„Kumple uparli się, że znajdą mojemu dziecku nową mamusię. Uknułem więc plan, żeby w końcu dali mi żyć”
„Dwa miesiące po moim >>rozstaniu>jeszcze nie jestem gotowy na nowy związek
- Konrad, 38 lat
– Stary, to świetna kobieta – mój kolega z pracy nie ustępował. – A jej córka jest super. Rok młodsza od twojego Franka.
– Nie jestem zainteresowany.
– Kasia nie żyje od pięciu lat, a ty nie masz jeszcze czterdziestki… Chłopakowi też by się matka przydała – naciskał Rysiek.
– Ma mnie. To mu wystarczy! – wkurzyłem się. – I dajcie mi wszyscy święty spokój z tymi wdówkami i rozwódkami!
Od jakichś dwóch lat wszyscy kumple swatali mnie ze swoimi znajomymi. I to zawsze takimi, które tak jak ja, były samotnymi rodzicami. Uznali widać, że to idealny układ, ja zastąpię ojca, a kobieta mojemu Frankowi matkę.
Zobacz także
A ja świetnie daję sobie radę ze swoim synem – sam! I jeśli ktoś mi jest potrzebny, to nie matka dla Franka, ale partnerka dla mnie! Czułem zaś, że wszystkie, z którymi mnie umawiano, patrzyły na mnie tylko jak na materiał na ojczyma.
Wróciłem wściekły do swojego pokoju. Gabrysia, moja asystentka, od razu to zauważyła.
Uśmiechnęła się domyślnie
– Co, znowu ktoś do ciebie wysłał swaty?
– Niestety – westchnąłem. – Czy oni nigdy nie dadzą mi spokoju?
– Dadzą. Jak sobie kogoś znajdziesz.
– Tyle że mnie nie zechce nikt poza samotnymi matkami. A takich nie chcę.
– Znajdź sobie kogoś na niby. Żeby się tylko twoi „przyjaciele” odczepili.
– A ty byłabyś zainteresowana? – spojrzałem na nią rozbawiony.
– Przypominam ci, że mam męża i syna. Poza tym zawsze byłam przeciwna romansom w pracy. Za to mogę rozpuścić plotki, że kogoś masz – Gabrysia uśmiechnęła się chytrze. – Jako twoja asystentka mogłam podsłuchać jakąś rozmowę telefoniczną.
– A nie zorientują się?
– Nie, jeśli powiem, że to mężatka i musisz być dyskretny.
Pomysł Gabrysi rozbawił mnie, ale więcej go nie komentowałem. Ona uznała to za przyzwolenie i już wkrótce mogłem odbierać od moich kolegów gratulacje. Oczywiście na stronie, w cztery oczy i z zapewnieniem o dyskrecji. Każdy przy okazji próbował się dowiedzieć, kim jest moja kochanka, ale rozumiał, że ze względu na jej stan cywilny, muszę zachować milczenie.
Mój romans, o którym dowiadywałem się od osób trzecich, rozwijał się przez pół roku
Wszelkie próby swatania mnie z wdówkami i rozwódkami ustały na dobre. Byłem z tego bardzo zadowolony.
Ale nagle coś zaczęło się psuć. Nawet Rysiek dopytywał się, czy wszystko w porządku z moją „kochanką”. Odpowiedziałem, że oczywiście tak, ale postanowiłem zapytać u źródła, co jest na rzeczy.
– Gabrysia, nie wiesz, co dolega tej mężatce, z którą sypiam? – zapytałem żartem.
– Rozwodzi się – odburknęła.
– O, a dlaczego? – zapytałem zdziwiony. – Przecież było nam ze sobą dobrze.
– Ona nie rozwodzi się z tobą, tylko ze swoim mężem. Z tobą się tylko rozstaje!
Gabrysia przypominała rozeźloną osę, więc wolałem o nic więcej nie dopytywać. Uznałem, że musiało się stać coś bardzo przykrego, co sprawiło, że nie chce dalej uczestniczyć w tej zabawie. Nie wracałem już więcej do tematu.
Za to temat sam wrócił do mnie. Dwa miesiące po moim „rozstaniu” z wymyśloną mężatką, Rysiek ponownie zaczął mnie namawiać na spotkanie z jakąś rozwódką. Wymigałem się banalnym „jeszcze nie jestem gotowy na nowy związek”, lecz na wszelki wypadek postanowiłem porozmawiać z Gabi i zapytać, czy ma jakiś nowy pomysł.
Następczyni Gabrysi nie spełniła moich oczekiwań
– Nie gniewaj się, ale będziesz o tym musiał porozmawiać z moją następczynią.
– Jak to? Ty odchodzisz?
– Tak. Miałam ci właśnie powiedzieć.
– Ale dlaczego? Przecież świetnie się nam współpracuje. Wydawało mi się, że jesteś zadowolona z tej pracy. Jeśli chcesz, możemy porozmawiać o podwyżce.
– Nie o to chodzi. Skomplikowało mi się życie osobiste i muszę zmienić pracę.
– Czy ta opowieść o tej rozwodzącej się mężatce, która ode mnie odchodzi to… ty?
– Proszę, nie pytaj o nic więcej.
Uszanowałem prośbę Gabrysi, udzieliłem jej zaległego urlopu i po kilku dniach pożegnałem się z nią, obiecując, że jakby co – zawsze może na mnie liczyć. Uśmiechnęła się smutno, podziękowała mi i wyszła.
Z dziewczyny, którą przyjąłem na jej miejsce, nie byłem zadowolony. Kiedy zbliżał się koniec jej okresu próbnego, pomyślałem o Gabi. Uznałem, że telefonowanie nie ma sensu i wydobyłem z kadr jej adres. Dopiero pod drzwiami, pomyślałem, czy aby nie wchodzę z butami w jej życie.
W pracy bardzo się lubiliśmy, ale po wyjściu z biura nigdy się nie spotykaliśmy. Gabrysia nie bywała na firmowych imprezach, ja zresztą też zaglądałem na nie rzadko. Tak naprawdę nie wiedziałem o niej wiele. Była skryta i mało mówiła o sobie…
Zapukałem, jednak w mieszkaniu chyba nikogo nie było. Nagle na schodach pojawiła się starsza pani z pieskiem. Zlustrowała mnie uważnie i zapytała:
– Pan do pani Gabrysi?
– Tak…
– Powinna zaraz być. Teraz później wraca z pracy i syna jeszcze odbiera ze szkoły. Dawniej to miała dobrego szefa, co jej długo nie trzymał, bo wiedział, że samotna matka z dzieckiem musi być wcześniej w domu…
– Co?! To ona się rozwiodła? – normalnie zdębiałem. – Ale kiedy?
– Widać pan jej dawno nie widział. Ze cztery lata już będą – odparła kobieta.
Zanim zdążyłem zareagować na rewelacje przekazane mi przez wszystkowiedzącą sąsiadkę, na piętro weszła Gabrysia. Obok niej dreptał rudowłosy przedszkolak.
– Witam drogą sąsiadkę – starsza pani ukłoniła się mojej byłej asystentce. – Gościa pani ma. Właśnie mu mówiłam, że dawniej to miała pani dobrego szefa, co rozumiał samotną matkę z dzieckiem…
Gabrysia nic nie odpowiedziała.
Minęła sąsiadkę, otworzyła drzwi i gestem zaprosiła mnie do środka. Jej synek zaraz pobiegł do swojego pokoju, a my poszliśmy do kuchni. Gabrysia zaczęła przygotowywać kolację, a ja usiadłem w milczeniu przy stole.
– Dlaczego? – zapytałem w końcu.
– Dlaczego nic ci nie powiedziałam, że jestem samotną matką po rozwodzie? – odpowiedziała pytaniem. – Na początku przypadkiem. Nie chciałam się żalić, że mąż mnie zostawił z dzieckiem. A potem… Gdybyś posłuchał, jak wyśmiewałeś się z tych wszystkich kobiet, które chciały z ciebie zrobić ojczyma dla swoich dzieci.
– Ale to przecież zupełnie co innego – zdenerwowałem się. – Przecież ty…
– Naprawdę uważasz, że ja to co innego?! – wybuchła. – Naprawdę nie zauważyłeś, że ja, że… – urwała. – Właściwie, po co tu przyszedłeś?
– Chciałem zapytać, czy nie chciałabyś… no, twoja następczyni jest kiepska.
– No tak, ty we mnie widzisz tylko swoją asystentkę! Nie, dziękuję. Idź już, cześć.
Pora, aby nasi chłopcy się ze sobą poznali
Wyszedłem bez słowa. Przez kolejny tydzień i w pracy, i w domu byłem jakby nieobecny duchem. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedziała mi Gabrysia. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie przegapiłem czegoś bardzo ważnego… I czy czasem niepotrzebnie nie uprzedziłem się do samotnych matek. Może jednak nie wszystkie widziały we mnie materiał na ojczyma. A w każdym razie nie ta jedna.
Wreszcie któregoś dnia oznajmiłem synowi, że jedziemy do pewnej miłej cioci.
– Ma bardzo fajnego syna. Na pewno się polubicie – obiecałem, pukając do jej drzwi.
– Ojej, czy coś się stało? – spytała Gabi na nasz widok. – Franek chory?
– Nie, skąd. Ale jeśli mamy ze sobą być, to pomyślałem, że warto, żeby nasi synowie się poznali. Nie uważasz, Gabrysiu?