„Miałam dobre serce, więc dałam kasę przyjaciółce. Luksusem, na który szarpnęła się moim kosztem, nie było masło”
„Kiedy Kinga pojawiła się na moim progu z jedną walizką i zapuchniętymi oczami, poczułam mieszankę współczucia i gniewu. Po pewnym czasie zaczęłam zauważać, że jej opowieści nie trzymają się kupy”.
- Redakcja
Z Kingą poznałam się w poprzedniej pracy. Choć nie byłyśmy bliskimi przyjaciółkami, zawsze wydawała się miła i sympatyczna. Gdy pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie, wiedziałam, że nie zostawię jej samej.
– Błagam, pomóż mi – powiedziała przez telefon. – Wyrzucił mnie z domu. Nie mam dokąd pójść!
Jej głos był pełen łez. Zamarłam.
– Kto cię wyrzucił? Co się stało? – zapytałam.
– Mój partner. Pokłóciliśmy się. To wszystko wymknęło się spod kontroli. Nie wiem, co robić – wyszeptała.
Nie pytałam o szczegóły. To, co usłyszałam, w zupełności mi wystarczyło. Zaprosiłam ją do siebie i zapewniłam ją, że znajdzie u mnie schronienie.
– Jesteś tutaj bezpieczna – powiedziałam, obejmując ją. – Zostaniesz tyle, ile potrzebujesz.
– Jesteś aniołem – odparła, ocierając łzy. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Przez pierwsze dni Kinga była cicha i wycofana. Próbowałam ją pocieszać, gotując dla niej obiady i zapewniając, że wszystko się ułoży. Czułam, że robię coś dobrego – pomagałam komuś w potrzebie.
Tomek był równie wyrozumiały.
– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – powiedział, kiedy opowiadałam mu o sytuacji Kingi. – Ale pamiętaj, żeby nie brać tego wszystkiego na siebie.
Nie brałam. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Czuję się bezsilna
Na początku Kinga sprawiała wrażenie, jakby wciąż nie mogła dojść do siebie po tym, co przeszła. Zostawała w naszym salonie, przeglądała oferty pracy i opowiadała, jak trudno jest jej się odnaleźć.
– Nie wiem, czy dam radę zacząć wszystko od nowa – powiedziała pewnego wieczoru, gdy siedziałyśmy razem w kuchni. – Czuję się taka bezsilna.
– Wszystko się ułoży – zapewniłam ją, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Znajdziesz pracę, wynajmiesz coś na początek. Zobaczysz.
Mijały jednak kolejne dni, a Kinga zdawała się nie spieszyć z realizowaniem tego planu. Często zamawiała jedzenie z restauracji i godzinami przesiadywała przed telewizorem. Zauważyłam, że w jej walizce pojawiły się nowe ubrania, a łazienka zapełniła się drogimi kosmetykami.
Pewnego dnia, podczas sprzątania, znalazłam w koszu paragon za perfumy warte kilkaset złotych. Zmarszczyłam brwi, ale szybko odrzuciłam tę myśl. Może miała oszczędności? Może to był prezent?
Wieczorem opowiedziałam o tym Tomkowi.
– Czy nie wydaje ci się dziwne, że ktoś w trudnej sytuacji wydaje tyle na takie rzeczy? – zapytałam, kładąc na stole paragon, który znalazłam.
Tomek spojrzał na mnie z mieszanką zdziwienia i zrozumienia.
– Może to jej sposób na poprawę nastroju? Ludzie różnie radzą sobie z problemami – powiedział.
Westchnęłam. Może miał rację. Ale coś w tym wszystkim zaczynało mi nie pasować.
Kiedy kilka dni później Kinga przyniosła do domu nowe markowe buty, nie wytrzymałam.
– A skąd masz na to pieniądze? – zapytałam delikatnie, starając się nie zabrzmieć oskarżycielsko.
– To drobiazg, który kupiłam na wyprzedaży – odpowiedziała z uśmiechem. – Chciałam się trochę poczuć lepiej.
Uśmiechnęłam się lekko, ale w środku zaczynałam tracić cierpliwość.
Serce zabiło mi mocniej
Po pewnym czasie zaczęłam zauważać, że opowieści Kingi nie trzymają się kupy. Nie mówiłam jej nic wprost, ale podzieliłam się swoimi wątpliwościami z najlepszą przyjaciółką.
– Może przesadzam, ale mam wrażenie, że coś tutaj nie gra – powiedziałam podczas naszej rozmowy. – Kinga opowiada o trudnej sytuacji, ale kupuje drogie rzeczy i wydaje się nie spieszyć z szukaniem pracy.
Marta uniosła brwi.
– To brzmi podejrzanie. Powinnaś sprawdzić, czy to, co mówi, jest prawdą.
Początkowo nie chciałam wierzyć przyjaciółce. W końcu Kinga była moją koleżanką, ufałam jej. Ale Marta nie dawała za wygraną.
– Może porozmawiam z kimś, kto ją zna – zaproponowała.
Kilka dni później Marta zadzwoniła do mnie z wiadomościami, które mnie zszokowały.
– Dowiedziałam się, że Kinga ma własne mieszkanie. – zaczęła. – Wynajmuje je i ma z tego całkiem spory dochód.
– Co?! – zapytałam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. – Przecież mówiła, że została wyrzucona i nie ma dokąd pójść!
– To nie wszystko – kontynuowała Marta. – Jedna ze znajomych widziała ją kilka dni temu, jak wchodziła do apartamentu w centrum. Podobno odwiedza tam kogoś regularnie.
Serce zabiło mi mocniej. Próbowałam znaleźć logiczne wytłumaczenie, ale wszystko zaczynało wskazywać na to, że Kinga mnie oszukała.
Nie wiedziałam, co robić. Powiedziałam o wszystkim Tomkowi.
– Musisz ją zapytać wprost – powiedział. – Jeśli kłamie, musi ponieść tego konsekwencje.
W głowie kłębiły się tysiące myśli. Czułam się zdradzona i zawiedziona. Jeszcze tego samego wieczoru postanowiłam zapytać sąsiadów, czy zauważyli coś podejrzanego.
– Widuję ją czasem w apartamentowcu przy głównej ulicy – powiedziała pani Ela z parteru.
Wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić.
Oszukałaś mnie
Wieczorem, kiedy Kinga wróciła do mieszkania z kolejnymi zakupami, zebrałam się na odwagę. W mojej głowie wciąż brzmiały słowa Marty i sąsiadki. Nie mogłam już udawać, że nic się nie dzieje.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie.
Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
– Oczywiście. Coś się stało? – zapytała, siadając na kanapie.
– Tak. Chcę wiedzieć, dlaczego skłamałaś.
Zmarszczyła brwi, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi.
– O czym ty mówisz?!
– Wiem, że masz własne mieszkanie – powiedziałam prosto z mostu. – Wiem, że je wynajmujesz. Dlaczego udawałaś, że potrzebujesz pomocy?
Kinga zamrugała, jakby zastanawiała się, co powiedzieć. Po chwili na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
– To nie tak. Po prostu nie mogłam tam zostać. Potrzebowałam odpoczynku, chwili wytchnienia. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
Poczułam, jak ogarnia mnie złość.
– Odpoczynku? – powtórzyłam. – Cały czas myślałam, że jesteś w trudnej sytuacji, że nie masz dokąd pójść. Zrobiłam dla ciebie wszystko, a ty mnie oszukałaś!
Kinga wzruszyła ramionami, jakby to, co powiedziałam, w ogóle jej nie dotknęło.
– Nie przesadzaj. Niczego ci nie zabrałam.
– Zabierałaś moją życzliwość i czas. Korzystałaś z mojego zaufania, a teraz mówisz, że to nic takiego? – podniosłam głos. – Masz się stąd wyprowadzić. Natychmiast.
Kinga spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– A gdzie ja niby pójdę?
– Masz swoje mieszkanie. I najwyższy czas, żebyś się do niego wróciła.
Nie odezwała się już więcej. Zabrała swoje rzeczy i wyszła, trzaskając drzwiami.
Jak mogłam być tak ślepa?
Po wyjściu Kingi poczułam mieszaninę ulgi i goryczy. Z jednej strony cieszyłam się, że odzyskałam spokój, ale z drugiej wciąż nie mogłam uwierzyć, że ktoś, kogo uważałam za koleżankę, oszukał mnie.
– Dobrze, że się jej pozbyliśmy – powiedział Tomek, gdy usiedliśmy w salonie. – Od początku miałem przeczucie, że coś tu nie gra.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – zapytałam, czując ukłucie wyrzutów sumienia.
– Wiedziałem, że musisz dojść do tego sama – odparł spokojnie. – Jesteś dobra i chcesz pomagać ludziom. Ale teraz już wiesz, że nie każdy na to zasługuje.
Miał rację, ale to nie sprawiło, że czułam się lepiej. Przez kilka dni analizowałam każde nasze spotkanie, każde jej słowo, próbując zrozumieć, jak mogłam być tak ślepa.
Kilka dni później spotkałam się z Martą.
– Jak się trzymasz? – zapytała, siadając obok mnie na kanapie.
– Lepiej. Ale wciąż czuję się głupio, że tak łatwo dałam się oszukać – przyznałam.
Marta spojrzała na mnie z wyrazem troski.
– To nie ty powinnaś się wstydzić. To ona powinna. Zrobiłaś to z dobroci serca, a to, że ktoś to wykorzystał, świadczy tylko o nim, nie o tobie.
Westchnęłam. Wiedziałam, że miała rację.
Gdy pewnego dnia zobaczyłam Kingę w sklepie, unikała mojego spojrzenia. Być może miała wyrzuty sumienia, ale już mnie to nie obchodziło. Zrozumiałam, że granice nie są oznaką egoizmu, lecz ochroną przed tymi, którzy nie potrafią docenić naszego serca.
Alicja, 39 lat