Reklama

Moja relacja z Anią zawsze wydawała mi się solidna. Ufałem jej bezgranicznie. I choć czasami mieliśmy trudne momenty, nigdy bym nie pomyślał, że mógłbym ją stracić w taki sposób.

Reklama

Nie mogłem się doczekać balu sylwestrowego w gronie przyjaciół. To miała być noc pełna muzyki, śmiechu. Gdy pojawiliśmy się na sali, czułem się, jakbyśmy byli gwiazdami tego wieczoru. Ona w swojej czerwonej sukni wyglądała zjawiskowo. Uśmiechnęła się do mnie z iskierką w oku, choć od razu zauważyłem, że coś jest nie tak.

– Co się dzieje, kochanie? – zapytałem, prowadząc ją do tańca.

– Nic. Po prostu... ostatnio dużo się dzieje – odparła, unikając mojego wzroku.

– Może mogę jakoś ci pomóc? – starałem się brzmieć jak najbardziej troskliwie.

– To nie takie proste. Po prostu... czuję się czasami zagubiona – odpowiedziała.

Chwilę tańczyliśmy w milczeniu.

– Może później uda nam się porozmawiać spokojnie? – zaproponowałem, choć sam nie byłem pewien, czy tego właśnie chciałem.

– Tak, później – skinęła głową, ale coś w jej głosie mówiło mi, że "później" może nigdy nie nadejść.

Pokaz fajerwerków był zapowiedziany jako główna atrakcja wieczoru. Tłum zebrany na tarasie z niecierpliwością spoglądał w niebo. Ania stała obok mnie, lecz czułem, jakby była miliony kilometrów stąd.

– Widok będzie niesamowity – powiedziałem, próbując nawiązać rozmowę.

– Tak, fajerwerki zawsze mnie fascynowały – odpowiedziała, ale jej wzrok zdawał się błądzić gdzieś poza linią horyzontu.

W momencie, gdy pierwsze światła rozbłysły na niebie, odwróciłem się, by zobaczyć reakcję Ani.

Przyłapani na gorącym uczynku

To, co zobaczyłem, zamroziło mnie na miejscu. Stała obok Kamila, a ich usta spotkały się w pocałunku. Świat wokół mnie zaczął wirować. Czułem się, jakbym stracił grunt pod nogami.

Co do cholery?! – wyszeptałem, choć w mojej głowie ten krzyk odbił się echem. To jednak był tylko początek zamieszania.

Nasza przyjaciółka stojąca niedaleko nas zrobiła krok w stronę męża. Ale ten stał przytulony do Iwony. Twarz Marty była blada jak papier, a oczy pełne niedowierzania.

Tomek, co ty wyprawiasz?! – krzyknęła, próbując przywrócić go do rzeczywistości.

Wszyscy wokół patrzyli na nas z niedowierzaniem, jakbyśmy byli bohaterami dramatycznego spektaklu. Próbowałem skupić się na rozmowie z Anią, ale jej chaotyczne tłumaczenia wprowadzały tylko więcej zamieszania.

– To był błąd, Krzysiek, naprawdę... – Ania mówiła, łapiąc się za głowę.

– Błąd? Tylko tyle masz do powiedzenia? – warknąłem, starając się opanować rosnącą wściekłość.

Czułem, jak coś we mnie pęka, a cała sytuacja wydawała się coraz bardziej niepojęta.

Nagle znalazłem się obok Marty. Wyglądała na równie zdezorientowaną i zranioną jak ja.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu, próbując zebrać myśli.

– Musimy dowiedzieć się, co się stało – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy.

– Zgadzam się. Nie rozumiem, jak mogli nas tak zranić – odpowiedziała, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Myślałam, że znam Tomka...

Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co się wydarzyło przed chwilą o i naszych związkach.

– Oni wiedzieli, co robią. Ale dlaczego? – Marta zadawała pytanie, na które oboje nie mieliśmy odpowiedzi.

– Czuję się zdradzony – powiedziałem, zmagając się z emocjami. – Muszę porozmawiać z Anią jeszcze raz.

– Też muszę porozmawiać z Tomkiem. Choć teraz sama nie wiem, czy jeszcze chcę go znać – dodała Marta, a jej głos drżał od emocji.

Świat, który zbudowaliśmy, nagle się zawalił, a my staliśmy na gruzach, próbując zrozumieć, co właściwie się wydarzyło.

Czas konfrontacji

Kilka dni później potkałem się z Anią w parku.

– Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytałem, bo czułem, że wszelkie zawiłe pytania byłyby teraz bezsensowne.

– To wszystko jest takie... skomplikowane – zaczęła, patrząc na swoje dłonie. – Czułam, że coś między nami się zmienia. Kamil po prostu pojawił się w momencie, gdy czułam się zagubiona.

– Czy ten romans miał dla ciebie jakieś znaczenie? – zapytałem, choć bałem się odpowiedzi.

– Nie, to nie było nic ważnego. Ale... dało mi do myślenia o nas, o tym, gdzie zmierzamy – przyznała, a ja poczułem, jak kolejne cegły naszego związku zaczynają się kruszyć.

Gdy emocje nieco opadły, spotkałem się z Martą. Oboje wiedzieliśmy, że musimy zacząć życie od nowa, ale nie byliśmy pewni, jak się do tego zabrać.

– Mój mąż twierdzi, że czuł się zaniedbany w naszym związku i dlatego szukał szczęścia w ramionach Iwony. Jest mi cholernie przykro i nie wiem, co mam ze sobą zrobić – powiedziała przyjaciółka, przygryzając wargę z niepewności. – Czy da się to wszystko naprawić?

– Nie wiem. Ale wiem jedno: nie chcę żyć w kłamstwie – odpowiedziałem, patrząc na przechodzące obok nas pary, trzymające się za ręce. – Muszę dowiedzieć się, czego naprawdę chcę. Może... może potrzebujemy czasu, żeby to wszystko przemyśleć.

– Masz rację – zgodziła się Marta, choć w jej głosie wciąż było słychać smutek.

Jej słowa były jak cios

Minęło kilka tygodni, odkąd tamten jedn wieczór zmienił nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni. W międzyczasie spotkałem się z Kamilem. Okazał się, że zupełnie nie zdawał sobie sprawy z zamieszania, jakie wywołał.

– Krzysiek, naprawdę nie chciałem niczego niszczyć. To była chwila słabości – tłumaczył, patrząc mi prosto w oczy.

Może to prawda, pomyślałem, ale konsekwencje były poważne. Rozmowa z Kamilem nie dała mi ostatecznych odpowiedzi, ale pozwoliła spojrzeć na sytuację z innej perspektywy.

Z Anią nie było już tak łatwo. Nasze spotkania były pełne długich rozmów, czasem spokojnych, czasem przepełnionych emocjami. W końcu jednak zdałem sobie sprawę, że zaufanie, które było podstawą naszego związku, zostało zniszczone. Czułem się wciąż zraniony i oszukany.

– Chyba nie jesteśmy sobie pisani – powiedziała Ania pewnego dnia, a jej słowa były jak cios.

Zdałem sobie sprawę, jak kruche mogą być więzi między ludźmi i jak wiele pracy wymaga odbudowanie tego, co zostało zniszczone.

Reklama

Krzysztof, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama