„Klient chciał załatwiać biznesy przez łóżko, ale nie ze mną te numery. Oszukałam go i osiągnęłam to, czego chciałam”
„– Zarezerwowałem pokój, w którym możemy – być może – podpisać umowę. – To zależy od pani... – odpowiedział z uśmiechem”.
- Daria, 30 lat
Niedawno, jak mi się wydawało, miałam do wykonania całkiem prostą pracę. Powierzono mi zadanie prowadzenia promocji nowych produktów służących do higieny. Musiałam nawiązać kontakt z hurtownią, z którą dotąd nie mieliśmy do czynienia, więc musiałam podjąć zupełnie nowe wyzwanie. Jednak po kilku latach doświadczenia jako przedstawiciel handlowy, to nie było dla mnie niczym nowym. Ale jak się później okazało, tym razem sprawy nabrały nieoczekiwanego obrotu.
Liczyłam na ten kontrakt
Informacje kontaktowe do hurtowni, takie jak numer telefonu i adres, były łatwo dostępne, ale miałam pewne problemy z dodzwonieniem się. Zdecydowałam, że po prostu od razu tam pojadę, nie chciałam tracić czasu. Biuro firmy wyglądało naprawdę dobrze, ale to mnie nie zaskoczyło. Sektor farmaceutyczny od dawna radzi sobie lepiej niż inne. Zarabialiśmy więcej niż w innych sektorach, na czym ja również korzystałam. Moja edukacja farmaceutyczna nie poszła na marne. Udało mi się osiągnąć solidną pozycję w zawodzie i stabilność finansową. Teraz przed mną kolejne wyzwanie.
Gdy dotarłam do sekretariatu, natknęłam się na dziewczynę ubraną dość odważnie i mocno przypudrowaną. To pozwoliło mi stworzyć sobie pierwsze wrażenie o jej szefie. Już wcześniej zauważałam, że jeśli mówimy o sekretarkach, coś jest na rzeczy. Mężczyźni mający atrakcyjne, zazwyczaj młode asystentki, często bywali skomplikowanymi rozmówcami podczas negocjacji handlowych. Uznawali się za niepokonanych, nieomylnych tytanów biznesu, którzy wszystko i wszystkich traktowali z wyższością.
Parę razy na własnej skórze poczułam ich poczucie przewagi nad kobietami. Zawsze starałam się z tym walczyć, choć efekty były różne. Ciekawe, czy teraz też będzie tak samo... Na razie moje pierwsze starcie nie poszło dobrze. Szef wyjechał w podróż służbową, planował wrócić dopiero po dwóch dniach. Pech. Oczywiście, poinformowałam go, że chciałabym z nim porozmawiać i zostawiłam swoje dane kontaktowe. Nie oczekiwałam szybkiej odpowiedzi, ale już kolejnego dnia zadzwonił telefon.
Nie zaskoczył mnie niczym
Przywitał się ze mną, a po kilku chwilach rozmowy zaprosił mnie na spotkanie, aby omówić moją propozycję. Jego głos był mocny, ale przyjemny dla ucha. Spotkanie zaplanowaliśmy na południe następnego dnia, w biurze firmy. Przybyłam na miejsce kilka minut przed umówioną godziną. Do biura zaprowadziła mnie atrakcyjna sekretarka, którą poznałam wcześniej. Rzuciła w moją stronę tak nieprzyjazne spojrzenie, że... klękajcie wszystkie lafiryndy.
Zobacz także
No i bingo. Okazało się, że moje wstępne przypuszczenie było słuszne. Mężczyzna prowadzący hurtownię był atrakcyjnym, wypachnionym i dobrze ubranym czterdziestolatkiem. Podczas naszej rozmowy usiłował sprawić wrażenie osoby spokojnej, ale jednocześnie skupionej na swoim biznesie. Przedstawiłam mu w skrócie propozycję współpracy z firmą. I wyglądało na to, że jest zaciekawiony tym, co mówię. Nie przerywał mi. Przez spory czas nie zadał żadnych pytań. Zaskoczył mnie! Chociaż po jakimś czasie zauważyłam, że najwięcej uwagi zdaje się poświęcać mojemu ciału, a nie słowom.
Nie była to dla mnie wielka niespodzianka i przygotowałam się na to. Specjalnie założyłam coś bardziej formalnego, bez zbędnej ekstrawagancji. Obcisłe bluzki z dużym dekoltem nie są odpowiednie na takie spotkania, ponieważ zazwyczaj odciągają uwagę od ważnych spraw. Mimo to, prezes firmy taksował mnie wzrokiem. To częste zachowanie u mężczyzn, więc nie przejęłam się tym zbytnio. Natomiast to, co powiedział, dało mi do myślenia.
– Szanowna pani, to co pani przedstawiła, brzmi naprawdę intrygująco, ale potrzebuję trochę czasu, aby dokładnie i bez pośpiechu przeanalizować tę propozycję. W końcu to jest zupełnie nowy towar i promocja go może być skomplikowana. Muszę to wszystko dobrze przemyśleć. Postaram się jeszcze dzisiaj, prawdopodobnie wieczorem, podzielić się z panią moimi spostrzeżeniami. Mam nadzieję, że pani to odpowiada?
– Absolutnie! – odpowiedziałam, nie kryjąc swojego zadowolenia. Rozumiem, że mogę liczyć na telefon od pana jeszcze dziś? Jeśli ma pan jakiekolwiek pytania lub wątpliwości, jestem dostępna.
– W takim razie jesteśmy w kontakcie – pożegnał mnie, ściskając mocno dłoń i szeroko się uśmiechając. Przy tym cały czas patrzył na mnie intensywnie.
Super, na razie wszystko idzie gładko i dużo szybciej niż myślałam. Może uda mi się dogadać z nim. Wiem z własnego doświadczenia, że nie zawsze jest łatwo, ale nasza propozycja na pewno przynosi korzyści zarówno nam, jak i jemu.
Zaprosił mnie na kolację
Nie musiałam długo czekać na telefon. Właściciel hurtowni wyraźnie był zadowolony z propozycji i na początku wyraził chęć podpisania umowy. Miał tylko kilka pytań na temat detali kontraktu, co z mojej strony było jak najbardziej zrozumiałe.
To, co już nie było takie oczywiste, to miejsce, które wybrał na finalne rozmowy. Zaprosił mnie na kolację do restauracji hotelowej. Zastanawiałam się, czy ma jakieś ukryte intencje względem mnie? Czy oczekuje czegoś więcej? Być może jestem zbyt podejrzliwa, ale tak to na tamten moment wyglądało. Zaczęłam się zastanawiać, jak najlepiej to wszystko załatwić. Chciałam, żeby ten kontrakt został podpisany, ale na pewno nie poświęciłabym dla niego wszystkiego. A przede wszystkim nie chciałam, aby kartą przetargową tego był jakiś romans! Postanowiłam pokazać temu facetowi, na co mnie stać.
Sprowokowałam go
Przybyłam do hotelu ubrana na tyle prowokująco, że można by powiedzieć, iż była to wręcz seksowna stylizacja. Na gorsetowy top zarzuciłam czarny żakiet, a do tego dobrałam wąską spódnicę z rozcięciem. Oczy pana prezesa natychmiast zabłysły, gdy tylko mnie zobaczył. I tak się następnie zachował, że w mig zrozumiałam, co zamierzał. Wyraźnie zrobiłam na nim wrażenie! Na początku skupiliśmy się jednak na posiłku i luźnej rozmowie. On, jakby mimochodem, omijał bardziej prywatne tematy. W związku z tym ja również. Cierpliwie czekałam na moment, kiedy zdecyduje się pójść dalej, co nastąpiło po krótkim czasie.
Gdy tak rozmawialiśmy, nagle nachylił się i cicho powiedział:
– Wydaje mi się, że powinniśmy przejść do sedna. Proponuję przenieść naszą konwersację do bardziej odpowiedniego miejsca...
Bydlak!
– Co ma pan na myśli? – zapytałam, udając, że nie rozumiem jego podtekstu.
– Zarezerwowałem pokój, w którym możemy omówić wszystko do końca i – być może – podpisać umowę...
– Co oznacza to "być może"? – zapytałam, udając niewinną.
– To zależy przede wszystkim od pani... – odpowiedział z lekkim uśmiechem – od pani warunków, ja postaram się je spełnić.
Udawałam naiwną
Przez cały czas udawałam spokojną, trochę naiwną osobę, pełną dobrych intencji, a prezes najwyraźniej przez cały czas wierzył w ten obraz. Przyjęłam jego propozycję i po chwili znaleźliśmy się w większym, gustownie zaaranżowanym apartamencie. Usiedliśmy przy niskim stoliku, a ja wyjęłam dokumenty, które ze sobą przyniosłam, co wywołało pewne zmieszanie u mężczyzny, który akurat zaproponował coś do picia. Po krótkim czasie pojawił się z kieliszkami, butelką wina i przekąskami.
– Czy nie przesadzamy trochę? – zapytałam, udając zaskoczenie.
– W tych warunkach nasza praca będzie chyba łatwiejsza – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Zaczęliśmy w końcu rozmawiać o kolejnych punktach umowy. Robiliśmy to jednak powoli, ponieważ mój rozmówca bardziej skupiał się – jak szybko dostrzegłam – na napełnianiu kieliszków, niż na szczegółach kontraktu. Ja z mojej strony starałam się pilnować sytuacji, nie chciałam, żeby wymykała mi się spod kontroli. Zwłaszcza, że jedną butelkę wina skończyliśmy już podczas kolacji. Teraz zaczęło mi być nieco za ciepło.
– Czy mogę zdjąć żakiet? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź, rzuciłam go na fotel obok siebie.
– Jasne! W takim razie ja też zdjąłbym marynarkę. Jest tu gorąco! - odpowiedział, oczywiście nie przestając patrzeć na mnie lubieżnie.
Mimo jego częstych wtrąceń na nieistotne tematy, nadal posuwaliśmy się do przodu. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach skończyliśmy. Prezes był coraz bardziej wesoły. Widać było, że wino zaczynało na niego działać. Zasugerował, żebyśmy zaczęli mówić sobie na "ty".
Miałam plan B
Wziął do ręki kolejną butelkę. Tym razem szampana. Poprosiłam go o moment przerwy. Pomyślałam, że nadszedł czas na realizację mojego planu B. Udałam się do łazienki, zabierając ze sobą torebkę. W środku miałam wcześniej przygotowany środek nasenny i teraz tylko czekałam na odpowiedni moment.
Kiedy wróciłam, zauważyłam, że dyrektor również zdjął krawat i czekał na mnie, siedząc na dużej sofie. Wypiliśmy drinka, po którym on przysiadł się do mnie bardzo blisko. Wyglądał na bardzo podnieconego.
Zastanawiałam się, jak mu podsunąć przygotowaną tabletkę. Na moje szczęście, rozwiązał ten problem. Kiedy tylko wyszedł do łazienki, szybko wsypałam mu proszek do kieliszka i dolałam szampana. Gdy wrócił, natychmiast zaproponowałam zakończenie umowy i toast. Z pewnym wahaniem podpisał papiery i stuknęliśmy się kieliszkami. Wypił jednym haustem całą zawartość. Świetnie! Teraz tylko czekałam na rezultat...
To było zabawne
Po kilku minutach szef hurtowni zaczął tracić kontrolę nad sobą. Obserwowanie tego było dla mnie śmieszne, ale też przerażające. Próbował jeszcze coś do mnie powiedzieć, ale zaraz opadł na sofę.
Kiedy w końcu zasnął, zdjęłam z niego koszulkę, spodnie, obuwie i skarpety. To nie była prosta sprawa, ale ostatecznie mi się powiodło. Teraz będzie miał lekcję. Niech jutro zastanawia się, co tutaj się stało.
Następnego dnia zjawiłam się w magazynie. Rafał przywitał mnie od razu. Jego mina była dość niejasna, co mnie trochę rozbawiło, ale nie dałam tego po sobie poznać.
– Przykro mi – powiedział – ale myślę, że wczoraj momentami przesadzałem... Nie jestem pewien dlaczego, ale w pewnym momencie... straciłem świadomość. Mam nadzieję, że nic się nie stało...
– Nie, wszystko jest w porządku. W pewnym momencie zacząłeś się rozbierać – uśmiechnęłam się szeroko – więc pomyślałam, że chcesz iść spać i cię zostawiłam. Najważniejsze, że umowę podpisaliśmy, a reszta nie ma znaczenia. Dlatego zostawiam ci jedną kopię. W przyszłym tygodniu dostarczamy pierwszą dostawę.
Mówiąc te słowa, patrzyłam mu prosto w twarz i w środku czułam radość. Zrobił głęboki wdech, lecz zabrał ode mnie papiery i pożegnaliśmy się. Czy domyślił się, drań, że dosypałam mu czegoś do drinka? Nie wiem, ale już samo to, że do końca życia będzie miał taką niekomfortową zagwozdkę, bawi mnie.
No cóż, nie zawsze promocje wychodzą jak trzeba, ale ta jednak okazała się przebojem. Przynajmniej z mojego punktu widzenia...