„Koleżanka z pracy wszystko chce robić za mnie. Parzy mi kawę, sprząta na biurku, towarzyszy mi nawet w toalecie”
„Współczułam Lili z całego serca. Ta wymiana zdań pozwoliła mi pojąć, co nią kierowało i inaczej ocenić sytuację. Starałam się jej jednak uświadomić, że nie można za wszelką cenę wyprzedzać cudzych intencji”.
- Listy do redakcji
Zostałam przyjęta na praktyki w banku, a potem zaproponowali mi stałą posadę, ale w innej filii. Właśnie tam spotkałam Lilianę. Początkowo doceniałam jej wsparcie. Jednak z biegiem czasu jej przesadne zaangażowanie zaczęło mi przeszkadzać. Świetnie dawałam sobie radę z powierzonymi mi obowiązkami, a ona mimo wszystko ciągle zabierała mi zajęcia.
Myślałam, że to podstęp
– Mam w tym większą wprawę, ekspresowo skompiluję to zestawienie.
– Skończyłam na czas, to co, mam teraz siedzieć bezczynnie? Podaj mi te raporty.
Wielokrotnie zauważyłam, że ona zostawała po pracy dłużej niż inni albo stawiała się rano przed czasem. Parę razy wspominałam jej, że poradzę sobie sama i wolę samodzielnie wykonywać zadania, bo dzięki temu łatwiej mi się uczyć nowych rzeczy.
Zaczęły mnie nachodzić obawy, że to wszystko jest zaplanowane, że to jakiś sprytny plan. Jeśli ktoś inny robi za mnie część mojej roboty, to chyba do niczego się nie nadaję! Nie ogarniałam jeszcze do końca, jakie są powiązania między ludźmi w firmie. Kto z kim gada, kto jest czyim kumplem i kto komu donosi, co wie.
Istnieje taka możliwość, że specjalnie realizowała część moich zadań, ale robiła to niechlujnie. Wtedy konsekwencje ponosiłbym ja – w końcu nigdzie nie figurowało jej nazwisko. Czas leciał, a ja dalej pracowałem w tej firmie. Nikt mnie nie zwalniał, nie dostałam obniżki pensji.
Postępowanie Lilki stawało się coraz bardziej nużące i… osobliwe. Momentami wydawało mi się, że odgrywa rolę mojej pomocnicy lub sekretarki. Zauważyła, o jakich porach zazwyczaj robię sobie przerwę na kawę czy śniadanie i chwilę przed pojawiała się w pokoju z parującą filiżanką.
Zachowywała się dziwnie
– Dzięki, ale przecież mogłam sama pójść do kuchni.
– No jasne, że mogłaś, ale po co, skoro ja i tak się tam wybierałam? To żadna trudność.
Wraz z upływem czasu zaczynało do mnie docierać, że jej opieka staje się coraz bardziej przytłaczająca. Parę razy udało mi się ją ubiec, wychodząc przed czasem. Za każdym razem dostrzegałam wtedy na jej twarzy niezadowolenie.
– Przecież mogłaś dać mi znać, na pewno zrobiłabym ci tę kawę – powtarzała w kółko.
– Lila, posłuchaj, nie jesteś ani moją gosposią, ani sekretarką. Zaparzanie mi kawy to nie twój obowiązek. Umiem to zrobić sama! – w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam zirytowana jej absurdalnymi i chorymi wyrzutami.
– Wiem, wiem, ja tylko… Chciałam ci jakoś ulżyć, mniejsza z tym.
Mniej więcej pół roku od kiedy zaczęłam pracę, Lila wysunęła pomysł wspólnego wyjścia na jakiegoś drinka. Przystałam na to, no bo dlaczego nie? Z czasem coraz regularniej umawiałyśmy się na wspólne wypady. Raz na jakieś drineczki, innym razem na pizzę albo do kina. Zazwyczaj to ona wychodziła z inicjatywą. Nie ukrywam, że czasami mnie to trochę wykańczało.
