Reklama

Kochałam Tomka od pierwszej chwili, gdy przyszedł do mojej kwiaciarni i bezradnie poprosił o pomoc w wybraniu kwiatów na urodziny mamy. Nie wiem, co mnie urzekło – nieprzytomnie błękitne oczy, ciepły uśmiech czy głęboki, męski głos. Może wszystko razem, a może po prostu ta miłość była mi pisana. Na szczęście odwzajemnił moją fascynację, bo już następnego dnia przyszedł podziękować mi za pomoc i zaprosić na kawę… Czas płynął, a nas nadal wiele łączyło, po roku kochałam Tomka tak samo mocno jak na początku.

Reklama

Do głowy mi nie przyszło, że to może się kiedykolwiek skończyć. A jednak pewnego dnia, gdy wróciłam do domu z pracy, zastałam spakowane walizki i Tomka upychającego swoje ubrania do jednej z nich.

– Wyjeżdżasz? – zapytałam zdziwiona, bo zwykle wiedziałam, kiedy i dokąd się wybiera, a teraz nic nie wspominał.

– Nie – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy. – Wyprowadzam się.

– Ale jak to? – wyjąkałam.

Zakochałem się, jestem świnią, wybacz – wydukał, a ja zdołałam tylko zapytać:

– Znam ją?

– Tak, to Ewelina. I tak byś się pewnie dowiedziała – powiedział.

Zabrał swoje rzeczy i złamał mi serce

Stałam jak osłupiała i nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Tomek zostawił mnie dla mojej koleżanki, w dodatku pracownicy mojej kwiaciarni. Przez kilka dni nie docierało do mnie nasze rozstanie. Zachowywałam się, jak gdyby to była kilkudniowa rozłąka. Ewelina wspaniałomyślnie zwolniła się z pracy, nie musiałam jej więc oglądać. Gdy jednak świadomość, że mój związek należy do przeszłości, do mnie dotarła, wpadłam w rozpacz.

Nie umiałam sobie z tym poradzić, więc wyłam całymi dniami i nocami. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mogę chodzić do pracy, bo każdy kwiat przypomina mi o początkach mojej miłości. Tego nie potrafiło znieść moje roztrzaskane na części serce. Sprzedałam więc dobrze prosperujący biznes, wprawiając w osłupienie załogę. Teraz mogłam bez przeszkód zamknąć się w domu i pogrążyć w czarnej rozpaczy. Odsunęłam się od świata, pogrążając w mroku, nic nie pomagało – ani prośby, ani groźby przyjaciół i rodziny, konsekwentnie odrzucałam od siebie wszystkich.

W myślach chciałam zemsty

Kilka miesięcy później prócz rozpaczy pojawiło się w moim sercu jeszcze jedno uczucie: gniew. Ogromny, wszechogarniający gniew i złość, jakiej nie czułam nigdy wcześniej. Moje serce zostało ogarnięte nienawiścią do mężczyzny, który mnie zostawił, i do kobiety, która mi go odebrała.

Odkryłam, że złorzeczenie im przynosi mi ulgę. Wizualizowałam sobie nieszczęścia, które im się przytrafiają. Potrafiłam leżeć godzinami i wyobrażać sobie, że oboje giną w wypadku samochodowym albo wskutek innych nieszczęść oboje zostają kalekami. Wiem, to okropne, ale tylko w tym znajdowałam ulgę. Doszło nawet do tego, że potrafiłam wziąć do ręki fotografie Tomka i Eweliny, i mówić:

– Życzę wam, żebyście poznali smak prawdziwego nieszczęścia. Będziecie cierpieć, jeszcze bardziej niż cierpię ja. Ból zdominuje wasze dusze i ciała, nie zaznacie szczęścia. Za to, jak mnie skrzywdziliście, poznacie gorzki smak niewyobrażalnego cierpienia i rozłąki, bo okrutny los nie pozwoli wam długo być razem ani mnie ranić.

Potrafiłam wygłosić taką litanię codziennie przed snem i znajdowałam w niej ulgę. Wkrótce poczułam się na tyle lepiej, że znalazłam inną pracę, zaczęłam wracać do ludzi, ale nadal byłam ogarnięta nienawiścią i żądzą zemsty.

Gdy teraz o tym myślę, sądzę, że to one dały mi wtedy siłę do życia, tylko chęć odwetu pozwalała mi wstać codziennie z łóżka. Pewnego dnia, gdy szłam do pracy, zaczepiła mnie cyganka.

– Nie chcę wróżby – warknęłam.

– To nie wróżba, to ostrzeżenie. Masz w sercu mrok, nie wiesz, co robisz, a już wkrótce możesz tego bardzo żałować. Nie lekceważ siły słów – powiedziała, wwiercając we mnie spojrzenie zielonych oczu.

– Nie wiem, o czym pani mówi – stwierdziłam zimnym tonem i odeszłam.

Ziarno wątpliwości zostało zasiane, ale nie byłam w stanie zrezygnować z tego, co przynosiło mi ulgę. Nadal złorzeczyłam byłemu chłopakowi i jego dziewczynie.

Czuję się winna

Pożałowałam swoich słów w chwili, gdy wspólny znajomy zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że Tomek nie żyje. Mieli z Eweliną wypadek samochodowy, z niewiadomych przyczyn zjechali z drogi i wjechali w drzewo na pustkowiu. Gdyby pomoc nadeszła wcześniej, być może udałoby się go uratować, ale przez kilka godzin nikt tamtędy nie przejeżdżał, a oni nie byli w stanie wezwać pomocy. Tomek podobno odniósł takie obrażenia, że umierał kilka godzin. Ewelina przeżyła, ale jest sparaliżowana od szyi w dół, i nie ma nadziei, że da się to zmienić. To nie wszystko, podobno w chwili wypadku była w ciąży, której nie dało się uratować… Nie potrafię sobie wyobrazić ogromu cierpienia.

Wiem, że moje myśli były złe, ale może w tym gniewie wykrakałam to nieszczęście? Może moja żądza zemsty i nienawiść podświadomie sprowadziły na nich ból i śmierć. Tego, co się stało, nie da się odwrócić. Spotkało ich dokładnie to, czego im życzyłam, poznali smak rozstania, śmierci i ogromnego cierpienia. Nie czuję się z tym dobrze. I wiem, że nigdy sobie nie wybaczę. Myślenie to jedno, ale gdy to wszystko stało się faktem, przeraziłam się, że nawet głupie myśli mogą sprowadzić zło.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama