Reklama

Nigdy bym nie przypuszczała, że coś takiego może się wydarzyć. Był po prostu kolegą z dzieciństwa, który mieszkał po drugiej stronie drogi. Nie czułam do niego nic szczególnego, a poza tym życie na prowincji zupełnie mi nie odpowiadało. Nasze domy stały blisko, chodziliśmy razem do jednej podstawówki.

Reklama

Chcieli mnie wyswatać

Szczerze mówiąc, nawet nie byłam w nim zakochana. Za to rodzice mieli zupełnie inne zdanie. Strasznie mnie denerwowało, kiedy w domu słyszałam same zachwyty, jaki to Wiesiek jest wspaniały, zaradny i dobrze wychowany. A gdy mama zasugerowała, że byłby świetnym mężem, to już całkiem mnie zatkało.

– Co wam strzeliło do głowy?! – wrzasnęłam ile sił w płucach. – Myślicie, że jestem jak ta dziewczyna z filmu, której tatuś szukał męża na siłę, żeby fortuna została w rodzinie?

Patrzyli na mnie totalnie osłupiali, jakbym spadła z księżyca.

– Co ty opowiadasz? Przecież nikt nie chce cię zmuszać do małżeństwa – skrzywiła się mama z dezaprobatą. – Ani z Wieśkiem, ani z kimkolwiek. Chociaż faktycznie, Wiesiek to uczciwy chłopak – dodała po namyśle.

Możliwe, że był uczciwy, ale mnie to nie interesowało. Niech sobie inna dziewczyna go bierze. I jego całe gospodarstwo przy okazji.

Otworzyła mi oczy

Tuż przed egzaminem dojrzałości spostrzegłam jednak pewną zmianę w zachowaniu mojego adoratora. Pewnie sama bym tego nie dostrzegła – w końcu znałam Wieśka od dziecka i zawsze trzymałam go na dystans. Dopiero wizyta mojej przyjaciółki z internatu Moniki otworzyła mi oczy na to, że może warto spojrzeć na niego z innej perspektywy.

Dotarłyśmy do mojego domu w piątek wieczorem. Następnego dnia, zgodnie z przewidywaniami, zjawił się Wiesiek. Było jasne jak słońce, że się pojawi, wiedząc, że jestem w domu. Zaproponował nam wspólne spędzenie wieczoru przy ognisku. Każda z nas zareagowała inaczej – ja bez entuzjazmu, podczas gdy Monia wprost tryskała radością.

– Słuchaj, całkiem spoko jest ten twój kumpel – odezwała się następnego dnia w drodze do internatu.

– Masz na myśli Wieśka? Poważnie? – odpowiedziałam z niedowierzaniem.

– No przecież! Kogo by innego? Jest naprawdę przystojny.

Oniemiałam. Przystojny? Wiesiek? Nigdy wcześniej nie patrzyłam na niego w ten sposób.

– A on ma dziewczynę? – usłyszałam.

– Wiesław? Nie mów, że o nim rozmawiamy!

– No, ocknij się wreszcie – odparła zdenerwowana. – Przecież nie pytam o nikogo innego.

– Nie sądzę, żeby kogoś miał. Przynajmniej nic takiego nie słyszałam.

– No to musisz mnie koniecznie zaprosić jeszcze raz do siebie – stwierdziła moja przyjaciółka.

– Naprawdę wpadł ci w oko Wiesiek? – nie mogłam w to uwierzyć.

– Daj luz, przecież sama musisz to zauważać.

Dałam mu szansę

Od tego czasu zaczęłam patrzeć na niego inaczej. Co prawda nadal nie wyobrażałam sobie z nim poważnego związku czy małżeństwa, ale musiałam przyznać, że ma w sobie to coś. Świetnie tańczył, był dowcipny i oczytany. Bez obaw można było się z nim pokazać wśród znajomych.

Kiedy zaproponował, żebym poszła z nim na studniówkę, ku własnemu zaskoczeniu pomyślałam: „czemu nie?”. Wcześniej szukałabym wymówek, żeby się wymigać, a tym razem się zgodziłam. Okazało się, że impreza była super, więc później sama go gdzieś wyciągnęłam.

– Co ty mi tu ściemniasz – złościła się Monika. – Opowiadałaś, że ty i Wiesiek jesteście zwykłymi znajomymi, a tymczasem pojawiasz się z nim na studniówce.

Miałam ochotę wytłumaczyć jej, że zaprosiłam go tylko dlatego, że nie miałam z kim przyjść, ale ostatecznie odpuściłam. Gdybym przyznała jej rację, na pewno zaczęłaby się do niego zalecać. Nie chciałam tego. Na jej zaczepne uwagi odpowiedziałam tylko wzruszeniem ramion.

Na studiach psychologicznych miałam już zaklepane miejsce. Wszystko szło zgodnie z moimi marzeniami. I wtedy wpadłam na ten głupi pomysł wyjazdu. Kilka dni nad jeziorem. Była tam Monika ze swoim nowym chłopakiem, no i Wiesiek. Świetnie się bawiliśmy, atmosfera super, zero nudy. Do dziś nie potrafię sobie wytłumaczyć, jak to się w ogóle stało, że spędziłam noc z Wieśkiem pod jednym namiotem.

To był moment

Na trzeźwo, nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby cokolwiek zrobić z Wieśkiem. Bo to w końcu tylko Wiesiek, nikt więcej. A jego rozpromieniona gęba jeszcze bardziej mnie irytowała.

– Zapomnijmy o tym, co się stało – powiedziałam, gdy nastał ranek. – I ani słowa nikomu, jasne? – dodałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Dlaczego tak mówisz? – spojrzał na mnie zdumiony. – Przecież dobrze wiesz, że zawsze…

– Przestań już – przerwałam mu w pół zdania.

– Dlaczego tak reagujesz? Przecież wiesz, że w moim przypadku… To nie była błaha rzecz, miało to dla mnie ogromne znaczenie.

– Przestań! – krzyknęłam. – Nie chcę kontynuować tej rozmowy.

– Skoro tak uważasz – obraził się. – To powiedz mi, po co w ogóle się ze mną związałaś?

– To był zwykły błąd – odpowiedziałam chłodno i zobaczyłam, jak jego twarz posmutniała.

Po powrocie robiłam, co w mojej mocy, by nie spotkać się z Wieśkiem. Szczerze mówiąc, byłam na siebie wściekła. Widać było, że on też poczuł się dotknięty i unikał jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Kiedy nastał październik i pakowałam się przed wyjazdem na studia, niespodziewanie zaczęłam źle się czuć.

Nie mogłam uwierzyć

– Musiałam zjeść coś niedobrego – jęczałam.

Mama parzyła mi jakieś zioła, ale patrzyła na mnie dość podejrzliwie. Z kolei moja siostra tylko się uśmiechnęła znacząco i wyciągając swoją córkę z wózeczka, mruknęła:

– Daj sobie spokój z tymi ziółkami i kup lepiej test ciążowy.

Zamarłam w bezruchu, czując, jak ogarnia mnie strach. Przypomniało mi się wtedy to lato i moment z Wieśkiem. W tamtej chwili żadnemu z nas nawet nie przeszło przez myśl, żeby się chronić. Wewnętrznie jęknęłam, starając się zamaskować kotłujące się we mnie uczucia.

Życie miało wyglądać inaczej – chciałam studiować, rozwijać się, spełniać swoje marzenia. Ciąża? To nie wchodziło w grę, przynajmniej nie teraz. Ale los bywa przewrotny – test ciążowy pokazał dwie kreski i wywrócił moje plany do góry nogami. Nic nie mogłam na to poradzić, stało się.

Dziecko będę miała z Wieśkiem, to pewne. Tylko jak mu to zakomunikować? W końcu ani tej ciąży nie planowałam, ani nie zamierzałam zostać jego żoną.

W mojej rodzinnej miejscowości nikt nie potrafi pogodzić się z myślą o samotnym wychowywaniu dziecka. To temat, który wywołuje ciszę i zażenowanie. Początkowo milczałam jak zaklęta, choć w głębi duszy wiedziałam, że moja mama z siostrą coś przeczuwają. Nie przypuszczały tylko, że ojcem jest właśnie Wiesiek. Miałam wrażenie, jakbym wpadła w pułapkę bez wyjścia, chociaż to przecież ja sama się w to wszystko wplątałam. Jeden moment nieuwagi i zaczęły się prawdziwe problemy.

Musiałam mu powiedzieć

Natknęłam się przypadkiem na Wieśka w osiedlowym sklepie. Gdyby nie ten niespodziewany moment, pewnie nadal milczałabym jak zaklęta. Ale coś we mnie drgnęło, poczułam, że dłużej nie dam rady trzymać tego w sobie.

– Musimy pogadać – wymamrotałam cicho.

Szedł za mną bez protestów, co było dziwne, bo przez ostatni miesiąc nawet się do siebie nie odzywaliśmy.

– Stało się coś? – spytał dopiero, kiedy odeszliśmy kawałek.

Będziemy mieć dziecko – wyrzuciłam z siebie.

Wiesiek zrobił wielkie oczy, ale szok nie trwał długo. Po chwili zaśmiał się radośnie i złapał mnie w talii.

– Spodziewasz się dziecka?

– Mhm – mruknęłam. – Tylko nie mam pojęcia, co dalej.

– Przecież to jasne! Musisz zostać moją żoną! – wykrzyknął. – Weźmiemy ślub i wszystko będzie wspaniale. Zbudujemy razem kochającą rodzinę – dodał z entuzjazmem.

Zdecydowałam się na małżeństwo z Wieśkiem, chociaż wcale nie był facetem moich marzeń. Wizja tego, że będę sama wychowywać dziecko, wydała mi się straszniejsza od bycia jego żoną. Miałam dwie opcje – albo zostanę samotną matką, albo będę z nim. Wybrałam ślub, mimo że moje serce mówiło „nie”.

Musiałam przerwać studia. Mówiłam sobie, że może kiedyś wrócę na uczelnię, chociaż szczerze mówiąc, sama nie byłam przekonana, czy to się ziści. Moi rodzice pewnie się ucieszyli na myśl, że Wiesio dołączy do rodziny, ale sam fakt, że jesteśmy parą, był dla nich sporym zaskoczeniem.

Wszystko się zmieniło

– Tego się nie spodziewałam – skomentowała mama. – Wydawało mi się, że za nim nie przepadasz.

Nie zdążyłam się nawet zorientować, gdy zostałam żoną Wieśka, a krótko później urodził się nasz malutki Piotruś. Wszystko się wtedy zmieniło w moim życiu. Kiedy zobaczyłam nasze dziecko, zalała mnie fala miłości tak silnej, że objęła też jego ojca.

Zaczęłam dostrzegać, że Wiesiek to naprawdę cudowny partner – opiekuńczy, oddany mąż, który uwielbia naszego synka i fantastycznie się nim zajmuje, zawsze gotowy mi pomóc. W tym momencie poczułam, że jestem w nim zakochana. Prawdopodobnie te uczucia były we mnie od dłuższego czasu, ale nie umiałam ich rozpoznać. A może po prostu bałam się wpuścić tę miłość do swojego wnętrza.

Monika, która jest matką chrzestną mojego Piotrusia, powiedziała mi kiedyś, że nie zasługuję na Wieśka, bo nie umiem go docenić. Coś w tym było. Teraz jednak darzę go prawdziwym uczuciem i nie potrafię myśleć o związku z kimkolwiek innym. Żartuję sobie czasem, że w naszym związku to właśnie on wykorzystał dziecko jako sposób na złapanie mnie, a nie odwrotnie.

Reklama

Alicja, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama