„Mam 40 lat i nigdy nie miałem dziewczyny. Mama przez lata mi wmawiała, że lepszej od niej nie znajdę”
„Mam czterdzieści lat i nigdy nie byłem nawet na randce. Nie dlatego, że nie chciałem. Próbowałem. Naprawdę. Ale jakoś... nigdy nie wyszło. Mama mówiła, że kobiety są wymagające i egoistyczne, a ja mam zbyt dobre serce, żeby marnować je na nieodpowiednie osoby. Więc zostałem z nią. Z mamą. Przez całe życie”.

- Redakcja
Mieszkaliśmy razem, gotowaliśmy razem, oglądaliśmy filmy razem. Kiedyś to wydawało się normalne. Ale odkąd mój kuzyn się ożenił, coś zaczęło mnie gryźć od środka. Jakby życie gdzieś mi uciekało. Tylko czy nie było już za późno? Łudziłem się zawsze o tej samej porze – 6:30. Mama już wtedy krzątała się w kuchni. Słyszałem dźwięk czajnika i stukanie łyżeczki o szklankę. Pachniało kawą i świeżymi bułkami z piekarni za rogiem. Czasami myślałem, że gdyby pewnego dnia zabrakło tego dźwięku, nie wiedziałbym, jak zacząć dzień.
Wychodziłem z pokoju w dresie, a mama już stała przy stole z uśmiechem.
– Zrobiłam ci jajko na miękko. Tak lubisz, prawda?
– Dzięki, mamo – siadałem naprzeciwko niej.
– Znowu ta smutna mina. Co się dzieje? W pracy źle?
– Nie, po prostu... trochę się zamyśliłem.
Nie mówiłem jej, że wczoraj znowu widziałem Zosię z działu obok, jak śmiała się z kimś przy automacie do kawy. Nie wiem, dlaczego mnie to tak dotknęło. Nigdy ze mną nie rozmawiała dłużej niż kilka minut, ale coś w jej spojrzeniu zawsze zostawało ze mną na długo.
– Synku, wiesz, że nie wszyscy są dla ciebie. Nie wszyscy cię zrozumieją – powiedziała mama, jakby czytała mi w myślach. – Kobiety teraz są inne. Nie takie jak kiedyś. One by tylko chciały, żebyś się zmieniał. A ty jesteś idealny taki, jaki jesteś.
Uśmiechnęła się, a ja skinąłem głową. Czułem ulgę i jednocześnie dziwny ciężar. W jej oczach widziałem troskę, ale i coś jeszcze – jakby lęk. Lęk, że ktoś mógłby mnie jej odebrać.
Kiedy wychodziłem do pracy, spojrzała na mnie przez okno, jak zawsze. Pomachała. Zastanawiałem się, czy to troska, czy kontrola. Może jedno i drugie. Tego ranka po raz pierwszy pomyślałem, że chcę coś zmienić. Choć sam nie wiedziałem jeszcze, jak.
Kiedy mama dzwoni za mnie
W pracy siedziałem przy biurku, próbując skupić się na raportach, ale głowa co chwilę odpływała. Słowa na ekranie rozmazywały się, a w tle słyszałem śmiech Zosi. Wtedy zadzwonił telefon. Spojrzałem na ekran – „Mama”. Westchnąłem i odebrałem.
– Synku, pamiętasz, że masz dziś wizytę u dentysty? – zapytała natychmiast.
– Tak, mamo, pamiętam.
– A potwierdziłeś termin? Bo ja dzwoniłam i pani powiedziała, że nikt nie oddzwonił. Więc potwierdziłam za ciebie.
Przymknąłem oczy.
– Mamo, przecież mogłem sam zadzwonić.
– Ale po co masz się stresować? Ty zawsze tak się denerwujesz przez te telefony. Ja już to załatwiłam.
Zauważyłem, że koledzy z biura patrzą na mnie kątem oka. Odszedłem w stronę kuchni, żeby nikt nie słyszał.
– Mamo, proszę cię, nie dzwoń za mnie.
– Nie przesadzaj, ja tylko pomagam. Wiem, że jesteś zajęty – jej ton zmiękł. – Zrobiłam też twoje pranie. Znowu zostawiłeś koszulę w łazience, zaraz by zżółkła.
Wróciłem do biurka z ciężarem w środku. Czasem miałem wrażenie, że mama nie widzi we mnie dorosłego. Raczej chłopca, który nie poradzi sobie bez jej wskazówek. A przecież czterdzieści lat to nie dzieciństwo.
Po pracy, gdy wróciłem do domu, siedziała na kanapie i oglądała serial.
– Zrobiłam ci rosół – powiedziała z uśmiechem. – Wiem, że miałeś ciężki dzień.
– Skąd wiesz?
– Bo cię znam, synku. Zawsze wiem.
Uśmiechnąłem się, ale w środku coś mnie ścisnęło. Mama miała rację – znała mnie. Tylko że ja sam przestawałem znać siebie.
Zosia z pracy i kolacja z mamą
Zosia przyszła tego dnia w żółtej sukience. Pachniała czymś letnim, świeżym, jak cytryny i wiatr znad morza. Usiadła przy stole obok mojego biurka, żeby omówić jakiś projekt. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, choć starałem się wyglądać na skupionego.
– Mogę pożyczyć długopis? – zapytała, uśmiechając się lekko.
– Jasne, proszę – podałem jej ten, którego sam właśnie używałem.
– Dzięki, uratowałeś mnie – zaśmiała się.
To zdanie utkwiło mi w głowie na cały dzień. Po pracy zszedłem razem z nią do wyjścia. Mówiła o jakimś filmie, który warto zobaczyć. A potem, zupełnie spontanicznie, zapytała:
– Może pójdziemy razem?
Serce mi zabiło mocniej. Chciałem powiedzieć „tak”, ale z ust wyszło coś niezrozumiałego.
– Ja… nie wiem, czy mogę.
– W sensie? – spojrzała zaskoczona.
– No… mama czeka z kolacją – wypowiedziałem to, zanim zdążyłem się zastanowić.
Zosia roześmiała się, ale w jej oczach pojawiło się coś jak cień.
– Jasne. Kolacja z mamą. Rozumiem.
Pożegnaliśmy się przy przystanku. Kiedy wróciłem do domu, mama stała przy kuchence.
– Spóźniłeś się. Coś się stało? – spytała.
– Nie, po prostu… trochę dłużej siedziałem w pracy.
– Dobrze, że nie poszedłeś z nimi do baru. Tam tylko głupoty robią – powiedziała spokojnie. – Zresztą, ja bym się martwiła.
Wtedy dotarło do mnie, że mama nie musi mi niczego zabraniać. Wystarczy, że patrzy tak, jak patrzyła teraz – z troską, która boli.
Pachnie inaczej niż mama
Kilka dni później Zosia podeszła do mnie w kuchni firmowej. Trzymała dwa kubki kawy.
– Jedna dla ciebie – uśmiechnęła się i podała mi kubek. – Pomyślałam, że skoro nie wychodzisz po pracy, to może chociaż pogadamy w przerwie.
Usiadłem z nią na parapecie. Rozmawialiśmy o wszystkim – o pracy, o filmach, o tym, jak to jest mieszkać samemu. Kiedy powiedziałem, że mieszkam z mamą, uniosła brwi, ale nie skomentowała. Tylko skinęła głową i zmieniła temat. To było dla mnie coś nowego – ktoś, kto nie oceniał.
– Wiesz, powiem ci coś – zaczęła po chwili. – Wydajesz się bardzo spokojny, ale chyba sporo w tobie siedzi.
– Każdy coś w sobie nosi – odpowiedziałem.
– Może kiedyś mi powiesz, co ty nosisz.
Uśmiechnęła się i wyszła. Zostałem z tym zdaniem, jak z czymś, czego nie da się odłożyć na później.
Wieczorem, kiedy wróciłem do domu, mama od razu poczuła, że coś jest inaczej.
– Uśmiechasz się. Ktoś cię rozśmieszył? – zapytała, stawiając przede mną talerz z kolacją.
– Koleżanka z pracy.
– Kobieta? – w jej głosie zabrzmiało napięcie.
– Tak. Zosia.
– Synku, uważaj. One potrafią wykorzystać takich jak ty. Ty masz dobre serce. Nie wszyscy to docenią.
Milczałem. Zamiast odpowiadać, spojrzałem w jej oczy – ciepłe, ale z cieniem, który mówił więcej niż słowa.
W nocy długo nie mogłem zasnąć. Czułem zapach jej perfum. Inny niż ten, który zawsze czułem w domu. Delikatny, nowy, nieznany. I choć jeszcze nic się nie wydarzyło, miałem wrażenie, że coś się właśnie zaczyna.
Dlaczego się boisz, mamo?
Zosia zaprosiła mnie na spacer po pracy. Powiedziała, że potrzebuje świeżego powietrza, a ja potrzebowałem jej towarzystwa. Szliśmy długo wzdłuż rzeki, aż zapadł zmierzch. Światła miasta odbijały się w wodzie, a ona opowiadała o swoim dzieciństwie. O ojcu, który był zbyt surowy, i matce, która wszystko usprawiedliwiała. Słuchałem, bo to było łatwiejsze niż mówić o sobie.
– A ty? – zapytała po chwili. – Kiedy ostatni raz byłeś zakochany?
Zawahałem się.
– Chyba nigdy.
Uśmiechnęła się smutno.
– To może najwyższy czas.
Kiedy wróciłem, mama czekała w fotelu. Światło w kuchni paliło się, choć było już późno.
– Gdzie byłeś? – zapytała spokojnie, ale w jej głosie drżało coś nieznanego.
– Na spacerze.
– Z kim?
– Z Zosią.
Przez chwilę milczała, a potem powoli wstała.
– Synku, ja się o ciebie martwię. Nie znasz tej dziewczyny. A ja wiem, jak ludzie potrafią być fałszywi. Ty się za szybko przywiązujesz.
– Mamo, to tylko spacer.
– Dzisiaj spacer, jutro coś więcej. I co wtedy? Zostawisz mnie?
Te słowa uderzyły we mnie jak kamień. Nigdy wcześniej nie słyszałem w jej głosie takiego lęku. Podszedłem, położyłem jej dłoń na ramieniu.
– Mamo, nikt cię nie zastąpi. Ale ja też muszę żyć normalnie.
Odwróciła się. W jej oczach błyszczały łzy.
– Żyć? A co ja wtedy zrobię, kiedy ty będziesz żył, a mnie nie będzie przy tobie?
Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Stałem w ciszy, czując, że granica między troską a samotnością zaczyna się zacierać.
Coś więcej niż randka
Następnego dnia długo wahałem się, zanim wziąłem telefon do ręki. W końcu napisałem do Zosi: „Może ten film, o którym mówiłaś? Dziś?”. Odpisała niemal od razu: „Jasne. 19:00, kino przy rynku?”. Serce zabiło mi szybciej.
Kiedy wyszedłem z pokoju, mama właśnie prasowała moje koszule.
– Dokąd się wybierasz? – zapytała, nie podnosząc wzroku.
– Do kina.
– Sam?
– Nie. Z Zosią.
Żelazko zawisło w powietrzu.
– A kolacja?
– Zjem po powrocie. Nie czekaj na mnie, dobrze?
Nie odpowiedziała. Odłożyła żelazko i usiadła na krześle, jakby nagle zabrakło jej sił.
– Synku, ja naprawdę się boję – powiedziała cicho. – Boję się, że jak wyjdziesz, to już nie wrócisz taki sam.
– Może właśnie o to chodzi, mamo – uśmiechnąłem się delikatnie.
Wyszedłem z mieszkania, zanim zdążyła coś powiedzieć. Zamknąłem drzwi i przez chwilę stałem na klatce schodowej, czując, jak serce bije mi aż w gardle. Po raz pierwszy w życiu czułem zapach świeżego powietrza, które pachnie wolnością.
Zosia czekała przed kinem, machając do mnie z daleka. Kiedy podszedłem, dotknęła mojego ramienia, a ja poczułem spokój. Nie taki, jaki dawała mama – inny, miękki i ciepły. Film był tylko tłem. Patrzyłem na nią, na jej dłonie, na to, jak się uśmiecha. Wiedziałem, że to dopiero początek.
Wróciłem późno. W mieszkaniu było ciemno, tylko pod drzwiami pokoju mamy sączyło się światło. Nie zapukałem. Po raz pierwszy od czterdziestu lat pozwoliłem jej zasnąć beze mnie.
Radosław, 40 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Jestem samotną matką trójki dzieci i mam 0 rąk do pomocy. Moi rodzice traktują swoje wnuki jak zbędny ciężar”
- „Wróżka mówi mężowi co ma robić, a ten jej słucha. Gdy kazała mu wziąć rozwód, bez namysłu spakował walizki”
- „Mam 4 siostry i tylko ja nie mam szans na pomoc, żeby kupić chociaż kawalerkę. Żałuję, że nie jestem jedynaczką”