„Kolega z pracy zaprosił mnie w mikołajki na randkę. Czasem lepiej się 2. razy zastanowić, zanim się powie »tak«”
„Kiedy wszedł do kawiarni, przez chwilę miałam nadzieję, że to nie on. Może jego brat bliźniak, może ktoś podobny – ale nie, to był Paweł. W swetrze z wielkim reniferem, który miał migające światełka na nosie”.

Codziennie rano ta sama kawa, to samo lustro, ten sam korytarz w biurze, po którym biegam w trampkach w tę i z powrotem, między Excelem a Zoomem. I jakoś to życie tak leci – kawa, spotkanie, raport, samotny wieczór z winem i Netflixem. Przerobiłam już wszystko: thrillery, romanse, nawet dokumenty o zbrodniach. Czasem mam wrażenie, że więcej wiem o mordercach z Idaho niż o facetach z Warszawy.
Byłam sama
Nie, żebym była jakąś dramatycznie samotną trzydziestką z kotem, chociaż mam kota. Jestem całkiem ogarniętą babką z ciętym językiem i jeszcze lepszym wyczuciem ironii. Nie szukam księcia z bajki – wystarczy mi ktoś, kto nie nosi sandałów do skarpet i nie mówi „przegryw”.
Wtedy pojawił się Paweł. Biuro, open space, kawa, „cześć” i jego głos: niski, trochę zachrypnięty. Taki, że nawet jak mówił „proszę zamknąć ten plik” to brzmiało jak „chodź, przytul się”. No i ten jego uśmiech: trochę nieśmiały, jakby sam nie wierzył, że może się komuś podobać. A jednak – podobał mi się coraz bardziej. Przez miesiące krążyliśmy wokół siebie jak dwie satelity – tu wspólny lunch, tam komentarz na Teamsach, czasem jakiś emoji w odpowiedzi na mema. Niby nic, a jednak wszystko.
Kiedy zaprosił mnie na kawę w mikołajki, pomyślałam, że może jednak życie nie składa się tylko z porannych korków i e-maili z „pilne” w tytule, że może coś się wydarzy. Może to będzie ten wieczór, który zapisze się w historii mojego życia jako ten, który zaczyna coś większego, lepszego?
Podobał mi się
Oczywiście, że się wystroiłam. Włożyłam czerwoną sukienkę, bo mikołajki, wiadomo. I czerwone usta – bo czemu nie? W końcu Paweł miał zobaczyć mnie nie jako koleżankę z biurka obok, ale kobietę, która umie się śmiać, kłócić i całować tak, że zapomina się własne imię.
Kiedy wszedł do kawiarni, przez chwilę miałam nadzieję, że to nie on. Może jego brat bliźniak, może ktoś podobny – ale nie, to był Paweł. W swetrze z wielkim reniferem, który miał migające światełka na nosie. Serio. I jeszcze ten uśmiech – dumny, jakby wygrał nagrodę za najbardziej świąteczny strój roku. Pomyślałam, że może to jakiś żart, że zaraz się uśmiechnie szerzej i powie: „Nie no, serio, miałem marynarkę, ale rozlałem na nią barszcz, więc musiałem wziąć to cudo od siostry”, ale nie powiedział nic takiego.
– Cześć, Natalia! Wesołych mikołajek! – powiedział radośnie, jakby był moim siedmioletnim bratankiem, a nie facetem, z którym flirtowałam przez ostatnie trzy miesiące.
Uśmiechnęłam się, choć w duchu już byłam czujna. Usiadł naprzeciwko mnie i zanim kelnerka zdążyła podejść, zaczął opowiadać.
– Wiesz, dzisiaj rano przypomniałem sobie, jak kiedyś spędzałem mikołajki z Agatą. To była moja była. Może ci opowiadałem?
Byłam zażenowana
Nie opowiadał i nie czułam, że muszę cokolwiek o niej wiedzieć, ale przytaknęłam, bo co miałam zrobić?
– Zrobiliśmy sobie wtedy taki wyjazd do Zakopanego. Ona bardzo lubiła święta. W sumie dzięki niej ja też jakoś je polubiłem… – urwał na chwilę, zapatrzył się w okno i westchnął. – Ona miała taki sweter, podobny do tego. Mówiła, że święta bez renifera to nie są święta.
Zamówiłam kawę i próbowałam zmienić temat.
– A u ciebie w pracy wszystko w porządku? Jak ten nowy projekt?
– A, projekt jak projekt, ale wiesz co? Agata miała talent do organizowania takich rzeczy. Wigilię firmową planowała już w sierpniu. Mówiłem jej, że przesadza, a potem wszyscy się zachwycali.
Zamilkłam na moment. Zaczęłam mieszać kawę, choć już była dobrze wymieszana. Paweł nie zauważył.
– A teraz, jak patrzę, jak się ustawiła z tym nowym… Mówię ci, facet od razu wpadł jej w oko. Ma firmę, mieszkanie w Wilanowie, jeżdżą razem do Hiszpanii. I wiesz co? Ona nigdy nie mówiła, że lubi Hiszpanię. Mnie wyciągała na te swoje górskie wypady, a teraz nagle plaże i tapas?
Gadał jak najęty
Zastanawiałam się, co tu się właściwie dzieje? Może to jakiś eksperyment społeczny? Może Paweł jest studentem psychologii, a ja biorę udział w jakimś badaniu? Ale nie, on był całkiem serio. Przez następne pół godziny opowiadał o Agacie: jak się poznali, jak rozstali, co gotowała, co mówiła jego mamie, jak płakała i jak jej nowy facet ją zdradził, ale tylko raz, więc to się nie liczyło.
– Natalia, ty mnie rozumiesz, prawda? – Zapytał nagle, jakby szukał u mnie potwierdzenia, że nie zwariował.
– Pewnie – powiedziałam i upiłam łyk kawy.
Myślałam, że przyszedł na randkę, ale chyba pomyliłam się co do tego, kto tu z kim się umawia i w jakim celu. Zegar w kawiarni pokazywał, że minęła ledwie godzina, a ja czułam się, jakbym przesiedziała tam cały dzień. Słuchałam Pawła, kiwałam głową, próbowałam raz czy dwa skierować rozmowę na coś bardziej neutralnego, ale on wracał do Agaty, do jej psa, do ich wspólnej kanapy i seriali.
Zaskoczył mnie
Właśnie myślałam, że pora się zbierać, gdy on nagle z powagą godną wyroku sądu, spojrzał mi w oczy.
– Natalia, mam takie pytanie… Trochę nietypowe – nachylił się, jakby zamierzał się oświadczyć. – Chciałabyś pojechać ze mną jutro do mojej mamy?
Zastygłam z filiżanką przy ustach. Patrzyłam na niego przez chwilę, czekając na śmiech, ale on się nie śmiał.
– Mówiłem jej o tobie – dodał. – Bardzo chce cię poznać. Nawet upiekła sernik.
– Po jednej kawie? – spytałam spokojnie.
– No… tak jakoś wyszło. U nas w domu to się szybko dzieje. Jak z Agatą… – ugryzł się w język, ale było już za późno.
– Paweł – odłożyłam filiżankę. – Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi?
Zmarszczył brwi, wyraźnie zbity z tropu.
– To chyba dobrze, że jestem otwarty i chcę, żebyś poznała ważnych dla mnie ludzi?
– Jasne, tylko że to nasze pierwsze spotkanie. Nie jestem gotowa na świąteczny sernik i rozmowy o tym, jaką byłam dziewczyną dla ciebie przez ostatnie czterdzieści minut.
Zgasiłam go
Zamilkł. Siedzieliśmy tak przez moment – on z miną skrzywdzonego chłopca, ja z chłodnym spokojem.
– Nie chciałem cię przestraszyć – mruknął.
– Trochę za późno.
Nie powiedziałam nic więcej. Spokojnie sięgnęłam po portfel, wyjęłam banknot i położyłam go na stole. Paweł otworzył usta, jakby chciał coś dodać, ale zrezygnował. Patrzył, jak wstaję, wkładam płaszcz i poprawiam szalik.
– To… odezwiesz się? – Zapytał cicho.
– Raczej nie – odpowiedziałam bez złości, tylko z pewnością. – Ale dzięki za kawę i za przypomnienie, że oczekiwania warto czasem odpiąć się od rzeczywistości.
Wyszłam, nie oglądając się za siebie. Na dworze wiało chłodem, ale ulga była większa. Nie chciałam już romantyzować żadnych flirtów w biurze, żadnych cichych spojrzeń przy drukarce. Po prostu szłam przed siebie.
Może za rok spędzę mikołajki z książką, czerwonym winem i bez ludzi w swetrach z reniferami, a może nie, może znowu dam się nabrać na jakieś spojrzenie, na jakiś śmiech. Może znowu włożę czerwoną sukienkę, bo akurat będzie leżała na wierzchu i pójdę na randkę, ale tym razem, jeśli usłyszę coś o byłej – poproszę od razu rachunek.
Natalia, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Siostra wyrzuciła moje ubrania na śmietnik, a matka jej przyklasnęła. Nie miałam już domu, bo nikt mnie tam nie chciał”
- „Zawsze byłem maminsynkiem. Myślałem, że tak prześlizgnę się przez życie, między żoną a mamusią, ale się nie udało”
- „Wydałam pół pensji na mikołajkowy prezent dla męża, a on zupełnie o mnie zapomniał. Serce pękło mi z żalu”