Reklama

Miał być tym jednym jedynym, tylko z nim chciałam spędzić resztę życia. Cały czas byłam przekonana, że on pragnie tego samego. Moje pytanie było niewinne, ale wywołało lawinę, która doprowadziła o rozstania.

Reklama

Ciągle na niego czekam

Zdecydowanie potrzebuje nowych drzwi. Te, które są, już niedługo się rozlecą. Piec jest nieszczelny, ale przegląd to spory wydatek, na który mnie nie stać. Jedno z okien na piętrze się nie domyka. Właściwie cały dom potrzebuje remontu, tylko skąd wziąć na to pieniądze?

– Pozbądź się tej rozpadającej chałupy – przekonuje mnie kuzynka. – Za te pieniądze możesz mieć kawalerkę w bloku i zaczniesz normalnie żyć!

No tak, łatwo jej mówić... Tylko co jeśli pojawi się Michał? Jak mnie wtedy znajdzie? Kuzynka znowu potrząsa głową z politowaniem.

– Tak, na bank do ciebie wróci! Przez cały ten czas ani słychu, ani widu, twój los go nie interesuje, a tu nagle miałby się objawić? Jaka ty jesteś naiwna!

Co w tym złego, że chciałam mieć męża? Po każdej takiej rozmowie mam w nocy koszmary. Wybudzam się w środku nocy, a serce aż mi tłucze z nerwów, uchylam okno i wpatruję się w mrok.

– Gdzie ty jesteś? – pytam w przestrzeń, jakby był w stanie mnie usłyszeć. – Dlaczego nie dasz znaku życia, nie zadzwonisz, nie napiszesz? Nie wierzę, że wymazałeś z pamięci wszystko, co nas łączyło… Przecież to była zaledwie jedna bezsensowna sprzeczka. Czemu jesteś taki uparty?

Włączam nocną lampkę i spoglądam na fotografię mojego ukochanego. Jego fotografia jest stale w zasięgu mojego wzroku. Zazwyczaj na szafce obok łóżka, ale zdarza się, że kładę ją tuż obok na poduszce, by czuć jego bliskość. Na tej fotografii posyła mi pełen ciepła uśmiech. Jego oczy emanują dobrocią. Zupełnie inaczej niż wtedy, gdy w pośpiechu wrzucał swoje rzeczy i ubrania do walizki, a ja tylko powtarzałam:

– Misiu, daj spokój, nie rób głupot! Wybacz mi… Tak mi się tylko powiedziało. Nie chciałam cię urazić!

Mam wrażenie, że znowu słyszę ten dźwięk zatrzaskiwania drzwi na parterze. Skrzypnięcie furtki, szczęk zamka, a następnie cichnące na śniegu odgłosy kroków... Pędzę po krętych schodach i wybiegam na zewnątrz, ale jego ślady już zniknęły. Z nieba spadają mokre, ciężkie, białe płatki, otulając świat pierzastą pierzyną. Nie widać księżyca ani gwiazd. Nad moją głową wisi nisko szare, ołowiane niebo.

Powód był strasznie błahy

O co tak naprawdę się pokłóciliśmy? No więc zapytałam mojego chłopaka, kiedy wreszcie zostanie moim mężem. Jesteśmy ze sobą już tyle czasu, znamy się od podszewki, przetrwaliśmy niejedną burzę, a przecież czas leci… Chciałam po prostu wiedzieć, jak to z nami będzie. A on mi na to, że po co nam jakiś papierek, który nic nie znaczy. Czy nie może zostać tak, jak jest teraz? Ja na to, że owszem, mogłoby, ale zależy mi na poczuciu bezpieczeństwa. Nie zależy mi na obrączce, tylko na tym, żebym mogła żyć zgodnie z zasadami, jakie nakłada na mnie moja wiara i w spokoju przyjmować sakramenty. To dla mnie bardzo ważne.

– Jakiś facet w sutannie będzie mi mówił, jak mam żyć? – Michał jest wyraźnie wkurzony. – Dobrze wiedziałaś, że cenię sobie niezależność. Kiedyś ci to jakoś nie wadziło!

Sprzeczamy się zaciekle, nie przebierając w słowach. Oboje mamy swój temperament. Kiedy się nakręcimy, ciężko nam nad sobą zapanować... Ja zaczynam płakać. Michał krzyczy, że skoro brakuje mi merytorycznych argumentów, to próbuję nim manipulować za pomocą płaczu.

– Wcale tobą nie manipuluję. Po prostu jestem nieszczęśliwa. Mam już tego wszystkiego powyżej uszu. Pragnę poukładać sobie życie.

– To znajdź jakiegoś durnia, który da się zaciągnąć do ołtarza!

– Możesz być pewien, że znajdę! Sądzisz, że nikt mnie nie zechce? Tylko się ode mnie wyprowadź, a sam się przekonasz!

Michał zamilkł. Widać, że się nad czymś intensywnie zastanawia, po czym pyta:

– Mówisz całkowicie poważnie?

– Mówię całkowicie serio. Wyprowadź się stąd. Im prędzej, tym lepiej

Gorzko pożałowałam swoich słów

Od razu pożałowałam swoich słów i dopadły mnie wyrzuty sumienia… Umyłam twarz chłodną wodą w toalecie. Doszłam do siebie. Kiedy wróciłam, pokój świeci pustkami. Michała znalazłam w sypialni. Wkładał rzeczy do walizki.

– Co ty wyprawiasz? – rzucam, udając, że nic się nie wydarzyło. Przecież to nie nasza pierwsza sprzeczka!

On jednak milczał. W skupieniu pakował swoje rzeczy z półek. Sięgał do szafy po ubrania, opróżniał szuflady z bielizną, był opanowany i nie dał się wciągnąć w rozmowę. Więc i ja się obraziłam i pokazałam focha... Czy ten kretyn sądzi, że będę go teraz przepraszać? Mam z siebie robić idiotkę? Luz, zaraz mu przejdzie. Dopiero gdy stał w progu, ubrany w kurtkę i czapkę, ogarnęło mnie przerażenie i desperacko starałam się to jakoś odkręcić. Ale on mnie ignorował. Wyszedł. Nie miałam szans go dogonić...

– Ot, zwyczajnie wykorzystał sytuację – przekonywała mnie kuzynka, gdy relacjonowałam jej drobiazgowo, co zaszło. – Żaden facet nie porzuca ot tak dziewczyny, którą szczerze kocha i z którą był ponad cztery lata!

– Na co mi była ta durna awantura o ślub? – powiedziałam zrozpaczona. – Przecież nie raz powtarzał, że nie ma ochoty na małżeństwo!

– Zastanawiam się, co go tak przerażało? Nie rozumiem tego!

– Mówił, że boi się uczucia zniewolenia i przytłoczenia.

– Nie przyszło mu do głowy, że ty też masz swoje potrzeby? Przecież jesteś jeszcze w sumie młoda, mogłabyś założyć rodzinę, mieć gromadkę dzieciaków… To go nie obchodziło?

Minął już prawie rok, a ja wciąż nie mam bladego pojęcia, co się właściwie wtedy wydarzyło.

Może los się odmieni

Ledwo się obudziłam, a tu nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zgadnijcie kto? Moja kuzyneczka, bardzo czymś zdenerwowana.

– Hej, rzuć okiem na linka, którego ci zaraz przyślę – rzuciła zdenerwowana. Tylko błagam, nie dobijaj się po tym za bardzo.

I już miałam takie przeczucie, że zdarzyło się coś okropnego. Trzęsłam się tak bardzo, że ledwo mogłam włączyć laptopa. No, nareszcie! Zobaczyłam zdjęcia ślubne jakiejś ładnej blondynki. Chwali się, jaka to jest szczęśliwa i jakim fajnym facetem jest jej mąż. Pisze, że szykuje im się, podróż poślubna z jej marzeń. Zamieszcza w sieci fotki domu i ogrodu. Widać jak na dłoni, że dobrze jej się wiedzie… A ten nowy małżonek… to przecież mój Michał! Wygląda jak człowiek sukcesu. Pozuje przed willą, w drogiej furze, trzyma kije do golfa…

– On w życiu nie trzymał kija golfowego w dłoni – przeszło mi przez myśl. – Nie potrafi grać. Wygląda jak pajac... – blondyneczka przechwala się, jakiego ma cudownego faceta! Podobno prawdziwy z niego człowiek-orkiestra, prawdziwa złota rączka... Chyba opisuje kogoś innego niż mojego Michała, bo on nawet nie potrafił wymienić przepalonej żarówki! A kiedy próbował wbić gwóźdź, za każdym razem trafiał w któryś ze swoich palców. Blondyna wspomniała też, że jej ślubny to ceniony malarz, w związku z czym planuje otworzyć autorską galerię i wydać album ze swoimi dziełami.

Kuzynka znowu do mnie wydzwania…

– Ty płaczesz? – dopytywała się. – Jesteś smutna?

– A czy mam powód?

– Powinnaś zapalić świeczkę w kościele w podziękowaniu Bogu, że się go pozbyłaś! Ten gość to cwaniak i egoista. Moja znajoma opowiadała mi niedawno o tej babie, z którą jest teraz Michał. On jest już jej trzecim mężem, a ona jest niezwykle zamożna, prowadzi własną firmę. Podobno traktuje go jak służącego. Ona go ciągle poniża przy innych, a on tylko przytakuje: „Oczywiście, kochanie".

Pora o nim zapomnieć

Przez kilka dni nie mogłam przestać o tym myśleć. W końcu któregoś poranka zerwałam się gwałtownie z łóżka i ponownie spojrzałam na zdjęcie mojej dawnej miłości.

– Okłamałeś mnie. To było podłe, skandaliczne i nieodwołalne – powiedziałam do zdjęcia.

Rozdarłam fotografię Michała na mnóstwo maleńkich skrawków. Wzięłam popielnicę i powolutku zamieniłam kupkę papierków w miniaturowe ognisko. Żeby dopełnić dzieła, zaniosłam wszystko do ubikacji i energicznie pociągnęłam za spłuczkę.

– I koniec! Tam właśnie jest twoje miejsce! Od razu mi lepiej. Amen!

Nastawiłam wodę na porządne espresso i zjadam gruby kawał pszennego chleba z masłem. Zerknęłam za szybę na ćwierkające ptaki, tak jakby do mnie mówiły „Leć w świat. Idź, gdzie cię oczy poniosą”. Chwyciłam za słuchawkę i zadzwoniłam do biura nieruchomości, żeby wystawili moją chałupę na sprzedaż. Już rozumiem co mam teraz robić i co trzeba pozałatwiać. Pora zacząć wszystko od nowa.

Reklama

Emilia, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama