„Ledwo złożyliśmy przysięgę, a mój ślubny już miał kochanicę na boku. W tej sytuacji mogłam zrobić tylko jedno”
„Zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mój mąż i moja najlepsza przyjaciółka – ich miłosne wyznania były jak nóż wbity w moje serce”.

- Redakcja
Wszystko było jak z bajki. Kościół wypełniony po brzegi, dekoracje w bieli i złocie, goście wzruszeni do łez. Stojąc przed ołtarzem, czułam się tak, jakby świat się zatrzymał. Michał uśmiechał się do mnie z miłością, jakby nic innego nie miało znaczenia. Obok, w roli druhny, stała Klaudia – moja najlepsza przyjaciółka, która była dla mnie jak siostra. A jednak gdzieś coś mnie uwierało. Nie potrafiłam tego nazwać, ale intuicja podpowiadała mi, że coś za chwilę się wydarzy.
Fala gorąca uderzyła mi do głowy
Weselne przyjęcie ruszyło pełną parą. Śmiech gości, brzdęk kieliszków i dźwięki kapeli tworzyły wymarzony klimat. Przemierzając salę, przyjmowałam życzenia i komplementy na temat mojej sukni. Wszystko wydawało się idealne – może nawet zbyt idealne. Ale wtedy zauważyłam coś, co wytrąciło mnie z równowagi. Michał siedział z kilkoma przyjaciółmi, a Klaudia stała za jego plecami. Ich twarze były zbyt blisko, a mój mąż uśmiechał się w sposób, który wcześniej był zarezerwowany tylko dla mnie. Zatrzymałam się w pół kroku, czując, jak fala gorąca uderza mi do głowy.
– Wszystko w porządku? – zapytała moja matka, która nagle pojawiła się tuż obok mnie.
Skinęłam głową, próbując przybrać obojętny wyraz twarzy.
– Tak, mamo. To po prostu zmęczenie – skłamałam.
Kiedy Michał zobaczył mnie z oddali, od razu podniósł się i ruszył w moim kierunku.
– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytał, obejmując mnie w talii.
– Tak, tylko chciałam się upewnić, czy dobrze się bawisz – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
Spojrzałam jednak na Klaudię, która nie zdążyła jeszcze usunąć uśmiechu z twarzy.
– A ty dobrze się bawisz? – zapytałam, a mój głos zabrzmiał chłodniej, niż zamierzałam.
– Och, cudownie! – odpowiedziała entuzjastycznie. – Wszystko jest takie piękne. Jak z bajki. I Michał… no, cóż, jesteś szczęściarą, że go masz – dodała z błyskiem w oku, który od razu mi się nie spodobał.
Wróciłam do stołu, udając, że nic się nie stało, ale od tego momentu miałam na nich oko.
Zakręciło mi się w głowie
Próbowałam skupić się na gościach, ale to dziwne napięcie wciąż mnie nie opuszczało. Może to po prostu stres? Przecież organizacja ślubu była męcząca, a ja musiałam zająć się każdym szczegółem. Ale kiedy zniknęli po raz kolejny, nie wytrzymałam. Ruszyłam na tyły sali. Najpierw zajrzałam do toalety, potem do ogrodu, aż w końcu skierowałam się do kuchni. W głębi pomieszczenia, za metalowymi regałami, dostrzegłam ich sylwetki. Przylgnęłam do ściany i zamarłam.
– Ja… nie wiem, co robić – usłyszałam głos Michała, cichy, niemal szept. – Czuję się jak w pułapce.
– Nie mów tak – odpowiedziała Klaudia. Jej głos był spokojny, a zarazem pełen napięcia. – Musimy z tym żyć. Tego chciałeś, prawda?
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Ale ja też nie potrafię tak po prostu o tym zapomnieć – dodała Klaudia po chwili.
– Teraz już nie ma odwrotu. Ślub się odbył. Rodzina, przyjaciele, wszystko jest załatwione. Po prostu… próbujmy być normalni.
Zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mój mąż i moja najlepsza przyjaciółka – ich miłosne wyznania były jak nóż wbity w moje serce. Cofnęłam się, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Potknęłam się o próg i prawie upadłam, ale w porę złapałam się ściany. Musiałam stamtąd wyjść, ale nie miałam pojęcia, co zrobić dalej.
Już nie mogłam się wycofać
Nie spałam całą noc. Wszystko, co usłyszałam w kuchni, przewijało się w mojej głowie jak uszkodzona taśma. Czułam się jak aktorka w filmie, który nagle zmienił gatunek – z romantycznego w dramat. Ślub, który miał być początkiem nowego życia, zmienił się w farsę. Następnego dnia goście powoli zbierali się na kolejną część wesela – poprawiny. Siedziałam w sypialni, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Suknia, którą wybrałam z taką miłością, teraz przypominała mi zbroję, w której musiałam stanąć do walki. Michał wyglądał na zrelaksowanego, jakby nic się nie wydarzyło.
– Kochani! – krzyknęłam, wchodząc na środek sali.
Goście odwrócili się w moją stronę, a muzyka ucichła. Czułam, jak serce bije mi w piersi, ale nie mogłam się wycofać.
– Dziękuję wszystkim, że jesteście tutaj, z nami, w tym wyjątkowym dniu. Ale… – Zawahałam się na chwilę, patrząc wprost na Michała. – Nie mogę pozwolić, by to wesele było oparte na kłamstwie.
Na sali zapadła cisza.
– Mój mąż i moja druhna zdradzili mnie – powiedziałam, mój głos drżał, ale brzmiał wystarczająco wyraźnie.
Goście wstrzymali oddech. A ja, choć rozbita na tysiące kawałków, poczułam ulgę, że prawda wreszcie ujrzała światło dzienne.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam
Po moich słowach sala weselna zamarła. Ludzie patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Jedni szeptali między sobą, inni czekali na reakcję Michała i Klaudii.
– Kochanie, to nie tak, jak myślisz – zaczął Michał, robiąc kolejny krok w moją stronę.
– Naprawdę? – przerwałam mu, nie kryjąc ironii w głosie. – Więc jak wytłumaczysz to, co usłyszałam? Twoje wyznania w kuchni?
Klaudia otworzyła usta, ale przez chwilę nie mogła z siebie wydobyć ani słowa.
– Ja… to nie miało się tak skończyć – wydukała w końcu.
– Tak, na pewno. To nie miało się wydać, prawda? – rzuciłam ostro.
Z tłumu gości dało się słyszeć pierwsze komentarze. Rodzice Michała wstali od stołu, wyraźnie wstrząśnięci, a moja matka wbijała we mnie pełne bólu spojrzenie.
– Proszę, daj mi to wytłumaczyć – Michał próbował jeszcze raz, wyciągając rękę w moją stronę.
– Nie ma nic do tłumaczenia! – krzyknęłam, a moje słowa przebiły się przez narastający szum rozmów. – Wyszłam za człowieka, który nie ma odwagi być ze mną szczery. I zaufałam przyjaciółce, która potrafiła wbijać mi nóż w plecy, nawet kiedy stałam na ołtarzu.
Klaudia wybuchła płaczem i wybiegła z sali, mijając ludzi, którzy odwracali głowy, by nie patrzeć jej w oczy. Michał został sam na środku, a ja odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
Łzy cisnęły mi się do oczu
Zimne powietrze owiało moją twarz, jakby chciało mnie otrzeźwić. Nie miałam pojęcia, dokąd iść ani co robić dalej. Przez okna widziałam, jak w środku goście gromadzili się w małych grupach, gestykulując i szepcząc. Usiadłam na schodach przed wejściem i wzięłam kilka głębokich oddechów. Suknia, którą tak starannie wybierałam, teraz mnie uwierała, była ciężka i niewygodna. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie chciałam płakać. Nie chciałam, by ktokolwiek widział mnie słabą.
– Ala… – Głos Michała wyrwał mnie z myśli.
Wyszedł za mną, stojąc kilka kroków dalej. W jego oczach widziałam coś między skruchą a strachem.
– Nie zbliżaj się – powiedziałam, unosząc dłoń. – Już wystarczająco mnie upokorzyłeś.
– Proszę, daj mi to wyjaśnić – zaczął, ignorując moje słowa. – To wszystko wymknęło się spod kontroli. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.
Roześmiałam się gorzko, choć w środku wszystko we mnie krzyczało.
– Nie chciałeś mnie skrzywdzić? A co to niby było? Zabawa? Romans dla adrenaliny?
Nie odpowiedział. W jego milczeniu było wszystko, czego nie chciałam usłyszeć.
– Wiesz, co jest najgorsze? – kontynuowałam, patrząc mu prosto w oczy. – Że naprawdę cię kochałam. I zaufałam. Byłeś dla mnie wszystkim, a teraz… jesteś nikim.
Nie czekałam na jego odpowiedź. Wstałam i ruszyłam w stronę parkingu, gdzie stało wynajęte auto. Zanim zdążyłam otworzyć drzwi, zobaczyłam moją matkę, która szła w moją stronę.
– Nie podejmuj pochopnej decyzji – powiedziała, chwytając mnie za rękę.
Spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
– Mamo, teraz muszę myśleć o sobie.
Wciąż bolało
Kilka dni później siedziałam w małym mieszkaniu. Walizka stała w kącie, a obok niej leżała moja ślubna suknia – zmięta, porzucona, czekająca na dzień, kiedy w końcu znajdę siłę, by się jej pozbyć. Od tamtej nocy wszystko wydawało się jedną farsą. Nie odbierałam telefonów od męża. Michał próbował do mnie pisać, ale każdą wiadomość usuwałam bez czytania. Klaudia milczała, co w sumie było najlepszym, na co mogłam liczyć. Goście weselni, moja rodzina, nawet moja matka próbowali dowiedzieć się, co planuję, ale ja potrzebowałam spokoju, żeby poskładać myśli.
Codziennie wychodziłam na długie spacery. Nauczyłam się cieszyć drobiazgami: szumem drzew, śpiewem ptaków, zapachem świeżego powietrza. Wciąż bolało, ale każdy krok w tym nowym życiu był krokiem ku wolności. Pewnego dnia, idąc na rynek, zatrzymałam się przy antykwariacie. W witrynie zauważyłam książkę, której tytuł przykuł moją uwagę: „Nigdy nie bój się zacząć od nowa”. Weszłam, a starsza właścicielka powitała mnie ciepłym uśmiechem.
– Szuka pani czegoś konkretnego? – zapytała.
– Nie wiem jeszcze – odpowiedziałam szczerze.
– To dobrze – odparła. – Czasem właśnie to, czego nie szukamy, okazuje się najważniejsze.
Kupiłam książkę i wróciłam do mieszkania. Usiadłam na parapecie, otworzyłam okno i zaczęłam czytać. Poczułam, że to była moja pierwsza dobra decyzja od dawna. Zrozumiałam, że nie potrzebuję fałszywych ludzi w swoim życiu. Obiecałam sobie, że od tej chwili zawsze będę walczyć o siebie.
Ślub miał być początkiem mojego nowego życia – i w pewnym sensie był. Ale nie w sposób, w jaki to sobie wymarzyłam. Tym razem to ja decyduję, co będzie dalej. Bo zasługuję na coś więcej.
Alicja, 31 lat