Reklama

Od kilku miesięcy czułam w sobie dziwne napięcie, którego nie potrafiłam nazwać. Mój mąż, Marcin, był dobrym człowiekiem, kochałam go szczerze, ale życie codzienne, rutyna, obowiązki domowe i jego oszczędność powoli podcinały mi skrzydła. Wszystko zmieniło się, gdy poznałam Konrada w pracy – mężczyznę, który sprawiał, że moje serce biło szybciej, a oddech stawał się płytki. Jego obecność była jak powiew świeżego powietrza w dusznym pokoju. Wiedziałam, że to niebezpieczne, że powinnam się trzymać z daleka, ale ciekawość i coś w rodzaju przyciągania do literackiej, romantycznej historii sprawiły, że nie potrafiłam się powstrzymać.

Nie mogłam odwrócić wzroku

Pierwszego dnia, gdy Konrad pojawił się w biurze, nie spodziewałam się, że coś w moim sercu zacznie się ruszać. Stał przy ekspresie do kawy, z uśmiechem, który wydawał się zarówno niewinny, jak i niebezpiecznie pociągający. Jego obecność była jak kontrast do szarej codzienności – rutyny, która wypełniała moje dni z Marcinem. Nie mogłam odwrócić wzroku, choć wiedziałam, że powinnam. Próbowałam zagłębić się w dokumenty, przyspieszyć pisanie raportu, ale każda myśl wracała do niego. Sposób, w jakim gestykulował, jak opowiadał coś współpracownikom, sprawiał, że czułam dziwne ciepło w brzuchu. Kilka dni później, przy okazji krótkiej przerwy, stanęłam obok niego przy ekspresie.

– Cześć, masz może chwilę? – zapytałam, próbując brzmieć naturalnie.

– Oczywiście! – odpowiedział z lekkim uśmiechem, który sprawił, że serce podskoczyło mi w piersi. – Co słychać?

– Wiesz, standardowo… papiery, telefony, chaos. A u ciebie? – próbowałam zachować spokój, choć głos drżał.

– Też standard. Ale lubię, gdy w pracy pojawia się ktoś, kto przynosi odrobinę uśmiechu. – Spojrzał na mnie w ten sposób, że poczułam się nagle odkryta.

Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć. Miałam ochotę powiedzieć coś śmiesznego, flirtującego, ale słowa uciekały. Zamiast tego skinęłam głową i uśmiechnęłam się nieśmiało. Ten krótki kontakt sprawił, że dzień nagle wydawał się lżejszy, jakby cały biurowy gwar przestał istnieć. Nie mogłam przestać myśleć, co by było, gdyby… gdyby to nie był tylko zwykły uśmiech, a początek czegoś więcej. Oddech przyspieszał mi za każdym razem, gdy pojawiał się w pobliżu i zaczęłam odkrywać w sobie nieznane dotąd pragnienia.

Dotknął mojego nadgarstka

Kilka dni później w pracy wydarzyło się coś, co wstrząsnęło mną bardziej, niż się spodziewałam. Konrad stanął obok mojego biurka, przynosząc dokumenty, które miały być pilnie podpisane przez naszego szefa. Jego obecność sprawiała, że serce biło mi szybciej, a dłonie lekko drżały. Każdy jego gest wydawał się celowy, choć wiedziałam, że to tylko zwykłe działanie w pracy.

– Hej, mogę ci coś pokazać? – zapytał nagle, nachylając się lekko nade mną. Jego zapach przyprawił mnie o zawrót głowy.

– Oczywiście… – odpowiedziałam, starając się zachować spokój, choć czułam, jak napięcie rośnie w moim ciele.

Podsunął mi dokumenty i wskazał pewien fragment. Jego palec delikatnie dotknął mojego nadgarstka. Natychmiast poczułam dziwny impuls – coś, czego nie mogłam zignorować. Spojrzałam mu w oczy i przez moment zapomniałam o wszystkim innym.

– Dzięki, naprawdę to doceniam – wyszeptałam, starając się brzmieć zwyczajnie, choć w środku drżałam.

– Nie ma sprawy – odparł z uśmiechem, który wywołał w moim sercu ciepło i lekki niepokój. – Cieszę się, że mogę pomóc.

Przez resztę dnia nie mogłam przestać myśleć o tym krótkim kontakcie. Każda myśl krążyła wokół niego, a ja nie wiedziałam, czy to tylko chwilowe zauroczenie, czy coś więcej. Myśli o Marcinie mieszały się z tymi o Konradzie i czułam, że powoli tracę równowagę. Wieczorem, kiedy zamykałam biurko i szykowałam się do wyjścia, jego spojrzenie na korytarzu przywołało we mnie falę emocji, której nie potrafiłam powstrzymać. Wiedziałam, że granica została przekroczona, że już nie mogę udawać, że nic się nie dzieje. To było jak zapowiedź historii, która mogła zmienić wszystko.

Byłam rozpalona od środka

Od tamtego dnia każdy kontakt z Konradem stawał się trudniejszy. Moje myśli wciąż krążyły wokół niego, a serce reagowało niemal fizycznym przyspieszeniem na jego obecność. W pracy starałam się zachować profesjonalizm, ale każdy uśmiech, każde spojrzenie sprawiało, że oddech stawał się płytki, a ręce ciepłe i wilgotne. Pewnego popołudnia przypadkowo spotkaliśmy się przy ekspresie do kawy. To było jedno z tych krótkich, nieplanowanych spotkań, które wydawały się znaczyć więcej, niż powinny.

– Znowu cię tu widzę – powiedział lekko, a jego głos brzmiał ciepło i spokojnie. – Chcesz kawy?

– Tak, chętnie… – wyszeptałam, odczuwając dziwną mieszaninę radości i wstydu.

Gdy wlewał kawę do kubka, nasze palce przez moment zetknęły się przy nalewaniu mleka. Przeszył mnie prąd, który trudno było ominąć. Spojrzałam na niego, a jego oczy zdawały się wnikać w głąb mojej duszy.

– Masz… ciekawy dzień? – zapytałam, próbując zmienić temat.

– Bardzo… ale znacznie lepszy, odkąd cię tu spotkałem – odpowiedział z lekkim uśmiechem, który sprawił, że poczułam się rozpalona od środka.

Nie wiedziałam, co robić. Część mnie chciała odsunąć się od niego i zapomnieć o tym uczuciu, a druga część pragnęła, żeby te chwile trwały wiecznie. Każde jego słowo wydawało się czułe, każda reakcja subtelna, jakby świat zewnętrzny przestał istnieć. Kiedy wróciłam do swojego biurka, dłonie nadal drżały. Zaczęłam myśleć o tym, jak bardzo różnił się od Marcina – ciepły, pełen uwagi, obecny w tych małych, drobnych gestach, które dla mnie miały ogromne znaczenie. Nie mogłam przestać marzyć o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby ten flirt nie był tylko niewinnym, przypadkowym kontaktem. Pragnienie, by sprawdzić, czy nasze spotkania mogłyby zamienić się w coś bardziej intymnego, rosło w siłę z każdym dniem.

Granica została przekroczona

Kilka dni później w biurze panowała cisza. Większość współpracowników wybrała się na szkolenie, a ja zostałam w pokoju sama z Konradem, który przyszedł, żeby omówić pewien projekt. Atmosfera była napięta, a moje serce znowu biło jak oszalałe. Każde jego spojrzenie sprawiało, że zapominałam o wszystkich zasadach, które powinnam przestrzegać.

– Musimy ustalić terminy – powiedział, przeglądając dokumenty. Jego głos był spokojny, ale dla mnie brzmiał niemal jak muzyka.

– Tak, oczywiście – odpowiedziałam, starając się zachować profesjonalizm.

Przyglądałam mu się, próbując ukryć, jak bardzo mnie przyciąga. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak inny jest od mojego męża. To, co wydawało się niewinne – jego uśmiech, gesty, sposób mówienia – wywoływało we mnie coś nieznanego i fascynującego.

– Wiesz… – zaczął nagle, patrząc mi prosto w oczy – czuję, że między nami jest jakaś… chemia. Nie w sensie pracy, raczej… coś więcej.

Zamarłam, choć wcale nie chciałam. Serce zabiło szybciej, a w głowie i w ciele pojawiła mi się mieszanka strachu i podekscytowania.

– To… – zaczęłam, ale nie wiedziałam, co powiedzieć.

Nie musisz nic mówić teraz – przerwał mi delikatnie, uśmiechając się. – Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że to, co czuję, nie jest przypadkowe.

Jego szczerość poruszyła mnie do głębi. Z jednej strony wiedziałam, że to niebezpieczne, że powinnam odsunąć się i przypomnieć sobie, że jestem żoną. Z drugiej strony czułam, że w tym momencie chcę sprawdzić, czy nasze uczucia mogą przerodzić się w coś więcej – tak jak w pewnym romansie, który zawsze czytałam w tajemnicy po kryjomu.

– Może… sprawdzimy, co by się stało? – wyszeptałam w końcu, niepewnie.

Uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozświetliły się dziwnym blaskiem. W tym momencie wiedziałam, że coś się zmieniło. Granica między niewinnym zauroczeniem a czymś więcej została przekroczona, a ja byłam gotowa, by dowiedzieć się, dokąd nas to zaprowadzi.

Bliskość, której nie znałam

Tamtego wieczora zdecydowaliśmy się spotkać poza pracą. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robię, że pozwalam sobie na coś, co w moim życiu dotąd było nie do pomyślenia. Spotkanie w małej kawiarni było pretekstem, ale atmosfera szybko zrobiła się napięta, pełna niepewności i elektryzującej bliskości.

– Cieszę się, że przyszłaś – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – To dla mnie ważne.

– Ja… też – odpowiedziałam cicho, czując, jak serce bije mi w gardle. – Chyba nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego.

Siedzieliśmy blisko, a każde jego słowo, każdy gest sprawiał, że traciłam oddech. Zbliżył się nieco, a jego dłoń przypadkowo dotknęła mojej. Prąd przepłynął przez moje ciało, a ja wiedziałam, że to więcej niż zwykłe zauroczenie.

– Chciałam sprawdzić… – wyszeptałam, patrząc w jego oczy – czy to naprawdę mogłoby być jak w książkowym romansie.

– I… jest – odpowiedział spokojnie, a w jego uśmiechu było coś, co sprawiło, że poczułam się wyjątkowa, jakbym znalazła kawałek świata tylko dla nas.

Rozmowa toczyła się dalej, lecz ja nie mogłam przestać myśleć o tym, jak bardzo różni się od mojego życia z Marcinem. W nim była rutyna i spokój, w Konradzie – niespodzianka i napięcie. Każda chwila z nim była jak odkrywanie nieznanej krainy, pełnej emocji i pragnień, które do tej pory skrywałam. Nie wiedziałam, dokąd to wszystko zaprowadzi, ani jak skonfrontuję to z moim życiem domowym. Ale w tym momencie nie liczyło się nic poza tym, że byłam tu i teraz, w ramionach emocji, które pragnęłam odkryć. Każdy uśmiech, każde spojrzenie sprawiało, że oddychałam głębiej, a świat poza tą kawiarnią przestał istnieć. Wiedziałam jedno, że sprawdzenie, czy romans mógłby być jak z książki, właśnie zaczęło się na poważnie, a ja nie chciałam się wycofać.

Balansowałam na cienkiej linie

Po tym wieczorze nic już nie było takie samo. W pracy musiałam zachować pozory, ale w sercu pulsowało coś, czego nie dało się ukryć. Każda rozmowa, każdy uśmiech sprawiały, że marzenia o romansie jak z książki mieszały się z poczuciem winy wobec Marcina. Pewnego dnia, kiedy siedziałam w biurze sama, zdałam sobie sprawę, że moje życie stało się jak balansowanie na cienkiej linie. Z jednej strony pragnienie, by odkrywać emocje z Konradem, z drugiej – poczucie odpowiedzialności wobec męża, którego naprawdę kochałam. Nie mogłam jednak ignorować tego, co czułam; serce wciąż przyspieszało na jego widok, a oddech stawał się krótki, gdy był blisko.

– Musimy porozmawiać – powiedział pewnego popołudnia, gdy spotkaliśmy się w cichej kawiarni. – Nie chcę, żebyś czuła się źle przez moje uczucia.

– Wiem… – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy. – To wszystko jest skomplikowane, ale nie żałuję tego, że sprawdziłam, co mogłoby się wydarzyć.

Uśmiechnął się smutno, a w jego spojrzeniu było coś, co sprawiło, że poczułam równocześnie ulgę i ciężar odpowiedzialności. To, co zaczęło się jako fascynacja i niewinna ciekawość, przerodziło się w doświadczenie, które zmieniło moje postrzeganie emocji. Gdy wracałam do domu, w głowie mieszały mi się wspomnienia o Marcinie i momenty z Konradem. Zrozumiałam, że czasami pragnienie odkrycia czegoś nowego ma swoją cenę – cenę niepewności, konfliktu i nauki o sobie samej. Ale jednocześnie poczułam, że dzięki temu doświadczeniu mogę lepiej zrozumieć swoje emocje i granice, a to, co najważniejsze, – że życie nigdy nie jest tak proste, jak książkowe romanse, ale czasami to właśnie w tych komplikacjach kryje się prawdziwa intensywność uczuć.

Weronika, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama