Reklama

Staruszka otarła łzy.

Reklama

– Bardzo mi pani pomogła.

O wiele łatwiej będzie mi teraz żyć, kiedy wiem, że Stefkowi jest dobrze na tamtym świecie – wyszeptała.

Uśmiechnęłam się, zmęczona po całym dniu pracy. Starsza pani wyciągnęła nad stołem dłonie i uścisnęła mnie mocno.

Powiem szczerze, że do tej wizyty namówiła mnie koleżanka. Nie chciałam iść, dotąd nie wierzyłam w takie sprawy. Ale tak bardzo tęsknię za moim mężem. Pomyślałam więc, co mi szkodzi spróbować. Jeszcze raz bardzo pani dziękuję.

Zobacz także

Odprowadziłam klientkę do drzwi

Na szczęście dzisiaj to była ostatnia. Zamknęłam oczy i oparłam się plecami o drzwi. Od miesiąca nie miałam wolnej chwili dla siebie. Zmęczenie, napięcie i samotność coraz bardziej dawały o sobie znać. A taki stan ducha w pracy nie pomagał. Postanowiłam, że muszę się zrelaksować. Poszłam do łazienki i odkręciłam nad wanną kran z gorącą wodą. Potem nasypałam soli i wlałam kilka kropel olejku zapachowego. Przez następną godzinę brałam długą, gorącą kąpiel.

W sypialni wytarłam się i wypiłam jeszcze kieliszek wiśniowego wina. Smakował mi, więc nalałam sobie drugi. Kiedy odstawiałam pusty kieliszek, nieoczekiwanie rozbolała mnie głowa.

W moje żyły wlewała się magiczna mikstura

Pomyślałam, że być może dobrze byłoby zjeść kolację. Uświadomiłam sobie, że tego dnia jadłam tylko śniadanie. Może stąd owo zmęczenie i ból? Nie czułam się najlepiej. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Od alkoholu? Ale nagle poczułam takie zmęczenie, że przeszła mi ochota na jedzenie. Chciałam jak najszybciej się położyć, jakby od tego zależało moje życie.

Dotarłam do sypialni, położyłam się na łóżku. Wkrótce ból głowy ustąpił, zmęczenie też. Miałam wrażenie, że w moje żyły wlewa się magiczna mikstura, która uwalnia mnie od wszystkich niedomagań. Na moment wróciłam myślami do staruszki, która parę miesięcy temu straciła męża. Miałam niewątpliwą satysfakcję, że potrafiłam pomóc i wywołać na jej twarzy radosny uśmiech. Tak, to było coś.

Jasnowidząca i spirytystka… Tak postrzegają mnie ludzie. Ja jednak jestem po prostu doskonałym psychologiem i mam intuicję. Nie wiem, czy ja sama wierzę w życie pozagrobowe. Moi klienci wierzyli na pewno, zwłaszcza po seansach, gdy słuchając podszeptów intuicji, mówiłam im dokładnie to, co chcieli wiedzieć.

Niekiedy moja intuicja była wprost niesamowita. I wtedy zaczynałam się zastanawiać, czy przypadkiem duchy nie przychodzą do mnie naprawdę. Na przykład sprawa sprzed kilku dni, z mężem jednej z klientek. Zmarł nagle kilka tygodni temu. Zostawił wiele niezałatwionych spraw. W dniu swojej śmierci włożył ważne dokumenty do skrytki bankowej. W kilkanaście minut potem zginął w wypadku samochodowym, zabierając do grobu numer skrytki i adres banku. Jego żona przyszła do mnie, by dowiedzieć się od ducha męża, jak znaleźć te dokumenty.

Kiedy usłyszałam, czego kobieta ode mnie chce, przez moment nie wiedziałam, jak zareagować – no bo skąd miałabym znać takie szczegóły. Ale nie mogłam powiedzieć, żeby sobie poszła, bo dziś nie mam nastroju. No cóż, na swoją opinię pracuje się latami. Pomedytowałam chwilę i weszłam w trans. Miałam nadzieję, że intuicja podszepnie mi jakieś rozwiązanie… Kiedy milczenie przeciągało się, a klientka zaczynała już niespokojnie wiercić się na krześle, niespodziewanie dla samej siebie, z bijącym sercem podałam jej potrzebne informacje. Dwa dni później dostałam telefon z podziękowaniami.

