„Kusił mnie grubym portfelem i życiem w luksusie. Prawie połknęłam haczyk, lecz odkryłam, jak zarabia na życie”
Byłam nim zauroczona. Opowiadał wspaniale o historii Polski, o architekturze, znał się na winach i dużo podróżował w życiu. Co najważniejsze, wydawało się, że jest mną zainteresowany!

Wciąż pamiętam, jak przez długie lata nie pozwalałam sobie na luksus picia kawy w lokalach czy jedzenia na mieście. „Przecież w domu też jest co zjeść” – tak zawsze mówiła moja mama, dodając do tego, że wydawanie kasy na jedzenie poza domem to nic innego jak strata pieniędzy. I, niestety, zawsze brakowało mi tych pieniędzy...
Tak, starczało mi na opłaty, skromne posiłki i komunikację miejską, żeby jakoś dotrzeć do pracy, czy to w magazynie, czy w sklepie z roślinami. Kiedy wzięłam ślub z Kornelem, miałam nadzieję, że zaopiekuje się mną – także pod względem finansowym. Ale mój mąż, mimo że nie zarabiał źle, był strasznym skąpcem i prawda była taka, że to ja go utrzymywałam, a nie on mnie, mimo że urodziłam dziecko i zajmowałam się domem.
Moja córka w końcu dorosła, Kornel postanowił, że ze mną mu nie po drodze, a ja zostałam bez grosza przy duszy, z poczuciem, że coś mnie w życiu ominęło...
– Najwyższy czas, żebyś zajęła się sama sobą, kochana! – podpowiadały mi moje znajome. – Zastanów się, co zawsze chciałaś zrobić i po prostu to zrób!
– No tak, marzyłam o podróżach – przyznałam. – Tyle że nie stać mnie, żeby pojechać na wymarzoną wycieczkę do zamków nad Loarą...
– A może byś zaczęła od naszych zamków? Przecież w Polsce mamy ich mnóstwo! – przypomniały mi.
I tak oto trafiłam do Opola, a stamtąd ruszyłam do zamku w Mosznej.
Co prawda, nie miałam pieniędzy, aby przenocować w pokojach, które były kiedyś częścią zamku, ale zdecydowałam, że poszaleję trochę i zjem kolację w zamkowej jadłodajni. To właśnie tam spotkałam Darka. Miał brodę jak szpak i krótko ścięte włosy, do tego był naprawdę dobrze ubrany – jakby wyskoczył prosto z romansu na dużym ekranie! Siedział przy stoliku obok mojego, do którego zaprowadził mnie kelner w eleganckim fraku.
– Proponuję coś ze śląskich, tradycyjnych dań – rzekł, odchylając się za swoim stołem. – Lecz zdecydowanie wino powinno być z Australii. Może to brzmi dziwnie, ale idealnie komponuje się z roladą wieprzową.
– Eee... – odebrało mi mowę z zaskoczenia, że taki facet do mnie zagadał. – Szczerze mówiąc, nie znam się na winach... Chyba poproszę o wodę albo sok.
Wywarł na mnie duże wrażenie
W tym momencie mój towarzysz sprzeciwił się i stwierdził, że w tak cudownym miejscu jak ten zamek, nie można pozwolić sobie na nic poza dobrym winem. Minutę później już siedział przy moim stoliku.
– Zamówimy butelkę merlota – zdecydował, a ja mrugnęłam zaskoczona oczami, ponieważ po raz pierwszy widziałam, żeby ktoś zamówił całą butelkę wina do posiłku.
Nowy znajomy pomógł mi przy wyborze dania. Nie zapomniał też o deserze. Byłam zestresowana, bo w restauracji na zamku były niezłe ceny, a ja nie mogłam sobie pozwolić na zbyt wiele. Ale kiedy przyszło do zapłacenia za wszystko, Darek powiedział:
– To ja cię do tego przekonałem, więc ja zapłacę i nie chcę żadnych „ale” – dotknął mojego ramienia i poczułam, że robi mi się ciepło.
