Reklama

Moje życie zawodowe kręci się wokół korporacji, w której pracuję od lat. Codziennie, z nadzieją i zapałem, podchodzę do obowiązków, mając na uwadze swoje ambicje. Ostatnio marzenia o awansie stały się bardziej namacalne. Zmiany w strukturze firmy dawały szansę na zdobycie wymarzonego stanowiska kierowniczego. Dni wypełniały mi oczekiwania i niepewność, ale przede wszystkim determinacja. Wierzyłam, że zasługuję na więcej.

Reklama

Marzyłam o tym

Moje relacje z kolegami z pracy są całkiem przyzwoite, ale jest ktoś, z kim naprawdę się zżyłam. Tomek, mój najlepszy przyjaciel w biurze. Zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie, a on na moje.

Wspólnie narzekaliśmy na korporacyjne układy, które czasem przypominały bardziej grę w szachy niż normalne relacje międzyludzkie. Często dzieliliśmy się naszymi zawodowymi marzeniami, a ja czułam, że mogę być z nim zupełnie szczera.

Tomek nigdy nie wydawał się zainteresowany stanowiskami kierowniczymi – mówił, że to nie dla niego. Ja z kolei czułam, że to właśnie moja szansa. Często wyobrażałam sobie, jak to będzie zarządzać zespołem, podejmować kluczowe decyzje i czuć satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. To marzenie, które dawało mi siłę, by codziennie wstawać i przekraczać próg biura z nową energią.

– Wiem, że bardzo zależy ci na tym awansie na kierownika – zaczął któregoś dnia, zatrzymując mnie przy automacie do kawy. – Chciałem, żebyś wiedziała, że nie zamierzam się ubiegać o to stanowisko.

– Naprawdę? – spytałam z ulgą, choć starałam się ukryć uśmiech, który zaczął formować się na mojej twarzy.

– Tak, naprawdę. Wiesz, jak to mówią – szanuję twoje ambicje, a poza tym, takie stanowisko to nie dla mnie – odpowiedział, z niewymuszonym uśmiechem.

Wspierał mnie

Poczułam falę ulgi i wdzięczności. To był ten moment, gdy zrozumiałam, jak ważne jest zaufanie. Tomek zawsze był dla mnie wsparciem, a jego decyzja tylko to potwierdziła. W głowie szybko zaczęły mi się pojawiać obrazy przyszłości – sukcesu, satysfakcji z pracy, a może i nowych wyzwań. Byłam pełna nadziei i pozytywnego nastawienia.

– Dzięki. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy – powiedziałam, patrząc mu w oczy. – Wiesz, jak bardzo mi zależy na tej pozycji.

– Wiem. Zasługujesz na ten awans – dodał, a ja poczułam się jeszcze bardziej pewna siebie.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, wymieniając się uwagami o pracy i żartując z codziennych biurowych absurdów. Ten dialog wlał we mnie jeszcze więcej determinacji. Wiedziałam, że teraz wszystko jest możliwe.

To był dzień, którego nie zapomnę. Weszłam do biura, jak zwykle w dobrym humorze, ale już po chwili moje emocje zamieniły się w szok. Dowiedziałam się, że Tomek jednak złożył swoją kandydaturę na stanowisko kierownika i, co więcej, otrzymał awans.

Czułam się oszukana

Przez chwilę stałam w bezruchu, nie wiedząc, co myśleć. Mój świat, który jeszcze chwilę temu wydawał się tak przewidywalny i przyjazny, teraz zawalił się na moich oczach. Czułam, jak z każdą chwilą narasta we mnie gniew. Jak mógł zrobić coś takiego za moimi plecami, szczególnie po tym, co powiedział?

Zdradzone zaufanie to jedno z najgorszych uczuć, jakiego można doświadczyć. Poczucie, że ktoś, kto miał być wsparciem, okazał się kimś zupełnie innym. Usiadłam przy biurku, nie mogąc się skupić na niczym innym. Co powinnam teraz zrobić? Z jednej strony chciałam wyrzucić z siebie całą złość i rozczarowanie, z drugiej nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę stało.

Musiałam zrozumieć, co się stało. Podjęłam decyzję, że porozmawiam z Tomkiem i postaram się dowiedzieć, dlaczego zdecydował się na taki krok. To była rozmowa, której nie chciałam, ale wiedziałam, że była nieunikniona.

– Jak mogłeś? – zaczęłam, starając się utrzymać głos w ryzach, choć czułam, że zaraz się załamie. – Przecież mówiłeś, że nie zamierzasz składać swojej kandydatury.

– Wiem, co mówiłem. Ale pojawiła się okazja i musiałem spróbować.

– Czyli twoje zapewnienia były nic nie warte? – wyrzuciłam z siebie z goryczą. – Zdradziłeś moje zaufanie.

Dodał mi otuchy

Złość mieszała się z bólem, a ja próbowałam zrozumieć, jak ktoś, kto wydawał się być moim przyjacielem, mógł zrobić coś takiego. W moim sercu zrodziła się gorycz, a nasza przyjaźń stała się cieniem tego, czym była wcześniej.

Poczułam się kompletnie zagubiona. Chociaż byłam w biurze fizycznie, to mój umysł krążył wokół myśli o opuszczeniu tego miejsca, które kiedyś uważałam za swój drugi dom. Każdy zakamarek biura przypominał mi o marzeniach, które teraz wydawały się tylko złudzeniem.

Siedziałam przy biurku, zastanawiając się, czy nie lepiej po prostu odejść. Złożyć wypowiedzenie i zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło. Wtedy podszedł do mnie Paweł, kolega z działu marketingu.

– Wyglądasz na przygnębioną.

– Zastanawiam się nad odejściem.

– Odejściem? Ale dlaczego? – zdziwił się, a ja opowiedziałam mu pokrótce o całej sytuacji z Tomkiem. – Może warto porozmawiać z nowym szefem, zanim podejmiesz decyzję? – zasugerował, zaskakując mnie swoją propozycją.

– Z szefem? Po co? – spytałam, nie kryjąc sceptycyzmu.

– Słyszałem, że jest pod wrażeniem twojej pracy. Może ma dla ciebie jakieś inne, lepsze możliwości? – odpowiedział, a ja zastanowiłam się nad jego słowami.

To był dobry pomysł

Może rzeczywiście warto dać sobie szansę na rozmowę i posłuchać, co nowy szef ma do powiedzenia? Postanowiłam zaryzykować i umówić się na spotkanie. Może w tym wszystkim kryje się jakaś szansa, której wcześniej nie dostrzegałam.

– Ostatnie miesiące pokazały, jak wartościowym pracownikiem pani jest dla naszej firmy. W związku z tym chciałbym zaproponować pani nowe stanowisko w moim zespole, z lepszymi warunkami niż te, które były dostępne w konkursie na kierownika – oznajmił szef, patrząc na mnie z wyczekiwaniem.

Byłam kompletnie zaskoczona. Nie spodziewałam się takiej propozycji.

– Naprawdę? – wykrztusiłam, próbując przyswoić tę informację. – To ogromna szansa, ale… – urwałam, wahając się, czy powinnam wspomnieć o sytuacji z Tomkiem.

Zaskoczył mnie

– Rozumiem, że mogła pani poczuć się zdezorientowana ostatnimi wydarzeniami – powiedział, jakby czytał w moich myślach. – Chciałbym, żeby pani wiedziała, że doceniam pani wkład i chcę, aby czuła się pani tutaj komfortowo.

Poczułam, jak ciężar związany z całą sytuacją z Tomkiem powoli opada. Może rzeczywiście to jest nowa szansa, nowe drzwi, które się przede mną otwierają.

– Jestem bardzo wdzięczna za tę propozycję. Oczywiście, z przyjemnością przyjmę ofertę – odpowiedziałam z uśmiechem, który powrócił na moją twarz.

Rozmowa zakończyła się pozytywnie, a ja opuszczałam gabinet z nowym poczuciem nadziei. Moje emocje, wcześniej raczej niezbyt pozytywne, teraz były jak noworoczne fajerwerki, w oczekiwaniu na nowe wyzwania.

Reklama

Marta, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama