„Każdego dnia noszę w sobie ciężar tajemnicy. Marzę, by wykrzyczeć ją całemu światu, ale nie mogę tego zrobić”
„Nie dałam rady. Dałam w końcu słowo rodzicom, że nikomu nie pisnę słówka o tym sekrecie. Choć ich już z nami nie ma, to przyrzeczenie wciąż jest aktualne. Poza tym nie jestem już przecież zbuntowaną nastolatką uciekającą przed konsekwencjami. Dorosłam, a Natalia nie”.

- listy do redakcji
To była klasyczna wpadka
Miałam zaledwie szesnaście lat, gdy „to” się wydarzyło. Nikomu nie pisnęłam ani słówka. Tylko łzy płynęły mi po policzkach i wcale nie byłam zachwycona, mimo że Tomek nie ustawał w przekonaniach, że będę wniebowzięta. Okropnie się bałam, że rodzice będą wściekli. Prawda wyszła na jaw, dopiero, gdy... okazało się, że jestem w ciąży. Brak miesiączki dał mi do myślenia.
W tamtej chwili strach przed macierzyństwem był dużo silniejszy, niż obawa przed wyznaniem mamie, że ten pierwszy raz mam już za sobą, więc wszystko jej opowiedziałam. Dopiero gdzieś w środku czwartego miesiąca dotarło do mnie, co się dzieje, bo cykl miałam całkiem rozregulowany.
Rodzice rzeczywiście byli wściekli, ale nie na mnie. Tata dosłownie szalał z gniewu. Miał ochotę pobić Tomka gołymi rękoma, a następnie dobrać się do jego rodziców, którzy wychowali „takiego gnoja”. Od razu poszedł do nich, ale usłyszał tam, że pewnie tego chciałam, a poza tym nie ma żadnych dowodów na to, że to właśnie ich syn cokolwiek mi zrobił.
– Ona jest w ciąży! – wykrzyczał mój ojciec. – Testy DNA błyskawicznie pokażą, kto jest tatą tego dziecka. A wtedy się okaże, czy naprawdę „sama tego chciała”!
Kolejnego poranka okazało się, że sąsiadów już nie ma. Opuścili dom w środku nocy, porzucając większość swojego dobytku. Uciekli po to, by chronić własnego syna.
– Zgłaszanie tego na policję nie ma sensu – stwierdziła stanowczo mama. – Przesłuchania, później badania psychiatryczne, udowadnianie winy… Naprawdę sądzisz, że ona tego teraz potrzebuje? – dopytywała ojca, który wciąż domagał się ukarania sprawcy. – Przede wszystkim, trzeba by ich najpierw odnaleźć, a później jeszcze dowieść winy. A poza tym… potem ten drań mógłby się domagać praw do dziecka. Chcesz, żeby się tu wałęsał, zabierał naszego wnuka na wakacje i różne święta? Tylko po moim trupie!
– I jak zamierzasz to rozwiązać? Niedługo będzie widać ciążę, a wtedy plotki ruszą pełną parą i zaczną się nieprzyjemne komentarze...
– Adam, ja już wiem, co zrobić.
Obmyśliła cały plan
Okazało się, że rodzicielka zaplanowała każdy szczegół. Usunięcie ciąży nie wchodziło w grę. Byłam zmuszona donosić dziecko. Rozwiązanie przypadało na okres letni, dlatego końcówkę tego stanu, kiedy już trudno zamaskować zaokrąglony brzuszek, zamierzałam po prostu przesiedzieć w mieszkaniu. Mama natomiast chciała przekonać otoczenie, że to jej dziecko.
– To jakiś absurd! Postradałaś rozum, czy jak? – tata łapał się za głowę. – A formalności szpitalne? Nie spodziewasz się dziecka! Kto potwierdzi twoją wersję?
Zgodził się nam pomóc pewien człowiek. Gruby plik banknotów potrafi jednak zdziałać cuda. Mamie udało się załatwić zwolnienie lekarskie z powodu rzekomej ciąży i mogła być ze mną całe dnie. Gdy gdzieś wychodziła, pod sukienką nosiła sztuczny brzuch kupiony w internecie, który z każdym tygodniem robił się coraz większy. Rzecz jasna, że poród w szpitalu nie wchodził w grę. Wszystko musiało odbyć się w prywatnym gabinecie lekarskim, więc pozostawało tylko modlić się, aby nie wystąpiły żadne trudności. Chociaż mama ani na moment nie odstępowała mnie podczas porodu, to ja będę pamiętała go jako najbardziej traumatyczne doświadczenie w moim życiu.
Wiedziałam, co mnie czeka, ale nic nie mogło mnie przyszykować na tak ogromny ból. Nieziemski. Sprawiający, że wyłam jak konające zwierzę. Dobrze, że obyło się bez problemów i moja córeczka w końcu przyszła na świat. Nawet nie miałam ochoty na nią zerknąć.
Czułam złość na tę ledwo popiskującą kruszynkę, przez którą tyle wycierpiałam – długie tygodnie w czterech ścianach, całkiem odcięta od przyjaciółek, nauki, a także wszystkich rozrywek. Do tego ten potworny ból, którego już nigdy nie chciałabym doświadczyć. Jak to możliwe, że kobiety decydowały się na to kilkukrotnie? Ja byłam pewna, że po prostu tego nie przeżyję.
Moje życie wróciło do normy
Lekarka prowadząca ciążę, wcześniej sowicie opłacona, wypełniła stosowne papiery, poświadczając, iż to właśnie moja mama wydała na świat Natalię. Od samego początku tak właśnie o niej myślałam. Spychałam w najgłębsze zakamarki umysłu każde myśli sugerujące, że to ja jestem mamą, że to ja nosiłam ją pod sercem, że to właśnie ja przeżyłam poród. I tak nie mogłam nikomu zdradzić choćby pół słówka na ten temat. Ani najbliższej przyjaciółce, ani też nauczycielom w szkole... Wyjawienie tajemnicy zniweczyłoby w jednej chwili ten cały misternie ułożony plan, co uświadomili mi dobitnie moi rodzice.
Ponieważ nie miałam ukończonych osiemnastu lat, maleństwo potrzebowałoby opiekunów prawnych, a zostaliby nimi zapewne właśnie oni. Później, aby legalnie sprawować pieczę nad dzieckiem, ponownie musiałabym stanąć przed sądem. Nie miałam na to wcale ochoty. Perspektywa szarpaniny z organami sprawiedliwości i obejmowania kurateli nad potomkiem, który zjawił się pod naszym dachem, była dla mnie kiepska. Nie pragnęłam być mamą dla tego berbecia. Poza wstrętem, że zabrało mi też część młodości, nie żywiłam do niego żadnych uczuć. Mając na karku ledwie szesnaście lat co innego mogłam odczuwać?
Latami tak bardzo często mówiłam to, co ustalono, że wyryłam sobie tę historię w pamięci i bodajże sama w końcu dałam temu wiarę. Natalka jest po prostu moją młodszą siostrą, z którą i tak nie spędzałam zbyt wiele czasu z powodu sporej różnicy wieku. Zanim ona trafiła do przedszkola, ja już zdążyłam podejść do matury i podjąć studia.
Sporadycznie zaglądałam do rodzinnego domu, usprawiedliwiając się przed rodzicami, ale też samą sobą koniecznością ciągłego pochłaniania wiedzy. Nawet podczas letniej przerwy od nauki stroniłam od powrotów. Zatrudniłam się wtedy jako kelnerka i tak dorabiałam przez całe wakacje. Po ukończeniu studiów i zdobyciu tytułu magistra, również udało mi się znaleźć etat w innej, większej miejscowości.
Moje młodzieńcze urazy z czasem zaczęły się zabliźniać, bo skupiłam się na teraźniejszości. Miałam swoją pracę, grono bliskich znajomych i zajęcia, którymi zapełniałam czas wolny. Nie rozpamiętywałam już tak często przeszłości. Czułam ogromną wdzięczność wobec mamy za jej „błyskotliwy, odważny plan”. To właśnie dzięki niemu wiodłam życie podobne do moich rówieśników, a nie jak bohaterki programu „Nastoletnie matki” na MTV.
Nie czułam na sobie krzywych spojrzeń, ani nie musiałam niczego sobie odmawiać. Jedyną rzeczą, której nie umiałam zrobić, było stworzenie trwałej relacji. Nie mogłam zaufać żadnemu facetowi na tyle, by pozwolić mu mnie dotykać. Poza tym jednym „szczegółem”, wiodłam w sumie całkiem normalne życie i prawie zapomniałam o tym, że mam dziecko.
