Reklama

Moje życie płynęło spokojnie, bez większych rewelacji, nagłych zwrotów akcji i niechcianych afer. Miałam stabilną pracę w biurze projektowym, własne mieszkanie na całkiem przyjemnym, zamkniętym osiedlu, a poza tym bliską przyjaciółkę, która wspierała mnie we wszystkich trudniejszych chwilach. Jedyne, czego mi tak naprawdę brakowało, to miłość. Nie potrafiłam znaleźć sobie faceta – tego właściwego, który chciałby ze mną spędzić resztę życia, a nie tylko się zabawić.

Reklama

– Zupełnie nie rozumiem, jak ty to robisz – powtarzała Julita.

No tak, jej łatwo było się dziwić, skoro już na studiach poznała swojego boskiego Oskara i od tego czasu byli razem.

– Wiesz, póki co może powinnam zacząć od czegoś niezobowiązującego – mruknęłam któregoś razu. – Może źle się do tego zabieram?

Nie dostałam wtedy żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi.

Lubiłam tu przesiadywać

Julita prowadziła niewielką kawiarenkę na moim osiedlu. Bardzo lubiłam tam chodzić i czasami spędzałam na miejscu całe wieczory. Oczywiście, przewijali się tam najróżniejsi ludzie, ale choć niekiedy ktoś do mnie zagadał, nigdy nie wychodziło z tego nic poważnego.

– Bo ty się wcale nie starasz – przekonywała mnie przyjaciółka. – Wiesz, to się trzeba trochę zaangażować, a nie od razu myśleć, co będziesz robić kolejnego dnia.

Nie przypominałam sobie, żeby ona się szczególnie starała, gdy zaczynała chodzić z Oskarem. Po prostu coś między nimi zaskoczyło i tyle. A ja byłam po prostu skazana na samotność. Tak mi się przynajmniej wydawało, aż do pewnego czwartkowego późnego popołudnia, kiedy to w progu kawiarenki, w której popijałam swoje latte, wszedł wysoki, przystojny brunet.

Wszystkie stoliki były zajęte, mógł więc wziąć coś na wynos albo zapytać kogoś, czy może skorzystać z jego stolika. No i wybrał właśnie mnie.

– Przepraszam, czy miałaby pani coś przeciwko, gdybym się przysiadł? – zapytał.

Byłam trochę zszokowana, zwłaszcza że dwa stoliki dalej siedziała jakaś wyszczerzona blondyna, która wyraźnie miała na niego ochotę i niemal wychodziła ze skóry, by tylko zwrócił na nią uwagę. Mimo to rzuciłam:

– Pewnie, jasne. Proszę siadać.

Jurek mnie oczarował

Z początku myślałam, że po prostu zajmie swoje krzesło i utkwi wzrok w telefonie, jak większość klientów, on jednak niemal natychmiast rozpoczął rozmowę. Najpierw się przedstawił, a kiedy odpowiedziałam mu tym samym, rozmowa jakoś sama zaczęła się kleić.

Dowiedziałam się, że pracuje w nieruchomościach, lubi cappuccino z pianką i ostatnio zaczął się uczyć hiszpańskiego. Nie wiem, dlaczego, ale opowiedziałam mu też sporo o sobie. O swoich osiągnięciach, o tym, że oprócz latte, kocham tutaj też czekoladę z pistacjami, a w ogóle to jestem mało imprezowa i zamiast takich hucznych wyjść, za którymi przepadała chociażby Julita, wolałam kameralne spotkania lub miłą chwilę z książką w dłoni.

O dziwo Jurek wcale nie uznał mnie za dziwaczkę. Miałam wrażenie, że nawet go zainteresowałam. W końcu zerknęłam ukradkiem na jego dłoń i ku swojej radości nie dostrzegłam tam obrączki. Może wreszcie należało zacząć działać?

– Jesteś taka szczera – nie mógł się nadziwić. – Dawno nie spotkałem nigdzie takiej kobiety. Czyli dobrą porę wybrałem na wyjście do kawiarni.

Parsknęłam niepowstrzymywanym śmiechem. Przy nim jakoś wychodził mi całkiem naturalnie.

– Tak, zdecydowanie tak – stwierdziłam. – Też się cieszę, że na siebie wpadliśmy.

Kiedy w końcu wyszedł, ja podeszłam jeszcze do Julity.

Fajny facet – palnęłam, zanim pomyślałam, co mówię.

Przyjaciółka uśmiechnęła się lekko.

– No tak, w końcu mówiłaś, że na razie nie masz siły na trwałe związki.

Odwzajemniłam uśmiech, nadając mu trochę tajemniczości.

– Jeszcze zobaczymy – mruknęłam.

Nie wiedziałam tylko, czemu w spojrzeniu Julity zamigotało wtedy coś jakby błysk niepokoju.

Zaliczyliśmy kilka randek

Przez kolejne tygodnie utrzymywaliśmy z Jurkiem stały kontakt. Regularnie spotykaliśmy się w mieście, parku, chodziliśmy na długie, romantyczne spacery. Znałam go coraz lepiej i czasami nawet zastanawiałam się, jak ja mogłam kiedyś funkcjonować bez niego. Tyle tylko, że jakoś nie mogłam go ostatnio wyciągnąć do kawiarenki Julity. Zawsze miał nie po drodze albo kiedy go pytałam, musiał akurat coś jeszcze załatwić do pracy czy do domu.

Pojechaliśmy jednak na jeden dzień do Torunia i poszaleliśmy trochę na tamtejszych pierniczkach. Pospacerowaliśmy po starówce, zajrzeliśmy do planetarium, a potem wyciągnęłam go jeszcze na chwilę do księgarni. Połaziłam trochę między regałami, a on dzielnie to zniósł. I dzięki temu oboje mogliśmy wspominać.

Odkąd zaczęliśmy się spotykać, humor dopisywał mi niemal bezustannie. Wszyscy zauważyli zmianę – nawet w pracy pytano mnie, czy coś się u mnie zmieniło, bo mam w sobie tyle pozytywnej energii. Ja milczałam jednak jak zaklęta, nie chcąc zapeszać. Bo miałam wtedy ogromną nadzieję, że coś z tego między nami będzie.

Julita pozbawiła mnie złudzeń

Któregoś popołudnia wyszłam wyjątkowo szybciej z pracy i postanowiłam zajrzeć do mojej ulubionej kawiarenki. Tak się akurat złożyło, że Julita miała akurat chwilę, więc postanowiła się do mnie dosiąść i także wypić kawę. Gadałyśmy przez dłuższą chwilę o planach na nadchodzący tydzień, gdy przez okno zobaczyłam Jurka idącego pośpiesznie z kobietą i dwójką dzieci w wieku przedszkolnym. Jak się okazało, wszyscy zmierzali do czarnego samochodu

Przyglądałam się, jak kobieta wpuszcza dzieci z tyłu, a potem sama wsiada do samochodu, gdy Jurek otworzył jej drzwi. Zastanawiałam się, kto to taki. Może jakaś rodzina? Siostra albo kuzynka? Wyczuwałam jakieś napięcie między nimi, więc chyba nie mieli najlepszej relacji.

– Wiesz, kto to? – rzuciłam do Julity. – Ta babka z Jurkiem.

– No pewnie. – Upiła łyk kawy. – To jego żona.

Zamrugałam oszołomiona, sądząc, że może się przesłyszałam.

– Jego… KTO?! – wyjąkałam.

– No żona. – Julita popatrzyła na mnie uważnie. Coś w jej twarzy drgnęło. – O Boże, Amanda! Ty nie wiedziałaś…

– Że ma żonę i dzieci? – Wpatrzyłam się tępo w blat naszego stolika. – Nie, nie wiedziałam. Przecież… tak to bym go olała.

– Kurczę, Amanda… – jęknęła. W jej oczach błysnęło poczucie winy. – Ja myślałam, że ty tak teraz chciałaś w ramach odskoczni, nie na serio, z adrenaliną i tak dalej. Bo poza tym on jest przecież całkiem miły…

– Ta – mruknęłam. – Poza tym jest całkiem miły.

Nigdy więcej nie dam się nabrać

To był koniec mojej znajomości z cudownym Jurkiem. Po pierwsze, nie zamierzałam mieć nic wspólnego z oszustami i kłamcami, po drugie natomiast nie wyobrażałam sobie, żeby dzielić się partnerem z inną kobietą. Nawet jeśli nie układało im się najlepiej, powinien najpierw coś z tym zrobić – nie wiem, wziąć rozwód, jeśli nie widział żadnej przyszłości dla ich związku albo może porozmawiać z jakimś specjalistą.

Przestałam od niego odbierać telefony, ale i nie pofatygowałam się, żeby powiedzieć mu, o co chodzi – skoro sam mógł mieć tajemnice, to i ja mogłam. W końcu zrezygnował, racząc mnie informacją o tym, jaka to jestem podła, jaka to ze mnie niesłowna kobieta, która bawi się uczuciami porządnych mężczyzn. Nie odpisałam mu, że powinien się wstydzić, bo jest zwykłym oszustem i sam nie mówi ani słowa o sobie – a przynajmniej ani słowa o swojej rodzinie. Uznałam, że nie warto.

Tym sposobem znów jestem sama. Bywam w kawiarence u Julity tam samo często, jak wcześniej, tyle że podchodzę bardzo ostrożnie do anonimowych podrywaczy. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś zdecyduję się zaufać jakiemuś obcemu facetowi. Nauczona doświadczeniem, wolę bardzo uważać i przesadnie się nie wychylać. A może… może powinnam pomyśleć o psie lub kocie?

Amanda, 31 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama