Reklama

Sam do końca nie wiem, jak to się stało. Wyszedłem z domu do ogrodu, a tuż za mną wyśliznęła się Magda. Trwały właśnie urodziny Wojtka, jej męża. Bawiło się mnóstwo znajomych, było duszno, dlatego nikogo nie zdziwiło, że wyszliśmy. Mam wrażenie, oboje wiedzieliśmy, po co tak naprawdę wychodzimy.

Reklama

Nie powiedzieliśmy ani słowa

Nie skomentowaliśmy w żaden sposób trwającej imprezy, tylko od razu zaczęliśmy się całować. Magda rozpięła mi rozporek, a ja podciągnąłem jej sukienkę, uniosłem ją do góry i oparłem plecami o drzewo.

Wszystko to odbyło się błyskawicznie. Oboje byliśmy tak mocno podnieceni, że już po kilku minutach było po wszystkim. Oddychaliśmy ciężko, spoceni i wciąż mocno przytuleni do siebie. Dopiero teraz zacząłem się gorączkowo zastanawiać, jak powinienem się zachować po tym, co się stało tak niespodziewanie.

Zajęci sobą nie usłyszeliśmy, że otworzyły się drzwi na taras i z domu wyszedł Wojtek i jeszcze jeden znajomy, Adam. Zamarliśmy bez ruchu, gdy zawołał:

– Magda? Jesteś tu?! – krzyknął Wojtek, po czym spytał Adama: – Na pewno widziałeś, jak wychodziła?

Zobacz także

– Tak. Nie denerwuj się, może poszła na spacer i zaraz wróci – odparł uspokajająco Adam i chwycił Wojtka za rękę, chcąc wciągnąć go z powrotem do środka.

– Trochę wypiła… Ona wtedy ma głupie pomysły – ten mruknął w odpowiedzi.

Wojtek rozejrzał się uważnie po ogrodzie, ale raczej nam nie groziło, że nas zobaczy. Oświetlony był tylko taras, reszta tonęła w mroku.

Trochę się bałem, że mąż Magdy postanowi poszukać jej skuteczniej

Na szczęście Adam koniecznie chciał wypić za zdrowie gospodarza. Kiedy obaj wrócili do domu, puściłem w końcu pośladki Magdy i spojrzałem na nią z ciekawością.

– No co się tak gapisz? – rzuciła ironicznie, obciągając sukienkę. – Chyba nie uważasz, że zrobiłam to przez alkohol!

– Nie wiem, co mam uważać…

– To pozastanawiasz się nad tym później, Danielku. A teraz podciągaj spodnie i wracaj na imprezę – rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Sam? – spytałem głupawo.

– Tak. Przyszedłeś bez żony, pewne nawet nikt nie zauważył, że cię nie ma. Może nikt też nie zobaczy, że wróciłeś, i nie skojarzy tego z moją nieobecnością.

– A ty? – chciałem wiedzieć.

– Wrócę za jakiś czas. Muszą mi się oczy uspokoić – uśmiechnęła się i pomogła mi zapiąć pasek przy spodniach. – Wojtek mówi, że kwadrans po seksie oczy mi się świecą z radości jak latarnie.

Klepnęła mnie bezceremonialnie po siedzeniu i pchnęła w stronę domu.

Byłem oszołomiony jej stanowczością

Wyglądało to tak, jakby wszystko miała z góry zaplanowane. Jakby doskonale wiedziała, co robić, jak się zachować. Nie wahała się nawet przez chwilę, podczas gdy ja po tym, co się stało, nie miałem zielonego pojęcia, co dalej… Kiedy wszedłem z powrotem do domu, chwyciłem pierwszy kieliszek z winem, jaki mi się nawinął, i upiłem szybko kilka łyków. Nie tylko po to, by uspokoić nerwy, ale też, żeby wyglądało, jakbym miał go w dłoni już dobrych parę minut.

Włączyłem się także w rozmowę kilku znajomych, udając, że pochłania mnie całkowicie. Ciągle jednak uważnie obserwowałem drzwi na taras. Magda wróciła jakieś piętnaście minut po mnie. Uśmiechnięta, od razu poszukała wzrokiem swojego męża. Podeszła do niego, przytuliła się, pocałowała go.

Jednym uchem usłyszałem, jak powiedziała, że było jej duszno, musiała się przewietrzyć i dlatego poszła na spacer. Wojtek przyjął te wyjaśnienia bez mrugnięcia okiem. Wydawało się, że nikt nie domyśla się tego, co wydarzyło się miedzy mną a Magdą w ogrodzie.

Kiedy już zbierałem się do wyjścia i żegnałem się z gospodarzem, ten mocno uścisnął moją dłoń, spojrzał mi prosto w oczy i – jak odniosłem wrażenie – z ironicznym uśmiechem, zapytał:

– Mam nadzieję, że się dobrze bawiłeś?

– Ja… Znaczy… – zacząłem się plątać, ale w sukurs przyszła mi uśmiechnięta Magda stojąca obok męża:

– Oczywiście, że się dobrze bawił. Wszyscy się dziś dobrze bawili. Jak zawsze na twoich urodzinach.

– Racja, kochanie… – mruknął Witek. – Aha, Daniel, jedziemy w czerwcu na Mazury do fajnego ośrodka z paroma znajomymi. Może wziąłbyś żonę i pojechał z nami? – zaproponował.

– Ale ja… No nie wiem…

Spojrzałem błagalnie na Magdę, by ponownie pomogła mi wybrnąć z sytuacji. Tymczasem ona niespodziewanie uśmiechnęła się zadowolona i rzuciła:

Będzie świetna zabawa. Musimy się zdzwonić w tej sprawie. To jak, piszesz się? – i spojrzała na mnie wyzywająco.

– Muszę to skonsultować z Zosią… – bąknąłem, choć wiedziałem, że na żadne wspólne wakacje nie pojadę.

Chciałem jednak jak najszybciej opuścić to miejsce i znaleźć się jak najdalej.

Wracając do domu, zastanawiałem się nad tym, co stało się tego wieczoru. Nigdy wcześniej nie zdradziłem swojej żony i nawet nie miałem takiego zamiaru. A teraz stało się to tak nagle, niespodziewanie, beznamiętnie!

Przecież ja nic do Magdy nie czułem!

Owszem, podobała mi się jako kobieta. Ale tylko podobała. Podobnie jak wiele innych babeczek... Kiedy wróciłem do siebie, Zosia już spała. Czuła się tego dnia trochę podziębiona, dlatego nie zdecydowała się iść razem ze mną na urodziny Wojtka.

Wśliznąłem się do naszego mieszkania po cichu i od razu poszedłem do łazienki, żeby zmyć z siebie cały brud tego feralnego wieczoru. Szorowałem z wściekłością ręce i plecy, zupełnie jakbym uprawiał średniowieczne samobiczowanie.

W końcu, kiedy złapałem się na tym, że chcę sobie sprawić ból, odrzuciłem szczotkę i odkręciłem kurki z wodą.
Wsuwając się pod kołdrę, w pierwszym odruchu chciałem pocałować żonę w plecy. Ale uznałem, że dzisiaj nie mam prawa do takiej pieszczoty. Najpierw muszę jakoś odpokutować to, co zrobiłem. Co to, to nie! Obiecałem sobie jednak, że w ciągu najbliższych tygodni będę spełniał bez szemrania każde jej życzenie. Nie przewidziałem tylko, czego będzie sobie życzyć…

Kilka dni później, po powrocie z pracy, Zosia zaskoczyła mnie pytaniem:

– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Wojtek z Magdą zaproponowali nam wspólny wyjazd na Mazury?

– No bo… – zaciąłem się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. – Sądziłem, że cię to nie zainteresuje…. Poza tym planowaliśmy przecież wyskoczyć nad morze.

– Ale ja bardzo lubię Wojtka z Magdą – powiedziała. –Miło się spędza z nimi czas. Jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałabym z nimi pojechać na Mazury.

I co ja miałem jej powiedzieć? Że nie chcę jechać na te wspólne wakacje, bo zdradziłem ją z Magdą i mam moralnego kaca?! Przecież to ja zawaliłem sprawę, nie mogłem karać za to Zosi! A jej naprawdę zależało na tym wyjeździe...

Zgodziłem się więc, choć nie byłem w stanie wykrzesać z siebie dla tego pomysłu nawet odrobiny entuzjazmu. Za to ona bardzo cieszyła się na wyjazd, zaplanowała wszystko, zrobiła zakupy. W połowie lipca ruszyliśmy wspólnie, w kilka samochodów, do ośrodka na Mazurach.

Zamieszkaliśmy w sąsiadujących ze sobą pokojach

Od razu po rozpakowaniu wyruszyliśmy do miasteczka, żeby zaopatrzyć się na wieczór w produkty jakiegoś miejscowego browaru. A potem część poszła się opalać, ktoś wypożyczył łódkę, ktoś inny kajak. Wszyscy dobrze się bawili. I tylko ja czułem dziwne napięcie, jakby zbliżała się jakaś katastrofa…

Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i zaczęliśmy biesiadowanie. W pewnym momencie Zosia poprosiła mnie, żebym przyniósł z naszego pokoju jej kurtkę, bo robiło się chłodno. Ledwo wstałem, a Wojtek rzucił do swojej żony, żeby przyniosła jeszcze kilka piw. Westchnąłem. Znów robiło się niebezpiecznie.

Szliśmy z Magdą bez słowa. Dopiero gdy znaleźliśmy się pod drzwiami pokoju i nacisnąłem klamkę, Magda pchnęła mnie do środka i weszła za mną…

Wiem, jestem dorosłym mężczyzną i mógłbym bez problemu „wystawić” Magdę na korytarz. Jednak nie zrobiłem tego. Zapewne dlatego, że tak jak ona miałem ochotę na powtórkę z rozrywki.

Musieliśmy się spieszyć jeszcze bardziej niż kiedyś. Dlatego od razu przyparłem Magdę do ściany i błyskawicznymi ruchami, na wpół przytomny, dążyłem do zaspokojenia. Nie musiałem zresztą zbyt długo czekać na finał. I tak jak wtedy, w tym ogrodzie, pomyślałem, że chyba jednak w gruncie rzeczy bardzo tego musiałem chcieć.

– Trzeba to skończyć – wydyszałem, gdy wyczerpani osunęliśmy się na podłogę. Magda spojrzała na mnie kpiąco. Na jej twarzy pojawił się nieprzyjemny, ironiczny uśmieszek. Paskudna baba!

– A czy ja cię zmuszam? – spytała. – Ja tylko proponuję, a ty nie odmawiasz.

– To teraz będę odmawiał. To było ostatni raz – postanowiłem.

– Jak chcesz – wzruszyła ramionami.

– Nie będziesz ty, będzie kto inny. Adamowi też się chyba podobam.

– Jak możesz?! Przecież ty masz męża, dziewczyno, a traktujesz to jak...

– Danielku, proszę cię, tylko bez kazań o moralności. Jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mi je prawić – uśmiechnęła się złośliwie, a ja zrobiłem się czerwony.

Niestety, miała rację. Zamiast ją pouczać, powinienem po prostu to zakończyć. I nigdy więcej nie poddać się chwilowym emocjom. To było bardzo złe.

Tym razem wróciliśmy ramię w ramię, odczekując tylko kilka minut, żeby nie było po nas widać, co właśnie zrobiliśmy. W sumie nie było nas prawie pół godziny, dlatego po powrocie nacięliśmy się na kilka złośliwych komentarzy. Myślę jednak, że tak naprawdę nikt nie traktował ich poważnie i nawet nie domyślał się tego, co się między nami stało.

Trzy dni później wypożyczyliśmy dwie żaglówki

Zanim zdążyłem zaprotestować, zostaliśmy przydzieleni z Zosią na wspólne żeglowanie z Magdą i Wojtkiem. Godzinę przed odpłynięciem poczułem się źle i postanowiłem odpuścić sobie rejs. Chciałem, żeby Zosia została ze mną, ale ona się uparła, że chce płynąć. Zostałem w pokoju sam. Wziąłem coś na gorączkę i położyłem się do łóżka. Chwilę drzemałem i w takim dziwnym półśnie usłyszałem pukanie do drzwi.

Nie byłem pewien, czy ten dźwięk tylko mi się nie przyśnił, ale na wszelki wypadek powiedziałem: „Proszę”. Do pokoju weszła Magda ubrana w dwuczęściowy kostium kąpielowy. Po jej ciele spływały jeszcze kropelki wody, a mokre włosy opadały na ramiona…

– Co ty tu robisz? – spytałem, natychmiast odzyskując przytomność.

– Powiedziałam, że rozbolała mnie głowa. Po za tym pomyślałam, że ucieszysz się na mój widok. Twoja własna żona nie chciała cię pielęgnować, dlatego pomyślałam, że… – usiadła na krawędzi mojego łóżka i rozpięła górę od kostiumu.

Po raz pierwszy mogłem w pełnej okazałości zobaczyć jej kształtne piersi, bo przecież wcześniej, w trakcie seksu, nie zdejmowaliśmy z siebie aż tyle...

Co robisz?! – zawołałem przerażony.

Niestety! Patrząc na nią, czułem jednocześnie narastające podniecenie.

– Nadrabiam stracony czas – odparła, po czym zaczęła zsuwać majtki z kształtnej pupy. – Nie uważasz, że zabawnie byłoby to zrobić wreszcie nago?

Wsunęła dłoń pod kołdrę, a ja ponownie poczułem, że nie potrafię się opanować. Po chwili kochaliśmy się jak szaleni. Tym razem jednak wolniej i mniej gwałtownie niż przedtem – w przekonaniu, że mamy dużo czasu. Lecz kiedy byliśmy już blisko końca, do pokoju weszła Zosia…

Przyłapany na zdradzie jak każdy facet zacząłem jej tłumaczyć, że to nie jest tak, jak ona myśli, i tym podobne brednie. Byłem żałosny, ale za wszelką cenę chciałem, żeby uwierzyła w moją niewinność. Na to jednak nie było szans. Wszystko świadczyło przeciwko mnie.

Później zresztą dowiedziałem się, że moja żona nie wróciła do pokoju przypadkiem

Spodziewała się, co tam zastanie. Zosia spakowała wszystkie swoje rzeczy w niecałą godzinę i wyjechała z ośrodka naszym samochodem. Ja musiałem skorzystać z autobusu. Kiedy wróciłem do mieszkania, żona nie chciała otworzyć mi drzwi. Powiedziała, że i tak już nie będę tu mieszkał po rozwodzie. A ponieważ rozpad małżeństwa jest z mojej winy, sąd na pewno przyzna jej to mieszkanie…

Kolejny raz spotkaliśmy się dopiero na korytarzu sądowym. Zosia była już dużo spokojniejsza, choć nadal nie chciała słuchać moich próśb o jeszcze jedną szansę. Wyjaśniła mi za to, jak to się stało, że tak nagle wróciła do pokoju. Kiedy Magda opuściła żaglówkę pod pretekstem bólu głowy, Wojtek od razu zaczął… dobierać się do Zosi!

Reklama

A gdy moja żona się opierała, wyjaśnił jej, że nie powinna mieć skrupułów, bo ja i Magda jesteśmy od dawna kochankami. Zosia nie chciała wierzyć. Wtedy Wojtek zawrócił jacht do brzegu i powiedział, że w każdej chwili może wrócić i to sprawdzić. Teraz stało się dla mnie jasne, że byliśmy z żoną tylko pionkami w grze pewnej znudzonej sobą pary, która postanowiła zabawić się na nasz koszt.

Reklama
Reklama
Reklama