„Kiedyś naiwnie myślałam, że taka teściowa to prawdziwy skarb. Szybko się przekonałam, że niezła z niej manipulantka”
„Zaczęło się niewinnie. Tłumaczyłam sobie, że to pewnie z troski. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że w moim małżeństwie są trzy osoby. I ja byłam tą najmniej ważną”.

- Redakcja
Na początku myślałam, że wygrałam los na loterii. Kamil był czuły, troskliwy, zabawny. Taki mąż to skarb – słyszałam od koleżanek, które z zazdrością patrzyły na to, jak otwiera mi drzwi, podaje płaszcz, dba o najmniejsze szczegóły. Byłam pewna, że w naszym małżeństwie niczego nie zabraknie. Nie spodziewałam się jednak, że tak naprawdę wzięłam ślub nie tylko z Kamilem, ale i z jego matką.
Zaczęło się niewinnie. Tłumaczyłam sobie, że to pewnie z troski, gdy teściowa urządzała nam mieszkanie według własnego gustu. Myślałam, że chce pomóc, gdy zostawiała w lodówce garnki pełne obiadu, jakbym sama nie umiała gotować. A potem zaczęła o wszystkim decydować. Od tego, jakie firanki powiesić, aż po decyzję, kiedy powinniśmy postarać się o dziecko. A Kamil? Stał z boku i tylko kiwał głową, zgadzając się na każde jej słowo. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że w moim małżeństwie są trzy osoby. I ja byłam tą najmniej ważną.
Łzy napłynęły mi do oczu
– Kochanie, to jak z tym wyjazdem na Mazury? Rezerwować domek? – zapytałam Kamila, gdy wieczorem usiedliśmy na kanapie.
Cieszyłam się na ten weekend we dwoje. Od dawna nie mieliśmy czasu tylko dla siebie, a ja naprawdę tego potrzebowałam. Kamil zawahał się, po czym odchrząknął i spojrzał na mnie niepewnie.
– No właśnie… Musimy to przełożyć. Mama dzwoniła, że coś jej się stało z kranem i muszę do niej pojechać.
Patrzyłam na niego, nie wierząc własnym uszom.
– Żartujesz, prawda? To tylko głupi kran! Możesz wezwać hydraulika!
– No ale wiesz, mama nie lubi obcych w domu… Poza tym mówi, że sama sobie nie poradzi – jego ton był błagalny, jakby prosił mnie o zrozumienie.
– A ja? – rzuciłam, czując narastającą wściekłość. – Pomyślałeś o mnie?
Westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi.
– To tylko weekend. Pojedziemy kiedy indziej…
Wtedy pękłam.
– Kiedy?! Kiedy twoja mama raczy nam pozwolić?! Ile razy mamy przekładać nasze plany przez twoją matkę?!
– Nie przesadzaj! – rzucił nerwowo. – Ona po prostu mnie potrzebuje.
– A ja? Ja cię nie potrzebuję?! – krzyknęłam.
Patrzył na mnie, jakbym mówiła w obcym języku. Nie rozumiał. Nie chciał rozumieć.
– Wiesz co? Może lepiej od razu się tam przeprowadź. Będzie ci łatwiej.
Rzuciłam telefon na stolik i wyszłam z salonu, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Wpadłam w furię
Nie spałam prawie całą noc. Przekręcałam się z boku na bok, wsłuchując się w miarowy oddech Kamila, który najwyraźniej nie miał problemów ze snem. Jakby nasza kłótnia nic dla niego nie znaczyła. Jakby było oczywiste, że to ja przesadzam. Następnego dnia postanowiłam coś z tym zrobić. Musiałam porozmawiać z teściową i jasno wyznaczyć granice. Pojechałam do niej sama. Otworzyła mi w progu jak zwykle elegancka, w nieskazitelnie uprasowanej bluzce. Uśmiechnęła się z wyższością, jakby doskonale wiedziała, po co przyszłam.
– Co za niespodzianka! – rzuciła przesłodzonym tonem. – Kamil mówił mi, że wczoraj wieczorem miałaś jakieś humorki.
Zacisnęłam zęby.
– Chciałam porozmawiać – powiedziałam chłodno, wchodząc do środka.
Usiadłyśmy przy stole w kuchni. Nie owijałam w bawełnę.
– Przestań ingerować w nasze życie.
Jej brwi uniosły się wysoko.
– Ja? Ingerować? Przecież ja tylko pomagam!
– Pomoc to dawanie wyboru, a nie narzucanie się – syknęłam. – Nie możesz ciągle ustawiać naszego życia pod siebie.
Teściowa zmrużyła oczy, a na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech.
– A może to ty masz problem. Może nie potrafisz być dobrą żoną?
Poczułam, jak krew uderza mi do głowy.
– Co?!
– Kamil zasługuje na kogoś, kto rozumie rodzinne wartości. A nie na egoistkę, która próbuje go od nich odciąć.
Zerwałam się na równe nogi, czując, jak trzęsą mi się ręce. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, trzaskając drzwiami. Tego wieczoru próbowałam jeszcze raz przemówić Kamilowi do rozsądku. Ale on? On tylko westchnął i powiedział:
– No ale mama nic takiego złego nie zrobiła.
Wtedy już wiedziałam. Z nią nie wygram.
Przestałam się oszukiwać
Od rozmowy z teściową minęło kilka dni, ale nic się nie zmieniło. A może właśnie się zmieniło. Przestałam się oszukiwać. Kamil coraz częściej wracał późno, tłumacząc się, że „mama go zatrzymała na herbatę” albo „musiał jej coś pomóc”. Kiedy próbowałam zacząć rozmowę, przewracał oczami albo mówił, że się czepiam. Aż pewnego wieczoru, kiedy wychodził z łazienki, jego telefon zawibrował na stole. Spojrzałam na ekran. „Mama”. Nie jestem osobą, która grzebie w cudzych wiadomościach. Ale tym razem… miałam dość. Kliknęłam.
„Oczywiście, że zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, mamo. Natalia czasem przesadza, ale nie martw się, jakoś to ogarnę”.
Zrobiło mi się zimno. Wstałam, wzięłam telefon i weszłam do sypialni, gdzie Kamil właśnie zakładał koszulkę.
– „Jakoś to ogarniesz”? – rzuciłam, trzymając telefon w ręce.
Spojrzał na mnie, zaskoczony.
– Dlaczego czytasz moje wiadomości?
– Naprawdę to jest teraz twój problem?! – wrzasnęłam. – Ty nie masz żony. Masz matkę.
Patrzył na mnie zdezorientowany, jakbym mówiła w obcym języku.
– O czym ty mówisz?
– O tym, że podjąłeś decyzję. Wybrałeś ją. A ja nie zamierzam być trzecią osobą w swoim własnym małżeństwie.
Wzięłam głęboki oddech, spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam najważniejsze słowa w moim życiu:
– Składam pozew o rozwód.
Kamil pobladł.
– Nie wygłupiaj się…
– Jestem śmiertelnie poważna.
Widziałam, jak panika w jego oczach zamienia się w gniew.
– Przecież nic się nie stało!
Zaśmiałam się gorzko.
– I to jest właśnie problem. Dla ciebie naprawdę nic się nie stało.
Odwróciłam się i wyszłam. Nie zamierzałam się oglądać.
Teściowa uśmiechała się fałszywie
Nie miałam wątpliwości. Chciałam się rozwieść. Spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyprowadziłam się do przyjaciółki. Kamil próbował dzwonić, pisać, ale ignorowałam go. Po kilku dniach wiadomości przestały przychodzić. Zrozumiał, że nie rzucam słów na wiatr. Tylko jedna rzecz mnie jeszcze czekała. Ostatnia rozmowa z teściową. Pojechałam do niej bez zapowiedzi. Otworzyła mi jak zwykle elegancka i pewna siebie.
– O, wreszcie przyszłaś porozmawiać jak dorosła kobieta – powiedziała z fałszywym uśmiechem. – Kamil mówił mi o twoich histeriach.
Nie odpowiedziałam. Weszłam do środka i spojrzałam jej prosto w oczy.
– Wygrałaś. Masz syna tylko dla siebie.
Zmarszczyła brwi, jakby udawała, że nie rozumie.
– Nie przesadzaj, dziecko…
– Nie jestem twoim dzieckiem – syknęłam. – I nie przesadzam. Składam pozew o rozwód.
Na twarzy teściowej pojawiła się wyraźna satysfakcja.
– No cóż, lepiej teraz niż później. Kamil zasługuje na kobietę, która rozumie rodzinne wartości.
Prychnęłam.
– Nie, Kamil zasługuje na ciebie. Bo tylko z tobą potrafi żyć.
Przez sekundę wydawało mi się, że coś w niej drgnęło. Że może dotarło do niej, jak bardzo zniszczyła życie własnemu synowi. Ale zaraz wzruszyła ramionami i poprawiła mankiet bluzki.
– Dobrze, że sama to zrozumiałaś.
Ostatni raz spojrzałam na nią i bez słowa wyszłam. Nie wiedziałam, czy Kamil kiedykolwiek zrozumie, że przez matkę stracił żonę. To nie był już mój problem.
W końcu poczułam spokój
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, czułam spokój. Nie smutek, nie żal. Spokój. Jakby wreszcie ktoś zdjął ze mnie ciężar, którego dźwigać już nie miałam siły. Kamil próbował mnie zatrzymać. Dzwonił, pisał, przyszedł nawet raz do mieszkania mojej przyjaciółki. Ale nie dlatego, że mnie kochał. Nie dlatego, że nagle coś zrozumiał. Po prostu bał się samotności. Na pierwszej rozprawie wyglądał jak cień samego siebie. Chudy, z podkrążonymi oczami, błądzący wzrokiem po sali. Ale kiedy sędzia zadał mu pytanie o powód rozpadu małżeństwa, powiedział tylko:
– Po prostu… nie wyszło.
Nie wyszło. Uśmiechnęłam się pod nosem. To było wszystko, co potrafił z siebie wydusić. Nie, że poświęcał całe nasze życie dla matki. Nie, że mnie ignorował, pomijał, usuwał na margines. Nie, że pozwolił matce decydować o wszystkim. Nie. Po prostu nie wyszło. I dobrze. Rozwód dostaliśmy szybko. Teściowa pewnie otworzyła wino na wieczór, świętując, że jej synek wreszcie się mnie pozbył. A ja? Ja czułam się wolna. Przez lata żyłam w cieniu kobiety, której nawet nie próbowałam pokonać. Bo to nie była walka między mną a nią. To była walka, której Kamil nawet nie chciał podjąć. Ale to już nie moja historia. Moja historia zaczęła się dopiero po rozwodzie.
Natalia, 32 lata