„Koleżanka z pracy cichaczem odbiła mi chłopaka. Gdy rozpacz zastąpił gniew, życzyłam im tego, co najgorsze”
„Odkryłam, że złorzeczenie im przynosi mi ulgę. Wizualizowałam sobie nieszczęścia, które im się przytrafiają. Potrafiłam leżeć godzinami i wyobrażać sobie, że oboje giną w wypadku samochodowym, albo wskutek innych nieszczęść oboje zostają kalekami. Wiem, to okropne, ale tylko w tym znajdowałam pociechę”.

- Aneta, 28 lat
Kochałam Tomka od pierwszej chwili, gdy przyszedł do mojej kwiaciarni i bezradnie poprosił o pomoc w wybraniu kwiatów na urodziny mamy. Nie wiem, co mnie urzekło – nieprzytomnie błękitne oczy, ciepły uśmiech czy głęboki, męski głos. Może wszystko razem, a może po prostu ta miłość była mi pisana. Na szczęście odwzajemnił moją fascynację, bo już następnego dnia przyszedł podziękować mi za pomoc i zaprosić na kawę… Czas płynął, a nas nadal wiele łączyło, po roku kochałam Tomka tak samo mocno jak na początku.
Do głowy mi nie przyszło, że to może się kiedykolwiek skończyć. A jednak pewnego dnia, gdy wróciłam do domu z pracy, zastałam spakowane walizki i Tomka upychającego swoje ubrania do jednej z nich.
– Wyjeżdżasz? – zapytałam zdziwiona, bo zwykle wiedziałam, kiedy i dokąd się wybiera, a teraz nic nie wspominał.
– Nie – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy. – Wyprowadzam się.
– Ale jak to? – wyjąkałam.
– Zakochałem się, jestem świnią, wybacz – wydukał, a ja zdołałam tylko zapytać:
– Znam ją?
– Tak, to Ewelina. I tak byś się pewnie dowiedziała – powiedział.
Zabrał swoje rzeczy i złamał mi serce
Stałam jak osłupiała i nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Tomek zostawił mnie dla mojej koleżanki, w dodatku pracownicy mojej kwiaciarni. Przez kilka dni nie docierało do mnie nasze rozstanie. Zachowywałam się, jak gdyby to była kilkudniowa rozłąka. Ewelina wspaniałomyślnie zwolniła się z pracy, nie musiałam jej więc oglądać. Gdy jednak świadomość, że mój związek należy do przeszłości, do mnie dotarła, wpadłam w rozpacz.
Nie umiałam sobie z tym poradzić, więc wyłam całymi dniami i nocami. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mogę chodzić do pracy, bo każdy kwiat przypomina mi o początkach mojej miłości. Tego nie potrafiło znieść moje roztrzaskane na części serce. Sprzedałam więc dobrze prosperujący biznes, wprawiając w osłupienie załogę. Teraz mogłam bez przeszkód zamknąć się w domu i pogrążyć w czarnej rozpaczy. Odsunęłam się od świata, pogrążając w mroku, nic nie pomagało – ani prośby, ani groźby przyjaciół i rodziny, konsekwentnie odrzucałam od siebie wszystkich.
W myślach chciałam zemsty
Kilka miesięcy później prócz rozpaczy pojawiło się w moim sercu jeszcze jedno uczucie: gniew. Ogromny, wszechogarniający gniew i złość, jakiej nie czułam nigdy wcześniej. Moje serce zostało ogarnięte nienawiścią do mężczyzny, który mnie zostawił, i do kobiety, która mi go odebrała.
Odkryłam, że złorzeczenie im przynosi mi ulgę. Wizualizowałam sobie nieszczęścia, które im się przytrafiają. Potrafiłam leżeć godzinami i wyobrażać sobie, że oboje giną w wypadku samochodowym albo wskutek innych nieszczęść oboje zostają kalekami. Wiem, to okropne, ale tylko w tym znajdowałam ulgę. Doszło nawet do tego, że potrafiłam wziąć do ręki fotografie Tomka i Eweliny, i mówić:
– Życzę wam, żebyście poznali smak prawdziwego nieszczęścia. Będziecie cierpieć, jeszcze bardziej niż cierpię ja. Ból zdominuje wasze dusze i ciała, nie zaznacie szczęścia. Za to, jak mnie skrzywdziliście, poznacie gorzki smak niewyobrażalnego cierpienia i rozłąki, bo okrutny los nie pozwoli wam długo być razem ani mnie ranić.
Potrafiłam wygłosić taką litanię codziennie przed snem i znajdowałam w niej ulgę. Wkrótce poczułam się na tyle lepiej, że znalazłam inną pracę, zaczęłam wracać do ludzi, ale nadal byłam ogarnięta nienawiścią i żądzą zemsty.
Gdy teraz o tym myślę, sądzę, że to one dały mi wtedy siłę do życia, tylko chęć odwetu pozwalała mi wstać codziennie z łóżka. Pewnego dnia, gdy szłam do pracy, zaczepiła mnie cyganka.
– Nie chcę wróżby – warknęłam.
– To nie wróżba, to ostrzeżenie. Masz w sercu mrok, nie wiesz, co robisz, a już wkrótce możesz tego bardzo żałować. Nie lekceważ siły słów – powiedziała, wwiercając we mnie spojrzenie zielonych oczu.
– Nie wiem, o czym pani mówi – stwierdziłam zimnym tonem i odeszłam.
Ziarno wątpliwości zostało zasiane, ale nie byłam w stanie zrezygnować z tego, co przynosiło mi ulgę. Nadal złorzeczyłam byłemu chłopakowi i jego dziewczynie.
Czuję się winna
Pożałowałam swoich słów w chwili, gdy wspólny znajomy zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że Tomek nie żyje. Mieli z Eweliną wypadek samochodowy, z niewiadomych przyczyn zjechali z drogi i wjechali w drzewo na pustkowiu. Gdyby pomoc nadeszła wcześniej, być może udałoby się go uratować, ale przez kilka godzin nikt tamtędy nie przejeżdżał, a oni nie byli w stanie wezwać pomocy. Tomek podobno odniósł takie obrażenia, że umierał kilka godzin. Ewelina przeżyła, ale jest sparaliżowana od szyi w dół, i nie ma nadziei, że da się to zmienić. To nie wszystko, podobno w chwili wypadku była w ciąży, której nie dało się uratować… Nie potrafię sobie wyobrazić ogromu cierpienia.
Wiem, że moje myśli były złe, ale może w tym gniewie wykrakałam to nieszczęście? Może moja żądza zemsty i nienawiść podświadomie sprowadziły na nich ból i śmierć. Tego, co się stało, nie da się odwrócić. Spotkało ich dokładnie to, czego im życzyłam, poznali smak rozstania, śmierci i ogromnego cierpienia. Nie czuję się z tym dobrze. I wiem, że nigdy sobie nie wybaczę. Myślenie to jedno, ale gdy to wszystko stało się faktem, przeraziłam się, że nawet głupie myśli mogą sprowadzić zło.