Reklama

Dawniej na każdym rogu można było znaleźć zegarmistrza, a obecnie to jak szukanie igły w stogu siana… Łatwiej trafić na skarb niż miejsce, gdzie cokolwiek naprawią. Ale mojemu ojcu nie dało się tego wytłumaczyć – on potrzebował mieć działający zegarek, bo to rodzinna pamiątka po dziadku i koniec, kropka. Ruszyłam zatem na poszukiwania i nawet szczęście mi dopisało – udało mi się wypatrzyć zegarmistrza! Wszystko pozałatwiałam, wyszłam na zewnątrz i… nogi się pode mną ugięły.

Reklama

Stałam jak wryta

Tak, to na pewno był Radek, kolega mojego faceta. Kruczoczarne włosy, ramoneska, którą nosił praktycznie non stop, glany… Wszystko grało, tylko jedna rzecz mi nie pasowała – długonoga blondi wisząca mu na ramieniu nie była Anką, z którą niedawno stanął na ślubnym kobiercu! Powiedziałabym raczej, że laska reprezentowała zupełnie inny typ kobiety. Anka to taka szara myszka, a ta… „Niezła sztuka”, jakby powiedział mój brat.

Miałam dwa wyjścia – odwrócić się na pięcie i odejść, licząc na to, że Radek mnie nie dostrzegł, albo ruszyć w jego stronę i zacząć rozmawiać. Tylko o czym? „Siema, Radziu, twoja żona wie, że latasz po mieście w towarzystwie blond lasek?”. Głupota jakaś… Ale z drugiej strony nie zamierzam tam tkwić bez końca jak jakiś słup soli!

Radek wraz ze swoją zagadkową koleżanką w ostatniej chwili przyszli mi z odsieczą. Złapali taksówkę i ulotnili się w siną dal. Zastanawiam się, dokąd mogli pojechać… Przez cały czas rozmyślałam o tej sytuacji i mało nie wybuchłam z nadmiaru wrażeń.

Czy Ania miała świadomość, że jej ślubny prowadza się z długonogimi blondyneczkami?! Nie znałyśmy się dobrze, w końcu raptem pół roku wcześniej wróciła z praktyk w Norwegii. Raz wpadliśmy do nich na grilla, innym razem bawiliśmy się wspólnie w dyskotece, no i jeszcze na ich ślubie, bo mój Jaś był drużbą. Fajna babka.

Zobacz także

Był jego powiernikiem

Kiedy wieczorem dotarliśmy pod kino, nie mogłam dłużej trzymać języka za zębami i od razu wyrzuciłam z siebie to, co widziałam. Nie byłam pewna, czy powinnam mu o tym mówić, ale ciekawość wzięła górę.

– W życiu nie zgadniesz, na kogo dziś wpadłam…

– Na pewno na gościa, który wygrał ten program „Voice of Poland”! – parsknął śmiechem. – Podobno jest z naszych okolic. No i jak, dał ci autograf?

– Widziałam Radka, twojego ziomka – wypaliłam prosto z mostu. – Przytulał się z jakąś laską, możesz to sobie wyobrazić?!

Twarz Jaśka przybrała dość osobliwy wyraz.

– Chyba coś ci się pokręciło – odparł po chwili. – Z tego, co mi wiadomo, to Radek pojechał służbowo do Krakowa.

– Gadasz głupoty! – prychnęłam. – Sugerujesz, że sobie to wszystko ubzdurałam? Niby dlaczego? Skoro twierdzę, że go zauważyłam, to tak faktycznie było!

– Ale po co te nerwy? – bąknął Jasiek, niedbale wzruszając ramionami.

Wyczułam, że coś jest nie tak. Zachowanie Jaśka, jego wyraz twarzy, niepewny głos…

– Ty wiedziałeś o tej blondynce! – wyrzuciłam z siebie na chybił trafił i okazało się, że miałam rację.

Coś kręcił

Mój przyszły mąż zaczął wyjaśniać, że ta cała Beata to nikt ważny. Spotkali się z Radkiem na jakiejś domówce, kiedy Ania przebywała jeszcze za granicą, facet miał ochotę na trochę bliskości, więc wylądowali razem w łóżku. No przecież to jeszcze młody gość, facetowi po trzydziestce nie wystarcza seks raz na kwartał! A teraz laska nie daje mu spokoju i tyle. Nic skomplikowanego, a na dodatek to nie nasza sprawa.

– To jak w końcu, decydujemy się na to kino, czy dajemy sobie spokój? – zapytał.

Poszliśmy, ale przez cały seans nie potrafiłam złapać wątku, bo wciąż wracałam myślami do tamtej sytuacji… Radek sprawiał wrażenie, jakby wcale nie zamierzał się jej pozbyć, wręcz przeciwnie. Wyczuwałam, że jest w tym coś więcej. Niech to szlag, po co mi był ten głupi zegarek, mogłam żyć w błogiej nieświadomości!

Spędzenie nocy u Jasia jakoś nie było mi w głowie, bo totalnie odechciało mi się amorów. Strasznie współczułam Ani! Młoda mężatka, ewidentnie szaleje za Radosławem, a ten ją zdradza. Zastanawiałam się, czy nie otworzyć jej oczu, ale Janek trafnie zauważył, że to nie nasz interes i nie powinniśmy się mieszać.

Próbował to naprawić

– Serio musisz już jechać? – mój chłopak nie odpuszczał, kiedy staliśmy na przystanku. – Iwuś, daj się namówić na zostanie.

– Padam z nóg – odpowiedziałam, ale po chwili dorzuciłam: – Oby twoja tęsknota za bliskością nie pchnęła cię w ramiona pierwszej lepszej dziewczyny.

W tym momencie podjechał autobus linii 3, więc nie usłyszałam, co on na to. Następnego dnia mój przyszły mąż stał pod drzwiami biura z bukietem w ręku. Mimo że byłam padnięta po wielu godzinach ślęczenia nad skomplikowanym projektem w pracy, ten widok od razu poprawił mi nastrój. O co mi w sumie chodzi? No bo przecież to nie on macał tę śliczną Beatę na środku drogi… Jasiek stwierdził, że porządnie to rozważył i doszedł do wniosku, że nic nie tłumaczy zachowania jego kolegi.

– Gadałem totalne bzdury! Wybacz mi to, skarbie – łasił się. – Zareagowałem instynktownie, jak prawdziwy kumpel: chciałem po prostu kryć ziomka. Ale pogadałem dziś z Radkiem przez telefon i zjechałem go z góry na dół za to, że wciąż ma tę swoją laskę.

– Wygadałeś mu, że ich przyuważyłam?!

– No jasne, może to da mu kopa, żeby wreszcie skończyć ten kretyński romans – przytaknął.

Kamień spadł mi z serca

To właśnie najbardziej uwielbiałam w Jaśku – jego bezpośredniość i otwartość. Może trafiłabym na sprytniejszego albo lepiej wyglądającego faceta, ale kiedy planuje się dzielić z kimś resztę swoich dni, priorytetem jest zaufanie. Trzeba mieć u boku przyjaciela, który nie skrywa absolutnie niczego.

– Uwielbiam cię, Iwuś – wyznał Jasiek kiedy planowaliśmy weekendowy wypad poza miasto. – Wybierzemy się do tej galerii, którą od dawna pragnęłaś odwiedzić, a potem jedziemy na Hel, co ty na to? Tylko przestań się już na mnie gniewać, okej?

Kocham morze i od dłuższego czasu próbowałam przekonać Jaśka, żebyśmy tam pojechali, ale on nie wykazywał większego zapału do tego pomysłu. Nie chciałam więc zepsuć tych fantastycznych dni wolnych, dąsając się na niego. Poza tym na dłuższe wakacje mogłam liczyć dopiero po lecie.

Podjęłam decyzję, aby zrekompensować Jasiowi tę nieprzyjemną scenę. Nie chcę, żeby sądził, że jego narzeczona robi problemy o każdą drobnostkę!

Ruszyliśmy w drogę w sobotni poranek. Zaraz po minięciu Słupska poprosiłam Jaśka, aby zjechał na pobliską stację paliw, ponieważ zapomniałam spakować coś do picia, a upał dawał się we znaki.

– Jasne, przy okazji wleję trochę paliwa do baku – odparł radośnie.

Zaparkował obok dystrybutora, a ja udałam się na zakupy, po czym jeszcze wstąpiłam do toalety. Gdy wyszłam, auto stało już zaparkowane na poboczu, a Jaś rozmawiał z kimś przez komórkę, opierając się o maskę samochodu. Nie zauważył, że nadchodzę, więc postanowiłam go zaskoczyć i podkradłam się bliżej.

Usłyszałam urywki rozmowy

– Spoko, luz, ziom… No to gdyby co, zostajesz z nami do jutra. Gdzie? A, do takiego muzeum emigrantów czy coś, chyba w Gdyni, a potem na Hel.

Zbaraniałam kompletnie. Gadka mojego faceta zdecydowanie nie przypadła mi do gustu. On jednak dalej paplał:

– Radek, sam coś wymyślisz, dlaczego Hel, my jedziemy się poobściskiwać. Coś skombinujesz, nagły problem u klienta czy coś. Nieraz się takie sztuczki odwalało! – parsknął śmiechem.

Czułam się, jakby ktoś strzelił mi prosto w twarz… Jakim cudem aż tak się pomyliłam jeśli chodzi o Janka?!

Chodziliśmy ze sobą przez dwa lata, od kwartału miałam na palcu pierścionek zaręczynowy i sądziłam, że doskonale wiem, kim on jest. Czyżby uczucie potrafiło człowieka do tego stopnia zaślepić? No cóż, jeżeli faktycznie tak to działa, to właśnie zdjęłam różowe okulary. Wszystko widzę teraz jak na dłoni. Mój przyszły mąż okazał się beznadziejnym kłamczuchem. Pewnie mnie również zdradzał przez cały ten czas…

Jaś w końcu się rozłączył, a gdy się odwrócił, zbladł jak ściana. Przez moment patrzyliśmy na siebie w milczeniu, mierząc się spojrzeniami.

– To co, ruszamy w drogę? Wszystko ogarnięte? – rzucił, jakby nic się nie stało.

– Owszem, ale wracamy do domu – odpowiedziałam zdecydowanie, po czym wsiadłam do samochodu.

Wszystko runęło

Nie miałam ochoty wysłuchiwać żadnych tłumaczeń, dlatego gdy próbował coś powiedzieć, po prostu spytałam, czy będzie na tyle uprzejmy, by mnie podwieźć, czy też muszę kombinować jakiś inny sposób na dostanie się do domu. Jazda minęła nam bez słowa. Kiedy podjechaliśmy pod klatkę, wysiadłam bez pożegnania.

Mama i tata byli zaskoczeni, ale nie zadawali żadnych pytań. Zdawali sobie sprawę, że w takich momentach najlepiej dać mi trochę przestrzeni. Gdy będę na to gotowa, opowiem im o wszystkim. Od razu skierowałam się do sypialni. Wiedziałam, że muszę się porządnie wyspać, jeśli chcę wrócić do normalnego funkcjonowania.

Nie miałam zielonego pojęcia, co przyniesie przyszłość. W jednej chwili moje życie runęło jak zamek z piasku. Jedno perfidne kłamstwo zburzyło wyidealizowany wizerunek Janka, który nosiłam w sercu…

Postanowiłam działać i zacząć od tego, co najbardziej oczywiste – odwiedzenia Ani. Nie pisnęłam jej słówka o Radosławie; udawałam, że byłam akurat w pobliżu i wstąpiłam tylko po kontakt do fryzjerki. Skoro jej mężulek oświadczył, że jedzie z nami, to niech sobie sama dopowie resztę.

Dałam mu kosza

Kilka dni temu zdecydowałam się odesłać Jaśkowi pierścionek zaręczynowy. Próbował nawiązać ze mną kontakt telefoniczny i umówić się na spotkanie, ale uczucie, które kiedyś nas łączyło, rozpłynęło się na dobre. Co ciekawe, gdy wreszcie powzięłam tę decyzję, poczułam ulgę i zaczęłam postrzegać nasz potencjalny związek małżeński jako pomyłkę, od której na szczęście udało mi się uciec.

Miło by było, gdybym mogła powiedzieć, że ta historia skończyła się dla mnie dobrze, że spotkałam idealnego faceta i przeżyliśmy razem piękne lata w szczęściu, ale niestety tak nie jest. Zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle istnieje mężczyzna, który będzie w stanie sprostać moim wymaganiom. Jasiek stwierdził, że brakuje mi kluczowej życiowej umiejętności – zdolności do kompromisów…

Mimo wszystko wciąż mam nadzieję, że gdzieś tam jest moja bratnia dusza, ten jedyny, stworzony dla mnie mężczyzna, zapewne tak samo sfrustrowany jak ja. Wiem, że jeśli się poddam, to zmarnuję nie tylko swoje życie, ale i jego…

Reklama

Iwona, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama