„Ksiądz palnął coś takiego na naszym ślubie, że nie mogłam powiedzieć – tak. To jedno słowo rozbiło mój świat na kawałki”
„Stałam przed ołtarzem, patrząc na Daniela z nadzieją, że za chwilę zostaniemy mężem i żoną. Czułam, jak dłonie mi drżą, a serce wali tak mocno, że bałam się, że wszyscy słyszą ten rytm. Ksiądz mówił o miłości, o wierności, o przysiędze, o tym, jak piękne jest życie we dwoje – i wtedy to się stało”.

- Redakcja
Przez większość życia wyobrażałam sobie dzień mojego ślubu jako coś absolutnie wyjątkowego. Biel sukni, bukiet róż, dźwięki ulubionej piosenki, którą zatańczymy razem – to miało być nasze wspólne „żyli długo i szczęśliwie”. Daniel był moją miłością, moim bezpiecznym miejscem, tym jedynym, który sprawiał, że serce biło szybciej. Zawsze powtarzał, że przeszłość nie ma znaczenia, że Aneta – jego była – to zamknięty rozdział. A ja wierzyłam. Wierzyłam w to, że wszystko, co było, przestało się liczyć, a teraz liczy się tylko nasza miłość. Stałam w tej białej sukni przed ołtarzem, patrząc na niego z nadzieją i miłością. Nie wiedziałam, że za chwilę mój świat rozpadnie się na kawałki, a bajka zmieni się w koszmar, którego nie zapomnę do końca życia.
Wszystko runęło w jednej chwili
Stałam przed ołtarzem, patrząc na Daniela z nadzieją, że za chwilę zostaniemy mężem i żoną. Czułam, jak dłonie mi drżą, a serce wali tak mocno, że bałam się, że wszyscy słyszą ten rytm. Ksiądz mówił o miłości, o wierności, o przysiędze, o tym, jak piękne jest życie we dwoje – i wtedy to się stało.
– Danielu, czy chcesz poślubić Anetę, ślubować jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską…?
Anetę.
To jedno słowo rozbiło mój świat. Nogi się pode mną ugięły, poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Przez chwilę nie mogłam oddychać.
– Co…? – szepnęłam bezgłośnie, patrząc na Daniela. Jego twarz pobladła, oczy miał szeroko otwarte, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
– Paulina… to pomyłka… – zaczął, ale przerwałam mu, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.
– Pomyłka?! – głos mi zadrżał. – To imię… dlaczego to jej imię?!
Słychać było szmer wśród gości, ktoś się poderwał z ławki, inny zakrył usta dłonią. Ksiądz patrzył zdezorientowany, jakby sam nie wiedział, co się dzieje. A ja – wyrwałam dłoń z uścisku Daniela i wybiegłam.
– Paulina, proszę… – wołał za mną.
Ale ja już nie mogłam. Nie chciałam go słuchać. Wszystko runęło. W jednej chwili.
Nie mogłam uwierzyć, że to przypadek
Biegłam przez kościelne schody, czując, jak sukienka plącze mi nogi, a welon zaczepia się o kamienne ściany. Buty wbijały się w asfalt, każdy krok palił mnie jak żywy ogień. W głowie dudniło tylko jedno imię: Aneta.
– Paulina, zaczekaj! – słyszałam za sobą głos Daniela. Ale nie obejrzałam się. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam czuć jego dotyku. Nie teraz.
Zatrzymałam się dopiero za rogiem, przy jakimś murze. Oparłam się o niego i osunęłam na ziemię. Łzy lały się ze mnie ciurkiem, a oddech rwał się na kawałki.
– Dlaczego…? – szeptałam sama do siebie. – Dlaczego jej imię?!
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
– Paulina, proszę, posłuchaj… – Daniel zbliżył się, patrząc na mnie tym swoim rozbitym wzrokiem.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam, odtrącając jego dłoń. – To było przypadkowe? Naprawdę? W dzień naszego ślubu, przed ołtarzem, ksiądz mówi jej imię?!
– To… To musiała być pomyłka, ja nie… Nie miałem z tym nic wspólnego! – Daniel łapał powietrze, jakby się dusił.
– Nie wierzę ci! – warknęłam. – Aneta zawsze była między nami, prawda? Nigdy nie przestałeś jej kochać!
– Paulina, ja cię kocham…
– Nie mów tego! Nie chcę tego słyszeć!
Zasunęłam twarz w dłoniach. A on… stał i patrzył, bezradny.
Moje serce krzyczało z bólu
Siedziałam na zimnym murku za kościołem, a mój oddech drżał jak złamany wiatr. Suknia była przybrudzona, welon gdzieś się zgubił, a serce krzyczało z bólu. Kiedy Daniel znów się pojawił, stanął przede mną niepewnie, jak winny chłopiec, który wie, że właśnie zawalił mu się cały świat.
– Paulina… proszę, daj mi szansę to wyjaśnić – powiedział cicho, a jego głos załamał się na ostatnim słowie.
Podniosłam na niego zapłakane oczy i poczułam, jak fala gniewu zalewa mi gardło.
– Wyjaśnić?! – syknęłam, podnosząc się na nogi. – Co chcesz mi wyjaśnić?! Że w dzień naszego ślubu, w chwili, gdy miałeś powiedzieć „tak”, słyszę jej imię? Przypadek?
– To nie tak, Paulina… – Daniel wyciągnął rękę, ale cofnęłam się, jakby mnie oparzył.
– To dokładnie tak! – krzyczałam. – Nigdy jej nie zapomniałeś, prawda? Zawsze była w twoim sercu! To dlatego ksiądz wypowiedział jej imię… Bo ty wciąż o niej myślisz!
– Nie! – Daniel złapał się za głowę, jakby chciał wyrwać z niej własne myśli. – Kocham tylko ciebie! To ona… to było dawno temu, nie ma już znaczenia!
– Ma! – krzyknęłam z rozpaczą. – Widzisz, Daniel, to ma znaczenie… Bo dziś miało być nasze „zawsze”, a ja już nie wiem, czy potrafię ci ufać.
Zamilkł. Patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie miał już słów.
Zrujnowała mi życie dla żartu
Wróciłam do kościoła, bo… sama nie wiem, po co. Może, żeby upewnić się, że to nie był tylko zły sen. Że to wszystko naprawdę się wydarzyło. Przy wejściu minęłam ciotkę Basię, która stała z księdzem, ściszonym głosem coś mu tłumacząc. Gdy mnie zobaczyli, nagle oboje zamilkli.
– O co chodzi?! – warknęłam, czując, jak adrenalina znowu podbija mi tętno.
Ciocia Basia spuściła głowę, a ksiądz spojrzał na mnie ze wstydem w oczach.
– Paulina… ja… – zaczęła Basia, ale urwała, łapiąc powietrze, jakby zabrakło jej odwagi.
– Mów! – wrzasnęłam, czując, jak trzęsą mi się ręce.
– To ja… – wyszeptała w końcu, głos jej drżał. – To ja… powiedziałam księdzu jej imię… Dla żartu. Byłam na zakrystii i widziałam, że sprawdza, czy wszystko gotowe. Chciałam, żeby… żeby się trochę rozluźnił, bo się denerwował… Nie myślałam, że…
– Co zrobiłaś?! – przerwałam jej, czując, jak we mnie coś pęka. – Dla żartu?! Zrujnowałaś mi życie dla żartu?!
Daniel, który pojawił się za mną, wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię.
– Ciociu… – wydusił. – Dlaczego…?
– Myślałam, że to nic… – powiedziała szeptem Basia, a ja już nie słuchałam.
Wybiegłam, czując, jak cały świat wali mi się na głowę.
Nie mogłam tego przeboleć
Siedziałam w moim pokoju, wciąż w tej białej, brudnej sukni. Sukni, która miała być symbolem szczęścia, a stała się świadkiem upokorzenia. Makijaż rozmazany, włosy w nieładzie, a w oczach… pustka. Telefon wibrował co chwilę. Daniel. Daniel. Daniel. Nie odbierałam. Nie chciałam go słyszeć.
Mama stała pod drzwiami, nasłuchując, czy płaczę, ale nie miała odwagi zapukać. Nikt nie miał odwagi.
– Paulina… mogę wejść? – usłyszałam jej cichy głos.
– Nie – odpowiedziałam szeptem, ale chyba zrozumiała, że to nie jest czas na rozmowy.
Telefon znowu zawibrował. Spojrzałam na ekran. Daniel. Odrzuciłam połączenie.
– Dlaczego to boli tak bardzo… – wyszeptałam do siebie, tuląc poduszkę.
Gdzieś w głębi serca czułam, że to nie była tylko pomyłka księdza. To imię, ten moment – to wszystko wydobyło na światło dzienne coś, co próbowałam zakopać głęboko.
Daniel mnie kochał? Może. Ale czy naprawdę zostawił przeszłość za sobą?
– Nie wiem… – powiedziałam do ciszy. – Nie wiem, czy chcę, żebyś był częścią mojego życia.
Telefon wibrował uparcie, ale nie odebrałam. Patrzyłam w okno, a deszcz rozmywał światła miasta. Byłam sama. Sama z moimi myślami.
Muszę nauczyć się być sama
Minęły trzy tygodnie, a ja wciąż budziłam się w nocy z uczuciem, że to wszystko był zły sen. Ale to nie był. Każdego ranka patrzyłam w lustro i widziałam tam siebie – tę samą Paulinę, tylko jakby starszą o kilka lat. Oczy przekrwione od płaczu, skóra blada, a usta zaciśnięte w bolesnej ciszy.
Daniel dzwonił codziennie. Pisał. Przepraszał. Prosił o rozmowę, o wyjaśnienie.
– Paulina, błagam, porozmawiajmy. To była głupia pomyłka, nie wiedziałem, co się dzieje… – usłyszałam w jednej z wiadomości głosowych, którą w końcu odtworzyłam.
Ale każde słowo wbijało mi się jak szpilki w serce.
– Nie… – powiedziałam cicho. – Nie chcę już tego słuchać.
Zrozumiałam, że nawet jeśli to był przypadek, nie potrafię żyć z tym cieniem. Z tym że w dniu naszego ślubu to jej imię pojawiło się między nami. Spakowałam suknię ślubną do worka i schowałam głęboko w szafie. Nie dlatego, że chciałam o niej zapomnieć, ale dlatego, że musiałam zacząć żyć.
Bez niego. Bez tej historii.
Może jeszcze kiedyś będę szczęśliwa. Może jeszcze kiedyś pozwolę komuś spojrzeć na mnie tak, jak kiedyś patrzył Daniel. Ale nie teraz. Teraz muszę nauczyć się być sama. I tyle na teraz musi mi wystarczyć.
Paulina, 24 lata
Czytaj także:
- „Romans z sąsiadem miał być antidotum na samotność emerytki. Nie tylko ja korzystałam z jego towarzystwa”
- „Mój niedoszły mąż tuż przed ślubem pokazał swoje prawdziwe oblicze. W tej sytuacji mogłam zrobić tylko jedno”
- „Zamieszkaliśmy z teściami, żeby zaoszczędzić. Byłem w szoku, gdy odkryłem, czym moja teściowa zajmuje się po nocach”