„Żona opchnęła moje marzenie w lombardzie. Czy naprawdę rachunki są ważniejsze niż odrobina przyjemności?”
„Kiedy w końcu w pracy wpadła mi w ręce niespodziewana premia, uznałem, że to znak. Rzadko zdarzało się, żebyśmy mieli dodatkowe pieniądze, więc zanim Magda zdążyła powiedzieć, że trzeba spłacić zaległości, podjąłem decyzję. Kupiłem nie tylko konsolę, ale i nowy telewizor, który miał podkreślić jakość grafiki”.

- Redakcja
Gry zawsze były moją ucieczką. Kiedy siadałem przed ekranem, świat zewnętrzny przestawał istnieć. Nie było rachunków do zapłacenia, nie było stresu w pracy, nie było wyrzutów Magdy, że znowu nie mamy na coś pieniędzy. W grze wszystko było proste – wyzwanie, strategia, nagroda. Jasne zasady, których brakowało mi w prawdziwym życiu. Nie powiem, że było nam łatwo. Magda od lat martwiła się o domowy budżet, a ja... cóż, ja zawsze powtarzałem sobie, że człowiek potrzebuje też odrobiny radości. Pracowałem, jak mogłem, ale życie nie oszczędzało nas finansowo. Zawsze coś – niespodziewana naprawa samochodu, podwyżka czynszu, wyższe rachunki za prąd. Oszczędzaliśmy na wszystkim, ale ja miałem swoją słabość. Gry. Nowe tytuły, dodatki, sprzęt. Wiedziałem, że to nie jest rozsądne, ale nie umiałem zrezygnować.
Kiedy w końcu w pracy wpadła mi w ręce niespodziewana premia, uznałem, że to znak. Rzadko zdarzało się, żebyśmy mieli dodatkowe pieniądze, więc zanim Magda zdążyła powiedzieć, że trzeba spłacić zaległości, podjąłem decyzję. Kupiłem nie tylko konsolę, ale i nowy telewizor, który miał podkreślić jakość grafiki. To był moment czystej euforii. Czułem się, jakbym na chwilę wygrał z szarą rzeczywistością. Kiedy wróciłem do domu, byłem gotów na chwilowy sprzeciw Magdy, ale liczyłem, że gdy zobaczy, jak jestem szczęśliwy, odpuści. Jednak gdy jej oczy spoczęły na kartonach, zrozumiałem, że ta walka jeszcze się nie zaczęła, a ja już przegrałem.
Zacisnąłem szczęki
– Coś ty zrobił?! – żona stała w progu kuchni, wpatrując się w pudełka, jakby właśnie odkryła bombę zegarową w naszym salonie. – Myślałam, że w końcu spłacimy zaległości.
Westchnąłem, próbując opanować irytację. Wiedziałem, że nie zrozumie. Nigdy nie rozumiała.
– Serio? – Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem, próbując obrócić to w żart. – Pracuję jak wół, a to jedyna rzecz, która daje mi jakąś radość.
– A wiesz, co mnie by sprawiło radość? – Jej głos drżał, choć jeszcze próbowała się kontrolować. – Świadomość, że jutro nie obudzimy się bez prądu!
Przewróciłem oczami. Wiedziałem, że Magda znów będzie wyliczać, ile powinniśmy odłożyć, na co nie możemy sobie pozwolić i jakie to wszystko jest nieodpowiedzialne. Ale do licha, czy życie naprawdę miało polegać tylko na płaceniu rachunków?
– Bez przesady – rzuciłem, kładąc rękę na konsoli. – Poza tym, premia to premia. Moje pieniądze.
– Nasze pieniądze – poprawiła mnie ostro. – Bo to nie ty robisz codziennie zakupy, nie ty kombinujesz, jak zapłacić czynsz.
Zacisnąłem szczęki. Wiedziałem, że przesadza, dramatyzuje, robi z tego większy problem, niż to było warte. Chciałem odpowiedzieć, coś odburknąć, ale wtedy w drzwiach stanął Maks. Mój syn, który jeszcze niedawno sam marzył o tej konsoli. Nie powiedział ani słowa, tylko patrzył. To było najgorsze. Obojętność w jego oczach, jakby widział ten scenariusz setki razy i już dawno przestał się przejmować.
– Idę do siebie – mruknął i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Zapanowała cisza. Żona wzięła głęboki oddech, jakby zbierała siły, by dalej się ze mną kłócić, ale zamiast tego pokręciła głową i wyszła do kuchni. Zostałem sam. Spojrzałem na konsolę. Teraz już nie wyglądała jak spełnienie marzeń. Tylko jak kolejny błąd, którego nie chciałem się przyznać. Ale czy to naprawdę był błąd? Czy człowiek nie miał prawa do odrobiny radości? Podniosłem pudełko, ruszyłem do telewizora i zacząłem podłączać sprzęt. Może to nie był najlepszy moment, może nie była to najmądrzejsza decyzja, ale nie zamierzałem pozwolić, żeby wyrzuty sumienia odebrały mi to, na co tak długo czekałem. Niech się obrażają. Ja gram.
Serce zaczęło mi szybciej bić
Przez kolejne dni Magda się do mnie nie odzywała, przynajmniej nie więcej, niż było to absolutnie konieczne. Maks też zachowywał dystans, ale u niego to było normalne – miał szesnaście lat i nie palił się do rozmów z ojcem. Ja jednak znalazłem sposób, by nie przejmować się tą napiętą atmosferą. Miałem swoją konsolę. Wracałem z pracy i od razu siadałem przed telewizorem. Znikałem w innym świecie, w którym nie było oskarżycielskich spojrzeń żony. Czasami grałem do późnej nocy, zapominając o wszystkim, co działo się wokół mnie. Żona często szła spać przede mną, a kiedy już kładłem się obok niej, czułem, że nawet nie drgnęła. Wiedziałem, że ją to wkurza. Czułem jej milczącą dezaprobatę, ale nie zamierzałem się tym przejmować. Każdy miał swoje sposoby na radzenie sobie z rzeczywistością. Ona miała swoje listy wydatków i spięte usta, ja miałem swoje gry.
Jakieś dwa tygodnie później siedziałem na kanapie, kiedy nagle ekran telewizora zrobił się czarny. Gra urwała się w połowie. Początkowo myślałem, że to jakiś błąd, może problem z konsolą. Ale kiedy rozejrzałem się po pokoju, zauważyłem, że nie tylko telewizor przestał działać. Wszystko było ciemne.
– Co jest? – rzuciłem w przestrzeń.
Wtedy w drzwiach stanęła Magda. Trzymała w ręce latarkę.
– Odcięli nam prąd – powiedziała spokojnie, jakby to była zwykła informacja pogodowa.
Serce zaczęło mi szybciej bić.
– Jak to odcięli?
– Nie zapłaciliśmy rachunku – odpowiedziała, opierając się o framugę.
Patrzyłem na nią w ciemności, a potem spojrzałem na telewizor. Na konsolę. Nie. To nie mogło być prawda.
– Przecież to… to jakaś pomyłka – wyjąkałem. – Może coś się zepsuło.
– Nie – pokręciła głową. – Nie ma żadnej pomyłki.
Nagle wszystko zaczęło do mnie docierać. Spojrzałem na żonę. Miała ten sam wyraz twarzy co zawsze, kiedy próbowała mi coś uświadomić. Nie krzyczała, nie robiła scen. Już nawet nie próbowała mnie przekonywać. Po prostu dała mi się zderzyć z rzeczywistością.
– I co teraz? – zapytała, jakby rzucając mi wyzwanie.
Nie odpowiedziałem. Bo nie miałem odpowiedzi. Wiedziałem tylko jedno – gra się skończyła.
Zderzyłem się z rzeczywistością
Następnego dnia, kiedy wróciłem do domu, od razu coś było nie tak. Konsola, którą zostawiłem na półce, zniknęła.
–Gdzie są moje rzeczy? – zapytałem, czując, jak wzbiera we mnie niepokój.
Żona spojrzała na mnie spokojnie.
– Sprzedałam ją.
Serce podeszło mi do gardła.
– Co?!
– Potrzebowaliśmy pieniędzy na rachunki – wzruszyła ramionami. – Wybór był prosty.
Patrzyłem na nią, nie mogąc uwierzyć. Przez moment miałem ochotę krzyczeć, wyrzucić z siebie całą frustrację, ale kiedy zobaczyłem jej twarz, coś we mnie pękło. Ona już nawet nie była zła. Nie tłumaczyła się. Po prostu miała dość. Za mną stanął Maks. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Serio? Naprawdę konsola była dla ciebie ważniejsza od nas?
Nie wiedziałem, co powiedzieć.
Usiadłem w ciemnym pokoju, opierając się o ścianę. Czułem pustkę. Konsola, telewizor, wszystko, co miało dać mi szczęście – zniknęło. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Magda naprawdę to zrobiła. Ale czy mogłem ją winić?
Patrzyłem na syna, który milczał, ale jego spojrzenie mówiło wszystko. Nie bohaterem ani ojcem, którego podziwiał, tylko facetem, który nie umiał podjąć właściwej decyzji. Magda nie powiedziała nic więcej. Poszła do sypialni, a po raz pierwszy od dawna nie miałem gdzie uciec. Nie było ekranu, który pozwoliłby mi zapomnieć o problemach. Byłem tylko ja i ciemność. I myśl, która nie dawała mi spokoju. Może nie powinienem był kupować tej konsoli. Może nigdy nie powinienem był pozwolić, by gra stała się ważniejsza od życia. Ale było już za późno.
Robert, 39 lat