Reklama

– Gdzie on jest? - spytała Jolka w progu.

Reklama

Darowała sobie nawet „dzień dobry”. Przez moment musiałem się zastanowić, o kogo pyta, taki byłem zaspany i skacowany.

– Jurek? Skąd mam wiedzieć?

– Nie wrócił do domu, a przecież spotkał się z tobą! – syknęła wściekła. – Pewnie jest gdzieś tutaj, wpuść mnie!

Wpuściłem ją, zbierając myśli i wspomnienia do kupy, podczas gdy ona zaglądała do wszystkich pomieszczeń.

– Nie znajdziesz go u mnie – powiedziałem.

– To gdzie go znajdę?

W tej chwili przypomniało mi się ze szczegółami, co wczoraj mówił i w jakim był nastroju, gdy się rozstawaliśmy.

– Nie wiem – warknąłem. – Może w kostnicy. Sprawdź!

Zamurowało ją na moment.

– Co ty wygadujesz?! – była zszokowana.

– A co ty wyprawiasz?

Nie odpowiadała przez kilkanaście sekund.

– Nie wrócił na noc – wymamrotała. – Nigdy tak nie robił.

– Obiecał mi, że pojedzie do domu i rano się z tobą rozmówi – odrzekłem, przecierając dłonią twarz.

– Co on w ogóle wczoraj mówił? – spytała.

– On o wszystkim wie – westchnąłem. – Domyślał się od jakiegoś czasu, ale wczoraj zyskał pewność.

– Ale co niby wie, do cholery?! – zirytowała się.

– Że przestałaś go kochać, do cholery! – odpowiedziałem równie agresywnym tonem.

Zacisnęła wargi w wąską kreskę.

Mareczku tęsknię

Siedział przede mną cień człowieka. O ile cień może ważyć ponad sto dwadzieścia kilo i wyciskać na siłowni dwieście pięćdziesiąt. A jednak okazało się, że może. Twarz Jurka przypominała barwą ziemię, a wyraz trudno mi było określić. Na obliczu mojego przyjaciela malowała się taka gama uczuć, że nie jestem w stanie tego opisać. Na drewnianej ławie stały kufle ze złocistym napojem.

– Ja stawiam – oznajmił Jurek, kiedy weszliśmy do lokalu.

Zdziwiłem się, bo dzisiaj powinna być moja kolej. Taki mieliśmy rytuał, że raz ja, raz on.

– Ja stawiam, bo mam powód.

W pierwszej chwili pomyślałem, czy Jola nie jest w ciąży. Wprawdzie oboje twierdzili, że nie planują dzieci, bo mają dość swoich z poprzednich małżeństw, a poza tym, stukała im do drzwi już pięćdziesiątka, a to raczej marny czas na nowe potomstwo. Człowiek staje się już bardziej dziadkiem niż rodzicem.

– Co się dzieje? – zadałem oczywiste pytanie.

– Napijmy się…

Przeszły dwie kolejki, a ja nie mogłem z niego nic wyciągnąć. Siedział ponury i błądził myślami gdzieś daleko. To było do niego niepodobne. Wprawdzie Jurek to wielki chłop, ale nigdy nie pił wiele. Po pierwsze, dbał o organizm, a po drugie, miał zwyczajnie słabiutką głowę. Nieraz śmialiśmy się na imprezach, że jest modelem ekonomicznym. Jakby do ciężarówki włożyć silnik z małego kompaktu.

– Powiesz wreszcie, co jest grane? – zniecierpliwiłem się, kiedy przyniósł z baru następne kufle.

Mój świat się skończył – powiedział spokojnym głosem.

– Co? – wytrzeszczyłem na niego oczy. – Jaki świat?

Nie odzywałem się przez chwilę. Zastrzelił mnie tym wyznaniem. Jednak zaraz wziąłem się w garść. Jak mawiają Francuzi, w takich sprawach zawsze należy szukać kobiety.

– Coś z Jolką? – zapytałem.

Pokiwał głową, a potem podsunął mi telefon.

– Zobacz tych kilka SMS-ów. Pomyliła się i wysłała je do mnie…

„Najnowsza sesja zdjęciowa” – głosił pierwszy. Na ekranie pojawiły się selfie Jolki. Ładne, takie robione w lustrze. Miała na sobie sukienkę, wyglądała świetnie.

– Może to do ciebie? – spróbowałem coś wyjaśnić. – Kobiety czasem tak robią.

– Nigdy mi czegoś podobnego nie wysyłała – odparł. – Może na samym początku, jak się poznaliśmy. Zobacz następne.

Spojrzałem i przełknąłem ślinę. „Tylko dla ciebie, skarbie” – brzmiała wiadomość, a potem następowały takie dwie fotki, że stojący nad grobem impotent musiałby się ożywić.

– Jasny gwint – mruknąłem.

Czułem się wręcz głupio, widząc żonę kumpla zupełnie nagą i w pełnej namiętności pozie.

– To na pewno nie do ciebie?

– Odbiło ci? Zresztą zobacz jeszcze tę wiadomość.

Ostatnia na szczęście nie była ozdobiona fotografią, za to brzmiała „Mareczku, tęsknię”.

– Nie jestem raczej Mareczkiem, co? – spytał Jurek.

Miałem na końcu języka „może się pomyliła”, ale dałem sobie spokój. To byłoby absurdalne. No i ta „najnowsza sesja zdjęciowa”, podczas gdy nie było poprzednich. Nie wiedziałem, gdzie oczy podziać. To właśnie ja ich ze sobą poznałem. Z Jolką chodziłem do podstawówki, a potem liceum, wprawdzie po szkole kontakt się urwał, ale pewnego dnia spotkałem ją na mieście. Wyglądała zjawiskowo, jeszcze lepiej niż w klasie maturalnej. Dojrzałość najwyraźniej jej służyła.

Jurek otoczył ją murem miłości

Wymieniliśmy telefony, umówiliśmy się na kawę. Od razu uprzedzam, że nic z tych rzeczy, byłem wtedy jeszcze szczęśliwie żonaty. Ale pomyślałem od razu o Jurku. Po rozwodzie nie mógł sobie znaleźć miejsca, a taka kobieta…

Przypadli sobie do gustu od samego początku. Może nie był to wybuch uczuć z jej strony, ale mój przyjaciel wsiąkł na całego i dosłownie otoczył ją murem miłości. Nie minęło wiele czasu, jak przyszedł oznajmić, że się żeni. Trochę się wtedy zdziwiłem, bo jakoś poszło to piorunem.

– Człowieku, nie masz pojęcia, jaki jestem szczęśliwy!

Okazało się, że już zamieszkali razem w jej domu. Od czasu rozwodu Jurek gnieździł się z rodzicami.

– Trochę zaczęliśmy sobie działać na nerwy – roześmiał się. – Nic wielkiego, ale starzy potrafią wnerwić człowieka po czterdziestce tak samo jak za młodu. Ale ja do ciebie ze sprawą. Będziesz świadkiem na naszym ślubie?

Pewnie, że byłem. Uroczystość przebiegła szybko, jak to w magistracie, a potem udaliśmy się na dobry obiad w restauracji. Oboje wyglądali na szczęśliwych, a potem Jurek też nigdy się nie skarżył. Aż do pamiętnego wieczoru.

– Myślałem, że jest z tobą szczęśliwy – powiedziałem, kiedy Jolka trochę się uspokoiła.

– Jest! – zawołała. – Co mu odbiło?

– Chyba miał powody, żeby zacząć wątpić.

Opowiedziałem jej o SMS-ach i sesjach zdjęciowych. Była w szoku. Nie zdawała sobie sprawy, że pomyliła numery.

– Jezu! – jęknęła. – Gdzie on teraz może być? Jak mogłeś go zostawić samego?!

– Wsadziłem go do taksówki i podałem kierowcy adres – wyburczałem. – Widocznie wysiadł po drodze! Odgrażał się przedtem, że to wasz koniec, a w każdym razie zniknie z twojego życia, ale mówiłem ci przecież, że obiecał z tobą najpierw pogadać. Może się rozmyślił.

– To trzeba było z nim pojechać! – padła odpowiedź.

– To trzeba go było nie stukać po rogach!

Tego dnia Jolka zawiadomiła policję o zniknięciu męża.

Jurek zniknął

Niestety, Jurek zawsze był słowny. Zapowiedział, że nie będzie stawał do bezsensownej walki z rywalem, i tego się widocznie trzymał. Powiedział też, że usunie się z życia Jolki. Prawdę mówiąc, mam wyrzuty sumienia, że trochę zlekceważyłem jego słowa. Uznałem, że pewnie się dogadają, w końcu nie wiadomo, jak to naprawdę jest z jego żoną i tym całym Mareczkiem, trzeba by to wyjaśnić. Lecz mój przyjaciel nie zamierzał nic wyjaśniać, po prostu zniknął.

Przez następne dni, tygodnie i miesiące śledziłem kroniki kryminalne, jednak nie trafiłem na żaden ślad. Komórka oczywiście nie odpowiadała. Zastanawiałem się, czy Jurek nie zaczął gdzieś nowego życia. Mógłby się jednak odezwać do kumpla…

Minął rok, potem dwa. Życie toczyło się dalej. Odejście jednego człowieka, nawet najlepszego przyjaciela, nie zatrzymuje czasu w miejscu. Często jednak myślę, gdzie się podziewa Jurek. Jakby się zapadł pod ziemię. Jego rodzice o mało nie oszaleli, kiedy zniknął. Dobrze chociaż, że nie był jedynakiem, została im jeszcze córka, która ich wspierała. Ale dla matki i ojca takie wydarzenie jest zupełnym koszmarem.

Reklama

Dla mnie natomiast koszmarnym przeżyciem był pewien wiosenny dzień, parę miesięcy po odejściu Jurka. Zobaczyłem na ulicy Jolkę przylepioną do ramienia jakiegoś przystojniaka, pewnie Mareczka. Chciałem nawet podejść, nie zrobiłem tego jednak. W końcu to jej sumienie.

Reklama
Reklama
Reklama