Po obiedzie poszliśmy na spacer do niesamowitej oranżerii z egzotycznymi roślinami, a później zabrał mnie do stajni z końmi. Kiedy tak chodziliśmy, opowiedział mi coś o sobie. Miał swoją firmę, zajmującą się produkcją mrożonek. Zarządzał nią głównie zdalnie.
– Nie zamierzam całe życie tylko harować. Człowiek musi znaleźć czas, by cieszyć się życiem – powiedział. – Kocham podróże, teraz planuję zwiedzać zamki w Polsce. Czy kiedykolwiek byłaś w Gołuchowie?
Przyznałam, że nie i od razu zaczął opowiadać mi, jak piękne tam jest i co jeszcze można tam zobaczyć. Byłam nim zauroczona. Opowiadał wspaniale o historii Polski, o architekturze, znał się na winach i dużo podróżował w życiu. Co najważniejsze, wydawało się, że jest mną zainteresowany!
– Kiedy planujesz wrócić do domu? – zadał mi pytanie.
– Jutro – odpowiedziałam i automatycznie zapytałam go o to samo. – A ty?
– Miałem zamiar wracać już dzisiaj, ale chyba postanowię zostać tutaj, w tym cudownym miejscu, jeszcze na jeden wieczór. – Pójdziesz ze mną na kolację?
Nadzieje na związek wyparowały
Więc tak właśnie spędziliśmy ten czas. Przemieszczaliśmy się wszędzie taksówkami, bo Darek chciał delektować się smakiem dobrego wina czy szampana. Upierał się, że zapłaci za wszystko, a ja nie robiłam z tego problemu, bo miałam wrażenie, że jestem w świecie z baśni. Tak, miałam swojego własnego księcia – przystojniaka, czarującego, szczodrego. Czy jest coś dziwnego w tym, że kiedy odwiózł mnie do mojego pokoju o trzeciej w nocy, spytałam, czy znowu się zobaczymy?
– Tylko jeśli podasz mi swój numer – odpowiedział z uśmiechem, a potem pocałował mnie w dłoń.
Zadeklarował, że zadzwoni rano, kiedy będzie wyjeżdżał do swojego domu. Mieliśmy plany na następny weekend, chcieliśmy odwiedzić zamek w Gołuchowie. Ale Darek nie zadzwonił. Gdyby nie kwiatek, który kupił dla mnie od starszej pani na starym mieście, nie miałabym żadnego śladu, że kiedykolwiek go spotkałam. Przez kilka następnych tygodni moje uczucia były jak na karuzeli – raz byłam wściekła, raz smutna. Obwiniałam sama siebie, że dałam się tak oszukać.
– Jak mogłam pomyśleć, że coś z tego wyjdzie! – narzekałam przy Ance, mojej koleżance. – On tylko chciał się dobrze zabawić. Znalazł sobie łatwowierną, zapłacił za obiad, a ta naiwna, zakochała się!
– Zakochałaś się? – Anka zapytała z szeroko otwartymi oczami.
– Nie jestem pewna... – machnęłam ręką. – Ale chyba tak, zaplątałam się... Wiem, jestem stara i naiwna... Ale on umiał tak opowiadać, był taki, nie wiem... uroczy...
Szczerze mówiąc, nie zależało mi na tym, ile ma w portfelu. Po prostu poczułam, że coś między nami zaczęło iskrzyć. Miałam wrażenie, że to może przerodzić się w coś więcej. Ależ byłam głupia!
Nie potrafiłam przestać o nim myśleć
Przeżywałam na nowo nasze rozmowy, przypominałam sobie setki razy jego spojrzenie, kiedy na mnie patrzył i smak jego ust... Czułam się jak największy głupek, ale tęskniłam za nim. W Sylwestra siedziałam w domu i gapiłam się w telewizor. Nie było mnie stać, żeby wybrać się gdzieś na imprezę. Co jakiś czas dostawałam SMS–y z życzeniami. Odpisywałam na nie bez zapału, powoli popijając butelkę czerwonego merlota, który przypominał mi o pewnych rzeczach. Nagle przeczytałam wiadomość od kogoś, kogo numeru nie znałam.
Byłaś najlepszym, co mi się przytrafiło w tym roku. Dzięki i mam nadzieję, że spotkasz faceta, na którego zasługujesz...
Od razu wiedziałam, że to on! Odpowiedziałam od razu, ale to nie były miłe słowa. Inaczej nie potrafiłam.
Jak mogłeś się tak zachować???
Wrzuciłam do tej wiadomości cały swój gniew na niego. Być może nie powinnam była, ale nie mogłam się powstrzymać.
To nie jest tak. Wyjaśniłbym wszystko, gdybyś dała mi szansę. Ale zrozumiem, jeśli nie chcesz mnie już widzieć.
Odpowiedziałam, że tak, bardzo chcę go zobaczyć, najlepiej już teraz. Winem mi aż huczało w głowie, a emocje były tak silne, że aż trudno było mi je kontrolować. Dodał, że jest akurat w moim mieście. Za pół godziny już byliśmy razem. Zaprosiłam go do siebie i czekałam, jednocześnie wściekła i szczęśliwa.
– Przepraszam Cię... – zaczął – ale nie wiedziałem, jak to rozegrać... Muszę Ci powiedzieć, że nie jestem tym, za kogo się podałem.
– Czyli nie nazywasz się Darek? – zszokowana, odsunęłam się o krok. – Więc jak masz na imię?
Do wszystkiego się przyznał
Okazało się, że podał mi prawdziwe imię, ale reszta to był wymysł.
– Nie jestem właścicielem firmy, która produkuje mrożonki, tylko jestem tam zatrudniony – wyjaśnił z zakłopotaniem. – Przewożę różne towary po Polsce i innych krajach, więc sporo czasu spędzam na drodze, ale po prostu prowadzę ciężarówkę. Ostatni weekend chciałem przeżyć na inny, bardziej elegancki sposób, jakbym był kimś bardzo ważnym, a nie tylko kierowcą. Kupiłem sobie nowe ciuchy, zarezerwowałem stolik w restauracji, która jest w zamku. Nie chciałem cię oszukiwać, ale teraz sama pomyśl: jeśli bym ci powiedział, że jestem tylko kierowcą, to... czy coś by się między nami w ogóle zaczęło?
Musiałam sama przed sobą przyznać wprost, że mogło być inaczej. Darek zrobił na mnie wrażenie, kiedy zapłacił za nasz wspólny posiłek i do tego dokupił butelkę wina. Nie jestem pewna, czy gdybyśmy się spotkali przy stoisku z frytkami, czy w ogóle bym na niego spojrzała.
– A później to jakoś poszło... Chciałem być dla ciebie kimś wyjątkowym, specjalnym – przyznał. – Ale nie mogłem ci powiedzieć, kim naprawdę jestem, więc zniknąłem. Problem w tym, że... nie mogłem przestać o tobie myśleć...
Nagle do głowy przyszło mi, że całe to szpanowanie, knajpy, kręcenie się po mieście w taksówce jak bogacze – to wszystko w ogóle nie robiło na mnie wrażenia.
– Byłeś dla mnie kimś wyjątkowym – powiedziałam. – Pewnie, lubię się napić smacznej lampki wina, ale przecież najistotniejsze jest to, z kim się je pije. Aha, została mi jeszcze połowa butelki. Co powiesz na toast za Nowy Rok?
Całą resztę Sylwestra przesiedzieliśmy u mnie w domu. Wino Merlot, które wcześniej kupiłam, nie było najszlachetniejsze, ale i tak nam bardzo smakowało. Darek mi opisywał, jak objechał całą Europę swoim tirem. Jego wiedza na tematy historyczne, winiarskie, a nawet hipologiczne nie był na pokaz. Był zapalonym czytelnikiem i obserwatorem, zawsze starał się zgłębić każde miejsce, które odwiedzał. Zanim jeszcze zaświtało, zrozumiałam, że odpuściłam mu cały ten cyrk. Do diabła z kasą, przecież dałam sobie bez niej radę przez tyle lat i nie miałam zamiaru teraz, po pięćdziesiątce, żyć tylko dla niej!
Obecnie jesteśmy razem już czwarty rok. Okazało się, że mój książę niekoniecznie musi jeździć na białym koniu. Mój porusza się ciężarówką, ale nie chciałabym go wymienić na żadnego innego.