Jedna chwila zmieniła wszystko
Tak było do chwili, gdy wydarzyła się straszna tragedia i moi rodzice zginęli w katastrofie drogowej. Nietrzeźwy kierowca zasnął podczas jazdy, mimowolnie zjechał na przeciwny pas i doszło do czołowego zderzenia z samochodem, którym podróżowali moi rodzice. Żadne z nich nie przeżyło tego wypadku. Natalia doznała poważnych obrażeń, takich jak złamana noga, ręka i uszkodzone żebra. Trafiła do szpitala. Na szczęście, jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo, przynajmniej jeśli chodzi o fizyczne urazy. Skutki psychiczne mogły być znacznie gorsze...
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że chociaż ja z dnia na dzień zostałam sierotą, to Natalia nie. Rozpaczała po rodzicach jeszcze bardziej niż ja, ale w przeciwieństwie do mnie wciąż miała mamę... Ta uporczywa refleksja zadomowiła się w moim umyśle i wcale nie zamierzała go opuścić. Chodzi o moją córeczkę. Mojego własnego potomka, a jednak zupełnie mi nieznanego. Odnosiłam wrażenie, jakbym wpadła w jakiś wir, nad którym nie mam kontroli. Zupełnie nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje, ani też jak powinnam postąpić
w zaistniałych okolicznościach. Czekało mnie zorganizowanie pochówku rodziców, a później opieka nad młodszą siostrą... znaczy córką... siostrą...
Od pewnego czasu ciężko mi było dochować tego wielkiego sekretu, z którym dawniej radziłam sobie bez trudu. Skąd wzięły się u mnie wyrzuty sumienia? Jak powinnam postąpić w tej sytuacji? Czy wyznać Natalii całą prawdę i wytłumaczyć jej powody naszej decyzji, która zapadła lata temu? A może taka informacja jeszcze mocniej zburzy jej dotychczas zbudowany świat? Może rozsądniej byłoby dalej ciągnąć to kłamstwo i dać jej żyć w błogiej nieświadomości? Co jest gorsze: stracić nagle rodziców czy dowiedzieć się, że twoją biologiczną matką jest siostra?
W związku z tym, że nie mogłam porzucić wszystkiego, co do tej pory osiągnęłam, Natalia musiała mieszkać ze mną. Złożyłam w sądzie wniosek, aby formalnie mogła być jej prawnym opiekunem. Cóż za przewrotność losu… Mimo usilnych starań, by do tego nie doszło, po wielu latach oficjalnie zostałam mamą własnego dziecka. Tym sposobem w moim mieszkaniu, ale też życiu zawitał ktoś w gruncie rzeczy obcy.
Nie od razu przywykłam do tego, że jest w pobliżu. Trzeba było jakoś nawiązać z nią kontakt, dogadać się. No i podnieść ją też na duchu, chociaż czasem z nerwów najchętniej wrzasnęłabym, że przecież to ja jestem sierotą, bo ona matkę ma przed oczami, a ojciec... no cóż, to kawał gnojka.
Nie dałam rady. Dałam w końcu słowo rodzicom, że nikomu nie pisnę słówka o tym sekrecie. Choć ich już z nami nie ma, to przyrzeczenie wciąż jest aktualne. Poza tym, nie jestem już przecież zbuntowaną nastolatką uciekającą przed konsekwencjami. Dorosłam, a Natalia nie. Nie mam żadnego prawa ot tak nagle wywrócić jej życia do góry nogami. Od zawsze uważała mnie za swoją siostrę i niech tak już zostanie.
Obserwuję tę dziewczynę, która krąży po moim mieszkaniu. Niby taka znajoma, a jednocześnie zupełnie inna niż ja. Stara się normalnie funkcjonować po tym, co ją spotkało. Cały czas mierzy się z rzeczywistością. Gdy ja byłam w jej wieku, zabrakło mi odwagi. Pozwoliłam na to, żeby inni podejmowali za mnie decyzje i do teraz noszę
w sobie tę tajemnicę. Nie jestem i chyba nigdy nie będę pewna, czy dobrze zrobiłam. Ale wiem, że to właśnie determinuje moje obecne życie. Nie ma sensu „gdybać”, jak potoczyłyby się sprawy, gdybym zrobiła inaczej...
Marta, 28 lat