Miałam też innych kumpli, z którymi również zależało mi na spędzeniu soboty i niedzieli. No a innym razem po prostu marzyłam, żeby zostać w chacie. Ale Lilka chyba nie ogarniała takich rzeczy.
Była nachalna
– Ekstra, to znaczy, że dzisiaj idziemy całą paczką? – zagadywała. – Kiepsko się czujesz? Spoko, wpadnę do ciebie, zaparzę ci herbatkę i puścimy sobie jakąś komedię romantyczną.
Odnosiłam dziwne uczucie, jakby próbowała mnie przytłoczyć swoją obecnością i za wszelką cenę zmusić, żebym ją polubiła. Nie byłyśmy sobie obce, bo zdążyła już trochę poznać moje upodobania muzyczne czy filmowe. Zaskakiwała mnie niespodziewanymi prezentami, jak chociażby album mojego ukochanego bandu, a innym razem ogłosiła, że zdobyła dla nas wejściówki na koncert, o którym kiedyś napomknęłam.
– Lilka, ten występ odbędzie się w Krakowie, więc dojazd zajmie nam trochę czasu. Do tego, ceny wejściówek są pewnie z kosmosu!
– Potraktujmy to jako taki prezent imieninowy na zapas. Odnośnie do pozostałych spraw, to już wszystko zaklepane. Mamy bilety kolejowe i pokoje w pensjonacie. Zostało nam tylko zgarnąć urlop w piątek, ale mamy jeszcze sporo czasu, więc się wyrobimy bez problemu.
Dłużej tego nie mogłam znieść
Zaproponowałam Lilce wspólne wyjście na lody. Wyglądała na zaskoczoną, bo nigdy wcześniej nie wychodziłam z taką propozycją. Bez owijania w bawełnę od razu przeszłam do sedna i zapytałam, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
– Słuchaj Lila, wiesz… Jesteś spoko, serio cię lubię. Ale… Zrobiłaś się taka przytłaczająca. Uszczęśliwiasz mnie na siłę, a to już nie jest przyjemne, wręcz przeciwnie, strasznie mnie to męczy. Po co to robisz?
Kiedy Lila usłyszała pytanie, na moment się zawahała, jednak po chwili namysłu zdecydowała się podzielić swoją opowieścią. Dorastała w rodzinie, gdzie rządziły sztywne nakazy i zakazy. Brakowało ciepła oraz serdeczności, liczyły się jedynie powinności i oczekiwania. Nie było miejsca na pochwały, a przewinienia karano bez wyjątku. Miała siostrę młodszą o rok, z którą łączyła ją niezwykle silna więź. Do szkoły dojeżdżały razem autobusem.
Pewnego poranka dziewczyny zmierzały na przystanek autobusowy, gdy wydarzyło się nieszczęście. Prowadzący busa nagle stracił przytomność podczas jazdy. Pojazd wypadł na przeciwległy pas, a następnie wjechał w pobocze.
Wszystko mi wyjaśniła
– Zuzia nie miała najmniejszych szans. Poniosła śmierć na miejscu wypadku. Rodzice jednak zrzucali całą winę na mnie. Bez przerwy mi wypominali, że nie dołożyłam wystarczających starań, nie troszczyłam się o nią tak, jak powinnam i nie opiekowałam się nią należycie. Twierdzili, że gdybym naprawdę ją kochała, to nie odstępowałabym jej na krok, złapałabym ją za rękę, zrobiła cokolwiek…
Kiedy Lila skończyła trzynaście lat, jej życie legło w gruzach. Załamała się, bo odeszła osoba, która była dla niej wszystkim. W nowej szkole trafiła do jednej klasy z Dagmarą. Szybko się zaprzyjaźniły, ale Lila ciągle miała problemy z mówieniem o swoich uczuciach. Daga znała jej historię, więc starała się ją zrozumieć.
– Z perspektywy czasu widzę, że cierpiałam na depresję. Myślę, że Dagmara zdawała sobie z tego sprawę. Dbała o mnie, odprowadzała do domu po lekcjach, a w soboty i niedziele namawiała na długie spacery. Próbowała mi pokazać, że muszę iść do przodu. Byłam jej ogromnie wdzięczna za to wsparcie, ale nie umiałam dać tego po sobie poznać. Nie potrafiłam też okazać, jak bardzo ją lubię i ile dla mnie znaczy…
W pewnym momencie Dagmara odpuściła, przestała zabiegać o jej przychylność i zainteresowanie. Oddaliły się od siebie. Pewnego razu Lila odkryła w kieszeni płaszcza kartkę.
Straciła bliską osobę
– Napisała, że sama doprowadzam swoje życie do ruiny, trzymając wszystkich na dystans. I że nie można bez przerwy tylko brać, trzeba też dać coś z siebie, wysilić się i udowodnić drugiej osobie, że jest dla ciebie ważna. Przyjęłam sobie do serca jej radę: „Jeżeli w przyszłości spotkasz kogoś, na kim będzie ci zależało, to codziennie udowadniaj mu, że jest wyjątkowy. Przykładaj się, troszcz się, zabiegaj o niego. W przeciwnym razie jego też zawiedziesz”.
Lila zamilkła na moment. W jej oczach dostrzegłam łzy. Poczułam, jak wzbiera we mnie współczucie. Doskonale wiedziałam, co czuje moja przyjaciółka. Poradziłam jej wizytę u specjalisty.
– Najpierw odeszła Zuza, a rodzice zarzucali mi, że nie dołożyłam wystarczających starań. Później straciłam również Dagę. Wtedy postanowiłam sobie, że jeśli los ześle mi jeszcze kogoś szczególnego, to w każdej chwili będę dawać tej osobie odczuć, jak wiele dla mnie znaczy i jak wyjątkowa jest w moich oczach. Aż wreszcie pojawiłaś się ty… Dalszą część historii już znasz – wyznała Lila.
Współczułam Lili z całego serca. Ta wymiana zdań pozwoliła mi pojąć, co nią kierowało i inaczej ocenić sytuację. Starałam się jej jednak uświadomić, że nie można za wszelką cenę wyprzedzać cudzych intencji.
Zrozumiałam ją
– Lilu, jesteś fantastyczną dziewczyną. Ale takie zachowanie potrafi wykończyć! Po prostu bądź sobą. Nie wcielaj się w nikogo, nie zmuszaj się do niczego.
Dałam jej również sugestię, żeby skorzystała z pomocy specjalisty. Moim zdaniem matka i ojciec bardzo jej zaszkodzili – nie tylko przez rygorystyczne metody wychowawcze, ale także przez to, że obarczali ją winą za odejście siostry. To z pewnością wywarło ogromny wpływ na jej stan emocjonalny i sposób myślenia.
Jestem przekonana, że Lilka da sobie radę i znów stanie na nogi. Znów uwierzy we własne siły i zacznie siebie doceniać. Dotrze do niej, że nie miała wpływu na los swojej siostry i nie jest winna jej odejścia. A także zda sobie sprawę z tego, że na prawdziwych przyjaciół nie zasługuje się udawaniem kogoś innego czy też podlizywaniem się, a po prostu będąc sobą i żyjąc zgodnie ze swoimi wartościami.
Nie zamierzam się od niej oddalać, zrywać więzi czy jej unikać. Szczerze polubiłem Lilkę i pragnę ją wesprzeć. Liczę na to, że uda się nam zachować dobre stosunki. Kto wie, może nawet będziemy sobie jeszcze bliższe, choć na pierwszy rzut oka może to wyglądać na odwrót. Ale najważniejsze, żeby to była zdrowa relacja…
Magdalena, 27 lat