Reklama

Nie jestem jedną z tych kobiet, które co roku wylewają wosk i sprawdzają, czy ich przyszły mąż będzie miał na imię Bartek, czy może Krzysztof. Nigdy mnie to nie bawiło. Zresztą, moje życie nie przypominało bajki. Dlatego, kiedy koleżanka z pracy zaprosiła mnie na andrzejkowy wieczór wróżb w jakimś klubiku pod miastem, miałam ochotę zbyć ją śmiechem.

– Nie bądź taka sztywna. Trochę magii ci nie zaszkodzi – rzuciła Renata.

Pokręciłam głową, a potem pomyślałam, co mi tam szkodzi trochę się pośmiać. Nie wiedziałam jeszcze, że te wróżby okażą się... prorocze. I że przez kolejne miesiące będę do nich wracać z coraz większym niepokojem.

Nie było mi do śmiechu

Poszłam tam przekonaniem, że będzie żenująco. I było. Długa sala, światła przygaszone, gdzieniegdzie świece, jakaś kobieta w pelerynie udająca wróżkę i stolik ze szklanką wody, „żeby oczyścić energię”. No błagam.

– Marcelina! – pisnęła Renata. – Dobrze, że jesteś! Idziemy do wróżki!

Chyba żartujesz – prychnęłam.

– Nie, serio. Ja już byłam i powiedziała, że mam uważać na ognistych facetów i że przyjdzie do mnie niespodziewany pieniądz!

– Tak, jasne – rzuciłam i już miałam się odwrócić, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek.

Pani kolej – usłyszałam.

Wróżka patrzyła na mnie dziwnie spokojnie. Usiadłam naprzeciwko, z jednej strony rozbawiona, z drugiej... lekko zaniepokojona. Może przez ten jej wzrok. Zbyt przenikliwy jak na amatorskie przedstawienie.

– Masz poplątane ścieżki – zaczęła, nie zerkając w karty. – Ale zmiana już blisko. Pojawi się mężczyzna. Niekoniecznie ten, którego znasz. I zdrada. Z dwóch stron.

– Co? – parsknęłam, choć serce nagle przyspieszyło. – Karty tak mówią?

– Nie tylko karty. Boisz się zmian, ale one i tak przyjdą. I jedna kobieta cię oszuka. Bliska. Uważaj na nią.

Zamrugałam. Nagle wcale nie było mi do śmiechu.

Możesz teraz wylosować jedną kartę – powiedziała. – Ona pokaże, jak się to zacznie.

Wyciągnęłam trzecią od lewej strony.

– Prawda cię zaboli – powiedziała. – I to będzie początek twojej wolności.

Coś mi nie pasowało

Po wróżbach planowałyśmy iść na pizzę, ale nie miałam ochoty. Miałam dość. Wcześniej wróciłam do domu. Wróżka mogła być oszustką, jasne. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Może dlatego, że to, co powiedziała, nie było aż tak oczywiste.

I co ci wyszło? – zapytała mnie Renata dwa dni później w pracy.

– Że czeka mnie zdrada i zdradziecka przyjaciółka – rzuciłam beznamiętnie, stukając w klawiaturę. – Super wiadomości na wieczór, nie?

– Uuu… dramatycznie. A kto niby miałby cię zdradzić?

– Nie wiem, może mój wiecznie nieobecny chłopak?

– Przecież Paweł cię kocha… – powiedziała, ale jakoś bez przekonania.

Coś mi nie pasowało. Bo skąd ten cień wahania? Spojrzałam na nią uważnie. Odwróciła wzrok i udawała, że fascynuje ją plama po kawie na biurku. Serio? Czyżby to ta „bliska kobieta”?

– A ty nie masz mi czegoś do powiedzenia? – spytałam niby żartem, ale tonem, który nie zostawiał złudzeń.

Zawahała się, a potem parsknęła śmiechem.

– Ty chyba nie myślisz… Boże, Marcelina! Nie, nie, absolutnie nie. Ja z twoim Pawłem? Zwariowałaś?

Zwariowałam? A może właśnie zaczęłam widzieć wyraźniej?

– Dobra, spoko – ucięłam. – Po prostu zapytałam.

Od tamtej chwili coś we mnie pękło. Nie ufałam już ani jej, ani jemu. A wróżka… może nie była taka oderwana od rzeczywistości.

Nie miałam już wątpliwości

Zaczęłam obserwować Renatę. I to był najgorszy błąd – bo kto szuka, ten znajdzie. I ja znalazłam. Nie nagie zdjęcia w telefonie, nie list miłosny. Znalazłam coś gorszego. Ich spojrzenia.

– Gdzie byłeś? – zapytałam znienacka, kiedy wrócił wieczorem, niby zmęczony, ale jakby za bardzo zadowolony z życia.

– U Wojtka. Graliśmy w na kompie. Czemu pytasz?

– Bo Wojtek wrzucił relację z kina. Z dziewczyną.

Zawahał się tylko przez sekundę, ale wystarczyło.

– Może potem byli. Wiesz, nie musimy się nawzajem rozliczać z każdej godziny, prawda?

– Nie musimy – przyznałam, patrząc mu prosto w oczy. – Ale może warto.

Nie powiedział nic. Wziął prysznic i poszedł spać. Nazajutrz w pracy Renata wcale nie zaczęła mnie unikać. Przeciwnie. Stała się zbyt… miła.

– Może wyskoczymy na babskie pogaduchy po pracy? – zaproponowała.

– Dziś nie mogę – odpowiedziałam chłodno. – Muszę ogarnąć sprawy sercowe.

– Och… – zawiesiła głos. – Mam nadzieję, że wszystko okej?

Uśmiechnęłam się sztucznie.

– Na razie jeszcze tak.

A potem ich zobaczyłam. I nie miałam już wątpliwości. Wróżka miała rację.

Podjęłam decyzję

Nie zrobiłam awantury. Nie wbiegłam do mieszkania z wrzaskiem i nie rzuciłam mu telefonu o ścianę. Zamiast tego wróciłam do siebie, zrobiłam herbatę i przez godzinę patrzyłam w okno. Czekałam, aż wróci. Chciałam zobaczyć jego twarz, kiedy zrozumie, że wiem. I że nie zamierzam udawać. Wrócił po dwudziestej trzeciej.

Nie śpisz jeszcze? – rzucił.

– Nie – odparłam spokojnie. – Zasiedziałeś się z Renatką?

Zamarł.

– Słucham?

– Nie udawaj. Widziałam was. Renatka była taka rozanielona. Jakby właśnie wygrała los na loterii. Może rzeczywiście wygrała?

– To nie tak…

– To dokładnie tak – przerwałam mu. – I wiesz co? Nawet nie jestem zła. Żałuję tylko, że nie posłuchałam tej wróżki wcześniej.

Paweł wyglądał jak zbity pies.

– To się po prostu… zdarzyło. Nie planowaliśmy tego. Od miesięcy między nami się nie układało.

Bez słowa wstałam i sięgnęłam po walizkę.

Gdzie idziesz?

– Tam, gdzie nie będę słyszeć kłamstw. Do siebie.

– Proszę, wszystko ci wyjaśnię…

– Nie. Teraz to ja decyduję. I zaczynam od nowa.

Nie chciałam jej znać

Pojechałam do babci. Dawno u nie nie byłam. W mieszkaniu pachniało kurzem i suszonymi ziołami. Idealne miejsce na rekonwalescencję po emocjonalnym tsunami. Tydzień później spodziewałam się kuriera. Gdy ktoś zapukał do drzwi, od razu otworzyłam. To była ona. Renata stała przed drzwiami jak uczennica przy tablicy, z opuszczonymi rękami i miną winnej.

Masz odwagę tu przychodzić? – wycedziłam przez zęby.

– Chciałam przeprosić. Wiem, że to okropne, co zrobiłam. To się po prostu wydarzyło. Paweł… on powiedział, że między wami już nic nie ma…

– A ty mu uwierzyłaś, bo chciałaś uwierzyć – przerwałam jej. – Wiesz, co jest najgorsze? Nie to, że mnie zdradziliście. Tylko to, że myślałam, że jesteś moją przyjaciółką.

– Ja też tak myślałam… ale jakoś tak… – urwała.

– Oszczędź mi. Już mnie nie interesuje, co sobie myślałaś. Wiesz, co mnie interesuje? Że wróżka mnie ostrzegła. I że ty byłaś tą „bliską kobietą”, która mnie zdradzi.

Zbladła. A ja dodałam:

– A teraz proszę, odejdź.

Nie protestowała. Zamknęłam za nią drzwi, a potem zrobiłam sobie herbatę. Usiadłam przy stole i wyjęłam kartkę, którą wróżka kazała mi zachować.

„Prawda cię zaboli, ale będzie początkiem wolności”.

Uśmiechnęłam się. Bo wiedziałam, że to właśnie się zaczęło.

Odzyskałam spokój

Minęły trzy miesiące. Przez pierwsze tygodnie spałam z telefonem pod poduszką. Jakbym po cichu liczyła na to, że zaraz zadzwoni Paweł i powie, że to był żart. Nie zadzwonił. Ani on, ani ona. I dobrze. W pracy było niezręcznie, ale szybko przestało mnie to ruszać. Renata w końcu przeniosła się do innego działu. Podobno już nie spotyka się z Pawłem. Za to ja znów spotkałam raz wróżkę. Tym razem nie była w pelerynie, tylko w swetrze i piła herbatę z cytryną.

Pamięta mnie pani? – zapytałam, podchodząc niepewnie.

Spojrzała na mnie i skinęła głową z lekkim uśmiechem.

– Prawda, która boli, ale daje wolność.

– Tak – przyznałam. – Spełniło się wszystko, co pani powiedziała.

– A teraz?

– Teraz... pierwszy raz od dawna jest mi dobrze samej ze sobą.

– I o to chodziło – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Czasem najważniejsza wróżba to ta, która uczy nas, że nie trzeba się nikomu tłumaczyć z tego, co czujemy.

Nie potrzebuję już kart, by wiedzieć, że będzie dobrze. Bo już jest.

Marcelina, 31 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama