Reklama

Leżałem na kanapie, wpatrując się w sufit, jakby gdzieś tam miała się pojawić odpowiedź na wszystkie moje pytania. Od czasu kontuzji moje życie to jedno wielkie nic. Każdego dnia budzę się z poczuciem, że powinienem być gdzie indziej, robić coś innego, być kimś innym. Kiedyś byłem kimś, kto miał przed sobą całą karierę – obiecujący sportowiec, nadzieja dla klubu, bohater dla młodych chłopaków z sąsiedztwa. A teraz nie mogę już nawet biegać, nie mówiąc o grze w piłkę.

Reklama

Tęskniłem za dawnym życiem

Moja żona Ania z trudem ukrywa irytację. Każdego ranka wychodzi do pracy, zarabiając na nasze życie, a ja siedzę w domu, zastanawiając się, czy coś kiedykolwiek się zmieni. Z każdym dniem czuję się coraz bardziej bezużyteczny. Nie, to nie tak, że nie doceniam tego, co robi Ania. Wiem, że bez niej nie dalibyśmy sobie rady. Ale czasem, gdy siedzę sam, czuję się jak cień człowieka, którym kiedyś byłem.

Zastanawiam się, czy gdybym nie doznał tej kontuzji, nasze życie wyglądałoby inaczej. Pamiętam czasy, gdy kibicowała mi na każdym meczu, uśmiechając się dumnie, gdy strzelałem gole. Teraz te wspomnienia są jak odległy sen, coś, co ledwo się pamięta, ale jednocześnie nie można zapomnieć.

Niedawno otrzymałem telefon od Krzysztofa, mojego dawnego trenera. Przypomniał mi o tych wszystkich chwilach, które spędziliśmy razem na boisku, i o tej ambicji, którą zawsze we mnie widział. „Paweł – powiedział – może to jeszcze nie koniec? Może jeszcze jest dla ciebie jakaś szansa?”.

Wszystko wydaje się takie odległe, jakby należało do innego życia. Ale jedno jest pewne – nie chciałem już dłużej żyć w cieniu przeszłości. Musiałem coś zmienić, znaleźć drogę powrotu, zanim całkiem zgubię siebie.

Zobacz także

– Tęsknię za tym – przyznałem któregoś dnia, siedząc z żoną w kuchni. – Tęsknię za sportem, za tym, kim byłem. Może mógłbym spróbować wrócić? Krzysztof ma jakiś projekt, w którym mógłbym wziąć udział.

Nie wierzyła we mnie

Anna przerwała mi machnięciem ręki.

– Paweł, daj spokój. Wiesz, jakie to ryzykowne. Lekarze mówili, że nie powinieneś wracać do sportu. A nawet jeśli… – zawahała się. – Może czas zacząć myśleć o czymś innym, o czymś bardziej realnym?

Poczułem, jak ogarnia mnie frustracja.

– Czy kiedykolwiek wierzyłaś, że mi się uda? Że mogłem coś osiągnąć?

Odwróciła wzrok, jakby próbowała unikać mojego spojrzenia.

– Paweł, ja zawsze chciałam dla nas najlepiej. Ale teraz trzeba myśleć o przyszłości, o nas, a nie o marzeniach z przeszłości.

Zacisnąłem zęby, czując, jak narasta we mnie gniew.

– Czyli to wszystko było tylko iluzją? Całe to wsparcie, te słowa otuchy? Nie sądziłem, że… – przerwałem, próbując zapanować nad emocjami.

– Paweł, ja po prostu martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś znowu przez to przechodził.

– Może nigdy we mnie nie wierzyłaś – powiedziałem cicho, spuszczając wzrok.

Czułem, jak coś we mnie pęka. Anna milczała, a to milczenie bolało bardziej niż jakiekolwiek słowa. Wyszedłem z kuchni, zostawiając ją samą z jej racjami. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, poczułem, że jestem coraz bardziej od niej oddalony. Nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie.

Przyszłość, o której mówiła, wydawała się czymś, co nie ma dla mnie znaczenia. Bo bez sportu, bez pasji, moje życie było jak puste pudełko – niby pełne wspomnień, ale teraz puste.

Tylko on mi został

Siedziałem na ławce w parku, czekając na Krzysztofa. To było jedno z tych miejsc, gdzie kiedyś spotykaliśmy się przed treningami – ławka pod wielkim dębem, którą wybraliśmy na nasze stałe miejsce. Krzysztof zawsze był punktualny, więc widząc go zbliżającego się, poczułem lekkie ukłucie stresu. Minęło wiele lat od naszego ostatniego spotkania, a mimo to jego widok przywołał wszystkie wspomnienia z czasów, gdy byłem kimś.

– Paweł! – zawołał, podchodząc i klepiąc mnie po plecach. – Dobrze cię widzieć, chłopie.

– Ciebie też, Krzysiek – odpowiedziałem, uśmiechając się z trudem.

– Jak się trzymasz?

Wzruszyłem ramionami.

– Wiesz, jak jest. Próbuję się pozbierać.

Krzysztof skinął głową, jakby doskonale rozumiał.

– Nie będę owijał w bawełnę. Słyszałem, co ci się przytrafiło. To paskudna sprawa, ale nie jesteś jedynym, który przez to przechodził.

Spojrzałem na niego z zaciekawieniem. Krzysztof nigdy nie był typem człowieka, który dawał fałszywe nadzieje. Zawsze mówił wprost, bez ogródek.

– Pamiętasz tamtego chłopaka, Artura? – zapytał, a ja od razu wiedziałem, o kogo chodzi. Artur był jednym z naszych najlepszych graczy, ale jego kariera skończyła się tak samo nagle jak moja.

– Tak, pamiętam. Co z nim?

Krzysztof uśmiechnął się tajemniczo.

– Wiesz, że po kontuzji długo nie mógł się odnaleźć. Ale w końcu dostał szansę, by wrócić do sportu. Oczywiście nie na tym samym poziomie, ale jednak. Dostał propozycję, żeby trenować młodzież i powiem ci, że świetnie sobie radzi. Rozwija się jako trener, jest znowu w grze, w świecie, który kochał.

Może było jakieś wyjście?

– Dlaczego mi o tym mówisz?

Spojrzał na mnie poważnie.

– Bo chciałbym ci zaoferować coś podobnego. Zbieram zespół do nowego projektu, który ma na celu wprowadzenie młodych sportowców do profesjonalnej gry. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi ich przygotować, kogoś z twoim doświadczeniem. Wiem, że to nie to samo, co być na boisku, ale to wciąż jest sport. I wciąż możesz zrobić coś, co ma znaczenie.

Przez chwilę milczałem, próbując przetrawić to, co usłyszałem. W głowie zaczęły mi się kłębić myśli – obrazy z przeszłości, marzenia o przyszłości, a przede wszystkim, przeczucie, że być może to jest moja ostatnia szansa, by odzyskać część dawnego życia.

– Muszę to przemyśleć – powiedziałem w końcu, choć czułem, że decyzja już zaczynała się klarować w mojej głowie.

Krzysztof skinął głową, nie naciskając.

– Jasne, zrozumiałe. Ale pomyśl o tym. Nie chodzi tylko o ciebie, ale o tych chłopaków. Mogą od ciebie wiele zyskać.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o szczegółach projektu, po czym Krzysztof wstał, gotowy do odejścia.

– Cieszę się, że się spotkaliśmy – powiedziałem na pożegnanie.

– Ja też. Mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję. Masz mój numer, więc daj znać, jak się zdecydujesz.

Była przeciwna

Przez długi czas siedziałem jeszcze na ławce, wpatrując się w puste boisko, które kiedyś tętniło życiem. Ta decyzja, która mogła zmienić wszystko. Wszedłem do domu z nową energią, gotowy podzielić się z Anią wieściami.

– Spotkałem się z Krzysztofem. On ma dla mnie propozycję… coś, co pozwoliłoby mi wrócić do sportu. Mogę trenować młodzież, pomagać im osiągnąć sukcesy, jak kiedyś.

Spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

– Paweł, przecież mówiliśmy o tym… – zaczęła powoli, jakby ważyła każde słowo. – To ryzykowne. Co, jeśli znowu się coś stanie?

– Ale to jest szansa – przerwałem jej, czując, jak narasta we mnie determinacja. – Szansa, żeby znowu robić coś, co kocham.

– Ja po prostu nie chcę, żebyś znowu cierpiał.

Jej słowa odbiły się echem w mojej głowie. Zrozumiałem, że jej strach nie dotyczy tylko sportu, ale też tego, co może stać się z nami, jeśli zaryzykuję. Wieczorem, siedząc w ciszy, nie mogłem oderwać myśli od naszej rozmowy. Ania siedziała obok, ale czułem, jakby była gdzieś daleko. W końcu nie wytrzymałem.

– Aniu, powiedz mi szczerze – zapytałem, nie patrząc na nią. – Czy ty kiedykolwiek naprawdę wierzyłaś, że mogę wrócić do sportu?

Powietrze stało się ciężkie

– Paweł… – zaczęła, ale jej głos był dziwnie słaby. – Zawsze bałam się, że jeśli wrócisz, to wszystko, co mamy, się rozpadnie. Że znowu odlecisz, jak wtedy, gdy cały świat kręcił się wokół twojej kariery.

Odwróciłem się do niej, próbując zrozumieć, co właśnie usłyszałem.

– Czyli to dlatego nigdy mnie nie wspierałaś w tym, by spróbować jeszcze raz?

– Bałam się, że gdybyś znowu odniósł sukces, nie byłoby dla mnie miejsca w twoim życiu.

Te słowa uderzyły mnie jak cios. Zrozumiałem, że jej lęki były prawdziwe, ale czułem, jak coś we mnie pęka. Moje marzenia nigdy nie były jej marzeniami.

Nazajutrz zadzwoniłem do Krzysztofa. Gdy opowiedziałem mu o wszystkim, co wydarzyło się z Anną, Krzysztof milczał przez chwilę, po czym powiedział poważnym tonem:

– Czasem w życiu trzeba dokonać trudnych wyborów. Anna boi się, że sport znowu stanie się dla ciebie wszystkim. Ale to ty musisz zdecydować, co jest dla ciebie najważniejsze.

Przytaknąłem, chociaż w głowie miałem mętlik.

– A jeśli wybiorę źle? – zapytałem, niepewny, co odpowiedzieć sobie samemu.

Muszę podjąć decyzję

– Nie ma złych wyborów, są tylko różne ścieżki. Jeśli wrócisz do sportu, to będzie ciężka droga, ale przynajmniej będziesz walczył o coś, co kochasz. Jeśli zostaniesz, może zachowasz spokój, ale czy nie będziesz żałował, że nie spróbowałeś?

Te słowa brzmiały w mojej głowie długo. Czułem, że muszę podjąć decyzję, która zaważy na naszym życiu.

– Aniu, nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale muszę spróbować. Nie chcę cię stracić, ale nie mogę żyć, rezygnując z tego, kim jestem.

Podniosła głowę, a w jej oczach zobaczyłem mieszankę bólu i zrozumienia. W ciszy przytuliła się do mnie, jakby to był nasz ostatni wspólny moment, zanim los rozdzieli nasze drogi.

– Dobrze, rozumiem to.

Od tamtej pory nasze rozmowy stają się coraz rzadsze. Do wieczora trenuję młodych zawodników, a kiedy wracam do domu, moja żona wita mnie milczeniem. Nie jestem pewien, jak długo jeszcze to wytrzymam. Może to czas, żeby podjąć decyzję ostateczną i rozejść się?

Reklama

Paweł, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama