Reklama

Aleks był moją pierwszą, prawdziwą, gorącą miłością. Kiedy więc mnie rzucił, zaledwie po pół roku znajomości, wpadłam w czarną rozpacz. Liczyłam na to, że bliscy będą mnie wspierać w tych trudnych chwilach. Tymczasem oni zlekceważyli moje uczucia. Dlaczego nie potrafili zrozumieć, że 18-latka też może mieć złamane serce?

Reklama

Znalazł sobie inną

Nic nie zapowiadało naszego rozstania. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej umawialiśmy się, że pójdziemy razem na imprezę urodzinową do koleżanki. Tak bardzo cieszyłam się na to wyjście! Aleks rozpoczął studia na innej uczelni, więc nie wszyscy moi znajomi zdążyli go poznać, a nawet zobaczyć. Chciałam wreszcie się nim pochwalić. Oczami wyobraźni widziałam, jak przyjaciółki na jego widok zielenieją z zazdrości, bo to naprawdę super przystojny i wesoły chłopak. I nagle, na dzień przed imprezą, zadzwonił do mnie i oświadczył, że jednak nigdzie ze mną nie pójdzie.

– Ale dlaczego? Masz szlaban w domu? Albo jakieś pilne zajęcia? – jęknęłam.

– Nie, wybieram się w tym czasie na koncert. Z Magdą – odparł.

– Jaką Magdą?!

Zobacz także

– Z moją nową dziewczyną. Sorry, Iwona, z nami koniec – rzucił i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, skończył rozmowę.

Byłam w szoku. Przez kilka minut wpatrywałam się tępo w komórkę i zastanawiałam, czy to, co przed chwilą usłyszałam, to prawda, czy tylko koszmarny sen. Kiedy nieco ochłonęłam, zadzwoniłam do Aleksa. Naiwnie wierzyłam, iż okaże się, że jednak śniłam i wcale nie rozmawialiśmy przez telefon, albo usłyszę, że to był tylko taki żart.

Aleks nie odebrał. Ani za pierwszym razem, ani za piątym, ani za dziesiątym. Zamiast tego przysłał SMS-a: „Przestań wydzwaniać, to naprawdę koniec”. Chyba dopiero wtedy zrozumiałam, że jednak nie śniłam…

Cały czas płakałam

Nie pamiętam dokładnie, co działo się potem. Wiem tylko, że rzuciłam się z płaczem na łóżko i ryczałam przez wiele godzin. Czułam się zdradzona, oszukana i okropnie poniżona. Tak bardzo potrzebowałam wsparcia, rady, pomocy. Liczyłam na to, że najbliżsi zrozumieją moje cierpienie. Niestety… Przez pierwsze dwa dni mama i moja starsza siostra Karolina jeszcze mnie pocieszały. A przynajmniej próbowały. Coś tam mówiły, że nie powinnam się przejmować Aleksem, że wkrótce poznam innego chłopaka i będę szczęśliwa. Ale potem chyba się znudziły. Gdy po raz kolejny, płacząc, powiedziałam, że chyba mi z tęsknoty serce pęknie, zaczęły mnie wyśmiewać. Zwłaszcza Karolina była bezwzględna.

– O matko, jeszcze nie zapomniałaś o tym gówniarzu? Przecież od waszego rozstania minął już miesiąc! – prychnęła.

– I co z tego… Ciągle kocham Aleksa… Jeśli do mnie nie wróci, chyba umrę – wychlipałam.

– Zapewniam cię, że nie umrzesz, młoda. Gdy byłam w twoim wieku, też nieszczęśliwie się zakochałam. I co? Żyję! I mam się świetnie. Przestań więc wreszcie wyć, bo to już zaczyna być nudne. To nie była żadna prawdziwa miłość. Na taką masz jeszcze czas. Jak będziesz starsza, to zrozumiesz – machnęła lekceważąco ręką i wsadziła nos w telefon, dając mi do zrozumienia, że nie ma ochoty dłużej ze mną gadać.

Gdy zrozpaczona pobiegłam do mamy, ta nawet mnie nie przytuliła.

– Kochanie, Karolina ma rację, dość już tych jęków i użalania się nad sobą. Zajmij się nauką, to ci ta miłość szybko przejdzie. Przypominam ci, że dopiero zaczęłaś studia. Jeśli teraz nie przysiądziesz porządnie nad książkami, to potem nie nadrobisz zaległości – ostrzegła.

Byłam sama ze swoją rozpaczą

Pobiegłam do swojego pokoju, bo nie byłam w stanie słuchać dłużej tych bzdur. Jak mogła wspomnieć o nauce, widząc, że mi serce krwawi? Byłam zawiedziona zachowaniem mamy i siostry. Oczekiwałam od nich pomocy i wparcia. A co słyszałam? Lekceważące komentarze i rady, od których niedobrze mi się robiło. Co ja mogłam poradzić na to, że ciągle kochałam Aleksa, że nie potrafiłam o nim zapomnieć? Chodziłam nawet pod jego uczelnię, żeby chociaż z daleka na niego popatrzeć. Chowałam się za krzakami po drugiej stronie ulicy i czekałam, aż wyjdzie.

Raz widziałam go z tą nową dziewczyną… Szli ulicą przytuleni, wpatrzeni w siebie. Myślałam, że z rozpaczy zwariuję, bo przecież niedawno to ja byłam na jej miejscu! Było mi tak źle, że postanowiłam jeszcze raz wyżalić się mamie i siostrze, choć w głębi duszy czułam, że to przyniesie więcej złego niż dobrego. I nie pomyliłam się, bo obie od razu na mnie napadły.

– No wiesz, nie spodziewałam się tego po tobie! Jak możesz się tak poniżać? Honoru nie masz? Po co za nim biegasz? Siedź w domu i zajmij się czymś pożytecznym! – ryknęła Karolina.

– Właśnie. Iwonka, ja muszę ci chyba dołożyć domowych obowiązków. Wtedy takie głupoty nie będą ci przychodzić do głowy – zawtórowała jej mama, a mi z bezsilności i złości chciało się wyć.

To chyba wtedy ostatecznie obiecałam sobie, że nie będę im więcej opowiadać o swoim cierpieniu. Bo i po co? Żeby znowu dostać po głowie? Wysłuchać kolejnej porcji złośliwości?

Duszę wszystko w sobie

Od tamtej rozmowy minęło kilka tygodni. Dotrzymałam słowa i skrywam swoje uczucia. Gdy wracam do domu, uśmiecham się i nie wspominam o ukochanym nawet słowem. Mama i Karolina odetchnęły z ulgą. Pewnie myślą, że miały rację i miłość wreszcie wywietrzała mi z głowy. Nic podobnego. Nadal bardzo kocham Aleksa, nadal za nim tęsknię, nadal za nim chodzę.

Reklama

Nie mam ochoty na spotkania z przyjaciółmi, nie mogę spać, uczyć się. Jak mama się dowie, to wpadnie w szał, ale naprawdę nie mam głowy do książek. Nie wiem już, co robić. Nie mogę sobie poradzić ze swoim cierpieniem. Chyba poszukam jakiejś bratniej duszy na portalach społecznościowych. Może tam znajdzie się ktoś, kto zrozumie, że taka młoda miłość też jest prawdziwa. I że nie można się z niej naśmiewać.

Reklama
Reklama
Reklama