„Luksusowy wieczór panieński zakończył się 2 kreskami na teście. Ale czy mogłam przewidzieć, że uwiedzie mnie szwagier?”
„Zacisnęłam powieki. Może to sen. Może zaraz się obudzę w swoim łóżku, a Jacek będzie chrapał obok, jak zawsze. Ale nie. To było prawdziwe. Spojrzałam na siebie – naga. Spojrzałam na Grześka – on też”.

- Redakcja
Zawsze byłam tą „grzeczną dziewczyną”. Odpowiedzialną, poukładaną, taką, na której można polegać. Może dlatego moi rodzice tak pokochali Jacka – mojego narzeczonego. Był dobry, ciepły, solidny. Kiedy powiedziałam mamie, że się oświadczył, uśmiechnęła się szeroko i powiedziała tylko:
– W końcu ktoś, kto nie złamie ci serca.
Wtedy wszystko powinno się we mnie uspokoić. A jednak im bliżej ślubu, tym bardziej czułam, że coś jest nie tak. To nie była panika. Bardziej wrażenie, że podjęłam decyzję, zanim zdążyłam w ogóle zastanowić się, czy to naprawdę moja decyzja. Czy byłam szczęśliwa? Moje przyjaciółki – Jola i Basia – dostrzegły to szybciej niż ja.
– Kiedy ostatni raz zrobiłaś coś szalonego? – zapytała Jola, pijąc drinka.
– Nigdy – odparła Basia i przewróciła oczami. – I dlatego zorganizujemy ci wieczór panieński.
– Dziewczyny, ale ja… – zaczęłam protestować, ale wiedziałam, że nie mam szans.
– Żadnych „ale”! Przed ślubem trzeba się wyszaleć – zarządziła Jola.
I właśnie ta jedna noc miała zmienić wszystko.
Mieliśmy wspólny sekret
Nie miałam ochoty na ten wieczór. Naprawdę. W głowie odliczałam dni do ślubu, sprawdzałam w myślach listę gości, układałam przemowy. Ale Jola i Basia nie przyjmowały odmowy.
– Tylko kilka drinków, chwila zabawy i wracamy do domów – obiecała Basia, gdy zapinałam ostatni guzik obcisłej sukienki.
– No i może jakiś drobny flirt, żebyś nie zapomniała, jak to jest być pożądaną – dodała Jola i puściła mi oko.
Poszłyśmy do klubu, wypiłyśmy pierwsze drinki, śmiałyśmy się, wspominałyśmy stare czasy. Muzyka była głośna, światła migotały. I wtedy go zobaczyłam. Stał za barem, w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Miał mocne ramiona, lekko zmierzwione włosy i ten specyficzny, pewny siebie uśmiech. Rzucił mi szybkie spojrzenie, a potem zrobił coś, co kompletnie mnie rozbroiło – mrugnął, jakbyśmy mieli jakiś wspólny sekret.
– Ktoś tu na ciebie patrzy – zauważyła Basia.
– Proszę, proszę, barman ci się spodobał? – Jola szturchnęła mnie łokciem.
– Dajcie spokój – próbowałam się bronić, ale czułam, jak policzki mi płoną.
– Tylko zamów drinka i pogadaj – uśmiechnęła się Basia.
Podeszłam do baru.
– Coś mocnego czy coś delikatnego? – zapytał barman, opierając się o ladę.
– Sama nie wiem – powiedziałam, nagle speszona.
– Jak masz na imię? – zapytał, stawiając przede mną szklankę z napojem.
– Piękne imię. Pasuje do ciebie – nachylił się lekko. – Ale wiesz, co nie pasuje?
– Co?
– To, że siedzisz tu spięta, jakbyś czekała na wyniki egzaminu.
Zaśmiałam się. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę. O niczym i o wszystkim. A potem… atmosfera się zmieniła. Pamiętam jego rękę na mojej talii, ciepło jego ciała, nasze śmiechy. Pamiętam, że wychodziliśmy tylnym wyjściem. Pamiętam windę, jego usta na moich. Pragnęłam tego. Obudziłam się naga w obcym łóżku. Serce waliło mi w piersi. Barman leżał obok. Zamarłam.
– O Boże… – wyszeptałam.
Co ja najlepszego zrobiłam?
Spojrzałam na Grześka, który właśnie się obudził i patrzył na mnie z tym samym nonszalanckim uśmiechem, jaki widziałam w klubie.
– Dzień dobry – powiedział leniwie.
Zacisnęłam powieki. Może to sen. Może zaraz się obudzę w swoim łóżku, a Jacek będzie chrapał obok, jak zawsze. Ale nie. To było prawdziwe. Spojrzałam na siebie – naga. Spojrzałam na Grześka – on też.
– To był błąd – wyrzuciłam z siebie, przytrzymując prześcieradło na piersiach.
– Może. A może coś, czego potrzebowałaś – odparł, przeciągając się i opadając z powrotem na poduszki.
Zacisnęłam zęby. Zerwałam się z łóżka, szukając ubrań. Moja sukienka była na podłodze, rzucona byle jak. Stanik znalazłam na lampie.
– Muszę iść – powiedziałam, wciskając się w sukienkę.
– Jak chcesz – wzruszył ramionami. – Ale… wiesz, chętnie bym to powtórzył.
Nie odpowiedziałam. Chwyciłam torebkę i wybiegłam z pokoju, nie oglądając się za siebie. Kiedy wróciłam do mieszkania, Jacek siedział przy stole i pił kawę. Spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło.
– Hej, kochanie. Dobrze się bawiłaś? – zapytał, nie mając pojęcia, jak bardzo zrujnowałam naszą przyszłość.
– Tak… było super – skłamałam, całując go szybko w policzek.
Musiałam o tym zapomnieć. Tylko że dwa tygodnie później, gdy spóźniał mi się okres, zrozumiałam, że przeszłość nie zamierza tak łatwo mnie zostawić.
To nie może być prawda
Siedziałam na krawędzi wanny, wpatrując się w dwie kreski na teście ciążowym. Moje dłonie drżały. Czułam, jak serce tłucze mi się w klatce piersiowej jak oszalałe. To nie może być prawda. Zrobiłam drugi test. Potem trzeci. Każdy pokazywał to samo. Byłam w ciąży. Oparłam czoło o kolana i zacisnęłam powieki. Może to dziecko Jacka. Może miałam szczęście. Ale… jeśli nie?
Nie mogłam tego dłużej ignorować. Musiałam odnaleźć Grześka i się z nim zobaczyć. Znalazłam go kilka dni później w barze, w którym pracował. Siedział za ladą, obracając butelkę whisky w dłoniach. Gdy mnie zobaczył, uniósł brwi i uśmiechnął się lekko.
– Wiedziałem, że wrócisz.
Przełknęłam ślinę i usiadłam naprzeciwko niego.
– Jestem w ciąży.
– Co?
– Słyszałeś.
Przez dłuższą chwilę milczał, po czym oparł się o ladę i spojrzał na mnie uważnie.
– No to gratulacje, przyszła szwagierko.
Zmarszczyłam brwi.
– Co ty powiedziałeś?
Grzesiek zaśmiał się i pokręcił głową.
– Powiedz mi, czy twój idealny narzeczony mówił ci kiedyś o swoim ojcu?
– O czym ty…
– No właśnie – westchnął. – To będzie dobre… Ale myślałem, że wiesz, tylko się zgrywasz.
Nachylił się nade mną, a w jego oczach błysnęło coś, czego nie potrafiłam odczytać.
– Jacka i mnie łączy coś więcej niż to, że obaj cię pragnęliśmy – powiedział cicho. – Jesteśmy braćmi. Przyrodnimi, ale jednak…
Cofnęłam się na krześle, czując, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
– To niemożliwe…
Grzesiek wzruszył ramionami.
Musiałam podjąć decyzję
Wróciłam do domu w kompletnym szoku. Jak to możliwe, że Jacek nigdy nie wspomniał o Grześku? Czy wiedział o jego istnieniu? A jeśli tak – dlaczego nigdy o nim nie mówił? Najgorsze było jednak to, że teraz musiałam podjąć decyzję. Powiedzieć Jackowi o ciąży… i nie powiedzieć, że nie mam pewności, czy jest ojcem? Kiedy weszłam do mieszkania, Jacek od razu podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
– Jak się czujesz, kochanie? Wyglądasz na zmęczoną.
Zamknęłam oczy. Czułam, jak ściska mnie w gardle.
– Muszę ci coś powiedzieć – wyszeptałam.
– Coś się stało?
Wzięłam głęboki oddech.
– Jestem w ciąży.
Na chwilę zamarł. Jego oczy rozszerzyły się, a potem… rozpromienił się szerokim uśmiechem.
– Naprawdę? – Chwycił mnie w ramiona i okręcił wokół własnej osi. – Nie mogę w to uwierzyć! Będziemy mieli dziecko!
Miałam ochotę się rozpłakać.
– Tak… chyba tak – powiedziałam cicho.
Jacek spojrzał mi w oczy.
– „Chyba”?
Odetchnęłam głęboko.
– Po prostu… to takie nagłe. Nie planowaliśmy tego, a ja…
Nie dokończyłam. Jacek był tak szczęśliwy, że nie zauważył mojego drżącego głosu.
– To wspaniała wiadomość.
Patrzyłam na niego, na jego szczęście i czułam się jak najgorsza osoba na świecie. Bo jeśli to nie było jego dziecko… To wszystko runie jak domek z kart.
Udawałam, że jestem szczęśliwa
Przez kilka tygodni żyłam w koszmarze. Jacek był wniebowzięty – planował przyszłość, mówił o pokoju dla dziecka, przynosił mi witaminy i pilnował, żebym jadła zdrowo. A ja? Udawałam, że jestem szczęśliwa. Ale rozrywał mnie strach. Grzesiek nie zamierzał milczeć. Nie robił nic wprost, ale czułam jego obecność. Pisał krótkie wiadomości, w których przypominał mi, że to może być jego dziecko. Czasem pojawiał się w miejscach, gdzie byłam z Jackiem – zawsze z ironicznym uśmiechem na ustach. Wiedziałam, że długo tak się nie da. Miałam rację.
Pewnego dnia Jacek wrócił do domu później niż zwykle. Był dziwnie cichy, napięty. Rzucił klucze na stół i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
– Spotkałem się dziś z Grześkiem.
Przez plecy przebiegł mi lodowaty dreszcz.
– I… co ci powiedział?
Jacek wziął głęboki oddech i zmrużył oczy.
– Na początek? Że spałaś z nim w noc swojego panieńskiego.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
– Jacek, ja…
– Nie przerywaj – uciął ostro. – Powiedział też, że dziecko, które nosisz, może być jego.
Nie mogłam złapać tchu.
– To kłamstwo – próbowałam bronić się instynktownie.
– Więc to nieprawda? – w jego oczach błysnął cień nadziei.
Otworzyłam usta… i nie mogłam skłamać. Jacek patrzył na mnie przez kilka sekund, a potem roześmiał się gorzko.
– To był błąd. Straszny błąd. Nie chciałam tego…
– Ale to zrobiłaś – powiedział cicho, ale w jego głosie nie było już czułości. – I teraz co? Mam zgadywać? Mam udawać, że to moje dziecko, jeśli nim nie jest?
– Ja… ja nie wiem, czyje jest – przyznałam szeptem.
To był gwóźdź do trumny. Jacek wstał powoli, podszedł do drzwi i chwycił kurtkę.
– Odwołuję ślub.
– Jacek! – Wstałam gwałtownie, ale on już wyszedł.
Zostałam sama
Czas po odejściu Jacka rozciągał się w nieskończoność. Przyjaciółki próbowały mnie wspierać, ale ja nie potrafiłam patrzeć im w oczy. Narzeczony nie odbierał telefonów, nie odpisywał na wiadomości. W końcu dowiedziałam się od wspólnych znajomych, że wyprowadził się z naszego mieszkania i wrócił do rodziców. Ślub był oficjalnie odwołany. A Grzesiek? On nie przejmował się niczym. Widziałam go raz, przypadkiem, na mieście. Uśmiechnął się do mnie, jakbyśmy byli starymi znajomymi, i rzucił:
– Więc co, mam się cieszyć, czy nie?
– Nie wiem – odpowiedziałam sucho.
– Jeśli to moje, to daj znać.
Zostałam sama z dzieckiem, którego ojcem mógł być mężczyzna, który mnie kochał, albo mężczyzna, który traktował mnie jak przygodę. Próbowałam zrozumieć, kim właściwie jestem i jak mogłam pozwolić, by moje życie tak się rozpadło. I choć każdy dzień przynosił coraz większy ból, wiedziałam jedno: muszę żyć dalej. Dla siebie. Dla dziecka.
Lena, 29 lat