Reklama

Mieszkanie w bloku ma swoje plusy, ale od kiedy wprowadziłam się na to osiedle, coraz częściej czuję, że to miejsce staje się dla mnie pułapką. Dni mijały spokojnie, dopóki nagle wszystko nie zaczęło się psuć. Pierwsze sygnały były niepozorne – ciche szepty na klatce, uśmiechy, które zamierały, gdy tylko się pojawiałam. Nie rozumiałam, co się dzieje, ale wyczuwałam, że coś jest nie tak. Plotki... Słyszałam o nich wiele, ale nigdy nie sądziłam, że mogą mnie dotyczyć. Aż do dziś. Wróciłam z pracy, wyprowadzając psa, gdy Iwona, moja przyjaciółka z tego samego bloku, zadzwoniła do drzwi. Już po jej spojrzeniu wiedziałam, że ma coś ważnego do powiedzenia.

Reklama

– Emilia, musisz coś wiedzieć. Ludzie gadają, że masz romans z Robertem.

– Co?! – wybuchłam, patrząc na nią z niedowierzaniem. – Z Robertem? Przecież ja prawie go nie znam!

Iwona wzruszyła ramionami, jakby sama nie mogła tego pojąć.

– Wiem, to idiotyczne, ale plotki się rozchodzą. Musisz coś z tym zrobić, bo inaczej będzie gorzej.

Wszystko we mnie zamarło. Romans? Z żonatym sąsiadem, z którym zamieniłam kilka słów w windzie? Przecież to absurd! Ale wiedziałam, że Iwona ma rację. Plotki szybko zamieniają się w fakty, a ja musiałam dowiedzieć się, kto i dlaczego to rozpuścił.

Zdenerwowałam się

Nie mogłam zasnąć tej nocy. Leżałam w łóżku, myśląc o tym, co powiedziała Iwona. Romans z Robertem... Kiedy ostatnio w ogóle widziałam tego faceta? Może miesiąc temu? Spotkaliśmy się w windzie. Zamieniliśmy parę grzecznościowych słów, nic więcej. A teraz... teraz wszyscy mieli być przekonani, że sypiamy ze sobą. Cała ta sytuacja była śmieszna i przerażająca zarazem. Jak szybko takie historie się rozchodzą? I jak bardzo wpływają na ludzi?

Rano postanowiłam, że muszę działać. Wzięłam psa na spacer i rozglądałam się po klatce. Każdy, kogo mijałam, patrzył na mnie dziwnie. Czułam te spojrzenia na sobie, jakby każdy wiedział coś, czego ja nie wiem.

Iwona była pierwszą osobą, z którą musiałam porozmawiać. Zapukałam do jej drzwi, a ona otworzyła natychmiast. Wyglądała na zmartwioną, jakby już czuła, co zaraz powiem.

– Iwona, muszę wiedzieć – zaczęłam ostro – skąd dokładnie te plotki? Kto to powiedział?

– Emilia, ja... Nie wiem, kto dokładnie. Usłyszałam to od pani Hani na klatce, ale to już krąży po bloku. Musiałam ci powiedzieć. Przepraszam.

Westchnęłam ciężko. Byłam jej wdzięczna za szczerość, ale co dalej? Musiałam dowiedzieć się, kto to zaczął.

Musiałam znaleźć źródło plotek

Dni mijały, a ja coraz bardziej odczuwałam napięcie w bloku. Ludzie przestawali mi się kłaniać, mijali mnie bez słowa, a niektórzy, jak Pani Hania, udawali, że nie wiedzą, o co chodzi. Chciałam dowiedzieć się prawdy, ale nikt nie mówił nic wprost. Zaczęłam więc rozmowy z sąsiadami, próbując subtelnie wyciągnąć informacje. Każda taka konfrontacja kosztowała mnie nerwy, ale nie mogłam tego tak zostawić. Wiedziałam, że im dłużej czekam, tym gorsza staje się sytuacja.

– Pani Haniu – zaczęłam pewnego dnia, spotykając ją w windzie – ludzie zaczynają dziwnie na mnie patrzeć. Czy słyszała Pani jakieś... plotki?

Pani Hania uśmiechnęła się niepewnie, jakby sama nie chciała być wciągnięta w to bagno. – Och, Emilko, to nic ważnego. Wiesz, jak ludzie gadają...

– Ale o czym konkretnie? – naciskałam. – Bo wydaje mi się, że ktoś celowo rozsiewa te bzdury.

– No cóż... – zawahała się, zerkając na drzwi windy, jakby chciała jak najszybciej uciec. – Podobno te kobiety z parteru najwięcej plotkują. Zawsze siedzą razem przy herbatce... Może one coś wiedzą?

To była pierwsza konkretna wskazówka. Musiałam przyjrzeć się bliżej tym sąsiadkom. Co je łączyło ze mną i Robertem?

Prawdę poznałam przypadkiem

Następne dni spędziłam na cichym obserwowaniu sąsiadek z parteru. Wiedziałam, że plotki musiały stąd pochodzić, ale nie chciałam rzucać oskarżeń bez dowodów. W końcu to mała społeczność – każdy tu zna każdego, a każda plotka, raz rzucona, może zniszczyć kogoś na zawsze. Stało się to dla mnie obsesją. Zamiast martwić się o codzienne sprawy, myślałam tylko o tym, kto mnie obmawia i dlaczego.

W końcu przypadek podsunął mi odpowiedź. Spacerując z psem, usłyszałam głosy dobiegające z otwartego okna. Podkradłam się bliżej, starając się nie zwracać na siebie uwagi. To była rozmowa dwóch starszych sąsiadek – Pani Krystyny i Pani Haliny. Zastygłam, gdy zrozumiałam, o czym rozmawiają.

– No, widzisz? Ta Emilia ciągle włóczy się z tym Robertem. A ten jej pies to już przegięcie – mówiła Pani Krystyna, wyraźnie zirytowana.

– Krystyno, może przesadzasz? – zapytała ostrożnie Pani Halina. – Może oni tylko przypadkiem się spotykają. Nie wtrącaj się w cudze sprawy.

– Widziałam na własne oczy – kontynuowała Krystyna, a jej głos był pełen samozadowolenia. – W windzie razem, na parkingu razem. A ten jej pies szczeka jak szalony. Gdzie ona ma jakiekolwiek zasady?

Słuchałam z niedowierzaniem. Więc to ona? Pani Krystyna, ta zawsze miła i życzliwa sąsiadka, która tak serdecznie mi się uśmiechała?

Powód był absurdalny

Następnego dnia nie mogłam już dłużej tego znieść. Czekałam na Panią Krystynę przy klatce schodowej, aż wróci z zakupów. Gdy zobaczyłam, jak zbliża się powoli z siatkami pełnymi warzyw, moje serce przyspieszyło. W głowie miałam całą rozmowę, którą zamierzałam z nią przeprowadzić, ale im bliżej była, tym bardziej czułam narastającą złość. Nie mogłam tego dłużej tłumić.

– Pani Krystyno, możemy porozmawiać? – zapytałam, starając się opanować drżenie głosu.

– Oczywiście, Emilko, co się stało? – uśmiech, jak zawsze, uprzejmy, ale w moich oczach był już fałszywy.

– Dlaczego rozpowiada Pani kłamstwa o mnie i Robercie? – wyrzuciłam z siebie. Zauważyłam, jak jej twarz zmienia wyraz, oczy rozszerzają się w udawanym zdziwieniu.

– O czym ty mówisz, dziecko? Przecież ja nic takiego nie powiedziałam! – próbowała się wykręcić, ale nie zamierzałam odpuszczać.

– Wczoraj słyszałam, jak rozmawiała Pani z Panią Haliną przez okno. Wiem, że to Pani rozpuszcza te plotki. Co Pani z tego ma? Dlaczego to robi? – głos mi się załamał.

Krystyna nagle przestała udawać. Westchnęła ciężko, po czym spojrzała na mnie ze złością.

Bo twój pies szczeka jak opętany! Mam już dość tego hałasu! Wszyscy mamy! Jeśli nie potrafisz nad nim zapanować, to przynajmniej zachowuj się jak człowiek, a nie... – urwała.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. To wszystko przez psa?

Nie mogłam w to uwierzyć

Wstrząśnięta wyznaniem Pani Krystyny, stałam przez chwilę w milczeniu. Serce waliło mi jak szalone, a w głowie krążyło tylko jedno pytanie: Naprawdę to wszystko przez psa? Spuściłam wzrok na smycz, gdzie mój wierny towarzysz wesoło machał ogonem, nieświadomy, że stał się przyczyną tego całego chaosu.

– Dlaczego mi Pani nie powiedziała? – zapytałam, próbując opanować drżenie głosu. – Mogłyśmy to jakoś rozwiązać, zamiast niszczyć moją reputację.

– Ty nic nie rozumiesz, młoda damo – odpowiedziała Krystyna lodowatym tonem. – Ja tu mieszkam od lat, a twój pies zakłóca mi spokój! Może ty masz gdzieś, jak szczeka, ale ja nie mogę przez to zasnąć! A co do Roberta... Cóż, ludzie sami dopisują resztę historii. To nawet ciekawe, w jaką stronę zmierza ta plotka.

Czułam, jak złość we mnie narasta. Wszystko przez to, że ktoś nie miał odwagi powiedzieć wprost, co go irytuje? Zaczęłam wątpić, czy warto walczyć z tymi plotkami. Co jeśli każdy sąsiad ma już swoje zdanie, a ja nie będę w stanie tego zmienić? Jednak musiałam spróbować.

Poprosiłam o pomoc sąsiada

Tego samego dnia spotkałam się z Robertem. Musiał wiedzieć, co się dzieje. O dziwo, podszedł do tego spokojnie, choć był wyraźnie zaskoczony.

– Romans? My? – zaśmiał się lekko, ale widząc mój wyraz twarzy, spoważniał. – Dobra, pomogę ci. Może jak powiemy sąsiadom, co się dzieje, to zrozumieją, że to wszystko to bzdury.

Robert dotrzymał słowa. Następnego dnia spotkaliśmy się z kilkoma sąsiadami, żeby raz na zawsze wyjaśnić sprawę. Wspólnie opowiedzieliśmy, jak niewiele nas łączy – kilka przypadkowych rozmów w windzie, sporadyczne spotkania na parkingu. Jednak patrząc na twarze ludzi, widziałam, że to nie wystarcza. Plotki już się zakorzeniły. Kilka osób kiwało głowami ze zrozumieniem, ale inni – jak Pani Krystyna – wciąż mieli pełne sceptycyzmu spojrzenia.

Po spotkaniu Iwona przyszła do mnie na herbatę. Siedziałyśmy w kuchni, analizując, co mogłyśmy zrobić lepiej.

– Może zorganizuj jakieś spotkanie integracyjne dla sąsiadów? – zaproponowała. – Zobaczą, że jesteś normalną osobą, a nie „kochanką Roberta”.

Pokręciłam głową.

– Iwona, ludzie i tak uwierzą, w co chcą. Myślę, że teraz muszę po prostu przestać się tym przejmować. A pies... no cóż, może zapiszemy się na jakieś szkolenie, żeby dać sąsiadom trochę ulgi.

Uśmiechnęłyśmy się, ale gdzieś wewnątrz czułam rozczarowanie. Chociaż udało się załagodzić sytuację, zaufanie sąsiadów zostało nadwyrężone. Zrozumiałam, że czasem, nawet gdy bardzo się starasz, nie jesteś w stanie wszystkiego naprawić. Życie w bloku miało swoje cienie, a ja musiałam nauczyć się z tym żyć.

Reklama

Emilia, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama