„Ukochany zrobił ze mnie idiotkę przy Wigilijnym stole. Rodzina była w szoku, a tata omal nie zakrztusił się karpiem”
„Karmiłeś mnie kłamstwami przez tyle lat?! Bo tak było ci wygodniej?! Miałeś pięć lat, żeby odejść, żeby być szczerym, ale ty wolałeś mnie okłamywać. Dlaczego? Bo było łatwiej?!”.
- Redakcja
Uwielbiam Boże Narodzenie, a w tym roku moja rodzina była szczególnie podekscytowana. Młodsza siostra od zawsze kibicuje mojej relacji z Adamem. Mama zażartowała ostatnio, że „może doczekają się zaręczyn przy wigilijnym stole”. Gdy to usłyszałam, poczułam ciepło w sercu, ale też ucisk w żołądku. Wiedziałam, że Adam unika tematu jak ognia.
Moje serce zaczyna walić
Przyjechaliśmy razem do moich rodziców na Wigilię. W domu przywitała nas ciepła i rodzinna atmosfera. Mama szybko porwała Adama do krojenia warzyw na sałatkę, a tata zaprosił go na kieliszek domowej nalewki. Wyglądało, że ukochany nieco się rozluźnił, ale widziałam, jak jego twarz tężeje, gdy padły pierwsze żarty.
– Adam, masz coś specjalnego dla naszej Kasi pod choinkę? – zaśmiał się tata.
Ukochany lekko się uśmiechnął, ale odpowiedział wymijająco:
– Zobaczymy.
Nie spojrzał na mnie. Poczułam, jak moje serce zaczyna walić.
Podczas przygotowań udało mi się złapać Adama w kuchni. Pochyliłam się nad nim, chcąc sprawdzić, co dzieje się w jego głowie:
– Wszystko w porządku? Jesteś jakiś nieobecny.
Zamieszał łyżką w garnku, unikając mojego wzroku.
– Jestem zmęczony, to wszystko. Niepotrzebnie to analizujesz – rzucił.
Uśmiechałam się sztucznie, ale w środku walczyłam z wątpliwościami.
Jakbym dostała kubeł zimnej wody na głowę
Podczas kolacji wigilijnej atmosfera była radosna, choć pod stołem ściskałam palce, aby nie wtrącać się w żarty rodziców. Mama znowu rzuciła:
– No, Adam, a może u nas w przyszłym roku będzie wesele?
Ukochany spojrzał na nią z lekko wymuszonym uśmiechem.
– Wszystko w swoim czasie, proszę pani – odpowiedział, biorąc kęs karpia.
To zdanie wywołało w rodzinie wybuch śmiechu, ale ja czułam się, jakbym dostała kubeł zimnej wody na głowę.
Wigilia dobiegała końca. Rodzice rozpakowywali prezenty, Ania pokazywała babci, jak działa jej nowy telefon, a ja próbowałam się wyciszyć. Ukochany przez większość wieczoru milczał, jakby coś go gryzło. Wydawało mi się, że ukradkiem spoglądał na mnie, ale gdy tylko nasze spojrzenia się spotykały, odwracał wzrok.
Serce zaczęło bić jak oszalałe
W pewnym momencie Adam wstał od stołu, odchrząknął znacząco i spojrzał na moją rodzinę.
– Kochani, chciałbym powiedzieć kilka słów – zaczął, a w pokoju zapadła cisza.
Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Czy to się dzieje naprawdę?
– Kasiu… – Adam zwrócił się w moją stronę. – Myślałem o tym długo. Jesteśmy razem od pięciu lat. Chciałbym, żebyś została moją żoną.
W pokoju zawrzało. Mama zaczęła klaskać, tata klepał Adama po plecach, a Ania wręcz zapiszczała. Czułam, jak wszyscy patrzą na mnie, oczekując odpowiedzi. Tylko zamiast szczęścia, poczułam niepokój.
Adam patrzył na mnie z tym samym wymuszonym uśmiechem, którym obdarzał mnie przez cały dzień. Jego słow były wyprane z emocji.
– Tak – powiedziałam cicho, bardziej automatycznie niż z przekonaniem.
Rodzina zaczęła wiwatować. Ania zrobiła nam zdjęcie, a mama rzuciła się, by mnie uściskać. Ale kiedy w końcu zostałam sama z Adamem, w pokoju zapadła ciężka cisza.
Nie róbmy teraz scen
– Dlaczego miałam wrażenie, że to wszystko było... wymuszone? – zapytałam w końcu.
Adam westchnął, patrząc na mnie z lekkim znużeniem.
– Wiedziałem, że czekasz na ten moment. Nie chciałem, żebyś była rozczarowana. Wszyscy tego oczekiwali, twoja rodzina... – urwał, jakby szukał właściwych słów. – Nie chciałem robić ci przykrości.
Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
– Czyli zrobiłeś to z obowiązku? – zapytałam, a mój głos zadrżał.
Adam przetarł twarz rękami, jakby się bronił przed moimi pytaniami.
– To nie tak. Po prostu… może to jeszcze nie był moment dla mnie, ale widziałem, jak się cieszysz na tę Wigilię, jak twoja rodzina to przeżywa...
– A co z nami? Co z tobą? – przerwałam mu, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Czy ty w ogóle mnie kochasz? Czy po prostu chciałeś uniknąć kłopotów?!
Adam wstał, jakby chciał zakończyć rozmowę.
– Nie róbmy teraz scen. Jesteś zmęczona, ja też. Porozmawiamy jutro, dobrze?
Nie odpowiedziałam. Zaręczyny, na które czekałam od lat, nagle wydały się pozbawione sensu.
Noc była długa. Leżałam w ciemności, słysząc tykanie zegara i cichy szum wiatru za oknem. W głowie wciąż powtarzałam słowa Adama: „Nie chciałem robić ci przykrości”. Czy miłość miała polegać na wypełnianiu obowiązków, na unikaniu konfliktów? Wydawało mi się, że powinnam się cieszyć, a jedyne, co czułam, to pustka.
Fala gorąca zalewa mi twarz
Rano Adam zachowywał się, jakby nic się nie stało. Z uśmiechem jadł z rodziną świąteczne śniadanie, żartował z tatą i cieszył się prezentami. Tylko ja czułam się jak aktorka w źle wyreżyserowanym spektaklu.
– Wszystko w porządku? – zapytała mama. – Wydajesz się jakaś zamyślona.
Adam zerknął na mnie niepewnie. Nikt poza nim nie wiedział, jak wielki bałagan był w mojej głowie. Uśmiechnęłam się słabo, próbując jakoś się wybronić.
– Tak, mamo, wszystko dobrze. Po prostu... dużo się dzieje – wykręciłam się, a mama tylko pokiwała głową.
Kiedy w końcu padło pytanie, które wisiało w powietrzu przez cały dzień, poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. To tata spojrzał na mnie i zapytał z szerokim uśmiechem:
– No to jak? Ślub planujecie na lato czy w przyszłym roku?
Przy stole zapadła cisza. Wszyscy spojrzeli na mnie. Adam wbijał wzrok w swoje dłonie, jakby próbował znaleźć tam odpowiedź. Poczułam, jak fala gorąca zalewa mi twarz.
– Nie wiem jeszcze, tato – powiedziałam w końcu. Mój głos był cichy, ale zdecydowany. – To dla mnie ważna decyzja i... muszę to przemyśleć.
Mama odłożyła widelec z lekkim stuknięciem, a Ania spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Kasiu, co ty mówisz? – zapytała mama. – Przecież to cudowny moment, czekaliśmy na to wszyscy!
– Właśnie dlatego – odparłam, starając się zachować spokój. – Nie chcę podejmować decyzji, która nie będzie zgodna z moim sercem.
