Reklama

Nie mam pojęcia, czy inne kobiety tak przeżywają pierwsze odwiedziny u rodziców ukochanego. W moim przypadku kilka dni przed tym wydarzeniem miałam poważne problemy z zaśnięciem...

Reklama

– Joluś, błagam cię – Konrad był mocno zdziwiony. – Nie podejrzewałbym, że akurat ty możesz spanikować. Moja dzielna żona nagle traci odwagę?

Mówisz tak, bo dla ciebie to pestka – odparłam z westchnieniem. – Twoja matka potrafi człowieka onieśmielić.

Teściowa miała klasę

Roześmiał się głośno i stuknął palcem w skroń. Jasne, jasne, ale ja i tak znam prawdę. Kwartał temu nocowała u nas przez jedną noc. Już wtedy wyczułam, że to zupełnie inny poziom niż mój. Teoretycznie zdawałam sobie sprawę, że jest fizykiem, w końcu nie zapraszają byle kogo na naukowe sympozja, ale nie wiedziałam, że oprócz tego jest też prawdziwą damą od stóp do głów.

No to mamy niezły numer! Nasz belfer od fizyki w ogólniaku był takim nieporadnym gościem w okularach, co ledwo kojarzył, że krawat mu się wpycha za pasek od portek... A tutaj, patrzę, a tu wielki świat! Kobieta cała na szpilach, w kostiumie w kolorze gołębim, z markową torebką... A ja ją powitałam ubrana w dresy, bo Konrad mi powiedział, że ma być na luzie!

– Wiesz, jak mówią: tylko raz można zrobić pierwsze wrażenie, więc po co mam się tym przejmować?

Denerwowałam się

Pewnie i tak wszyscy myślą, że jestem typową, prostą córką sklepikarzy z jakiejś niewielkiej, nadmorskiej mieściny — niechlujną i pozbawioną ogłady łobuziarą. Zastanawiam się, czy aby na pewno powinnam dać się namówić Konradowi na to, żeby zacząć oficjalnie pokazywać się razem i najpierw zajrzeć do jego rodziców, a potem do moich? Kto w dzisiejszych czasach przejmuje się takimi konwenansami? Ale nerwy zżerały mnie od środka. I pewnie moich starych też, a przynajmniej matkę – dzwoniła co chwila, żeby się dowiedzieć, co Konrad lubi zjeść i czy woli spać pod pierzyną, czy pod kocem.

– Spodoba ci się, uwierz mi – Konrad trącił mnie łokciem, kiedy opuszczaliśmy dworzec. – Przekonasz się, Jola. Szczęka im opadnie!

Przez moment liczyłam na to, że nikt na nas nie czeka i ucieszyła mnie wizja chwilowej ulgi, ale Konrad zerwał się i zaczął wymachiwać rękami. Chwilę później jego mama witała mnie zadbaną dłonią, a tata zamykał w mocnym, serdecznym uścisku.

– Halo, tato – w moich uszach zabrzmiał chichot Konrada. – Wara od niej, to moja kobieta!

– Serio? – udał, że przeciera oczy.

Konrad mrugnął do mnie porozumiewawczo, jakby chciał powiedzieć: a nie mówiłem ci?

Wszędzie było pełno sierści

Podróż trwała przeszło godzinę i gdzieś w połowie tego czasu oprzytomniałam na tyle, żeby dostrzec, iż tylna kanapa auta jest usłana psimi włosami. Miałam cichą nadzieję, że futerko nie przylepi mi się do sukienki, ale dla świętego spokoju zerknęłam na marynarkę Konrada – ojej, to dopiero był widok! Nachyliłam się do niego i wyszeptałam mu do ucha, że jego plecy są całe pokryte kłakami.

– Widocznie przed wyruszeniem w trasę, starzy zabrali psiaki nad wodę – wzruszył ramionami. – Raptor za każdym razem przemieszcza się z tyłu auta, żeby znaleźć się bliżej tatusia. Chyba męczą go podróże albo cierpi na coś w tym stylu.

Psy w aucie? No nie, bez jaj! Mogli przynajmniej odkurzyć, zanim po nas przyjechali na lotnisko! I ile tych burków tak naprawdę mają? Przed chatą żadnego nie widziałam, więc myślałam, że chodzi o jakieś miniaturki typu york albo chihuahua. Moi starzy od zawsze trzymali owczarki niemieckie i jakoś mi się zakodowało, że to najlepszy wybór: ogromne, futrzaste i można na nich polegać. Tylko że taki pies w domu to raczej kiepski pomysł, no nie? Nasze zawsze mieszkają w dużej, specjalnie dla nich zbudowanej budzie. W dzień chodzą luzem po podwórku – żaden domokrążca nawet nie pomyśli, żeby otworzyć bramkę, a co dopiero złodzieje.

Byłam przerażona

Kiedy przechadzaliśmy się przez zielony park w kierunku budynku, a dokładniej mówiąc przedwojennej willi, dopiero gdy dotarliśmy do schodów, spostrzegłam, że przy szybach widać jakiś ruch. Instynktownie wtuliłam się w ramiona mojego faceta – wyglądało to tak, jakby zaraz wielgachny doberman miał razem z oknem wyskoczyć prosto na nas!

Może lepiej trzymajmy się trochę z daleka – wyszeptałam. – Ten czworonóg jest gigantyczny… Czy nie powinien najpierw mnie powąchać, jakoś poznać? A co jeśli mnie ugryzie?

– Mówisz o Mietku? – mój partner był wyraźnie zaskoczony. – Przecież to istny pluszak, plasuje się najniżej w hierarchii stada!

W sforze? To tak naprawdę jak dużo tych czworonogów się tam kręciło? Wyszło na jaw, że cała trójka: para ogromnych dobermanów i jakiś pokraczny jamnikowaty karzełek, nieustannie kręcący młynka wokół moich nóg. Bałam się choćby drgnąć, żeby nie wywinąć orła przez to psie straszydło! Liczyłam na to, że w końcu ktokolwiek utemperuje tego psiaka, ale nic z tego! Cała rodzinka była zachwycona, że Raptorek mnie polubił.

On ma nosa do ludzi – oznajmiła z przekonaniem moja przyszła teściowa i pochwaliła syna za dokonany wybór. – Możesz go pogłaskać, Jolu – wspaniałomyślnie pozwoliła.

Dla nich to było normalne

Prawdę mówiąc, z każdym dniem coraz mniej mnie to kusiło. Jeśli chodzi o pieszczoty, to w ogóle przestałam mieć na nie ochotę. Do tego doszłam do wniosku, że bycie częścią tej dziwacznej rodziny nie jest mi niezbędne... Owszem, mama Konrada to ceniony naukowiec, a jego ojciec to popularny artysta malarz, ale zauważyłam, że zupełnie nie ogarniają tego, co się dzieje pod ich dachem. Natomiast mój facet momentalnie się do nich dostosował, bez żadnych oporów wracając do starych nawyków.

Kompletnie nikt nie przejmował się tym, jak się czuję, zupełnie nie dostrzegli, że te psy mnie totalnie przytłoczyły, ani jedna osoba nie spytała, czy czegoś potrzebuję, a już przy wieczornym posiłku rozmyślali nad tym, kto jutro powinien zabrać psy nad wodę, bo zapowiada się upalny dzień. Nie mogłam doczekać się chwili, gdy w końcu będziemy sami z Konradem i uda nam się na spokojnie porozmawiać.

Nie było mi do śmiechu

Ale kiedy po wizycie w toalecie weszłam do naszego pokoju, zobaczyłam go rozwalonego w łóżku razem z psami, wpadłam tam i uderzając na oślep ręcznikiem, przegoniłam te czworonogi.

– Zwariowałeś kompletnie? – głośno wyraziłam swoje oburzenie, kiedy Konrad rozsiadł się wygodnie na łóżku i zaczął mnie wyśmiewać. – Co cię tak bawi? One mają przecież upaćkane łapska! Poza tym są paskudne, wzajemnie sobie tyłki wylizują!

Chwycił moją dłoń i popchnął mnie na materac.

– Czyż to nie jest tzw. miłość po francusku? - wymruczał zmysłowym głosem.

Odepchnęłam go zdecydowanie.

– Zabierz je na parter, natychmiast – oznajmiłam stanowczo. - Koniec tego bałaganu! Każdy ma swoje prawa, zarówno ludzie, jak i czworonogi. Dziwię się, że tego nie rozumiesz.

– Luz, same zaraz pójdą na dół – chyba był już zirytowany moim zachowaniem. – Zawsze śpią z tatą i mamą.

Głos mojej teściowej rozległ się na schodach, przywołując psy, które natychmiast zerwały się do biegu, pozostawiając po sobie pogniecione posłanie i psie włosy na dywanie.

– Kochanie, spokojnie, nie denerwuj się – odezwał się Konrad, starając się mnie udobruchać. – Moi starzy naprawdę uwielbiają te psiaki, owszem, są olbrzymie, ale nieszkodliwe. Zarówno mama, jak i tata często gdzieś wyjeżdżają, więc przynajmniej mają do kogo otworzyć usta pod ich nieobecność. No i jest o kogo dbać, odkąd wyprowadziłem się z domu. Wyobraź sobie, jakimi cudownymi dziadkami będą.

Moje pociechy? W tym psim królestwie? Hm, jakoś nie widzę tego... To wszystko jest obrzydliwe.

Reklama

Jola, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama