Reklama

Z Magdą byliśmy razem od dziesięciu lat. Wydawało mi się, że mieliśmy idealne życie. Oczywiście, jak każde małżeństwo, mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale ogólnie rzecz biorąc, byłem szczęśliwy. Magda była miłością mojego życia, ale miała jedną pasję, która zaczynała wkradać się w nasze życie zbyt mocno – buty.

Reklama

Kiedyś się z tego śmiałem

Na początku było to urocze. Pamiętam, jak przychodziła do domu z nową parą szpilek, pokazując mi je z dumą, a ja cieszyłem się jej szczęściem. "To tylko buty" – myślałem wtedy. Jedna para, druga, trzecia. Szybko straciłem rachubę. Nasza garderoba zaczęła przypominać butik, a potem magazyn, kiedy buty zaczęły zajmować nie tylko półki, ale i podłogę. Przez pewien czas starałem się to ignorować. W końcu, jeśli coś sprawiało jej radość, to dlaczego miałbym to jej odbierać?

Jednak z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej zaczynało mnie to irytować. Nie mogłem już spokojnie usiąść na kanapie, nie potykając się o parę nowych butów. W sypialni brakowało miejsca, a każda próba zorganizowania przestrzeni kończyła się awanturą. Magda nie widziała problemu – to były przecież "tylko buty". Starałem się zrozumieć, tłumaczyć sobie, że to jej sposób na wyrażanie siebie. Ale z czasem zacząłem czuć, że to nie tylko hobby, ale coś znacznie więcej. Te cholerne buty były ważniejsze ode mnie.

Byłem zazdrosny o buty

Próbowałem z nią rozmawiać. Delikatnie sugerowałem, że może powinniśmy trochę ograniczyć zakupy, że nasza przestrzeń życiowa jest już pełna. Zbywała mnie, zmieniając temat lub tłumacząc, że buty to jej jedyna słabość. Czułem, jak frustracja narasta, a próby zachowania spokoju stawały się coraz trudniejsze.

Może to głupie, ale czułem się zazdrosny. Nie o innych mężczyzn, ale o te przeklęte buty, które zdawały się zajmować w jej sercu więcej miejsca niż ja. Dni mijały, a ja czułem się coraz bardziej osamotniony w naszym własnym domu, otoczony przez setki par obuwia, które zdawały się być ważniejsze od naszego związku.

Zobacz także

– Magda, nie możemy już nigdzie postawić nóg. Wszędzie są buty. To przestaje być normalne – powiedziałem, starając się zachować spokój, choć w środku aż kipiałem.

– To tylko buty, Adam. Każdy ma swoje hobby. Ty masz swoją piwnicę, a ja buty – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa, gdzie przeglądała kolejne modele.

– Ale to nie jest już tylko hobby! – podniosłem głos. – To obsesja. Nie mogę nawet spokojnie usiąść na kanapie, bo wszędzie leżą twoje nowe szpilki, botki albo jeszcze coś innego.

Żona nie widziała problemu

Magda westchnęła, jakby to, co mówiłem, było jedynie drobną niedogodnością. Przez chwilę siedziała w milczeniu, po czym wzruszyła ramionami.

– Przesadzasz, Adam. Moje buty nie są problemem. To ty masz problem, jeśli ci to przeszkadza.

Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Czułem narastającą frustrację, ale powstrzymałem się od dalszych uwag. Gdy wyszedłem z pokoju, wciąż czułem gniew, ale gdzieś w głębi pojawiła się też rezygnacja. Jak długo jeszcze będę mógł to wytrzymać?

Kiedy następnego dnia wróciłem z pracy, natknąłem się na kolejne pudło butów w korytarzu. Westchnąłem ciężko, czując, jak moja cierpliwość się wyczerpuje. Zanim zdjąłem płaszcz, postanowiłem z nią porozmawiać, mając nadzieję, że tym razem uda mi się dotrzeć do Magdy.

– Magda, musimy pogadać – zacząłem, wchodząc do salonu.

Złościliśmy się na siebie

Spojrzała na mnie znad nowej pary szpilek, które właśnie oglądała. W jej oczach widziałem lekki cień irytacji.

– O co znowu chodzi? – zapytała, odkładając buty na bok.

– Naprawdę nie widzisz, jak to wszystko nas niszczy? Jak niszczy nasz dom? – próbowałem przemówić jej do rozsądku.

– Ty dramatyzujesz – odparła z uśmiechem. – Przecież to tylko buty, Adam. Czemu to tak przeżywasz?

– Bo to nie jest normalne! Magda, mamy dom, nie magazyn! Ja też tu mieszkam! – głos mi się załamał. Czułem, jak tracę kontrolę nad emocjami.

Magda tylko machnęła ręką, jakby moje słowa były nic nieznaczącym dźwiękiem. Byłem w szoku, że mogła tak łatwo zignorować moje uczucia. W tym momencie uświadomiłem sobie, że nasz problem jest znacznie większy, niż sądziłem.

Kiedy kolejne pudło z butami pojawiło się w przedpokoju, poczułem, że nie wytrzymam ani chwili dłużej. Zdecydowałem, że muszę postawić sprawę jasno.

Musiałem potrząsnąć żoną

– Magda, musimy coś z tym zrobić – zacząłem, wskazując na pudła, które wypełniały już niemal całą przestrzeń w przedpokoju. – Albo zaczniemy sprzedawać te buty, albo naprawdę nie widzę sensu, żeby to dalej ciągnąć.

Magda spojrzała na mnie z zaskoczeniem, jakby moje słowa były czymś absolutnie niezrozumiałym.

– Co ty mówisz? Sprzedać? To są moje buty, moja kolekcja!

Magda, to już przestało być kolekcją. To jest magazyn! – Warknąłem, czując, jak gniew narasta. – Nie ma miejsca na nasze życie, bo wszędzie są twoje buty. To nie jest normalne. Musisz sprzedać część, żebyśmy mogli normalnie funkcjonować.

Magda zbladła. Widziałem, że nie chce tego zrobić. Ale ja też nie mogłem już tego dłużej znosić.

– Adam, to moja pasja – próbowała się bronić, ale w jej głosie usłyszałem nutę niepewności.

– A gdzie jest miejsce na nasze małżeństwo? – zapytałem, patrząc jej prosto w oczy. – Albo to zrobisz, albo ja... nie widzę dla nas przyszłości.

Magda stała przez chwilę w ciszy, jakby zastanawiała się, czy warto to wszystko poświęcić dla butów. Widziałem, że zrozumiała, że tym razem nie żartuję. Ale jej milczenie mówiło mi, że decyzja, którą miała podjąć, nie będzie łatwa.

Nie chciała z niczego zrezygnować

Następnego dnia, kiedy wróciłem z pracy, dom wydawał się dziwnie cichy. Zwykle Magda witała mnie z nowymi butami lub opowiadała o swoich planach zakupowych. Tym razem, gdy wszedłem do salonu, zobaczyłem ją siedzącą na kanapie, w otoczeniu kartonów pełnych butów. Twarz miała zmęczoną, a oczy zaczerwienione.

– Adam, próbowałam – zaczęła cicho, jakby bała się, co za chwilę powie. – Przejrzałam te wszystkie pary, które zgromadziłam przez lata. Ale nie mogłam się ich pozbyć. Każda z nich ma dla mnie jakieś znaczenie.

Poczułem, jak narasta we mnie frustracja. Czy naprawdę te buty były ważniejsze od naszego małżeństwa?

– Magda, prosiłem cię tylko o jedno. Sprzedaj część, żebyśmy mogli żyć normalnie. Nie wymagam, żebyś pozbyła się wszystkiego. Tylko trochę miejsca, na nas, na nasze życie. – Mój głos drżał z emocji, ale starałem się być spokojny.

Magda pokręciła głową, jakby nie mogła uwierzyć, że naprawdę to mówię.

– Adam, ja naprawdę się starałam. Ale to jest część mnie. Te buty to nie tylko rzeczy, to wspomnienia, emocje, marzenia... – mówiła coraz szybciej, jej głos pełen był desperacji.

Czułem, że stajemy na krawędzi. Nie chciałem, żeby buty zniszczyły nasze małżeństwo, ale widziałem, że Magda nie była gotowa na ten kompromis.

– Więc co teraz? – zapytałem, patrząc na nią z bólem w sercu.

Przez chwilę siedziała w milczeniu, a potem podniosła na mnie wzrok.

– Nie wiem, Adam. Naprawdę nie wiem.

Myślałem, że to żart

Kiedy Magda w końcu się odezwała, jej słowa zaskoczyły mnie.

– Adam, skoro mamy taki problem z przestrzenią, może powinniśmy zmienić mieszkanie na większe? – Jej głos był opanowany, jakby to była najprostsza decyzja na świecie. – W większym mieszkaniu moglibyśmy znaleźć miejsce na moje buty, a ty miałbyś swoją przestrzeń.

Zrobiłem krok w jej stronę, czując, jak złość przejmuje nade mną kontrolę.

– Magda, to nie jest rozwiązanie! – Uniosłem głos, ale ona tylko patrzyła na mnie, nie okazując żadnych emocji. – Nie chodzi o przestrzeń, chodzi o to, że te buty stały się dla ciebie ważniejsze niż nasze małżeństwo! Myślisz, że większe mieszkanie coś zmieni? Problem nie zniknie, tylko się powiększy!

– Adam, to ty robisz problem z czegoś, co można rozwiązać – odpowiedziała, broniąc się. – Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się tego czepiasz. Chcę tylko znaleźć sposób, żebyśmy mogli żyć razem i żeby każdy miał swoją przestrzeń.

Miałem dość

Poczułem, że tracę nadzieję. Magda wciąż nie rozumiała, o co mi chodzi. Była gotowa przeprowadzić się do większego mieszkania, zamiast zmierzyć się z problemem. W mojej głowie zaczęły pojawiać się słowa, których nigdy nie chciałem wypowiedzieć.

– Magda, jeśli się nie zmienisz, to ja... nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam – spojrzałem na nią poważnie. – Może musimy rozważyć rozwód.

Jej twarz momentalnie zbielała, jakby nie mogła uwierzyć, że naprawdę to powiedziałem.

Naprawdę chcesz się rozwieść z powodu butów? – zapytała zszokowana.

– Nie, Magda, nie chodzi o buty – odpowiedziałem zrezygnowany. – Chodzi o nas, o to, że nie słuchasz, że nie widzisz, jak to nas niszczy. Nie mogę dalej żyć w miejscu, gdzie nasze problemy są zasłaniane kolejnymi parami butów. Jeśli nie potrafisz tego zmienić, to może naprawdę nie ma dla nas ratunku.

Magda stała nieruchomo, jakby to, co powiedziałem, w końcu do niej dotarło. Ale zamiast odpowiedzi, odwróciła się i wyszła z pokoju, zostawiając mnie w ciszy, która była bardziej przerażająca niż jakiekolwiek słowa.

Przez kilka dni po naszej kłótni w domu panowała cisza, która zdawała się ciążyć nam obu. Magda unikała rozmowy, a ja zastanawiałem się, czy naprawdę dotarliśmy do punktu, z którego nie ma już powrotu. Każdy wieczór kończył się bez słów, a napięcie między nami rosło. W głębi duszy czułem, że nasze małżeństwo wisi na włosku.

A jednak moja groźba podziałała

Pewnego dnia, gdy wróciłem z pracy, zauważyłem, że Magda siedzi przy stole z laptopem. Tym razem nie przeglądała kolejnych ofert w poszukiwaniu butów. Zamiast tego zobaczyłem, że wystawia swoje kolekcje na aukcjach internetowych. Moje serce zadrżało.

– Magda, co robisz? – zapytałem cicho, podchodząc bliżej.

Spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem determinację, której dawno u niej nie widziałem.

– Przemyślałam to, Adam – powiedziała, nie spuszczając wzroku. – Zrozumiałam, że przesadziłam. Buty były dla mnie ucieczką, ale nie chcę, żeby to one decydowały o naszym życiu. Chcę, żebyś ty był na pierwszym miejscu.

Zaniemówiłem. Widziałem, że Magda naprawdę podjęła decyzję. W kolejnych tygodniach, stopniowo zaczęła sprzedawać swoją kolekcję. Nie wszystko naraz, ale z każdym dniem półki pustoszały, a nasz dom odzyskiwał dawną przestrzeń.

Chociaż wiedziałem, jak wiele ją to kosztuje, Magda nigdy nie narzekała. Widok pustych miejsc po butach, które kiedyś były jej obsesją, był dowodem na to, że naprawdę się starała. Widziałem, że z każdym sprzedanym pudełkiem odzyskiwaliśmy coś więcej niż tylko przestrzeń – odzyskiwaliśmy siebie nawzajem.

Byłem z niej dumny

Gdy pewnego wieczoru usiedliśmy razem na kanapie, w miejscu, gdzie wcześniej ledwo było na to miejsce, spojrzałem na nią z wdzięcznością.

– Dziękuję, Magda – powiedziałem, chwytając ją za rękę. – Wiem, że to dla ciebie trudne.

Uśmiechnęła się lekko i oparła głowę na moim ramieniu.

Ty jesteś ważniejszy, Adam. Chcę, żebyśmy znowu byli szczęśliwi.

Wiedziałem, że przed nami jeszcze długa droga, ale po raz pierwszy od dawna poczułem, że damy radę. Nasze małżeństwo miało szansę na nowy początek, a to, co kiedyś wydawało się nie do pokonania, teraz stawało się coraz mniejsze – podobnie jak kolekcja butów Magdy.

Reklama

Adam, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama