„Sądziła, że z moimi wymaganiami nie znajdę faceta. Dojrzały Polak bez nałogu to faktycznie towar deficytowy”
„Nie mogłam przestać myśleć o kwiatach i liściku. Zastanawiałam się, kto mógłby być na tyle odważny, aby zostawić coś takiego, a jednocześnie na tyle tajemniczy, żeby się nie ujawniać. Kolejnego dnia, gdy znów znalazłam się w altanie, moje serce przyspieszyło”.

- Redakcja
Zawsze ceniłam sobie chwile spędzane w altanie na końcu ogrodu. Tam czułam się wolna. Przeglądałam książki, wpatrywałam się w gwiazdy i pozwalałam myślom płynąć. Często dyskutowałam o tym z Kingą, moją przyjaciółką, która uważała moje upodobania za co najmniej dziwne. Wolałam spokój wieczoru niż hałas kawiarnianych rozmów. Mówiła, że nigdy nikogo nie znajdę, jeśli nie wyjdę do ludzi. Ja jednak zawsze wierzyłam, że to właśnie tam odnajdę coś, co inni przeoczają.
Moje serce zabiło szybciej
Tamtego wieczoru, gdy dotarłam do altany, czekała na mnie niespodzianka. Na drewnianym stole leżał bukiet białych róż. Obok kwiatów znalazłam liścik.
„Dla tej, która potrafi słuchać ciszy”.
Moje serce zabiło szybciej. Byłam zaskoczona, zdezorientowana, ale i podekscytowana. Pierwszą myślą było, że to sprawka Kingi i jej kolejny dowcip, mających na celu wyrwać mnie z mojego schronienia. Następnego dnia zapytałam ją o to wprost.
– To twoja sprawka z tymi różami? – zaczęłam, próbując brzmieć neutralnie.
– Jakimi różami? – odparła, unosząc brew z zaciekawieniem.
Opowiedziałam jej o liściku i kwiatach.
– To nie ja. Ale... może masz tajemniczego wielbiciela! – zaśmiała się.
Nie byłam pewna, czy wierzyć jej zapewnieniom, ale musiałam przyznać, że myśl o tajemniczym adoratorze była kusząca. Ekscytacja mieszała się z lekkim niepokojem, a ja nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Byłam zaintrygowana
Tamtego wieczoru nie mogłam przestać myśleć o kwiatach i liściku. Zastanawiałam się, kto mógłby być na tyle odważny, aby zostawić coś takiego, a jednocześnie na tyle tajemniczy, żeby się nie ujawniać. Kolejnego dnia, gdy znów znalazłam się w altanie, moje serce przyspieszyło na widok kolejnej wiadomości.
„Nie każdy, kto stoi w cieniu, pozostaje niezauważony”.
Ten napis zaintrygował mnie jeszcze bardziej. Ewidentnie ktoś chciał bawić się ze mną w kotka i myszkę. Próbowałam wytypować osoby, które mogłyby coś takiego zrobić. Kto mógł obserwować mnie na tyle uważnie, by wiedzieć o mojej miłości do ciszy i samotności? W głowie przewijały się twarze: kelner z kawiarni, który zawsze był miły, nieznajomy z biblioteki, który zawsze siedział w tym samym kącie co ja... Ale prawda była taka, że byłam zbyt pochłonięta własnymi myślami, by zwracać uwagę na innych.
Coś we mnie drgnęło
Ciekawość nie dawała mi spokoju i rozpoczęłam swoje małe poszukiwania. Zaczęłam przyglądać się wszystkim mężczyznom w swoim otoczeniu, szukając jakichkolwiek oznak, które mogłyby wskazywać na tajemniczego wielbiciela. W kawiarni, zamiast zatapiać się w lekturze, obserwowałam kelnera, który zawsze zdawał się zwracać na mnie szczególną uwagę. W bibliotece znów natknęłam się na tego samego nieznajomego, który podnosił wzrok, gdy przechodziłam obok. Nawet kolega Kingi, z którym czasem się spotykałam, wydawał się być bardziej zainteresowany niż zwykle.
Jednak mimo wszystkich tych spekulacji, wciąż nie wiedziałam, kto jest moim adoratorem. Moja ciekawość rosła z każdym dniem, a myśli krążyły wokół tej tajemniczej zagadki. Rozważałam i analizowałam wiele opcji, ale żadna nie wydawała się właściwa. Ku mojemu zdumieniu, następnego dnia w altanie czekał kolejny liścik.
„Czasem to, czego szukasz, jest bliżej, niż myślisz”.
Tym razem coś we mnie drgnęło. Może rzeczywiście patrzyłam nie tam, gdzie powinnam? Nie potrafiłam dostrzec osoby, która była tuż pod moim nosem.
Czekałam na znak
Postanowiłam, że nadszedł czas, by zmierzyć się z rzeczywistością. Tego wieczoru, w altanie, zamiast po prostu przeglądać książki i marzyć, postanowiłam czekać na jakikolwiek znak. Liczyłam, że osoba, która zostawia mi te liściki, w końcu się ujawni. Siedziałam tam przez kilka godzin, otulona ciszą, wsłuchując się w szum liści i odgłosy nocy.
Czas mijał, a moja cierpliwość była wystawiona na próbę. W końcu, z pewnym rozczarowaniem, postanowiłam wrócić do domu. W drodze powrotnej, gdy zamykałam furtkę ogrodu, kątem oka dostrzegłam cień przy drzewie. Przystanęłam, zmarszczyłam brwi, wpatrując się w postać. To był Adam. Stał tam, jakby coś go przykuło do miejsca. Nasze spojrzenia się spotkały i nagle zdałam sobie sprawę, że patrzyłam na niego inaczej niż dotychczas – z pewnym zaciekawieniem. Mój sąsiad zawsze był w moim otoczeniu, a jednak nigdy nie poświęciłam mu więcej uwagi. Może to właśnie on był tajemniczym adoratorem, którego szukałam? Nieznajomym, który przez cały czas był bliżej, niż mogłam przypuszczać.
Miałam pewne obawy
Musiałam potwierdzić swoje przypuszczenia. Postanowiłam zaryzykować. Następnego dnia wieczorem, w altanie, zostawiłam krótki liścik.
„Usiądź ze mną juto przy pełni księżyca”.
Byłam podekscytowana i jednocześnie pełna obaw. Co, jeśli się mylę? Co, jeśli mój wielbiciel nie jest kimś, kogo jestem gotowa zaakceptować? Ale chęć odkrycia prawdy była silniejsza. Następnej nocy znów siedziałam w altanie. Czekałam. I wtedy usłyszałam kroki. Serce zabiło mi mocniej. W cieniu drzew pojawiła się postać. To był Adam. Wszedł niepewnie, jakby nie był pewien, czy to odpowiedni moment.
– To naprawdę ty? – zapytałam cicho, gdy usiadł obok mnie.
– Tak – odpowiedział, a jego głos był równie delikatny, jak wiatr muskający liście.
Rozmowa, która się między nami wywiązała, była pełna napięcia, ale i... czułości. Za zdumieniem odkryłam, że Adam był bardziej wrażliwy i ciepły, niż przypuszczałam. To on przez cały czas był moim tajemniczym adoratorem, a ja przez lata nie dostrzegałam jego obecności.
Byłam zaskoczona
Siedząc w altanie obok Adama, poczułam, że świat nagle nabrał innego wymiaru. Byłam zaskoczona jego obecnością. Ta cała sytuacja uświadomiła mi, że czasem najcenniejsze rzeczy są w zasięgu ręki, tylko trzeba chcieć je dostrzec.
– Nie wiedziałam, że potrafisz być taki tajemniczy – zażartowałam, próbując rozładować napięcie.
Adam roześmiał się, a ja poczułam ciepło w sercu.
– Czasami trzeba zrobić coś odważnego, żeby być zauważonym – odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Nie wiedziałam, co dokładnie czułam. Byłam zaskoczona, ale i szczęśliwa. Przeszło mi przez myśl, że może całe to poszukiwanie było niepotrzebne, skoro osoba, której szukałam, i której pragnęłam, była tuż obok mnie. A może właśnie dzięki temu doceniłam obecność sąsiada? Adam nieśmiało zaproponował wspólny spacer, a ja się zgodziłam. W milczeniu przemierzaliśmy ulice, ciesząc się swoją obecnością.
Nie wiedziałam, jak potoczy się nasza relacja. Może to była szansa, by odkryć, co naprawdę kryje się w naszych sercach. A może było to jedynie ulotne, magiczne spotkanie. Ale jedno było pewne – już nigdy nie spojrzę na Adama tak samo, jak wcześniej.
Lena, 29 lat