atmosfera siadła, a dzieci w milczeniu opuściły moje mieszkanie. Od tego czasu nie odezwały się do mnie ani słowem. Z plotek od sąsiadów wiem, że szukają opiekunki. Nie życzę im źle, ale muszą zrozumieć, że mam swoje życie. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale mam ogromną nadzieję, że nasze relacje niebawem wrócą na stare tory.
Grażyna, 62 lata