Adam podniósł wzrok i spojrzał na mnie z czymś, co wyglądało jak ulga. Ale ulga szybko zniknęła, gdy wstał od stołu i wyszedł z domu, nie oglądając się za siebie. W pokoju zapadła napięta cisza. Mama była wyraźnie zdezorientowana, a tata aż zakrztusił się kawałkiem ryby. Zebrałam się w sobie i pobiegłam za nim.
Coś we mnie pękło
Stał przy starej drewnianej altanie w ogrodzie. Ręce trzymał w kieszeniach, a z ust ulatywały kłęby pary.
– Kochanie... – powiedziałam, zbliżając się.
Nie odwrócił się od razu. Stał nieruchomo, jakby ważył słowa. Gdy w końcu na mnie spojrzał, w jego oczach zobaczyłam więcej emocji, niż kiedykolwiek wcześniej. Smutek. Rezygnację. I coś jeszcze – może strach?
– Musimy porozmawiać. Nie mogę tego tak zostawić – powiedziałam cicho.
Westchnął, jakby czekał na tę chwilę od dawna.
– Masz rację. Powinniśmy porozmawiać. Ale szczerze – zaczął, a jego głos był jak cień dawnej pewności siebie. – Nigdy nie chciałem cię zranić. Jesteś cudowną osobą, naprawdę, ale...
To „ale” uderzyło mnie jak cios. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu.
– Ale co? – zapytałam drżącym głosem. – Co jest nie tak?
– Nie wiem, czy kiedykolwiek potrafiłem kochać tak, jak ty zasługujesz. Byłaś zawsze lepsza ode mnie, bardziej zaangażowana. Po prostu robiłem to, co wydawało się słuszne. Bałem się, że jeśli powiem ci prawdę, stracę cię.
Coś we mnie pękło. W jednej chwili cała gorycz, wszystkie niewypowiedziane żale i tłumione emocje wypłynęły na wierzch. Dłonie zacisnęły mi się w pięści.
– Że co?! – wybuchłam, robiąc krok w jego stronę. – Ty siebie słyszysz?! Nie chciałeś mnie stracić, więc co zrobiłeś? Karmiłeś mnie kłamstwami przez tyle lat?! Wmawiałeś mi, że mnie kochasz? Bo tak było ci wygodniej?!
Zrobił krok w tył, jakby moja reakcja go zaskoczyła, ale ja już się nie hamowałam.
– Wiesz, co jest najgorsze? – kontynuowałam, a mój głos drżał od emocji. – Nawet teraz próbujesz wszystko zrzucić na mnie. Jakbym była jakąś desperatką, która cię zmusiła, żebyś ze mną był! Ale to nie ja cię trzymałam w tym związku! Miałeś pięć lat, żeby odejść, żeby być szczerym, ale ty wolałeś mnie okłamywać. Dlaczego? Bo było łatwiej?!
– Kasiu, to nie tak... – zaczął, ale przerwałam mu natychmiast.
– Wolałeś mnie oszukiwać, niż przyznać, że nie jesteś w stanie mnie kochać tak, jak na to zasługuję. Myślisz, że to mnie mniej boli? Że mi jest lżej, bo teraz mówisz, że „chciałeś dobrze”? Nie chciałeś dobrze! Chciałeś mieć spokój!
– Nie chciałem cię ranić – powiedział cicho, ale to tylko podniosło moją złość.
– A czym jest to, co robisz teraz?! Myślisz, że to nie boli? Myślisz, że po tym, co właśnie powiedziałeś, kiedykolwiek będę mogła ci zaufać? – Wzięłam głęboki oddech, próbując opanować szloch, który zbierał mi się w gardle. – Nasz związek się skończył. Nie teraz, ale wtedy, gdy pierwszy raz zamiast prawdy wybrałeś milczenie.
Po tych świętach postał tylko żal i smutek.
Kasia, 29 lat