Reklama

Wspomnienia wróciły z dużą siłą

To wszystko wydarzyło się ponad dwadzieścia lat temu. Dlaczego teraz sobie o tym przypomniałam? Dostałam skierowanie do sanatorium w Lądku-Zdroju. Miałam wtedy wiele kłopotów ze zdrowiem. Sanatorium jest rzut beretem od Śnieżnika... To przywołuje wspomnienia.

Reklama

Studiowałam wtedy geografię, a moją wielką pasją były góry i wszystko, co z nimi związane. Każde wakacje, razem z naszą ekipą, wybieraliśmy się na piesze wycieczki po górach. Byłam zakochana w Hubercie, chłopaku z innego wydziału. To on zaszczepił w nas wszystkich zamiłowanie do gór. Poznałam go na jednej z imprez studenckich. Zdobył mojej serce tymi swoimi oczami – niekiedy niebieskie jak górskie niebo, innym razem szare jak chmury pełne deszczu. W dodatku ten jego lekko chrapliwy głos, który brzmiał tak pięknie, kiedy śpiewał piosenki turystyczne.

Hubert naprawdę potrafił grać na gitarze. Mogłam słuchać jego muzyki przez długie godziny. I nie była to tylko moja opinia. Zawsze było kilka dziewczyn, które były w nim zakochane. Ale z czasem one traciły nim zainteresowanie, a ja tylko jeszcze bardziej się angażowałam. Niestety, to był tylko platoniczny związek... Często mówił, że jego prawdziwą żoną jest gitara i nie planował związać się z żadną dziewczyną. Ja jednak nie rezygnowałam ze swojej miłości. Bardzo dobrze się z nim dogadywałam, więc miałam nadzieje, że z czasem nasza przyjaźń przerodzi się w coś więcej.

Zawsze miałam poczucie humoru i byłam pozytywnie nastawiona do życia. I to zawsze przyciągało do mnie ludzi. Wchodziłam w dobre relacje zarówno z innymi dziewczynami, jak i chłopakami. Zawsze byłam gotowa nieść pomoc, pocieszyć kogoś, kto tego potrzebował. Po wielu latach, kiedy myślałam o tamtych czasach, uświadomiłam sobie, że dziewczyny takie jak ja, nie mają zbyt wiele szczęścia w sprawach sercowych. Wszyscy postrzegają je raczej jako kolegów, a nie jako potencjalne partnerki.

Cierpiałam, gdy na nich patrzyłam

Wtedy mi to nie przeszkadzało. W żaden sposób nie stanowiło problemu. Jednak tylko do czasu. Mianowicie do chwili, kiedy na scenie pojawiła się Magdusia. Studiowała polonistykę i nie mam pojęcia, jakim cudem znalazła się w tym pociągu jadącym do Kotliny Kłodzkiej. Prawdopodobnie ktoś zaproponował jej ten wyjazd. Od początku jej nie polubiłam, mimo że jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że będzie moją konkurentką. W żadnym razie nie przypuszczałam, że ta delikatna dziewczyna spodoba się Hubertowi.

Musiałam przyznać, że była całkiem ładna – miała ciemne oczy i była blondynką, ale wydawała się jakaś taka roztargniona, marudząca. Z przerażeniem wyobrażałam sobie, jakie problemy będą z nią podczas wędrówki. W ogóle nie wpasowywała się w naszą grupę, doświadczonych w podróżowaniu twardzieli! Jednakże – ku mojemu zdziwieniu – okazało się, że jest całkiem inaczej. Magdusia budziła w chłopakach, w tym w Hubercie, coś na kształt instynktu opiekuńczego.

Nie podobało mi się to. Reszta dziewczyn również za nią nie przepadała. Z kolei panowie nie tylko się na nią nie gniewali, ale wręcz jej usługiwali. Panienka bała się burzy, przepaści, mroku, nietoperzy, pająków i setek innych rzeczy. Nie potrafiła gotować, nawet ułożenie sera czy konserwy na kanapkach było dla niej wyzwaniem, ale wszystko robiła z gracją godną porcelanowej lalki. Chłopcy jej współczuli, prześcigając się w niesieniu pomocy, a nawet jeśli czasem z niej kpili, to w bardzo przyjacielski sposób.

Magdusia była przekonana, że została stworzona do czegoś wznioślejszego niż przygotowywanie śniadań czy kolacji. Kochała poezję śpiewaną i mogła godzinami rozmawiać o niej z Hubertem. Niestety, to nie była moja pasja, dlatego nie byłam w stanie dołączyć do ich dyskusji.

Cierpliwie czekałam, aż Hubertowi znudzi się ta dziewczyna. Ile na Boga można słuchać jej narzekań: ból nóg, odciski, bo za zimno, bo za ciepło, pić mi się chce. I to nieustanne narzekanie, że ona nie da rady dotrzeć do schroniska. Była w stanie narzekać na wszystko i cały czas. Hubert pomagał Magdusi, niosąc jej plecak, a na trudniejszym odcinku trasy podawał jej dłoń. Co więcej, nie puścił jej nawet wtedy, kiedy droga była już łatwiejsza. Nie mogłam na to patrzyć. Byłam zrozpaczona, a serce mi krwawiło.

Hubert, o którym zawsze myślałam, jak o swoim chłopaku, kompletnie stracił głowę. Chociaż z prawdziwą przyjemnością zepchnęłabym tę małolatę z jakiegoś urwiska, żeby się trochę potłukła, to jednak zawsze się do niej uśmiechałam i pomagałam, kiedy trzeba było. Ale moje serce było złamane. Wolę konkurować z gitarą niż z Magdusią. Do tej pory nie wiem, co takiego go w niej urzekło. Ja nigdy nie marudziłam, nigdy nie narzekałam, że jest mi za ciężko, za daleko, za gorąco. Ale chyba prawdziwe kobiety są inne...

Nie wiem, co mnie wtedy napadło

Najgorsza sytuacja miała miejsce w schronisku na Śnieżniku. Jednym z moich ulubionych. Do późna siedzieliśmy przy ognisku, śpiewając piosenki i rozmawiając. Mieliśmy wszyscy razem nocować w jednym pomieszczeniu. Hubert oczywiście ulokował swoją karimatę obok karimaty Magdusi. Wszyscy byliśmy wykończeni wędrówką, więc dość szybko poszliśmy spać. Zostawiłam bluzę od dresu przy kominku i kiedy po nią wróciłam, zobaczyłam, że Hubert z Magdusią intensywnie się całują. Miałam ochotę wyć z rozpaczy i bólu.

Nocą, gdy wszyscy już spali, wpadł mi do głowy szalony pomysł. Zauważyłam, że Magdusia trochę się przesunęła na swojej macie, co stworzyło wolną przestrzeń między nią a Hubertem. Bez zastanowienia, cicho przeniosłam się w to miejsce. Delikatnie rozłożyłam śpiwór, powoli chwyciłam dłoń Huberta i położyłam ją sobie na brzuchu. Następnie położyłam się do niego tyłem. Tak, żeby nie zauważył mojej obecności. Teraz, po latach, czuję zażenowanie z powodu tego, co zrobiłam tamtej letniej nocy. Była to chyba jakaś forma zazdrości, czy zawiści.

Po omacku wymacałam jego rozporek, następnie wsunęłam tam dłoń i zaczęłam go namiętnie pieścić. Nie minęło wiele czasu, a poczułam, jak dłoń Huberta trafia na moją pierś. Początkowo pieścił ją delikatnie, potem coraz silniej, aż w końcu przesunął rękę niżej... Przecież marzyłam o tym od dawna, choć może nie do końca tak wyglądał mój wymarzony pierwszy raz. Z pewnością na zawsze zapamiętam tamte czułości i tamte uniesienia.

Później wróciłam na swoje ulubione miejsce pod okienkiem i do świtu nie mogłam zasnąć. Po raz pierwszy w moim życiu miałam okazję obserwować wschód słońca na szczycie Śnieżnika. Schronisko jest oddalone tylko o dwadzieścia minut spacerem od szczytu. Poszłam tam, usiadłam na jednym z kamieni i zatopiłam się w rozmyślaniach. Zanim wróciłam do schroniska, ułożyłam kamienie w formie serca. Był taki zwyczaj, że osoba, która dotarła na szczyt, tworzyła z kamieni napis z nazwą swojego miasta. Ja jednak wolałam ułożyć serce.

Nic się nie wydarzyło

Przez kilka dni trwałam zatopiona w smutku, obserwując Huberta z Magdą. Nie jestem pewna, czy coś się między nimi wydarzyło. Później spaliśmy już w różnych pokojach, dziewczyny i chłopcy oddzielnie. Musiałam więc znosić obecność Magdy, która – jakby na przekór – okazywała mi sympatię. Po wakacjach nie zobaczyłam jej nigdy więcej, choć wydawało mi się, że raz dostrzegłam ją w tramwaju, ale nie chciałam j podejść i sprawdzić, czy to właśnie ona. Wiem, że później nie byli ze sobą. Nigdy nie pytałam o to Huberta.

Rok później, znów wybraliśmy się w to samo miejsce, ale już bez Magdusi. Wtedy nasze drogi się rozeszły... Skończyliśmy szkołę i każdy poszedł w swoją stronę. Przez wiele lat nie miałam pojęcia, co dzieje się z Hubertem. Usiłowałam go usunąć ze swoich wspomnień, jednak nigdy mi się to nie udało. Podobno ukrył się gdzieś na odludziu i zajął się pracą naukową.

Rok temu natknęłam się na niego na Facebooku. Wyglądał prawie tak samo, tylko miał brodę. Nie wysłałam do niego zaproszenia do znajomych. Pomyślałam, że gdyby miał ochotę, mógłby mnie sam odnaleźć. Wyszłam za mąż za współpracownika, wychowuję dwoje niemal dorosłych już dzieci. Czy jestem szczęśliwa? W pewnym sensie tak, ale raczej bez wielkich uniesień. Kocham swojego męża, ale wspomnienia mają olbrzymią moc.

Reklama

Janek nie przepada za górami, źle się tam czuje. Z tego powodu od czasów studiów nie wybierałam się w góry. Czasami tylko zastanawiam się, jak by to było, gdyby...

Reklama
Reklama
Reklama