Reklama

Niedawno przeczytałam, że ludzki mózg ma zdolność (ułomność?) zapominania tego, co przeżyliśmy. Robi to na dwa sposoby – u jednych ludzi zapomina to, co było dobre, u innych to, co było złe. Dziękuję Bogu, że ja należę do tych drugich. Tylko dlatego mogłam zacząć życie od nowa.

Reklama

I tylko czasami budzę się w nocy ze strachu…

Moja mama umarła jak miałam osiem lat. Zostałam z ojcem, bo młodszą o dwa lata siostrę zabrała jakaś daleka krewna. Chciałam, by wzięła i mnie, ale ona kucnęła przede mną i powiedziała:

– Chciałabym, naprawdę, ale twój ojciec nie wyraża zgody. Nic na to nie poradzę. Przykro mi.

Nie wiedziałam, dlaczego ojciec nie chciał mnie oddać, podejrzewałam, że z czystej złośliwości. Tak myślałam, dopóki nie dowiedziałam się o zasiłku na dziecko, jaki brał z opieki społecznej. Na mnie jednak nie wydawał grosza. Chodziłam głodna, brudna, jak zdziczałe zwierzątko. Żadne dziecko nie chciało się ze mną bawić. Może gdybym była radosna i otwarta byłoby inaczej, ale trudno być takim, kiedy na co dzień widzi się pijanego ojca, słyszy wulgaryzmy, ogania się od lepkich łap jego kumpli od kieliszka.

Potem zamieszkała z nami kochanka ojca i doszły do tego jeszcze igraszki, z którymi się nie kryli ani przede mną, ani przed „gośćmi”. Samotna, uciekająca przed wszystkimi, swój azyl odnalazłam w książkach, w nauce. Do zamknięcia siedziałam w szkolnej bibliotece, pochłaniając książki. Bibliotekarka mądrze podsuwała mi pozycje do przeczytania. Uczyłam się coraz lepiej. I właśnie bibliotekarka w porozumieniu z dyrektorem szkoły sprawili, że dostałam najpierw darmowe obiady w szkolnej stołówce, a potem miejsce w internacie. Miałam wtedy trzynaście lat i myślę, że to był już czas najwyższy, bo znajomi ojca coraz dłużej na mnie popatrywali.

Zobacz także

Myślałam, że moje nieszczęścia już się wyczerpały. Marzyłam, że skończę studia i zostanę bibliotekarką. Wyjdę za mąż i stworzę cudowny dom swoim dzieciom. Tak bardzo pragnęłam miłości. Nic więc dziwnego, że szybko się zakochałam. Miałam szesnaście lat, Darek siedemnaście, chodziliśmy do tego samego liceum. Ale to było wszystko, co nas łączyło. Ja byłam biedna jak kościelna mysz – jego rodzice byli właścicielami kilku szklarni i sieci kwiaciarni w mieście.

Jeśli podejmiesz właściwą decyzję, zaopiekuję się tobą

Kiedy pierwszy raz przyprowadził mnie do domu swoich rodziców, byłam oczarowana. Willa, meble, porządek, czystość. Piękny ogród. Darek był w moich oczach jak książę z królewskiego zamku. Matka Darka przyjęła mnie ciepło, jak córkę. Przesiadywałam u nich całymi dniami. Oczywiście nie zachowywałam się jak gość, któremu trzeba wszystko podać. Pomagałam mojej przyszłej teściowej, jak o nie niej wtedy myślałam, we wszystkim – w przygotowywaniu obiadów (przy niej nauczyłam się gotować), sprzątaniu, porządkowaniu ogrodu. Wieczorami niechętnie wracałam do internatu.

A kiedy rodzice Darka wyjechali na wycieczkę do Paryża na tydzień, zostałam w willi na cały ten czas.

To wtedy zaszłam w ciążę. Nie wiedziałam, co jest ze mną nie tak – miałam mdłości, obrzmiałe nogi. I apetyt jak nigdy. Spodnie zaczęły się nie dopinać. Pierwsza zorientowała się matka Darka. Zabrała mnie do lekarza, który postawił diagnozę. Byłam przerażona – dopiero co skończyłam siedemnaście lat! I szczęśliwa – to dziecko mojego ukochanego.

„Teściowa” po wizycie u lekarza zabrała mnie do kawiarni.

– Helenko, musimy poważnie porozmawiać. Wiem, że kochasz Darka. W wyobraźni widzę, jak bierzecie ślub. Ty, piękna, w białej sukni z welonem. Tak będzie, ale zastanów się. Przed wami matura, potem studia. Tylko to da wam nadzieję na dobre życie. Tylko to sprawi, że mój syn będzie cię szanował. Jeśli teraz urodzisz, nie zdasz matury, nie będziesz studiować. Zmarnujesz życie, swoje i mojego syna. A jeśli podejmiesz właściwą decyzję, zajmę się tobą i we wszystkim ci pomogę.

Kochałam tę kobietę niemal jak własną matkę, której już prawie nie pamiętałam. Co więcej – ufałam jej bezgranicznie. Kimże ja byłam, by wiedzieć, co jest właściwe, a co nie. Więc się zgodziłam. Matka Darka wszystko załatwiła, opłaciła. Trzy dni później, kiedy leżałam już na fotelu ginekologicznym, nagle poczułam pierwsze ruchy dziecka. Przez moment nie wiedziałam, co się dzieje, ale kiedy to do mnie dotarło, nie zgodziłam się na zabieg. Lekarka próbowała mnie przekonać, że to omamy, ale wiedziałam, że pod koniec czwartego miesiąca tak może być. Uciekłam z gabinetu i pobiegłam do domu Darka.

Jego matka była wściekła i nie wpuściła mnie do środka. Powiedziała, że jestem głupią, rozwiązłą dziewuchą, która chce wepchać się do jej rodziny, by ją skalać swoim dziedzictwem alkoholików i bandytów. I zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

Teraz wiem, że przez miesiące ta kobieta traktowała mnie jak darmową służącą. Nigdy nie zamierzała dopuścić, bym została żoną jej ukochanego jedynaka.

Odnalazłam Darka na lekcjach tenisa. Opowiedziałam mu o wszystkim. Płakałam, drżałam, tak bardzo pragnęłam, by mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze, że on się mną zajmie. Ale tylko popatrzył zimno i powiedział, że to na pewno nie jego dziecko, więc żebym mu nie zawracała głowy.

Zostałam sama. Ojciec zmarł rok wcześniej, zapił się. Dostałam po nim niewielką rentę rodzinną. Jeszcze bardziej się wycofałam. Nosiłam luźne rzeczy, obwiązywałam się w pasie, żeby nikt nie zauważył rosnącego brzucha. Powiedziałam jedynie pani z biblioteki, musiałam komuś powiedzieć. Załatwiła mi zwolnienie z wuefu. Darek w szkole udawał, że mnie nie widzi. Zresztą, miesiąc później zdał maturę i zniknął ze szkoły.

Synka urodziłam pod koniec wakacji i oddałam go do adopcji. Nie miałam wyjścia. Jakie życie by go czekało? Musiałabym zrezygnować z internatu, szkoły, studiów… Sprzątałabym po ludziach, może z rozpaczy bym się rozpiła albo wyszła za mąż za podobnego do mojego ojca. Nie.

Odnalazłam swoją siostrę. Miała męża, dwoje dzieci

Przez lata miałam koszmary. Strasznie tęskniłam za swoim dzieckiem, niekiedy ból był tak dojmujący, że chciałam rzucić się pod pociąg, by to się wreszcie skończyło. Ale przetrwałam. Skończyłam studia, dostałam pracę. Mieszkałam w pokoju z kuchnią z kwaterunku.

Pracowałam. Tylko pracowałam i uczyłam się. Zrobiłam doktorat. Nie miałam przyjaciół, bo byłam zbyt zamknięta w sobie. Faceta – bo sama myśl o męskim dotyku wywoływała we mnie odruch wymiotny. A przecież tak strasznie pragnęłam miłości, że zarykiwałam się na filmach, widząc, co mnie omija.

W dniu swoich 33. urodzin uznałam, że nie dam rady. Sąsiedzi zorientowali się w porę i trafiłam do szpitala. Jedna z pacjentek z mojej sali, starsza pani o siwych jak gołąbek włosach, pewnego dnia powiedziała:

– Moja droga, musiałaś zostać w życiu strasznie skrzywdzona, skoro wypełnia cię aż taka nienawiść. Ale spróbuj zrozumieć, że ona najbardziej niszczy ciebie. My zapomnimy o tobie, jak tylko stąd wyjdziemy. A ty masz dokąd odejść?

Nie wiem dlaczego, ale właśnie te słowa do mnie dotarły. Może to był ton, może łagodna twarz staruszki… Ona wiedziała, co mówi.
Kiedy wyszłam ze szpitala, postanowiłam zmienić swoje życie. Przestać być samą, bo samotność była tylko pożywką dla nienawiści. Odnalazłam swoją siostrę. Miała męża, dwoje dzieci. Między nami emocjonalnie nie było tych lat rozstania. Wiedziałam, że znalazłam dom. Cudowni. Przeprowadziłam się do jej miasta, znalazłam pracę i spróbowałam żyć wśród ludzi, wśród rodziny. Powoli moja dusza tajała.

Pewnego dnia wracałam z zakupów, kiedy na pasach potrącił mnie samochód. Niegroźnie, ale jednak. Z auta wysiadł przestraszony mężczyzna. Okazało się, że nagle zablokował mu się hamulec i nie zdążył zatrzymać samochodu przed pasami. Mężczyzna był wysoki, koło czterdziestki, szpakowaty. Zaczął sprawdzać, czy nie zrobił mi krzywdy, chciał wezwać policję, ale się nie zgodziłam, w końcu nic mi się nie stało. Zaprosił mnie na obiad, żeby przeprosić. Zgodziłam się. Było w nim coś takiego, że chciałam, by mnie dotknął. By się mną zajął.

Tak poznałam Igora, mojego męża. Rozwodnika z dorosłą córką, która go uwielbiała. Trzy lata później urodziłam mu córeczkę.

Reklama

Mam to, o czym marzyłam całe życie – miłość i bezpieczeństwo. Tylko czasami budzę się w nocy, przestraszona, a wtedy wyciągam rękę i kładę ją na ramieniu śpiącego męża. I zasypiam w spokoju.

Reklama
Reklama
Reklama