Reklama

Moja kuzynka Wiola słynęła z tego, że z każdej opresji wychodziła obronną ręką. Nieważne, czy znajdowała się w samym środku kłopotów bez widoków na pomyślne rozwiązanie, czy wszystko dookoła się sypało – ona za każdym razem potrafiła znaleźć jakiś ratunek albo drogę ucieczki i bez szwanku wychodziła z tarapatów.

Reklama

Kuzynka miała nosa!

Ludzie gadali, że urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą, ale tak naprawdę była po prostu przezorna i miała nosa, który podpowiadał jej, kiedy się wycofać z ryzykownej sytuacji i zawczasu wskazywał pechowców, z którymi lepiej nie mieć do czynienia.

Potrafiła wyłowić z tłumu facetów, którzy mieli kasę albo smykałkę do biznesu. Wyglądali, jakby nie potrafili dodać dwa do dwóch, a tak naprawdę czego się nie tknęli, to zamieniało się w złoto albo gotówkę. Jej mniej obyte kumpele później gadały: „kto by pomyślał, że to taki krezus? Nie było po nim widać, że jest przy forsie, ale Wiola rzuciła okiem i od razu wiedziała, że trafił jej się gruby karaś”.

W wieku dziewiętnastu lat po raz pierwszy stanęła na ślubnym kobiercu. Kto mógł przypuszczać, że facet, którego poślubiła, zrobi zawrotną karierę w sporcie i zarobi gigantyczną kasę? Nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw, bo kopał piłkę w jakimś trzecioligowym klubie i nie miał na koncie żadnych osiągnięć, a jego nazwisko nikomu nic nie mówiło. Jednak wszystko potoczyło się błyskawicznie i Wiolka została małżonką wschodzącej gwiazdy.

Potrafiła to sprytnie wykorzystać i kiedy ich związek się rozpadł, cieszyła się równie dużą popularnością i uznaniem, mimo że sama nic nie osiągnęła i na nic nie zapracowała. Ale na tym nie poprzestała.

Zobacz także

Potem byli następni

Kolejny jej facet budził spore zainteresowanie mediów. Ślub wywołał niemałą sensację – w końcu ona, młoda i piękna, a on – majętny biznesmen po pięćdziesiątce, pragnący zadać kłam tezie o kryzysie wieku średniego. Tabloidy prześcigały się w doniesieniach o ich uczuciu i radości, jaka ich spotkała, choć przymiotnik „młody” niespecjalnie pasował do świeżo upieczonego małżonka.

Niektórzy wredni ludzie przewidywali, że ich małżeństwo przetrwa najwyżej dwa lub trzy lata. Nie mieli racji, pomylili się o rok, ale w gruncie rzeczy nie robiło to żadnej różnicy, ponieważ mężulek Wioli, po tym, jak doznał poważnego udaru, przebywał w prywatnej placówce opiekuńczej i sporadycznie widywał się ze swoją żoną.

Natomiast w trakcie ceremonii pogrzebowej kuzynka prezentowała się wprost olśniewająco, mając na sobie odpowiednią kreację od cenionej projektantki oraz fantastyczny kapelusz. Jak zawsze, niedobre języki plotkowały na temat wdowy, jednak Wiolka wystąpiła w paru wywiadach, gdzie mówiła o swoim ogromnym bólu po stracie, a także pokazywała się na tle ponurych, nostalgicznych pejzaży. To spowodowało, że zaczęto jej okazywać współczucie i powtarzać, iż w końcu jest młodą, urodziwą kobietą, która nie może poddawać się rozpaczy…

Wybiła się na nich

Kolejny romans nawiązała z gwiazdorem z obcego kraju, dzięki któremu zyskała rozgłos poza granicami i rozkręciła dochodową działalność w branży reklamy. Potem była z wokalistą nurtu muzyki tanecznej. Chyba jemu najbardziej powinna dziękować, ponieważ kiedy ich drogi się rozeszły, otrzymała od niego tak ogromną sumę pieniędzy, że zwykły śmiertelnik nie potrafiłby ogarnąć rozumem, jak można tyle zarobić praktycznie na niczym.

Po kątach huczało, że to nie było bezinteresowne rozstanie, a raczej gwarancja dochowania tajemnicy i niewykorzystywania prywatnych przemyśleń gwiazdora, który uznał, że lepiej sypnąć groszem, niż nadstawiać karku. Wioli jednak nie postawiono żadnych konkretnych zarzutów.

Podczas późniejszych rozmów z dziennikarzami zapewniała, że uczucie po prostu wygasło, jednak nadal pozostają w zażyłych stosunkach i zawsze mogą na siebie liczyć. Złośliwi ludzie, a jest ich pełno wszędzie, zwracali uwagę na to, że wyraz „liczyć” nabiera tu wyjątkowego sensu, jednak Wiolę – tak jak zawsze – niespecjalnie obchodziło, co inni sobie gadają.

Znalazła się na szczycie

Mimo młodego wieku osiągnęła już wiele – sławę, bogactwo i nieskazitelną urodę, a to wszystko dzięki swojej inteligencji oraz zaradności. Kiedy ktokolwiek próbował umniejszyć jej osiągnięcia, sugerując, że zawdzięcza je kolejnym facetom, z którymi się spotykała, riposta Wioli brzmiała następująco: to tak absurdalne, jak twierdzenie, że wybitny artysta malarz zawdzięcza swój sukces pędzelkom, których używa do tworzenia dzieł.

Nie można odmówić dziewczynie tego, że sporo zainwestowała we własny rozwój – uczyła się języków obcych, chodziła na szkolenia i kursy podnoszące kwalifikacje, studiowała zaocznie i podpatrywała najlepszych specjalistów z różnych dziedzin, co zaowocowało tym, że teraz może sobie pozwolić na związek z facetem, który nie tylko ma kasę i znajomości, ale przede wszystkim da jej po prostu zwyczajne szczęście.

Wiola stała u progu czwartej dekady życia i zdała sobie sprawę, że konkurencja w postaci młodych, atrakcyjnych i równie ambitnych panien, poszukujących bogacza na męża, staje się coraz bardziej wyraźna. Takich dziewczyn przybywało z każdym dniem, przepychały się do przodu bez najmniejszych skrupułów, idąc po trupach do celu.

Jednej z tych młódek udało się pokonać Wiolę w walce o kolejnego kandydata na męża, który plasował się naprawdę wysoko w rankingu najbogatszych facetów. Przyszło jej wtedy po raz pierwszy w życiu zasmakować gorzkiej pigułki porażki i jakoś to przełknąć.

Obmyśliła strategię

Doszła do wniosku, że nie warto dalej kusić losu i nadszedł czas na genialny plan na przyszłość. Chodziło o coś, co zapewni jej spokój i dostatnie życie. Najlepszym rozwiązaniem wydawał się odpowiedni ślub i korzystna umowa małżeńska. Musiała wszystko dokładnie obmyślić i przygotować.

Znalazła odpowiedniego kandydata na męża, dokładnie prześwietlając jego finanse i majątek. Doprowadziła do hucznych zaręczyn w świetle reflektorów i aparatów fotograficznych, informując wszystkich dookoła o swoim wielkim szczęściu i spełnieniu. Teraz wystarczyło już tylko znaleźć adwokata, który zadbałby o jej interesy.

Chwilę to zajęło, ale w końcu się udało! Młodziutki, niewiarygodnie atrakcyjny, uroczy, pełen wigoru, prawdziwy profesjonalista, krótko mówiąc – marzenie. Został jej osobistym konsultantem, któremu w pełni zaufała.

Ceremonia ślubna okazała się absolutnym hitem sezonu. O tym wydarzeniu huczały wszystkie brukowce, relacjonowały je najpopularniejsze kanały tv, a social media aż kipiały od newsów. Kreacja panny młodej, uczesanie, look, wiązanka, szpilki i dodatki były analizowane przez prasę ze wszystkich stron. Wiola wprost promieniała z radości.

Noga jej się powinęła

Dziewczyna wspięła się na szczyt i mogła bez obaw planować kolejne lata. Wszystko wskazywało na to, że wreszcie zazna upragnionego spokoju. Jednak los bywa przewrotny i prędzej czy później zdarza się, że ktoś rzuca nam wyzwanie, chcąc sprawdzić naszą determinację. Wiola dała się zwieść złudnemu przeświadczeniu, że nic jej nie grozi i na moment straciła czujność. Jej zwyczajowa ostrożność przygasła na tyle mocno, że nawet nie zauważyła zbliżającego się niebezpieczeństwa.

Sądziła, że kontroluje wszystkie sprawy. Kompletnie nie wiedziała, czym naprawdę zajmuje się jej mąż ani jaką rolę w tym wszystkim odgrywa adwokat, który doradza jej, a tak naprawdę pracuje dla dwóch, a kto wie, czy nie trzech stron naraz.

Gdy eksplozja nastąpiła, Wiola znalazła się na cienkim lodzie, pozbawiona koła ratunkowego. Udało jej się uratować jakieś ochłapy przed skarbówką, ale to zaledwie nędzne pozostałości tego, co posiadała uprzednio. Jej rzekomo idealna umowa przedmałżeńska okazała się mieć poważne braki i niedociągnięcia, w związku z czym w niczym nie wspomogła Wioli, a już zwłaszcza w przypadku rozwodu nie zapewniała jej tego, co obiecywała.

Została z niczym

Da się nawet rzec, że stawiała ją w punkcie startu, tyle że znacznie starszą i już nie tak śliczną jak onegdaj. Gdyby inna znalazła się w takiej sytuacji, pewnie by się poddała, ale Wiola to twarda babka. Porażka tylko ją wzmocniła, jak to mówią. Zebrała się w sobie i obiecała, że nim minie kolejny rok, znów będzie silna i pewna siebie, może nie aż tak jak dawniej, ale na tyle, by iść przed siebie bez wahania i podpórek.

Ostatnio gadałyśmy. Mówiła, że startuje z nową działalnością. Wspomniała również, że zanim zacznie się zarabiać, najpierw trzeba zainwestować, więc ona obecnie jest na etapie inwestowania, ale już dostrzega światełko w tunelu. Wygląda rewelacyjnie. Nie widać, żeby miała jakieś problemy, wręcz odwrotnie – sprawia wrażenie kobiety sukcesu, uśmiechniętej i pełnej wigoru.

Spytałam, czy ma jakieś wsparcie. Odparła, że świat jest pełen facetów, którzy pod pozorem pomagania kobietom tak naprawdę im szkodzą, dlatego ona stara się na nikim nie polegać, bo przekonała się, jak bardzo to zawodne i kłopotliwe.

Nie poddawała się

– Wiesz, człowiek potrafi sobie poradzić bez względu na okoliczności – stwierdziła. – Kluczowe jest to, by wszystko, co posiadamy, było tylko i wyłącznie nasze. Życie nauczyło mnie, że błogie samopoczucie i dobra passa, które zawdzięczamy drugim osobom, to zwykła ułuda, więc nie zamierzam po raz kolejny kusić losu.

– Wolisz być sama? – zagaiłam.

– Nie, no chyba że tak wyjdzie i nie będę miała wyboru, ale nie zamierzam do końca życia być singielką. Z drugiej strony nie chcę też wiązać się z facetem, który jest chamski, nie ma ambicji, myśli tylko o sobie, ciągle się boczy, kłamie i udaje zainteresowanie mną, bo akurat mu to pasuje. Nie potrzebuję kogoś, kto robi karierę moim kosztem. Nie zniosę złodziejaszka ani kanciarza, nie chcę kłamczucha i zdrajcy…

– To będziesz musiała trochę pogrzebać – ucięłam jej tę gadaninę.

– Sama twierdzisz, że człowiek musi sobie jakoś radzić w życiu, a niektórzy najlepiej radzą sobie wykorzystując innych. Zresztą ty też przez to przechodziłaś, czyż nie?

– No tak. I właśnie dlatego jestem czujna. Ale ludzie gadają, że jak się czegoś mocno chce, to w końcu się to osiągnie, więc może i ja będę miała farta i gdy już się ogarnę, to trafię na faceta, który to zauważy i będzie szanował. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi jak jakaś fantazja, ale kto wie?

Reklama

Beata, 41 lat

Reklama
Reklama
Reklama