Fantazja poniosła mnie aż nad Morze Śródziemne

Dosyć już! Po kilku oddechach oczyszczających umysł z natłoku myśli, poczułam, jak ogarnia mnie ukojenie. Wtedy znowu przyszły tamte wyobrażenia o mężczyźnie, którego chciałabym spotkać. Czasem żałowałam, że u mojego boku nie ma faceta, którego mogłabym kochać. Czasami jakiś się pojawiał, ale zawsze było to jedynie coś przelotnego. Wszelkie próby zakochania się, kończyły się niepowodzeniem.

Nie byłam jak inne kobiety. Wiem, że mój sposób myślenia i zachowania sprawiał, że mężczyźni czuli się przy mnie nieswojo. Już przy pierwszym spotkaniu potrafiłam przejrzeć na wylot nawet największego twardziela. Jak dla mnie wszyscy, których dotąd spotkałam, mieli zbyt wiele wad. Sama też, naturalnie, nie byłam od nich wolna, ale swoje ułomności tolerować musiałam. Cudzych nigdy!

Tego wieczoru fantazja poniosła mnie nad Morze Śródziemne. Leżałam na plaży w promieniach zachodzącego słońca. Do brzegu dobijał jacht… A może to był piękny żaglowiec? To było niesamowite, że moja wyobraźnia potrafiła wyczarować tak realistyczne obrazy. Moje dłonie zaczęły powolny spacer po brzuchu, piersiach… Nieoczekiwanie jakiś cień przysłonił słońce. Odwróciłam głowę, żeby dostrzec przyczynę. Obok stał ekscytujący żeglarz o czarnych oczach, wysoki, miał kędzierzawą czuprynę i jednodniowy zarost na policzkach. Byłam ciekawa, czy gdyby mnie pocałował, poczułabym drapanie jego brody? Nieznajomy przysiadł na piasku obok. Powoli zaczął przesuwać dłonią po moim rozgrzanym brzuchu. Potem pochylił się i zaczął mnie całować. Jego broda bardzo mnie kłuła, ale nie było to przykre uczucie.

Szkoda, że jutro już cię nie będzie – mruknęłam przez rozchylone i gotowe do pocałunku usta.

– Skąd jesteś tego taka pewna? – usłyszałam w odpowiedzi.

Otworzyłam gwałtownie oczy. Teraz dopiero zorientowałam się, że moje dłonie wcale nie leżały na moim ciele! A przecież wyraźnie czułam ciepły oddech muskający moją skórę i ciężar spoczywających na moich piersiach czyichś rąk!

Usiadłam na łóżku i zapaliłam nocną lampkę. W sypialni rozświetlonej bladoróżowym światłem nie było nikogo. Skotłowana pościel wyraźnie świadczyła o gorączce miłości… Miłości?

Zaśmiałam się nerwowo.

– Nie bądź głupia – powiedziałam głośno sama do siebie. – Po prostu twoja wyobraźnia dzisiaj lepiej pracowała. Chyba nie wierzysz w duchy?

Moim ostatnim klientem był tego dnia dziwny mężczyzna

Następnego dnia przyjęłam więcej klientów niż zazwyczaj. Byłam bardziej spięta, a jednocześnie moja intuicja pracowała sprawniej niż kiedykolwiek. Niemal czytałam w cudzych myślach i… miałam wrażenie, że słyszę słowa wypowiadane przez wezwane z zaświatów duchy. Ale przecież wcale nie byłam pewna, czy istnieją. To tylko moja wyobraźnia, intuicja… A ja jestem tak naprawdę tylko oszustką. Z dobrymi intencjami, co prawda, ale zawsze.

Kiedy wyszedł ostatni klient, przez moment miałam ochotę wybiec z domu i udać się dokądkolwiek, byle w tłum ludzi. Chciałam się w niego zanurzyć, obijać o przechodzących obok i mieć świadomość, że nikt już ode mnie niczego nie oczekuje.

Zamknęłam drzwi wejściowe, wróciłam do salonu i zmartwiałam. Przy komodzie stał mężczyzna i oglądał wiszące na ścianie ryciny.

– Kim pan jest? Skąd pan się tu wziął? – spytałam nerwowo. – Myślałam, że wszyscy klienci już wyszli.

Odwrócił się i uśmiechnął.

– Proszę wybaczyć, chciałem być ostatni. Moja sprawa jest dość… nietypowa.

Czy mówiłam już, że bardzo lubię słownych facetów?

Miał miły, ciepły głos. Natychmiast go polubiłam, co było raczej dziwne, zważywszy na moje dotychczasowe niezbyt miłe doświadczenia z facetami. Spojrzałam na nieznajomego przenikliwiej i nie zauważyłam żadnych oznak fałszu, wewnętrznego zakłamania i niepewności siebie, które sprawiały, że mężczyźni byli zazwyczaj tacy aroganccy. Ten był po prostu pogodzony z samym sobą i nikogo nie udawał.

– Proszę – wskazałam na fotel przy stole. – Karty, kryształowa kula. Ciekawi pana przyszłość?

– Nie. Chciałbym porozumieć się z moją żoną, która – jak to mówią niektórzy – jest po drugiej stronie życia. Tak wspaniale poradziła sobie pani z tym sejfem bankowym – pamięta pani? Pomyślałem więc, że i mnie pani pomoże.

Ach, wdowiec – ucieszyłam się. A więc wolny… Zdziwiłam się, że natychmiast zaczęłam kombinować w myślach, czy mogłabym go zdobyć. Z wysiłkiem skupiłam rozproszone myśli. Przedziwny uśmiech mężczyzny nie ułatwiał mi zadania. Wyglądał, jakby wiedział, co kłębi się w moim mózgu.

Usiłowałam wejść w trans… Nic. Zupełna pustka. Jeszcze raz… Nic. Nigdy jeszcze coś takiego mi się nie przydarzyło. Czyżby moja intuicja zastrajkowała? Może to moje zaangażowanie emocjonalne sprawiło, że nie potrafiłam wyczuć tego mężczyzny.

– Przepraszam, ale chyba jestem zmęczona. Nie mogę złapać kontaktu.

Mężczyzna jakby się zdziwił.

– Czy pani zawsze kontaktuje się z innymi ludźmi telepatycznie? A nie w bardziej… zwyczajny sposób?

– Nie rozumiem. Jak to zwyczajny?

– Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. – A co, mam zatelefonować do pańskiej żony? – lekko się zirytowałam.

– Owszem. Pozwoli pani – wziął leżący na stole długopis i na kartce zapisał numer. – Gdyby mogła jej pani powiedzieć, że ja po tej stronie życia czuję się świetnie. I żeby wyszła za Roberta, nie zważając na pamięć o mnie. Będzie doskonałym ojcem dla Pawełka.

Zastygłam. W ciszy, która zapadła, miałam wrażenie, że słyszę, jak moje serce wali niczym opętane. Uświadomiłam sobie, że wcześniej nie zwróciłam uwagi, że wokół nieznajomego jarzyła się delikatna poświata. Był jakby nieco rozmazany, jak leciutko poruszone zdjęcie. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się.

Zaskoczona? To niesamowite. Od lat pomaga pani w kontaktach między żywymi i umarłymi, nie wierząc w życie pozagrobowe… A może raczej w swój talent. No i te dzisiejsze marzenia – uśmiechnął się znacząco. – Te zachodzące słońce, statek, a może żaglowiec…
Dlaczego powiedział „dzisiejsze”, a nie wczorajsze… Przecież tamte fantazje śniłam poprzedniego dnia. Dokładnie pamiętałam, że dzisiejszego poranka…

W tej sekundzie uświadomiłam sobie, że nie było żadnego poranka, a czas w mojej głowie przemieszał się i splątał wydarzenia.
Otworzyłam oczy. Nade mną stał mężczyzna z mojego snu na plaży.

– Lubi pani odloty? – spytał mnie z poważnym wyrazem twarzy.

– Nie rozumiem…

– Wypiła pani sporo wina. Musiała mieć pani niezły odlot. Znalazła panią mama, no i zadzwoniła po pogotowie. Dlaczego mi się pani tak przygląda?

Czy miałam mu powiedzieć, że mi się podoba? Wtedy się jeszcze na to nie odważyłam. Stało się to dwa miesiące później, gdy zaprosiłam go na randkę. Pół roku później wzięliśmy ślub. Więc jednak jego zapowiedź z mojego snu była prawdziwa, a ja, nie ukrywam, lubię słownych mężczyzn.
W tej całej sprawie było jednak coś dziwnie tajemniczego. Kiedy dwa dni później wróciłam ze szpitala, na stoliku w saloniku znalazłam kartkę z telefonem. Przypomniał mi się nieznajomy. Facet z sennego majaku zostawił mi materialną wiadomość?

Sięgnęłam po telefon i wykręciłam widniejący na kartce numer. Po drugiej stronie odezwał się jakiś kobiecy głos. Wyjaśniłam, kim jestem, i czym się zajmuję.

– Mam do przekazania wiadomość od pani zmarłego męża. Powiedział, że powinna pani wyjść za mąż za Roberta. On będzie doskonałym ojcem dla Pawełka.

Reklama

Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, a potem przez narastający szloch usłyszałam ciche: „Dziękuję”.

Reklama
Reklama
Reklama