Reklama

Właśnie stuknęła mi trzydziestka. Od dwóch lat mieszkam sama w małym mieszkaniu na Pradze, w którym cisza czasami staje się zbyt głośna. Przyzwyczaiłam się do samotnych poranków z kawą i wieczorów z telewizorem w tle, ale nigdy nie przestałam marzyć o kimś, kto wypełniłby ten dom śmiechem i ciepłem.

Reklama

Od razu między nami zaiskrzyło

Michała poznałam przez przypadek – dosłownie. Zderzyliśmy się przy wyjściu z księgarni, gdy oboje próbowaliśmy otworzyć drzwi w tym samym momencie. Przepraszał trzy razy, zanim w ogóle spojrzał mi w oczy. A kiedy spojrzał, to już było po mnie.

Był czarujący. Miał ten rodzaj uśmiechu, który sprawia, że na chwilę zapominasz, kim jesteś i gdzie jesteś. Od razu zaproponował kawę. Mówił, że rzadko spotyka kogoś, z kim rozmowa tak od razu „płynie”. I rzeczywiście – z nim wszystko było jakby łatwiejsze. Mówił, że jestem inna. Że czuje się przy mnie prawdziwie.

Spotykaliśmy się często, intensywnie. Kiedy mnie całował, świat milkł. Kiedy dzwonił, rzucałam wszystko. Byłam jak nastolatka, chociaż dobrze wiedziałam, że powinnam mieć więcej rozsądku. Ale serce nie pyta o logikę.

On nie mówił zbyt wiele o swoim życiu prywatnym. Tłumaczył to tym, że „jeszcze nie czas”, że „to skomplikowane”. A ja – głupia – zamiast pytać, czekałam. Wyobrażałam sobie, jak razem mieszkamy. Jak rano robi mi jajecznicę, a wieczorem zasypiamy spleceni nogami. Planowałam życie z człowiekiem, którego znałam tylko częściowo. Ale tę część znałam na pamięć. I kochałam ją całą sobą.

Przyjaciółka była bardziej rozsądna

– Ty serio nigdy nie byłaś u niego w domu? – zapytała Klaudia, unosząc brew i mieszając kawę tak nerwowo, że kilka kropel prysnęło na obrus.

– No nie… ale przecież mówiłam ci. On ma teraz remont, wszystko rozgrzebane – odpowiedziałam odruchowo, choć sama już słyszałam, jak to brzmi.

– Natalia… – zaczęła cicho, pochylając się bliżej. – Nie chcę cię martwić, ale… on nigdy nie odbiera telefonu przy tobie. Nie masz z nim żadnego zdjęcia. A wy spotykacie się od ilu? Pięciu miesięcy?

Poczułam, jak serce mi lekko zadrżało. Nie pierwszy raz to słyszałam – ale pierwszy raz w tak prostych słowach.

– Klaudia, on po prostu nie chce robić z tego wszystkiego publicznego cyrku. Miał trudną przeszłość. Był kiedyś w toksycznym związku – rzuciłam na obronę, choć jej wzrok mówił jasno, że nie kupuje tego tłumaczenia.

– Dobra, tylko... kiedy ostatni raz nocował u ciebie? Chociaż raz?

Zamilkłam. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w bok. Cisza między nami zrobiła się dziwnie gęsta.

– Natalia. On coś ukrywa. A ty… Ty się w nim zakochałaś na zabój.

Chciałam zaprzeczyć, ale łzy już same napływały mi do oczu. Nie przez jej słowa – przez to, że zaczynały we mnie kiełkować pytania, których dotąd unikałam. Tej nocy przewracałam się z boku na bok, wpatrując się w telefon. Michał napisał „dobranoc, kochanie” jak zawsze. Ale nie odpisałam. Pierwszy raz.

Byłam zaślepiona miłością

To był przypadek. Naprawdę nie szukałam. Po prostu wpisałam jego imię i nazwisko w wyszukiwarkę – ot, z ciekawości, z potrzeby sprawdzenia czegoś o nim więcej. Zawsze mówił, że nie lubi mediów społecznościowych. Ale był tam. Michał P., lat czterdzieści trzy. Profil publiczny. Na zdjęciu profilowym – on. Uśmiechnięty. Obok kobieta. I dwójka dzieci. Podpis: „Wakacje z moimi najbliższymi. Kocham Was.”

Poczułam, jak serce przestaje bić, na sekundę, dwie. Potem zaczęło walić jak oszalałe. Kliknęłam dalej. Zdjęcia, komentarze, życzenia urodzinowe od Ewy – żony, jak się okazało. Dziesięć lat małżeństwa. Ich córka – może dziesięcioletnia, synek trochę młodszy.

Zaczęłam się trząść. Ręce, ramiona, szczęka – wszystko. Zamknęłam laptopa z trzaskiem i zaczęłam chodzić po pokoju w kółko.

– Nie… To niemożliwe… – szeptałam. – Przecież mówił, że jest sam. Że miał trudne relacje. Że… że mnie kocha.

Zadzwoniłam do niego. Nie odebrał. Po minucie przyszła wiadomość: „Jestem w pracy. Oddzwonię później, kotku.” Wieczorem w końcu się odezwał. Spotkaliśmy się w moim mieszkaniu. Otworzyłam drzwi z twarzą całą w łzach.

Kłamiesz. Masz żonę. Dzieci.

Nie zaprzeczył. Tylko spuścił wzrok.

– To… to nie tak jak myślisz. Ja… to małżeństwo to tylko formalność.

– Czyli co? Ja jestem kim? Pocieszeniem?

– Ty jesteś dla mnie wszystkim, Natalia.

Ale ja już nie byłam pewna, kim jestem. Ani dla niego, ani dla siebie.

Czułam się oszukana

Michał spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. Nie było w nim strachu, raczej rezygnacja.

– Wiem – odparł cicho. – Schrzaniłem to wszystko.

– Schrzaniłeś? To wszystko? Michał, ja planowałam z tobą życie! Wyobrażałam sobie nasz dom, dzieci… a ty przez cały ten czas miałeś rodzinę!

– Natalia… ja nie planowałem tego uczucia. Ty się po prostu pojawiłaś. I nagle wszystko się zmieniło.

– Więc co teraz? – wstałam, zaczęłam chodzić po pokoju. – Zostawisz ją? Powiesz dzieciom, że tata się zakochał w innej?

Milczał.

– Michał, odpowiedz mi. Czy ty w ogóle kiedykolwiek zamierzałeś odejść?

– Nie wiem – powiedział w końcu, ściszonym głosem.

Zamarłam. W tej jednej sekundzie wszystko się we mnie posypało.

– Nie wiesz?

– Natalia… To wszystko jest trudne. Ja nie chcę cię stracić, ale nie mogę też tak po prostu zniknąć z życia moich dzieci.

– Ale możesz prowadzić podwójne życie, tak?

Chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy.

– Wiesz co, Michał? Kocham cię. I to jest najgorsze. Bo ty mnie złamałeś, a ja nadal chcę, żebyś został.

Patrzył na mnie bez słowa. I ta jego cisza bolała bardziej niż jakiekolwiek kłamstwo.

Odwiedziła mnie jego żona

Zadzwoniła do drzwi w piątkowe popołudnie. Myślałam, że to kurier, nawet nie spojrzałam przez wizjer. Gdy je otworzyłam, stanęłam twarzą w twarz z kobietą, której nie znałam – ale w jej oczach od razu rozpoznałam prawdę.

– Natalia? – zapytała spokojnie. – Jestem Ewa. Żona Michała.

Zrobiło mi się słabo. Oparłam się o framugę, próbując złapać oddech. Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Potem skinęła głową.

Nie chcę awantury. Po prostu… chciałabym porozmawiać.

Wpuściłam ją. Usiedziała prosto, z ramionami jak z betonu. Była piękna, zadbana, ale zmęczona. Miała spojrzenie kobiety, która już wszystko przeżyła.

– Wiem o was od jakiegoś czasu – zaczęła. – Michał miał już kiedyś taką… „przyjaciółkę”. Dwie lata temu. Mówił wtedy to samo: że nie planował tego, że nie może się rozwieść przez dzieci.

Siedziałam z twarzą w dłoniach. Czułam, jak cała krew odpływa mi z ciała.

– Nie przyszłam cię obrażać. Nie jestem święta. Ale zasługujesz na prawdę. Tak jak ja kiedyś.

– On mówił, że wasze małżeństwo to formalność – wyszeptałam.

– Może dla niego. Ale dla mnie to życie. I dla naszych dzieci też.

Spojrzała na mnie jeszcze raz. I wtedy nie było w niej już wrogości. Tylko smutek.

– Uważaj na niego, Natalia. On nie potrafi być sam. Ale też nigdy nie odejdzie ode mnie.

Wyszła bez pożegnania. A ja siedziałam długo, patrząc w miejsce, gdzie stała. Jakby zostawiła tam kawałek prawdy, który do tej pory wypierałam.

Nie będę kochanką

Stał już przy drzwiach, kiedy je otworzyłam. Zmęczony, potargany. W oczach miał strach, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

– Natalia, proszę… możemy porozmawiać?

Wpuściłam go bez słowa. Przeszedł do salonu jak intruz, jak ktoś, kto wie, że nie jest już mile widziany. Usiadł. Ja zostałam na stojąco.

– Ewa u mnie była – rzuciłam chłodno.

Zamarł.

– Powiedziała mi wszystko. Że nie jestem pierwsza. Że zawsze coś ci się „komplikowało”. Że ty po prostu lubisz mieć plan B, kochankę na zapleczu.

– To nie tak… – zaczął, ale podniosłam głos:

– To dokładnie tak! Michał, do cholery! Czy ty w ogóle masz pojęcie, co zrobiłeś z moim życiem?!

– Natalia, ja cię kocham! – zerwał się z kanapy. – Nic z tego nie było udawane!

– Kochałeś mnie? To czemu mnie okłamywałeś? Czemu nie miałeś odwagi powiedzieć prawdy?!

– Bo się bałem! – wrzasnął. – Bałem się, że cię stracę, że wszystko się posypie!

– Ale przecież wszystko się i tak posypało. Tyle że ja zostałam z gruzami. Sama!

Podszedł, chciał mnie dotknąć, objąć. Odepchnęłam go.

Nie dotykaj mnie. Już nigdy więcej.

Oddychał ciężko, bezradny. I nagle zaczął płakać. Jak dziecko. Ale mnie to nie wzruszyło.

– Czy chociaż przez chwilę myślałeś o tym, żeby odejść od niej? Czy to wszystko od początku było tylko grą?

Milczał.

– No właśnie – wyszeptałam.

Wyszedł, trzaskając drzwiami. A ja upadłam na podłogę i długo nie mogłam się podnieść.

To ciągle boli

Minęły trzy tygodnie. Telefon milczy. Nie dzwoni, nie pisze. I dobrze. Już nie czekam. Na początku bolało tak, że budziłam się z krzykiem. Miałam wrażenie, że jego głos wciąż brzmi w mojej głowie. „Kocham cię, kotku.” Brzydziło mnie to, a jednocześnie tęskniłam. Tęskniłam za iluzją. Klaudia wpadła do mnie z winem i pudełkiem lodów. Nie mówiła „a nie mówiłam?”. Po prostu siedziała obok i trzymała mnie za rękę, kiedy wyłam jak zwierzę.

Zaczęłam chodzić na spacery bez celu. Wróciłam do pisania, które kiedyś kochałam. I którego on nigdy nie miał czasu przeczytać. Zrozumiałam jedno – byłam tylko dodatkiem. Nie wiem jeszcze, czy go znienawidziłam. Może nie. Może zawsze będzie we mnie ta głupia część, która go kochała. Ale wiem, że więcej nie dam się zepchnąć do roli „drugiej”. Do roli tej, o której się zapomina, gdy wraca się do domu.

Reklama

Natalia, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama