Reklama

Pogrzeb teściowej był chłodny i oficjalny. Żadnych łez, żadnych poruszających przemówień, tylko szybka ceremonia i ciche westchnienia ulgi. Mąż stał obok mnie, spięty, ale spokojny, a szwagier co chwilę patrzył na zegarek, jakby czekał, aż to wszystko się skończy. Teściowa nigdy nie była ciepłą matką. Zawsze kontrolowała rodzinę, rzadko dzieliła się uczuciami, a jej synowie dorastali, nie oczekując od niej matczynej czułości. Kiedy zmarła, nikt nie mówił o stracie – bardziej interesowało ich to, co po sobie zostawiła.

Reklama

Oficjalnie teściowa żyła skromnie. Twierdziła, że nie miała oszczędności i każdy grosz oglądała dwa razy. Ale były rzeczy, które mi nie pasowały. Nigdy nie narzekała na brak pieniędzy, nigdy nie mówiła o długach, a jednak stać ją było na drogie wizyty u lekarzy i prywatne zabiegi. Wiedziałam, że coś tu nie gra. Nie sądziłam jednak, że odpowiedzi, których szukałam, zmienią wszystko.

Serce mi przyspieszyło

Odczytanie testamentu w gabinecie notariusza miało być formalnością. Wszyscy zakładali, że teściowa nie zostawiła wiele – mieszkanie i kilka starych mebli. Romek nawet nie próbował ukrywać, że przyszedł tu tylko po to, by zamknąć sprawę jak najszybciej. Tomek wyglądał na obojętnego, ja byłam czujna. Notariusz otworzył teczkę i poprawił okulary.

– Pani Barbara zapisała w testamencie swój majątek, który obejmuje nieruchomości, oszczędności i udziały w firmach…

– Jakie nieruchomości? – przerwał mu Romek. – Jaka fortuna?

Notariusz uniósł wzrok.

– Państwa matka była właścicielką kilku mieszkań w Warszawie, miała również znaczące oszczędności i udziały w spółce inwestycyjnej.

Zapadła cisza. Tomek zamrugał.

– Chwileczkę. Mama zawsze mówiła, że nie ma pieniędzy…

Najwyraźniej kłamała – mruknęłam.

Roman uderzył dłonią w stół.

Skąd ona miała te pieniądze?!

Notariusz odchrząknął i kontynuował.

– Zgodnie z jej wolą część majątku została podzielona między panów. Jednak znaczna kwota oraz jedna z nieruchomości zostały zapisane osobie spoza rodziny.

Serce mi przyspieszyło.

– Komu? – zapytał Tomek.

Notariusz spojrzał na dokument.

– Panu Marianowi W.

Spojrzeliśmy po sobie. To nazwisko nic nam nie mówiło. Teściowa miała sekrety. I teraz musieliśmy dowiedzieć się, kim był tajemniczy spadkobierca.

Coś tu się nie zgadzało

Nazwisko Marian W. odbiło się echem w mojej głowie. Patrzyłam na męża, potem na szwagra, ale ich twarze mówiły wszystko – oni również nie mieli pojęcia, kim jest ten człowiek.

– Kim, do diabła, jest ten W.? – syknął Romek, zaciskając pięści.

Notariusz wzruszył ramionami.

Niestety nie posiadam takich informacji. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że pani Barbara wyraźnie zaznaczyła w testamencie, że chciała, by część jej majątku trafiła właśnie do niego.

– Nie ma mowy – Romek wstał gwałtownie. – To jakiś przekręt.

Tomek siedział nieruchomo, wpatrując się w stół.

– Może mama po prostu komuś pomagała? – zapytał cicho. – Może to był ktoś, kto się nią opiekował?

Prychnęłam.

– Przecież mama do końca była samodzielna. I nigdy nie wspomniała o nikim takim.

Coś tu się nie zgadzało. Po zakończeniu spotkania szwagier niemal wybiegł z kancelarii, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Mąż milczał, ale widziałam, że to wszystko go przytłacza. W drodze do domu nie mogłam przestać myśleć o tym nazwisku. Ktoś, kto otrzymuje spadek od teściowej, musiał być dla niej kimś ważnym. A jednak nigdy o nim nie słyszeliśmy. Wieczorem wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Ewy.

– Musisz mi pomóc – powiedziałam. – Musimy się dowiedzieć, kim naprawdę była teściowa i co ukrywała przez całe życie.

Nie wiedziałam jeszcze, dokąd mnie to zaprowadzi.

Zrobiło mi się gorąco

Ewa nie była profesjonalnym detektywem, ale miała smykałkę do znajdowania informacji. Kiedy opowiedziałam jej o testamencie i tajemniczym Marianie W., z miejsca się zainteresowała.

– Jeśli nigdy nie słyszeliście o tym facecie, to znaczy, że twoja teściowa mogła mieć wcześniej inną rodzinę – powiedziała, stukając paznokciami o blat stołu. – Daj mi kilka godzin, zobaczę, co da się znaleźć.

Nie musiałam długo czekać. Po południu Ewa zadzwoniła ponownie.

– Mam coś. Marian W., lat siedemdziesiąt osiem. Mieszkał przez ostatnie dwadzieścia lat w Gdańsku. Kiedyś prowadził firmę transportową, ale zbankrutował. Co ciekawe… – zawahała się na moment – …jego nazwisko pojawia się w starych rejestrach meldunkowych. W latach osiemdziesiątych mieszkał w Warszawie.

Zamarłam.

Myślisz, że się znali?

– Nie tylko znali – powiedziała Ewa powoli. – Według akt sprzed czterdziestu lat twoja teściowa była zameldowana pod panieńskim nazwiskiem z... No zgadnij, kto jeszcze był tam wtedy zapisany?

Serce zaczęło mi bić szybciej.

– Marian W.?

– Bingo.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Barbara i Marian mieszkali razem. Czy to znaczyło, że mieli romans? A może… coś więcej? Miałam coraz więcej pytań. I czułam, że odpowiedzi mogą wstrząsnąć całą rodziną. Musiałam się dowiedzieć prawdy.

Musiałam poznać prawdę

Nie mogłam spać. Myśli kotłowały mi się w głowie. Teściowa i Marian W. mieszkali razem lata temu, ale dlaczego ukrywała to przed rodziną? Kim był dla niej ten człowiek? Następnego dnia postanowiłam działać. Przekonałam męża, żeby pojechać ze mną do Gdańska. Szwagier odmówił, bo jak sam przyznał, miał dość „babrania się w przeszłości”. Dotarliśmy do niewielkiego, zaniedbanego bloku. Drzwi otworzył nam starszy mężczyzna. Miał siwe włosy, zmęczone oczy i zaskoczenie wypisane na twarzy.

– Dzień dobry… – powiedziałam ostrożnie. – Pan Marian W.?

– Tak. Czego chcecie? – Jego głos był ostry, jakby nie spodobała mu się nasza wizyta.

Tomasz się zawahał.

– Jesteśmy rodziną Barbary.

Zobaczyłam, jak twarz starca momentalnie zmienia wyraz. Coś między szokiem a smutkiem.

– Barbara… – wyszeptał. – Więc to się stało.

Zaprosił nas do środka. Mieszkanie było skromne, ale czyste. Usiadł ciężko w fotelu i spojrzał na nas zmęczonym wzrokiem.

Nie sądziłem, że kiedykolwiek się odezwiecie – powiedział.

– Kim pan dla niej był? – zapytałam wprost.

Westchnął, jakby to pytanie ważyło tonę.

Byłem jej mężem – odpowiedział cicho.

Zapadła cisza. Tomek pobladł.

– To niemożliwe…

Ale ja już wiedziałam. Teściowa nie tylko miała sekret. Całe jej życie było jednym wielkim kłamstwem.

Zamurowało mnie

Mąż siedział nieruchomo, jakby słowa pana Mariana kompletnie go sparaliżowały. Ja też nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszeliśmy.

Był pan jej mężem? – powtórzyłam powoli.

Marian skinął głową i sięgnął do szuflady w komodzie. Po chwili położył przed nami pożółkły dokument – akt małżeństwa.

– Pobraliśmy się w 1972 roku – powiedział cicho. – Mieliśmy wspólne życie. A potem... Pewnego dnia Basia po prostu zniknęła.

Tomek wciągnął gwałtownie powietrze.

– Chce pan powiedzieć, że nasza matka… zostawiła pana?

Marian spojrzał na niego z dziwnym smutkiem w oczach.

– Nie tylko mnie. Zostawiła nas wszystkich.

Zamrugałam.

– Kogo?

Marian przełknął ślinę i po raz pierwszy spuścił wzrok.

Mieliśmy córkę – powiedział w końcu.

Cisza, jaka zapadła po tych słowach, była ogłuszająca. Tomek otworzył usta, ale nic nie powiedział.

– Nie… – wyszeptałam. – To niemożliwe.

– Ma na imię Ania – kontynuował Marian. – Była mała, kiedy Basia odeszła. Zostawiła nas bez słowa. Szukałem jej, ale nigdy jej nie znalazłem.

Tomasz pokręcił głową, jakby próbował się obudzić z koszmaru.

Chce pan powiedzieć, że mamy przyrodnią siostrę?

Marian spojrzał na niego ze smutkiem.

– Tak. I myślę, że Basia zapisała jej spadek, bo chciała jakoś odkupić swoje winy.

Patrzyłam na dokumenty przed sobą, a moje myśli wirowały jak szalone. Teściowa nie tylko miała drugą rodzinę. Całe życie uciekała przed swoją przeszłością. A teraz musieliśmy zdecydować, co z tym zrobimy.

Żyłam w kłamstwie

Wracając do domu, Tomek milczał. Siedział za kierownicą, wpatrzony w drogę, ale wiedziałam, że w jego głowie kotłowały się setki myśli. Teściowa przez całe życie była tajemnicza, zimna, zdystansowana. Teraz rozumiałam dlaczego – jej przeszłość była kłamstwem, a jej teraźniejszość ucieczką. Przez lata ukrywała przed wszystkimi swoje prawdziwe życie.

– Co teraz? – odezwałam się w końcu.

Mąż zacisnął dłonie na kierownicy.

– Nie wiem.

Skontaktujesz się z Anią?

Widziałam, jak zaciska szczękę.

– Jak? Mam zadzwonić i powiedzieć: „Cześć, jestem twoim przyrodnim bratem, nasza matka nas okłamała, może się spotkamy na kawie?”

Nie odpowiedziałam. Bo sama nie wiedziałam, jak powinna wyglądać ta rozmowa. Po powrocie do domu spotkaliśmy się z Romkiem.

– I? – rzucił sucho. – Znaleźliście tego faceta?

Tomasz spojrzał na niego bez emocji.

– Tak.

– I?

Mama miała drugą rodzinę.

Romek przez moment wyglądał, jakby chciał się roześmiać.

Żartujesz.

– Nie.

Widziałam, jak jego twarz zmienia się, jak dociera do niego sens tych słów.

– No to pięknie – mruknął. – Całe życie okłamywała wszystkich.

W pokoju zapadła cisza. Nie wiedzieliśmy, co zrobić. Czy odezwać się do Ani? Czy zostawić to w przeszłości, jak chciała teściowa? Jedno było pewne. Nie znałam kobiety, którą przez lata nazywałam teściową. I już nigdy nie poznam.

Reklama

Edyta, 39 lat

Reklama
Reklama
Reklama